MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Numer 31280. Spójrzcie na przerażenie w jej oczach… Felieton Sebastiana Reńcy

Sebastian Reńca
Za tydzień minie kolejna rocznica. 27 stycznia 1945 r. żołnierze 60. armii Pierwszego Frontu Ukraińskiego otworzyli bramy KL Auschwitz. Zosia nie doczekała tego momentu… Nazywała się Wołcyrz. Była starszą siostrą mojej Babci Janiny (1925–2000). Zosia urodziła się 29 października 1923 r. w Dąbrowie Górniczej. Gdy miała dwadzieścia lat trafiła do KL Auschwitz gdzie 25 stycznia 1943 r. wytatuowano jej na ręce numer obozowy 31280.

Przez lata wiedzieliśmy tylko tyle, że według księgi zgonów w KL Auschwitz, miała umrzeć 27 czerwca 1943 r. Jako oficjalną przyczynę zgonu podano zapalenie nerek. Dopiero niedawno dowiedziałem się, że istnieje dokument, w którym stwierdzono, że Zosia została skazana przez sąd doraźny katowickiego Gestapo. Rozprawa odbyła się w Auschwitz 25 czerwca. Wyroki wykonywano natychmiast, a więc zginęła dwa dni wcześniej niż odnotowano w księdze zgonów. Tego dnia sądzono ok. 120 osób przywiezionych do KL Auschwitz z różnych więzień śląskich.

Według historyków, po sądzie doraźnym, w przeciwieństwie do sądu specjalnego, nie zachowały się poważniejsze dokumenty. Dlatego najprawdopodobniej nigdy nie dowiem się jaką „zbrodnię” przeciwko III Rzeszy popełniła Zosia.
„Sąd doraźny dysponował pełną swobodą proceduralną. Choć jako siedzibę sądu wyznaczono Katowice, to jego posiedzenia odbywały się najczęściej w KL Auschwitz, raz na dwa tygodnie, w bloku 11 nazywanym blokiem śmierci. Wyroki śmierci tego »sądu« były wykonywane zaraz po posiedzeniu na terenie obozu pod tzw. Ścianą Śmierci” – pisze historyk Konrad Graczyk. – „Z zeznań świadków złożonych przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich w Katowicach wynika, że rozpatrzenie sprawy jednej osoby zajmowało jedynie od 1 do 2 minut, a podczas posiedzenia sądzono od 200 do nawet 300 osób (w sumie posiedzenia trwały więc od 6 do 10 godzin)”.

Wyjątkowo do felietonu dołączam zdjęcie, fotografię więźniarską Zosi. Spójrzcie na przerażenie w jej oczach… Miała tylko 20 lat gdy zastrzelono ją pod ścianą śmierci…
Babcia Janina uniknęła obozu koncentracyjnego, trafiła za to „na roboty”. Najpierw do rolnika gdzieś pod Nysą. Potem do Zawiercia gdzie najprawdopodobniej pracowała w fabryce produkującej kombinezony lotnicze dla Luftwaffe, skąd została przewieziona do Wrocławia gdzie również pracowała w – jak mówiła – „fabryce Luftwaffe”. Do jej obowiązków należała segregacja i naprawa umundurowania pilotów. Przeżyła oblężenie Wrocławia i po zakończeniu wojny wróciła do Dąbrowy. Za przymusową pracę dla III Rzeszy nigdy nie dostała żadnego odszkodowania.

W ciągu ostatnich miesięcy słyszymy o stratach wojennych: materialnych, ludnościowych, o stratach w zakresie dóbr kultury i sztuki czy stratach w rozwoju PKB Polski itd. Za tymi wszystkimi liczbami kryją się ludzkie tragedie. Miliony życiorysów. O tym również należy pamiętać.
Ja dodałbym jeszcze jedną stratę, której nie da się przeliczyć na pieniądze. Tamtego pamiętnego września 1939 r., Polska przestała być krajem pełnym różnych narodowości. Krajem bogatym we Lwów i Wilno… Przed wojną na ulicach naszych miast, miasteczek i wsi słychać było różne języki. Różne też były świątynie i cmentarze. Polska była wielonarodowościowa i przez to jeszcze bardziej bogata.

Tamtej Polski już nie ma i nie będzie. Można sobie o niej poczytać w książkach Reymonta, Prusa, Singera i innych. Bardzo jest mi żal tamtej Polski i za nią tęsknię, choć doskonale wiem, że nie do końca było przed wojną dobrze w stosunkach między Polakami a innymi narodami.
Wracając do tematu reparacji. Na początku tego roku PAP podała, że „Według rządu w Berlinie sprawa reparacji i odszkodowań za straty wojenne pozostaje zamknięta, a rząd niemiecki nie zamierza podejmować negocjacji w tej sprawie”.

Ile było w Polsce Zofii, które zginęły w obozach koncentracyjnych? Ile było Janin, które pracowały dla niemieckich firm, świetnie prosperujących do dzisiaj? Berlin przeraził się tych liczb? Tamtejsi rządzący może powinni dowiedzieć się, co o niemieckiej odpowiedzialności mówił w 1989 r. Horst Bienek, niemiecki pisarz z Gliwic (wywiad dla „Tygodnika Solidarność”):
– Porównując do innych krajów, które żądały i otrzymały od nas pieniądze, roszczenia Polski nie są w żadnym razie przesadzone. Nie wolno nam zapominać, że Niemcy 1 września 1939 roku, bez wypowiedzenia wojny wkroczyły do Polski i w poważnym stopniu ją zniszczyły. Pomyślcie tutaj przede wszystkim o zniszczeniu Warszawy w czasie powstania 1944 roku.

Autor jest pisarzem, ostatnio wydał zbiór publicystyki „Jad i żądła”.

od 7 lat
Wideo

NATO na Ukrainie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera