Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzięki nam IPN wystąpi o ekstradycję Krwawej Julki

Grażyna Kuźnik
Arc IPN
Nasza gazeta pomogła katowickiemu Instytutowi Pamięci Narodowej ustalić londyński adres Heleny Matei, znanej jako Krwawa Julka, podczas II wojny światowej domniemanej agentki gestapo. Mateja oskarżana jest o rozbicie Armii Krajowej na Górnym Śląsku. Od lat 40. ubiegłego wieku poszukiwana jest przez polską prokuraturę.

Teraz IPN będzie starał się o jej ekstradycję. Krwawa Julka, która uciekła z kraju zaraz po wojnie, może w końcu stanąć przed polskim sądem.

Zgodnie z zarzutami prokuratury, ta wówczas młoda i piękna kobieta była konfidentką gestapowca Paula Brauche. Wskazała mu dowódców ruchu oporu. Już w czasie wojny dostała od AK wyrok śmierci. Zaraz po wojnie znalazła się na międzynarodowej liście zbrodniarzy wojennych. - Zdobycie jej adresu to świetna wiadomość. Teraz użyjemy wszelkich dostępnych środków, żeby doszło do jej ekstradycji. Długo szukaliśmy jej listami gończymi. Zarzuty wobec niej są bardzo poważne - mówi prok. Ewa Koj, naczelnik pionu śledczego katowickiego IPN.

Zaraz po otrzymaniu od nas adresu poszukiwanej, prokuratorzy IPN podjęli kroki zmierzające do jej wydania. Ustalaniem, czy znany nam adres w Londynie jest prawidłowy, zajmuje się już polska policja przy współpracy z Interpolem.

- Od razu po formalnym potwierdzeniu adresu, skierujemy odpowiedni wniosek do Ministerstwa Sprawiedliwości o ekstradycję Heleny Matei. To kwestia kilkunastu dni - zapewnia prok. IPN Marzena Kusion, która od 2001 roku prowadzi sprawę Krwawej Julki.

Adres Matei reporterzy naszej gazety zdobyli od krewnych kobiety, którzy dotąd skrzętnie ukrywali szczegóły dotyczące miejsca jej pobytu. Gdy kilka dni temu reporterka "Polski Dziennika Zachodniego" przekazała ten adres katowickiemu Instytutowi Pamięci Narodowej, ten natychmiast rozpoczął procedurę zmierzającą do ekstradycji Heleny Matei z Wielkiej Brytanii do Polski.

Dzięki pomocy zaprzyjaźnionej redakcji z Londynu sprawdziliśmy zdobyty przez naszą gazetę adres ukrywającej się byłej agentki. Jest prawidłowy. Dom stoi niedaleko Wimbledonu. Właściciel pobliskiego sklepu potwierdził, że mieszka tu starsza kobieta, chociaż dość dawno jej nie widział. Telefon w tym domu nie jest zarejestrowany na Helenę Mateję. W Londynie jest kobieta o nazwisku Służewska (tak się nazywa po mężu Mateja), ma jednak zastrzeżony telefon. Teraz szczegóły ustali już policja.

Przez lata nikt nie wiedział, gdzie ukrywa się kobieta, która w czasie II wojny światowej zyskała przydomek Krwawej Julki.
Krwawa Julka uciekła z kraju zaraz po wojnie, gdy zaczynały się śledztwa przeciwko agentom gestapo. Paweł Ulczok, jeden ze skazanych na pięciokrotną karę śmierci, zaczął sypać. Do prokuratury zgłaszali się świadkowie; ktoś twierdził, że w Katowicach ludzie sami powieszą ją na suchej gałęzi, tak jest znienawidzona. Już w 1941 roku podziemie wydało na Mateję wyrok śmierci.

- Nie znam żadnego nieuzasadnionego wyroku Wojskowego Sądu Specjalnego Śląskiego Okręgu Armii Krajowej. Sprawa agentów była dokładnie badana, dowody musiały być mocne. Agenci nie czuli się bezpieczni, ale gestapo przesuwało konfidentów często na inny teren. Mateja najpierw działała w katowickiej konspiracji, a po wsypie dowództwa podziemia, kiedy już zrobiła swoje, wyjechała do Wiednia - mówi prof. Ryszard Kaczmarek, historyk z Uniwersytetu Śląskiego, znawca dziejów ruchu oporu na Górnym Śląsku.

Mateja próbowała wrócić, zbierała głosy na swoją obronę, ale jej się to nie udało. Uciekła z kraju najpierw do Austrii, potem przedostała się do Wielkiej Brytanii. Polska już w 1949 roku wnioskowała do rządu brytyjskiego o jej wydanie, ale w 1947 roku Anglia zmieniła przepisy, utrudniając ekstradycje do krajów socjalistycznych. Helena Mateja pod nazwiskiem Służewska pracowała w firmie produkującej żywność; ukrywała swoją przeszłość.

Przekazanie przez nas adresu Krwawej Julki do prokuratury jest dobrą wiadomością także dla rodziny księdza Jana Machy. Młody ksiądz pomagał ofiarom gestapo, wydawał polskie pisma, zajmował się wywiadem. Po ujęciu zginął na gilotynie.

- Mateja odegrała tragiczną rolę w naszym życiu. Babcia dowiedziała się od ludzi z podziemia, że wydała go Matejanka, Krwawa Julka. Znała go przez swojego wuja kanonika. Jan Macha zginął, jego brat trafił do Auschwitz. Trudno mi jednak uwierzyć, że ona poniesie jakąś karę, bo minęło tyle lat. Ale niech chociaż wie, że ludzie wciąż tu pamiętają - mówi siostrzenica księdza, Aleksandra Kuchta z Chorzowa.

Przesłuchanie Krwawej Julki, dzisiaj 86-letniej kobiety, obywatelki Wielkiej Brytanii, nie będzie jednak łatwe. Nie udaje się to wobec Heleny Wolińskiej, również angielskiej obywatelki, oskarżonej o mord sądowy na gen. AK Emilu Fieldorfie i aresztowanie 24 działaczy podziemia. Dwa lata temu Brytyjczycy odrzucili wniosek o wydanie jej Polakom. Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie wydał europejski nakaz aresztowania Wolińskiej. Nazwała ten nakaz kretyńskim i żyje spokojnie, bo jest pewna, że z powodu wieku jest już bezpieczna.
Ekstradycja przestępców nazistowskich i stalinowskich to droga przez mękę. Od 1946 roku Polsce nie udało się doprowadzić do wydania przez inne państwa 5,6 tys. zbrodniarzy, z których już prawie wszyscy nie żyją. Nie ponieśli żadnej odpowiedzialności. Dzięki ekstradycji udało się jednak postawić przed polskim sądem 1803 osoby. Ale z każdym rokiem trudniej nam sprowadzić oskarżonych z zagranicy. Państwa, których mają obywatelstwa, odmawiają ich wydania z powodu wieku czy chorób tych ludzi. Z tego powodu spokojnie dożyła swoich dni w Austrii Erna Wallisch, jedna z najbardziej okrutnych strażniczek z Majdanka, rówieśniczka Heleny Matei. Obie były poszukiwane przez IPN-owską Komisję do spraw Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu.

W końcu adres Wallisch ustaliło Centrum Wiesenthala. Dzięki temu przed dwoma laty IPN wznowił śledztwo wobec niej, dotarł do żyjących świadków, którzy zeznawali, że nigdy nie zapomną twarzy bestii. Były szanse na to, że rząd austriacki zgodzi się na jej ekstradycję, ale w lutym tego roku była strażniczka zmarła.

Nie trafił też nigdy przed polski sąd Johannes Thuemmler, ostatni szef katowickiego gestapo i przewodniczący sądu doraźnego w Auschwitz, który skazał na śmierć co najmniej 3 tys. Polaków. Dożył prawie stu lat w Niemczech. O ekstradycji tego nazistowskiego prawnika nie było mowy. Nie udało się zresztą osądzić żadnego z katowickich gestapowców.

Na podobne trudności polska prokuratura natrafia także w przypadkach stalinowskich zbrodniarzy. Na przykład Salomon Morel, komendant powojennego obozu w Świętochłowicach i Jaworznie, który znęcał się nad więźniami, zmarł w zeszłym roku w Izraelu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!