Halicki: Donald Tusk upokarza przyjaciół. Brakuje mu empatii

Redakcja
Bartosz Syta/Polskapresse
O zdradzonym Schetynie, lizusach wokół Tuska, złych ludziach w Platformie, rozstaniu z Palikotem, o tym, jak liderom Platformy uderza do głowy woda sodowa i kto kogo chce zrzucić z ławki, z Andrzejem Halickim rozmawiają Anita Werner (TVN 24) i Paweł Siennicki.

Jadł Pan dzisiaj obiad?
Akurat dziś nie.

Wczoraj?
Też nie. Śniadań też nie jem, wstaję grubo przed 6 rano, piję cztery kawy, oglądam "Maję w ogrodzie" i pilnuje, żeby syn nie zaspał. Ratuje się, zagryzając pierroty.

To jest Pan tańszy w utrzymaniu niż Pańskie psy, dogi niemieckie.
Rzeczywiście. Jak wracam do domu, to żona mówi: już jedliśmy. To znaczy, że psy też. Mieliśmy kiedyś sześć suk, teraz trzy są dorosłe. Nasze psy są jak córki, to jest część naszej rodziny.

Kto więcej osiągnął: Pańskie psy na wystawach czy Pan w polityce?
Moje psy zdobyły chyba z kilkaset medali. Ale nie jestem zazdrosny.

To musi być frustrujące.
Nie. Jeśli uprawianie polityki jest najpoważniejszym obywatelskim zobowiązaniem, to nie można się spodziewać samych nagród i pochwał. Nieustanna jest weryfikacja przez wyborców i was - media. Wyrosłem z NZS i wtedy czułem, że robimy coś bardzo politycznego, ale bez szans na medale. Wtedy naszym celem była wolność. Po prostu nigdy nie kalkulowałem.

Pan jest osobistym Gattuso Grzegorza Schetyny i łamie Pan piszczele?
Nie jestem brutalny, raczej skłonny do zgody, szukania kompromisu.

Ojoj, ojoj, ojoj.
Widzicie, Grzegorz Schetyna zawsze miał kręgosłup. To mi się podobało, gdy poznałem go w NZS. Wtedy nie sympatyzowałem z przesiąkniętym warszawskim salonem Uniwerkiem, tylko z twardą grupą z Politechniki i Wrocławiem. Tam byli ludzie z kręgosłupem, którzy nie zawsze musieli robić to, co starsi uważali za rozsądne. I Schetyna wielokrotnie pokazał, że ma charakter.

Schetynie stała się krzywda, że został zdymisjonowany z rządu?
(milczenie) Tak po ludzku to ja tej decyzji nie rozumiałem. Ona została po prostu zakomunikowana. Może gdyby była wystarczająco opisana, to bym ją zaakceptował. Ale nawaliła komunikacja z premierem.

Co było widać wtedy na twarzy Grzegorza Schetyny?

Dochodzimy do wątku bardzo osobistego.

Przecież Pan jest starym towarzyszem broni ich obu - Tuska i Schetyny - jeszcze z czasów KLD.
Donald Tusk pewnie nie poznałby Grzegorza Schetyny, gdybym go nie zabrał do Wrocławia. Oni stali się dwójką przyjaciół, którzy znakomicie się uzupełniali, a mają całkowicie inne osobowości. Przy uprawianiu polityki to miało sens. I nadal ma sens. Zresztą gdy są w dwóch różnych miejscach, takie uzupełnianie się lepiej funkcjonuje.

Czy Schetyna miał prawo poczuć się zdradzony przez swojego przyjaciela?
Tak. Miał prawo.

Co wtedy widział Pan w jego twarzy?
Niedowierzanie.

Pan bardziej kocha Tuska czy Schetynę?
Teraz jestem zaszufladkowany jako człowiek Schetyny. Ale kiedyś pracowałem dla Donalda. Wcześniej dla innych gdańszczan, byłem nawet złośliwie nazywany gdańszczaninem. Do tej pory sporo osób myśli, że jestem z Gdańska.

Jest pierwsza wojna światowa, siedzicie już trzy lata w okopach. Dostajecie sygnał do ataku i wyskakuje dwóch facetów, Tusk i Schetyna. Jeden biegnie w lewo, drugi w prawo. Każdy krzyczy: za mną. Pan za kim pobiegnie?
Nie mam wątpliwości. Za Schetyną.

Pocieszał Pan Schetynę po dymisji i mówił: jeszcze się odegramy?
Mój syn mówi, że jestem teflonowy. Nie jestem osobą, która podpowiada mściwość czy rewanż jako metodę działania. Schetyna ma czas. Serio.

Bo będzie czekał nad brzegiem rzeki, aż głowa wroga podpłynie mu pod nogi?
Nie. On jest dobry w grze, widać to w Sejmie i na boisku. Dyscyplinuje ludzi, mówi: nie czytaj gazety, idź do drugiego pokoju. To samo na boisku: nie podawaj do tyłu, jak się podpierasz, to idź na ławkę i usiądź, a nie zajmujesz miejsce na boisku. Takie rzeczy mówi kapitan, coach albo menedżer. Schetyna ma takie cechy, myśli do przodu.

Ma Pan żal do Donalda Tuska, że upokorzył przyjaciela?
Ale nie powinno się upokarzać ludzi.

Czyli upokorzył?
Tamta sytuacja wynikała z kalkulacji.

Premierowi brakuje empatii wobec przyjaciół i upokarza ich?
Mogę się zgodzić, że tak. Wtedy i w wielu innych przypadkach nie postąpił właściwie.

Pan został kiedyś wybrany na szefa mazowieckiej Platformy i premier też Pana upokorzył, bo przywrócił stare władze.
Wiedziałem, że tak będzie, i byłem przygotowany na interwencje premiera. Zaproponowałem, że ja sam to rozwiążę, nie czekałem, że ktoś to załatwi za mnie. Ustąpiłem wtedy.

Pan powiedział, że nie gra w piłkę z Donaldem Tuskiem, bo lubi Pan grać w piłkę. Co to znaczy?

Lubię, żeby to była gra, która kończy się w dobrej atmosferze.

A premier musi być najlepszy?
Donald Tusk musi strzelać bramki.

I jak nie strzeli bramki, to jest zły?
Jego celem jest strzelanie bramek.

Wierzy Pan Donaldowi Tuskowi, że ustąpi ze stanowiska szefa partii w 2014 r.?
W życiu potrzebne są rozwój, zmiana. Rutyna jest zła, męczy. Tusk jest już trochę zmęczony szefowaniem partii. Gdyby zapytać go, co się dzieje w poszczególnych regionach, nie wiedziałby pewnie za dużo. Po prostu żyje rządem, więc zastanawiam się, czy musiałby być szefem kolejną kadencję. Nie musiałby.

Ale czy premier Tusk cierpi na syndrom psa ogrodnika?
Platforma Obywatelska musi być odwrotnością PiS. Przeprowadzimy zmiany statutowe po to, żeby zbudować zarząd w oparciu o wszystkich szefów regionów.

Grzegorz Schetyna nie będzie już jednak sekretarzem generalnym?
W tej nowej konstrukcji zarządu każdy z nas będzie trochę sekretarzem generalnym. To wszystko będzie spinał menedżer, który będzie pełnić rolę administracyjno-komunikacyjną. Dotąd sekretarz był reprezentantem wszystkich regionów, czyli całej struktury, również nieobecnych. Teraz, kiedy wszyscy będziemy członkami zarządu, to także o listach możemy rozmawiać sami.

Taki Grupenführer Wolf ze "Stawki większej niż życie".
Grupenführer Wolf to akurat była konstrukcja, w której nie było szefa, przywódca był zbiorowy. A my będziemy mieli szefa.

I to będzie Grzegorz Schetyna?
Tusk. Ale on najnormalniej w świecie potrzebuje Schetyny. Ten tandem wciąż musi istnieć dla dobra nas wszystkich.

Doświadczenie stumilowego lasu podpowiada nam, że wszyscy ci, którzy byli za silni przy Tusku, tracili głowy.
Im bardziej szukamy miodu i im bardziej zaglądamy w ten garnek, tym bardziej on jest pusty. To jest takie poszukiwanie rozwiązań, które na końcu prowadzą do tego, że to, co było na początku, było najlepsze.

Jak zinterpretować tego Kubusia Puchatka? Co to znaczy?

Donald Tusk jako przewodniczący partii, premier, dzisiaj nie ma dobrego otoczenia. Pozostał mu właściwie tylko Paweł Graś. A poza nim są osoby, które nie są z PO i nie czują pewnych potrzeb.

Dlaczego akurat Schetyna ma przetrwać ?
Bo ciągle przed nami - Platformą - jest perspektywa, że jeszcze mocniej dojdzie do głosu pokolenie o bardzo dużym doświadczeniu, a jednocześnie nieskażone historią i animozjami personalnymi. Perspektywa zbudowania trochę innych relacji w tym świecie polityki.

Bo marszałek Schetyna jest w stanie porozumieć się ze wszystkimi, czego nie może już Donald Tusk.
Tak. Uważam, ze cały czas warto o tym myśleć.

Kiedy przyjdzie zatem czas Schetyny?
Ta perspektywa jest przed nami.

Kiedy?
To kwestia przyszłości. Dziś ludzie Platformy tworzą triumwirat, bo są parlament, rząd i prezydent. Nie ma już jednego ośrodka, który skupia wszystkie decyzje w jednym ręku. Dlatego musimy odbudować dobrą komunikację.

Donald Tusk przez to, że jest premierem, zaniedbał partię?
Dbanie o partię nie jest jego codziennym zajęciem.

Premier polubił salon?
Zapytajcie go. Ale taki jest świat, że nie trzeba ograniczać się do rzeczy wielkich. Rzeczy małe mogą być równie wielkie i to warto dostrzegać.

Premier ma z tym trudności?

Ma skłonności do odsuwania na plan dalszy rzeczy, które nie powinny być akceptowane. Nie zastanawia się nad mechanizmami, które wydają mu się mniej istotne, małe. To jest właśnie cecha salonowa.

I co Pan na to?
Jeżeli coś mnie w polityce mocno pociąga, to właśnie to, że mam szczęście współpracować z kompetentnymi ludźmi. I oni nie muszą być powszechnie lubiani i akceptowani. Mogą być nawet trochę kontrowersyjni, ale ich jakość i klasa są dla mnie ważne. I to się liczy, nie sama matematyka.

Wokół premiera jest zbyt dużo bylejakości?

Przecież premier na ostatnim spotkaniu powiedział o warcholstwie w PO bardzo wyraźnie. Że widzi poziomki, które różni posłowie organizują, a nawet ministrowie, i to jest warcholstwo.

Czyli co na przykład?
Przykładem warcholstwa jest to, że osoby, które mają naprawdę coś do powiedzenia i powinny być szanowane, są traktowane jako jeden głos, a stu bezimiennych gości, którzy przyjadą autobusem, są sto razy silniejsi. I tak nie może być w PO.

A to ciekawe. Czym było spotkanie zwolenników Tuska w Zakopanem, o którym się mówiło, że to liczenie szabel przeciwko Schetynie?
To wystąpienie premiera o warcholstwie to był głos sprzeciwu wobec takiego uprawiania polityki.

Jak wygląda Shrek, który kładzie uszy po sobie?
Gdyby Schetyna kładł uszy po sobie w relacji z Tuskiem, to by oznaczało, że nie ma partnerstwa.

A jakie są teraz uczucia między Tuskiem a Schetyną?
To nie musi być miłość, ale to jest współpraca, świadomość, że razem są skuteczniejsi, bo w pojedynkę popełniamy błędy.

Skoro to nie miłość, to co ich łączy?
Współpraca i wspólny cel.

To już nie jest przyjaźń?
Może jeszcze trochę jej zostało.

Pan może powiedzieć: moim przyjacielem jest Grzegorz Schetyna?
Jestem od ponad 20 lat w przyjaźni z grupą osób i Grzegorz Schetyna na pewno do niej należy. Cenię przyjaźń, powinna być ponad polityką, ponad wyborami.

Pan nie zrobiłby tego, co Tusk uczynił Schetynie?
Nie.

Czyli musiałby Pan odejść.
Wolałbym odejść razem z przyjacielem.

Jest Pan staroświecki.
Bo nie do końca rozumiem kalkulację Tuska. Na jego miejscu wolałbym sam odejść, razem z przyjacielem.

Są źli ludzie w PO?
Są.

Gdzie?
To wszyscy, którzy politykę rozumieją w sposób mechaniczny i czasami jako sprawę swojej prywatnej kariery.

Co to znaczy?
Zobaczcie, siedzimy sobie tutaj w trójkę. Gdybyście się zapisali do partii, mogłoby się zdarzyć, że dwoje z nas zastanawiałoby się, jak pokonać tego trzeciego. To jest właśnie taka polityka, w której największym problemem jest, jak zrzucić sąsiada z ławki. Tak jest czasem w Platformie. Nie podoba mi się to. Pamiętam, że kiedyś byłem na konferencji jakiejś prawicowej partii, gdzie najważniejsze było, kto położy łokieć na stole, bo wtedy już miał zapewnione przy nim miejsce.

Woda sodowa uderzyła też niektórym w Platformie?
Tak, sodówka w PO jest widoczna, bo sztandar ma dużą siłę. Także na bardzo niskim szczeblu, lokalnym. Jeżeli ktoś uważa, że ma ten sztandar na zawsze, bo go dziś trzyma i go nie wypuści, to głęboko się myli. Chodzi o to, czy jest się tymczasową partią, czy trwałą formacją polityczną stawiającą sobie konkretne cele.

To wina pęknięcia miedzy Tuskiem a Schetyną?
To pęknięcie uruchomiło w PO złe mechanizmy, które - moim zdaniem - powinny zostać bardzo szybko opisane, nazwane i wyeliminowane z PO.

Dlaczego to się jeszcze nie stało?
Bo potrzeba do tego świadomości i determinacji. I trzeba chcieć, a z tym jest problem. Trzeba widzieć te drobne rzeczy, które układają się w duże sprawy. Albo jest się liderem, albo tylko piastuje się swoją funkcję.

Jak jest w przypadku Donalda Tuska?

Mam nadzieję, że jest liderem.

Ma Pan nadzieję?
Tak.

A ta sodówka jest też wśród liderów PO?
Tak. Jest to zawsze niebezpieczeństwo dla polityków.

Których?
Niektórzy z nich bardzo szybko zdobyli pozycje i funkcje. Ale autorytet trzeba mieć w sobie, on nie może brać się z funkcji. Ale nie chce być recenzentem, znam dobrze swoje ograniczenia.

Pomożemy. Czy złotemu dziecku Platformy Sławomirowi Nowakowi uderzyła woda sodowa?
Jeżeli autorytet wynika z funkcji, to jest to niszczące dla tej osoby.

A Pan przecież dobrze życzy koledze.
Dobrze życzę i nie opisuję sytuacji Sławka, akurat w tym wypadku.

A kogo?
Powiem anegdotę: był najpierw minister, potem magister. Nie powinno to mieć miejsca, bo dzieje się krzywda tej osobie. Ale bez nazwisk.

Więcej złych ludzi jest wokół Schetyny czy Tuska?

Akurat Schetyna nie przyciąga złych ludzi swoją osobowością, bo jest wymagający. A źli to ci, którzy swoją pozycję chcą zdobyć cwaniactwem. Zła motywacja nie może być jedynym motorem i sposobem na wycięcie konkurencji.

Żal Panu Tuska?
Ale ja go bardzo lubie, cenię.

Mówi Pan "ale", czyli jest Panu trochę go żal?
Gdy widzę te momenty, w których tak jak przed laty mówi z pozytywnymi wibracjami, kiedy nazywa po imieniu jakąś aktywność warcholstwem, to mi się podoba, kupuję to od razu. Z drugiej strony jestem jedną z tych osób, które trudno mu polubić.

Dlaczego?
Bo jestem w stanie powiedzieć, że coś mi się nie podoba. Nie uważam, żeby hierarchia musiała oznaczać lizusostwo.

Wokół niego jest za dużo lizusów?
Niestety. Jeżeli analityk albo osoba, która ma zdiagnozować sytuację, nie jest w stanie opisać jej prawdziwie, bo najpierw musi wybadać, co jest oczekiwane przez szefa, to nie jest dobra diagnoza.

Platforma upodabnia się do monarchii?
Musi być dokładnie odwrotnie.

Ale teraz tak jest?
Dlatego robimy ten zjazd, żeby wprowadzić inne mechanizmy. Demokratyczne.

Bo teraz Tusk jest królem?
Odróżnia nas od PiS to, że PO nie potrzebuje króla.

Król jest nagi?
To też problem samego Tuska. On sam musi wiedzieć, co jest mu potrzebne. Może się okazać, że sam przechodzi granicę niebezpieczną dla siebie. Mamy takie osoby, które przeszły tę granicę i same siebie niszczą. Donald Tusk powinien mieć wokół siebie większe grono osób, z którymi się naradza i konsultuje.

Którzy się z nim nie zgadzają?
Tak. Bez tego nie podejmuje się wyłącznie trafnych decyzji. Mogę powiedzieć o wielu decyzjach, które w ostatnim czasie wydają mi się nie najlepsze.

To znaczy, że Graś, Arabski, Ostachowicz tylko stukają obcasami?
Używacie nazwisk, nie chciałbym być osobą, która recenzuje osoby z dużym doświadczeniem.

To czy otoczenie premiera dziś stuka tylko obcasami?
Powinni być w jego otoczeniu tacy, którzy nie stukają, mają swoje zdanie. Bez tego nie wypracuje się dobrych decyzji.

Co będzie dalej z Tuskiem, gdy przestanie być już szefem PO?
Polska ma teraz taką koniunkturę, że cała dekada może należeć do nas także politycznie. Widzę "ssanie" na Donalda Tuska w wielu miejscach, także w Europie.

Szef Komisji Europejskiej, szef NATO?
Nie chcę tego nazywać, bo na końcu musi to być jego wybór, on musi tego chcieć i to czuć. Nie we wszystkim może się czuć dobrze.

Ale widzi Pan to?
Tak, widzę. Europa potrzebuje świeżej krwi, on się do tego nadaje znakomicie i nasza koniunktura umożliwi mu taką drogę. I dla PO to też byłoby dobre, bo Platforma musi się rozwijać niezależnie od niego.

Czy nie zdziwiło Pana, że premier od razu po wizycie w Azji poleciał na urlop?

Przypadkowa koincydencja.

Ale czy premier nie za często się urlopuje?
Tydzień to chyba nie jest jakiś długi urlop.

Grecka wyspa na jesienną depresję?
Dobrze ujęte.

Palikot założy własną partię?
Założy, bo nie ma już wyjścia.

Naprawdę Pan w to wierzy?
Tak, choć to może być bolesne doświadczenie dla Janusza Palikota. Ale skoro tak często mówi, że dostaje tysiące mejli, listów czy telefonów popierających, że Platforma go w pewnym sensie ogranicza i nikt nie rozumie tego, co on widzi, jaką ma jedyną słuszną receptę na uprawianie polityki, to powinien próbować to robić na własny koszt. Chyba jego ambicje rzeczywiście predestynują go, żeby stanął na czele swojej formacji.
Pan widział już wiele tak napompowanych balonów?
Tak.

I jak to się kończy?
Generalnie zawsze tak samo. Jest jeden wielki świst. Uchodzące powietrze.

Tak będzie z Palikotem? Świst i nic?
Gdybym tak powiedział, znaczyłoby to, że źle mu życzę. A ja mu dobrze życzę. To facet, który mówi prawdę prosto w oczy, cenię to. I lubię Janusza, ale to trzeba odróżnić od siebie. Intelektualnie to jest superfacet, właśnie szczery i otwarty. Ale pamiętam zebranie klubu Platformy, na którym upomniał się o obecność Andrzeja Olechowskiego. Sposób, w jaki to zrobił, przypomniał mi wszystkie powody, dla których Andrzej Olechowski nie powinien być proszony o obecność na spotkaniu Platformy. On chciał zrobić Olechowskiemu przysługę, a zrobił dokładnie odwrotnie. Jeżeli polityk nie rozumie skutków swoich słów, nie rozumie, na czym polega proces komunikacyjny, to znaczy, że się nie nadaje do polityki.

Palikot nie rozumie skutków swoich słów?

Tak. On ciągle osiąga efekt medialny, jest w centrum zainteresowania, ale w gruncie rzeczy uruchamia przeciwko sobie wszystkich tych, którzy być może przeciwko niemu by nie działali, gdyby nie jego słowa.

Może to też wasza wina.
Bo przyzwalaliśmy na takie działanie?

Tak.
To prawda. Ale jeżeli mechanizmy komunikacyjne byłyby zdrowe, to nie zostałaby przekroczona granica. Był moment na interwencję, gdyby go wykorzystano, być może Palikot nie szukałby własnej drogi.

Kiedy był ten moment?
Wbrew pozorom to nie był ten ostatni moment, mówię o jego wystąpieniach po katastrofie.

A jaki?
Dużo wcześniej.

I przewodniczący Tusk przespał ten moment?
Tak uważam.

Pana już nie śmieszy Palikot?
On mnie smuci. Bo jest fantastycznym facetem, trochę romantycznym, trochę jakby człowiekiem renesansu, ale nic z tego nie wychodzi.

To będzie dla niego ostatnia niedziela w Platformie?
Mentalnie on już podjął decyzję. Decyzja należy jednak do Janusza i naprawdę mu dobrze życzę, ale nie mnie to oceniać. Nawet kibicuję mu w jakimś sensie.

Gdyby został, to bardzo ciążyłby Platformie?
Musiałby wpisać się w nasze działania i efektywnie pracować na rzecz PO. I nie być już harcownikiem, którego interesuje wyłącznie własna osoba. Bo nie ma wielkich wyników z tego harcowania. Bardzo liczyłem na niego w komisji "Przyjazne państwo", organizowałem nawet z nim spotkania i mówiłem, że to jest najważniejsza postać naszego parlamentu.

Dziś żałuje Pan tych słów?
Zawiodłem się, tak.

Pan wciąż czuje się antykomunistą?
Tak.

I co Pan na to, że premier mówi o możliwej koalicji z SLD?
Tylko gdzie dziś jest SLD i czego jest kontynuatorem? W komunizmie nie irytowała mnie ideologia, tylko koniunkturalizm. Dosyć cyniczna, trochę karierowiczowska postawa, że coś mi się należy, że będą zaszczyty. Niestety w SLD jest sporo ludzi, którzy dokładnie tymi kategoriami myślą i tak się zachowują. To na pewno nie są partnerzy do rozmowy.

Czyli Pan nie wyobraża sobie koalicji z SLD?

Nie. Na pewno nie z taką zmanierowaną grupą ludzi, jak jest w SLD.

Czy Pan doradzałby premierowi dokonanie jesienią rekonstrukcji rządu?
Zawsze doradzam weryfikację i zmiany.

Ten rząd potrzebuje zmian?
Trzeba określić zadania i cele. Jeśli one są zrealizowane, to warto nagradzać, jeśli nie są, to warto się zastanowić dlaczego. A teraz jest tak na cztery z plusem.

Czego nauczył się Pan o polityce?
Zawsze można kreślić czarne scenariusze i narzekać. Odpowiedzialność w polityce polega jednak na pozytywnym działaniu. Chodzi mi o taką politykę i taką PO, która sprosta nader poważnym wyzwaniom i szansom, jakie stoją dzisiaj przed Polską. I chodzi nie tylko o najbliższe miesiące, ale o decyzje na najbliższe dekady. Uważam, że temat ten powinniśmy podjąć na zjeździe krajowym PO po to, aby nie tylko wygrać przyszłe wybory parlamentarne, ale by skutecznie kontynuować proces modernizacji Polski. Po to powstała Platforma.

Andrzej Halicki z zawodu jest ekonomistą. Już na studiach aktywnie działał w NZS. Na początku lat 90. był członkiem władz krajowych Kongresu Liberalno-Demokratycznego. W Platformie Obywatelskiej jest od 2001 r. Obecnie jest rzecznikiem prasowym klubu parlamentarnego PO i szefem regionu mazowieckiego PO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 22

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

s
stefan

halicki to prymitywny człowieczek ,który trafil do polityki.

s
sarmata
ta = swieza zydowska z domieszka niemieckiej. Dzis slysze w telewizji z wstretnych ust tuska "wy polacy'", Pytam do cholery . Kim ten ..............jest!!!
s
stary rzemiecha
WP (Freeyourmind.salon24.pl)

Dzięki za wpisy. Kawał Dobrej roboty.
Jest nas wielu, a liczba naszych ciągle rośnie.
Roczniki 20+ 30+ 40+ będą się budzić powoli, bo każde pokolenie Polaków daje się zmanipulować (odmienny jest tylko sposób). Moim zdaniem Polska jest do uratowania, jednak im później ludzie się obudzą, tym większe będą straty (Michniewicz).
Gdyby polskim Kościołem kierowali normalni biskupi, od dawna ogłoszono by ogólnonarodową krucjatę modlitewną. Jak na dłoni widać - powtórkę z roku 1920 - z tą różnicą, że wtedy bolszewicy byli pod Warszawą, a dziś polszewicy - od dawna są w mieście. Od dawna są także w Kościele...
m
mlodzi z PO za Kaczyńskim
a nie mówiliśmy?
W
WP
Niszczenie resztek samolotu świadczy tylko o tym, że przyczyny katastrofy - zamachu, zbrodni, trzeba szukać w tych resztkach po samolocie, mówienie o winie kontrolerów jest tylko gigantyczna próbą zamaskowania prawdziwych przyczyn i zbrodni. W tym kontekście zastanawia całkowite rozwalenie na drobny mak tylnej części samolotu. Samolotu, który podobno lotem koszącym wbił, rozbił się na grząskiej i piaszczystej ziemi, przecież schodził już ponoć do lądowania. Jak to ma się, do przypadku, gdy taki sam podchodzący do lądowania TU 154 w Grecji, darł 400 m betonowego pasa aż iskry szły z kadłuba, bo ponoć pijani piloci rosyjscy zapomnieli wypuścić podwozie (sic!!!), włączyli przycisk "GO ON", dali pełną moc wzbili się ponownie, zatoczyli koło nad lotniskiem, wypuścili podwozie i szczęśliwie wylądowali, jest film o tym lądowaniu na You Tube. To nie ma najmniejszego sensu. Tylna część powinna być zachowana. Dlaczego tak się nie stało ?. Czy może została rozerwana? Niszczenie resztek samolotu ma uniemożliwić poznanie prawdy. Nie mogę pozbyć się, dręczącego mnie od Misji Specjalnej, pytania: po co, w jakim celu, ten cieć tłukł szyby w okienkach ścianki kadłuba?. Przecież, jeśli pocięli części, dziwnie pokawałkowanego wcześniej, samolotu (też nie wiem po co, skoro one już były małe), to dlaczego nie mogli przewieźć tego kawałka kadłuba wraz z szybami w okienkach???? Czy dlatego kazali potłuc szyby, aby nie można było na nich badać śladów ?, no właśnie. W normalnych państwach, normalni śledczy badają centymetrowe skrawki szczątków, już nie mówiąc, że nie pozwalają ruszyć ich z miejsca, dopóki nie zabezpieczą wszelkich śladów! I nie ma sensu wymyślanie przez FAŁSZYWE służalcze i nie polskie media, prasę, kolejnych kłamstw, dopóki nie oddadzą nam, rejestratora parametrów lotu i nienaruszonych czarnych skrzynek-naszej polskiej własności! Zbrodniarze mają wielkiego pecha jednak, dzisiejsza technologia na pewno pozwoli znaleźć jednoznaczną odp. na przyczyny katastrofy. Może właśnie dlatego Rosja nie chce wydać wraku!
Nie pomoże już im to tłuczenie szyb, cięcie resztek na jeszcze drobniejsze kawałki, zniszczenie foteli, wietrzenie na powietrzu i deszczu, etc. Poza tym wierzę, że USA posiada wystarczające dowody na wyjaśnienie katastrofy - zamachu, zbrodni, w tym bardzo dokładne zdjęcia satelitów NSA, CIA. z dnia 10.04, jak i późniejszych co oni tam potem robili, zmieniali topografię terenu, wycinając drzewa, krzaki, zdzierając 2 m warstwę ziemi, niwelując cały teren, kładąc betonową drogę, etc, ale jak na mądrych graczy przystało, chcą te dowody wykorzystać po odejściu Obamy i wygraniu wyborów do Senatu przez Republikanów w listopadzie br. na co się zanosi, będą mieli większość, potem będzie się działo.. USA włączyło się, jednak do gry, odpowiadając na prośbę komisji Pana Macierewicza, lecz o tym dziwna cisza w niepolskich mediach i prasie, pytam dlaczego?. Polska jest dla USA zbyt bardzo ważnym partnerem, nie zostawią nas na pastwę Kremla, bo nie dadzą się wodzić za nos. Każdy wie, że tak długo jak na Kremlu urzędują pułkownicy KGB, nikt nie może się, czuć bezpieczny. Trzeba pamiętać, że wytrawni gracze to nie durnie. Trzymajmy się razem i cała naprzód, cała prawda wypłynie niebawem. A kontrolerzy z wieży już powinni się bać, już jest po was, myślę że auto które was potrąci już jest w drodze, może was spotka za tydzień a może za miesiąc (chociaż aż tyle życia to bym wam nie dał) ale się nie wymigacie. płk GRU - FSB(KGB),zrobi porządek w śledztwie.
r
rycho
w minionych czasach hrabianki wpuszczały do łoża jurnego parobczaka co by odświeżyć zdegenerowany ród
k
krzyhoo1
Swoją drogą wywiad powinien przeczytać ze zrozumieniem dr Migalski - tak wygląda analiza polityczna a nie politologiczna
W
WP
EKSPERCI: ROSJA MOŻE UKRYWAĆ FAKTY - Rozpatrywanie, czy tragiczny lot Tu-154 był cywilnym czy wojskowym, może oznaczać ukrywanie czegoś - uważają specjaliści. "To był lot samolotu wojskowego na lotnisko wojskowe. Rozpatrywanie czy nie było inaczej, prowadzi pewnie do ukrycia faktów, o których strona rosyjska nie chce poinformować" - powiedział na antenie TVN24 Robert Zawada, kapitan rezerwy i ekspert lotniczy. Kapitan podkreśla, że smoleńskiego lotniska nie ma w spisie AIP Rosji, czyli "biblii" lotnisk danego kraju, a to oznacza, że nie można traktować go jako lotniska cywilnego. Ekspert zastanawia się, dlaczego Rosjanie nie chcą nam przekazać niektórych danych dotyczących pracy kontrolerów. jego zdaniem, może chodzić o ukrycie jakichś niewygodnych dla nich faktów. Również mjr rez. Arkadiusz Szczęsny nie ma wątpliwości, że skoro samolot lądował na lotnisku wojskowym, to procedury też powinny być wojskowe. "Znaleźliśmy się na zbiegu trzech przepisów: polskiego i rosyjskiego regulaminu lotnictwa wojskowego oraz przepisów cywilnych. Z tego co widzimy, wizyty były organizowane bez jakiegokolwiek przygotowania i omówienia zasad i procedur obowiązujących podczas wizyt ważnych osobistości z Polski na lotnisku Siewiernyj" - mówi w TVN24. Pilot cywilny latający na Boeingach kpt. Dariusz Sobczyński tłumaczy z kolei, że gdyby był to lot cywilny, to na lotnisku powinni być kontrolerzy cywilni. "Żeby przyjąć samolot cywilny, na lotnisku, które nie jest cywilne, musi znajdować się jeden lub dwóch kontrolerów cywilnych, a sprowadzenie samolotu powinno odbywać się w języku angielskim" - zaznacza. I tak właśnie trzeba - wszystko rozłożyć na czynniki pierwsze, analizować każdy szczegół, każde łgarstwa ( oni już tak się w nich POgubili, że nie pamiętają co mówili a raczej łgali już od 10. 04. 2010 do teraz)"polskich" merdiów" prasy, z tego nierządu z ryżym na czele, aż dorwiemy zbrodniarzy, zdrajców w Polsce. Bo cara Putina my Polacy mamy w d..., ale naszym zbrodniczym i zdradzieckim mordom, wiemy kto zacz, nie darujemy tego matactwa i zbrodni! Po Misji Specjalnej, trochę drgnęło. Nawet TVN, WSI 24, żeby nie zeszmacić się całkowicie, musi trochę faktów wiarygodnych puścić. Przedtem forsowali winę Prezydenta, pilotów. Niestety naród (ten Polski),nie dał sobie kitu wcisnąć. Lotnisko wojskowe,samolot wojskowy a śledztwo cywilne.Zagmatwali się całkowicie. Problem jest chyba w tym,że nie zginął Jarosław Kaczyński i sprawa się rypła,bo inaczej rozpłynęło by się wszystko ,jak w ruskiej sztucznej mgle. Jak widzimy zaplątali się we własnych łgarstwach. A przy okazji, wyszło na to że procedury przygotowania takiego lotu mają w d... tak samo jak i nasi "organizatorzy techniczni " podróży. I to jest chyba najlepsza płaszczyzna POrozumienia jednych i drugich, stosunek do sprawy...Teraz zaczyna się etap żonglowania odpowiedzialnością, czy raczej odbijania odpowiedzialności. Możemy się zatem spodziewać wielu "rewelacji" po obu stronach, miejmy nadzieję, że korzystnych dla poznania prawdy. Według mnie szaraki na wieży nic nie rozumiały do momentu rozwałki, samolotu, takie "imprezy" służby montują wielowarstwowo i z wieloma lewymi poszlakami dla zmylenia tropu. Jedno jest pewne-żaden samolot i jego zawartość nie zamienia się w śmietnik w locie ślizgowym po błocie, schodząc z wysokości 5m. To bajka dla kretynów. Natomiast skala dbania o obywateli własnego państwa przez ten nierząd ryżego, którym kierują ci co ich wystawili, czyli b. i obecne służby z bolszewickim rodowodem, osiągnęła maksimum dobrej woli. Wyremontowali ruski samolot w ruskiej fabryce i wysłali do ruskich bez zabezpieczeń udając debila, że samolot był prezydencki, kiedy jest rządowy, że lot cywilny, kiedy samolot wojskowy. A prawda jest taka, że premier nie uznawał i nie uznał do końca zwierzchnictwa prezydenta, który wg. konstytucji jest najwyższym organem władzy. Dlaczego za to nie stają z kumplami w trybunale?, a najlepiej przed Narodowym Trybunałem i na latarnie z nimi. Nie można się zachowywać jak obcy agent i zdrajca. Wszyscy wyborcy PO powinni sobie zadać pytanie. Czy chcieliby aby rząd zadbał o nich jak o elitę w Smoleńsku? Powinni też wiedzieć, że skoro tak zadbano o elitę, to niech przez analogie pomyśli jak zadba o nich. Logiczne dla myślących samodzielnie Polaków, jest to, że niewinni nie musieliby kłamać, łgać w żywe oczy od dnia tej zbrodni. A tu od samego początku łgarstwa, kłamstwa i to oficjalnie ujawniane: ilość podejść do lądowania, godzina katastrofy, obecność BOR - u na lotnisku itp, itd. Spisane mamy ich łgarstwa od samego początku do chwili obecnej, pamiętamy, amnezji nie mamy my Polacy jak ci łgarze. I niewinni nie musieliby ukrywać dowodów: wrak samolotu, czarne skrzynki itp, itd. Niewinnym by właśnie zależało na ujawnieniu prawdy i oczyszczeniu ich z podejrzeń. No ale to wtedy, gdy się, jest niewinnym.
W
WP
Gołym okiem widać, że Polską rządzi nie żadna PO z ryżym na czele, a salon polityczny – b. służby i obecne, wielki biznes i finansjera i to salon decyduje, kto ma być premierem, prezydentem, którą partię w danej chwili wyeksponować do władzy, a którą odsunąć, którą zniweczyć. A pracujący narodek napawa się dumą o swojej rzekomej suwerenności, wolności i demokracji. Narodek zagłosuje dokładnie tak jak salon sobie tego życzy, bo salon ma w swoich łapach MEDIA potężne narzędzie perswazji i manipulowania umysłami ludzkimi, a demokracja to po prostu idealne środowisko prawne, w którym to narzędzie sprawnie funkcjonuje. Każdego, który zbuntuje się przeciwko takiemu stanowi rzeczy salon niszczy z cała bezwzględnością. Przykładem na to jest los braci Kaczyńskich. Widać już gołym okiem,że już bardzo źle się dzieje w towarzystwie tuskim. Widać wyraźnie nadchodzącą zmianę warty. Podejrzewać można było już wtedy, kiedy zamiast tuska, wystawili bronka do podziwiania żyrandoli. Wygląda na to, że tuska zrobią kozłem ofiarnym. Musi być bardzo źle, ciekawi mnie tylko czy powodem takiego obrotu sprawy są kwestie stanu gospodarki czy zamachu smoleńskiego, a może jedno i drugie? Co by nie było, widać wyraźnie, że platforma jest na kursie kolizyjnym z górą lodową i co niektóre szczury już rozpoczęły lub rozważają ewakuację z tonącej łajby tuskowej. Dzisiaj w TVP Info znana z mocnego zaangażowania PO jedynie słusznej stronie reporterka promowała palikocią książkę. Domyślam się, że to GRATISOWA promocja wypocin ulubieńca tej pani i sPOrej części redakcji. Pomijając jednak promocyjny wydźwięk relacji tej pani z sejmu, widać wzmożone zainteresowanie osobą i działalnością palikocią nie tylko w mediach, które go wypromowały. Wszystkie znaki na niebie i w salonie wskazują na to, że koniec tuska już bliski, że obecny urlop tuskowy jest już ostatnią labą na koszt obywateli, jego czas już bezpowrotnie mija, on i jego kamaryla już dla wystawiających go, ich już się, zużyła. Pisałem o tym już rok temu..
j
jurek
Warto aby to ludzie wiedzieli, dzięki .
Na szczęście jest film ze stopklatkowymi ujęciami, zapewne wkrótce wypłynie gdzieś na zachodzie.
A to wszystko dla furiackiej rządzy władzy. Tyle niewinnych ludzi posłali na śmierć. I ten radek z opuchniętą gębą od alkoholu - wyrzuty sumienia lub strach ?
Może malarze mają taki ciąg do władzy absolutnej.
Podobieństwa są zadziwiające. Pochodzenie, miasto , nienawiść do polskości, jazgot propagandy, etc
Pozdrawiam
W
WP
TRÓJKĄT PRZYJAŹNI ... THUZK - PUTIN - MERKEL - To przyjaźń Thuzka, Putina i Merkel zaowocowała Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r. Śledztwo w sprawie zamachu - zbrodni, powinno się zacząć od Kancelarii Thuzka, gdzie zginął dyrektor Kancelarii Thuzka - Grzegorz Michniewicz...! Przecież kanclerz Angela Merkel nie bez powodu nagrodziła Thuzka orderem, tuż po katastrofie - zbrodni... (!!!). Co za postęp, po połowie roku redaktorzy cyngle Gównianej i nie tylko, o dziwo zrezygnowali z uparcie wciskanej wersji o winie pilotów i naciskach i przerzucili winę na kontrolerów. (Wydaje mi się to mało prawdopodobne, skąd taka panika u kontrolerów lotów?, to przecież z reguły ludzie opanowani, doświadczeni i wykwalifikowani-w Rosji chyba też?, i ta POdejrzana karta podejścia - ta karta podejścia jest bardzo dziwna. Napisane w niej jest, że kurs podejścia to 261'. natomiast ze stenogramów wynika, że piloci ustawiali się na 259' - analogicznie jest napisane 81', a lecieli 79'. Ktoś to wyjaśni? Mieli inną kartę podejścia? - Kontrolerzy POnoć wywoływali załogę, odpowiedzią była cisza - "Na odległości około 1200 - 1500 metrów kierownik strefy lądowania wydał komendę w związku z tym, że samolot Tu-154 obniżył się poniżej ścieżki zejścia. Odpowiedzią była cisza. Wtedy ja kilka razy wydałem komendę: . Odpowiedzią była cisza. Wtedy ja kilka razy wydałem komendę . Odpowiedzi żadnej nie było. Po kilku sekundach usłyszałem lekki wybuch. Chcę także uściślić, iż łączność z samolotem miałem cały czas, ale samolot nie reagował na moje komendy. Po tym lekkim wybuchu ja kilka razy wywoływałem jego sygnał wywoławczy - . Odpowiedzią była cisza".) Lekki wybuch i cisza w kabinie - czyli ZAMACH, ZBRODNIA na 100% !!!. Najwidoczniej obecnie nakazano realizować plan B, skoro my Polacy nie kupiliśmy ich wersji A. Teraz dla zamknięcia sprawy poświęcą obsługę wieży, ludzi u nich "mnoga", czyli szopy- to i tak wiele. Nie możemy zrezygnować z poznania prawdy, całej prawdy Polacy!!!. To jest dalszy ciąg ogłupiania Polaków i polaczków, proszę nie podniecać się "rewelacjami" Gównianej. Zadaniem tych kontrolerów, działających na polecenie Kremla i zamachowców z Warszawy, było prowadzenie TU-154 tak aby uderzył w zbocze wąwozu, ale to im się nie udało i za to teraz muszą odpowiedzieć. Gdyby nasi piloci nie zorientowali się, co się dzieje, to po uderzeniu w skarpę ten wybuch, który nastąpił później byłby "uzasadniony" dla zamachowców. Dlatego też nie było innego wyjścia jak zdetonować bombę podczas siadania samolotu w lasku.Dla każdego laika skutki takiego lądowania byłyby całkiem inne, co zdarzyło się po 10kwietnia już w dwóch katastrofach i prawie wszyscy pasażerowie przeżyli. Ani Gówniana,ani TVN i Polsat nie są w stanie tego faktu (zamachu, zbiorowego morderstwa)zmienić. Nie słuchajmy tych bzdur a patrzmy na fakty a one dla oczywistych zbrodniarz, morderców, po obu stronach tych na Kremlu i w Warszawie, są zabójcze. Rudera służąca za Wieżę Kontrolną miała jedno konkretne zadanie doprowadzić do twardego zetknięcia się maszyny z ziemią. Nie musiało to być zetkniecie roztrzaskujące, ale na tyle silne aby spowodować wybuch zawieszonej jako gaśnica, bomby termobarycznej. A ta już swoje do reszty dopełniła rozszarpując kadłub w drobny mak i wszystkich pasażerów. No a na wypadek, gdyby mimo tego ktoś tam przeżył to kilku wysportowanych chłopaków z FSB (KGB) czy raczej GRU, przebiegło się po zgliszczach z nabitymi pukawkami i uciszyło tych szczęśliwców na wieki. Wersja z błędem pilotów stała się, coś za bardzo niewiarygodna, to przerzucają się na kontrolerów. Są to kolejne "rewelacje" wybiórczej. Uważam to za kolejny krok manipulacji w kierunku "winy pilotów". Tak założono przed zamachem i tak ma pozostać. Odrobina logiki wystarczy do podważenia tego, co powtarzają promoskiewskie szczekaczki. Płytkie kłamstwa zaprzeczane w kolejnych wypowiedziach, bezczelny brak pozorów solidności przy prowadzeniu śledztwa itp., itd. Być może ta metoda sprawdza się w stosunku do ruskich, ale przeciętny Polak ma iloraz inteligencji kilkakrotnie wyższy niż przeciętny rusek. (Tak, wiem - pracują nad tym - kisiel w mózgu to przywilej pewnej grupy - oglądaczy TVN, WSI24, POlszmatu). Koszerna, tym co pisze podważyła właśnie swoje wcześniejsze kłamstwa. To był lot wojskowy. Pamiętamy dobrze jak kilka miesięcy temu twierdzili, że to lot cywilny, ba, prywatna wycieczka....... Konwencja chicagowska? Jedynie dla ukrycia faktów. Matołki jednak zapominają, że pomimo opieszałości naszych sojuszników (procedury, polityka), prawda, pomimo opatrzenia klauzulą tajności pomalutku jednak wypływa. Jedyną winą polskich pilotów było to, że zapomnieli o tym, że lecą samolotem wyprodukowanym i serwisowanym przez wroga, oraz nad terytorium zajmowanym przez wroga. Nie ma co komentować wypocin reżimowych mediów. Dla każdego myślącego samodzielnie i obserwującego to co się dzieje od10 kwietnia można wyciągnąć tylko jeden wniosek-był to zamach i zbrodnia. Żadne wiadomości i zmyślone ekspertyzy rzekomo znawców tematu nie zmienią mojej opinii że była to zbrodnia, był to zamach przeprowadzony z pełna premedytacją przez KGB za zgodą WSI.Thuzk i agent WSI, agendy GRU - FSB (KGB) alkoholik Szczynukowicz ksywa komorusek mają krew na rękach i kiedyś za to odpowiedzą przed Trybunałem Narodowym złożonym z etnicznych i prawych Polaków, POtem POd mur lub na latarnie. Cały czas nurtuje mnie jedna sprawa, a mianowicie: dlaczego ciała pilotów przywieziono na końcu, o ile na prawdę je przywieziono, zresztą dotyczy to reszty ofiar także, a nie piach czy kamienie w trumnach na rozkaz Kremla zalutowanych i z zakazem otwierania, (czyżby już sowieckie prawo obowiązywało także już u nas?), kto zmasakrował ich ciała i dlaczego, że nie można było ich zidentyfikować! ? Już szósty miesiąc zadaję sobie powyższe pytanie, dlaczego ciała pilotów TU-154 wróciły do Polski jako ostatnie, skoro naoczny świadek, tuż po katastrofie, widział je w całości, przypięte do pasów ?!? w kokpicie, który nagle uległ dematerializacji. A wróciły ponoć zmiażdżone! Co chciano w ten sposób ukryć robiąc z nich miazgę?, czy ich Rodzin to nie interesuje?,( dotyczy to wszystkich Rodzin ofiar, czyżby nie chciały wiedzieć kogo lub co pochowali?, po za paroma które ekshumacji się, domagają lecz kpi się, z nich nazywając oszołomami, etc) chyba, że są skutecznie zastraszeni i boją się o życie swych bliskich i swoje, etc.
z
zych
My prości ludzie wiedzieliśmy to już 5-lat temu a ten kurdupel teaz o tym mówi.To wyznanie "wiary" nie będzie okolcznością łagodzącą dla ciebie i twoich współtowarzyszy!!!!
A
Ali
Jestem srednim zwolennikiem Platwormy ale kiedy jej czslonek aspirujacy do pierwszych miejsc mowi, ze rano na czczo wypija 4 kawy to ja go zaraz kwalifikuje blisko senatora Piesiewicza. Nie mam nic przeciwko takim hobby ale niekoniecznie widzialbym takich ludzi jako czolowych politykow.Jakies 10-15 lat temu wielu czolowych politykow chwalilo sie jakim samochodem jezdzi i ze lubi szaybka jazde. W USA to bylaby dyskwalifikacja, w Niemczech moze nie, bo maja wspaniale drogi bez ograniczen predkosci ale w Polsce szybka jazda jako hobby oznacza czlowieka niezrownowazonego umyslowo, cztery kawy rano i pewnie drugie cztery w ciagu dnia kwalifikuje tak samo. Takie kozactwo dla ciemnego luda.
W
W.Halicki(moze kuzyn)
Zaczal p.Halicki mowic wreszcie ludzkim glosem.Tusk od poczatku byl despota.Nie ma sentymentow.Brak idei.Moze te nastroje wroza cos dobrego dla Polski(wreszcie)
W
WP
OBJAWY PANIKI W MINISTERSTWIE PRAWDY - Od momentu opublikowania przez „Misję specjalną” szokujących materiałów dotyczących niszczenia dowodów przez Rosjan, można odnieść wrażenie, że Ministerstwo Prawdy zatrzęsło się w swych posadach i teoria spiskowa mówiąca o wypadku lotniczym 10 kwietnia zaczęła się z wolna sypać jak tynk w ruderze. Oto już możemy usłyszeć i przeczytać, że bracia Moskale coś ukrywają, że czegoś nie chcą przekazać, że kontrolerzy nie byli bez winy, że – no kto by pomyślał, po solennych zapewnieniach min. Kopacz – szczątki ludzkie nie tylko są do znalezienia we wrześniu, ale i mogą nadal tkwić w smoleńskiej ziemi. Nowa mądrość etapu? Najwyraźniej. Jeszcze we wczesnych tygodniach po tragedii, część notabli, tu nieoceniony Jerzy Miller, ale przecież i oficerowie z prokuratury wojskowej, grali twarzami, tj. swoimi wyrazami bezgranicznego oburzenia czy straszliwym marsem na czole dawali nam znać, że „samo pomyślenie jest zbrodnią” - jeśli chodzi oczywiście o pomyślenie, iż ci ludzie niewiele w sprawie wyjaśnienia przyczyn katastrofy zrobili i robią. Nigdy nie zapomnę tego zasępionego oblicza Millera, gdy reporterka jednej z majowych (o ile pamiętam) „Misji specjalnych” dopytywała o kwestię ciał ofiar, o szczątki, o sekcje zwłok. I biedny Miller, przyoblekłszy swe dostojne oblicze jakimś takim wyjątkowym marsem, aż słów nie mógł dobrać w odpowiedzi, wykrztusiwszy w końcu, że min. Kopacz naprawdę się napracowała i to w najcięższych, niewyobrażalnych warunkach. Lada dzień minie pół roku, a naszym dzielnym śledczym już tylko mars na twarzy pozostanie – choć, co tu dużo kryć, mało już przekonujący, zważywszy na to właśnie, co pokazano w niedawnej „Misji”, że Rosjanie nie przekazują istotnych materiałów (z wrakiem włącznie), no i na to, że ludzkie szczątki wciąż mogą na miejscu katastrofy spoczywać. Na szczęście wesoły premierek wyjechał sobie na urlopik, więc tego wszystkiego nie musi widzieć, słyszeć ani czuć. Jeszcze weselszy ministerek i cieć u Niemca Graś w ogóle nie widzi problemu z niczym, bo jedyny problem, jak pamiętamy, to było to, że on biedny bezpodstawnie oskarżył poczciwych omonowców o okradanie zwłok, no i była z tego ino „bolszaja oszybka”. Niestety, samym (nawet ministerialnym) śmichem się wszystkiego przykryć nie da, no i zapewne na tę ewentualność Ministerstwo Prawdy szykuje jakąś „nową wersję zdarzeń”, która pojęcie błędu ludzkiego rozszerzy na kontrolerów lotu. Lepsze to niż nic, ktoś powie, ale miejmy świadomość, że zamknięcie sprawy na poziomie „winy kontrolerów” wcale niczego nie wyjaśni. Już nie muszę przypominać o tym, że w dziesiątkach, jeśli nie setkach analizach blogerów oraz tych bardzo nielicznych polskich dziennikarzy zajmujących się na serio śledztwem, kwestia nieprawidłowej pracy ludzi z wieży była czymś oczywistym i szeroko komentowanym. Gdyby jednak – jak zamierza Ministerstwo Prawdy zapewne za obojętnym przyzwoleniem Kremla – „wszystko” zwalić na kontrolerów, to nie tylko częścią tego „wszystkiego” można z powodzeniem znowu obciążyć „kozakujących pilotów”, lecz przede wszystkim można zamknąć dochodzenie na temat przebiegu zamachu. Eksperci wyjaśniliby nam, że „zarówno piloci, jak i kontrolerzy” popełnili błędy i w ten sposób „Wania z wieży” trafi może przed jakiś ruski sąd albo wpadnie gdzieś, idąc po papierosy do kiosku, pod ciężarówkę i koniec.
Wróć na i.pl Portal i.pl