Marek Krajewski: Kraków to dobra sceneria dla kryminału

Pawel Stachnik
Pawel Stachnik
Marek Krajewski zapoczątkował popularność kryminałów retro w naszym kraju
Marek Krajewski zapoczątkował popularność kryminałów retro w naszym kraju Fot. Radosław Kaźmierczak
- Nie wykluczam, że akcja którejś powieści o Popielskim toczyć się będzie w Krakowie. Miasto znam dobrze, bywałem w nim wielokrotnie. Są tu rzeczy, które mnie interesują i kuszą. Zwłaszcza zaś sceneria: krakowskie Planty, mgła, zima albo późna jesień… To wspaniały kryminalny anturaż - mówi Marek Krajewski, autor kryminałów retro o Eberhardzie Mocku i Edwardzie Popielskim.

Nadal pisze Pan pięć godzin dziennie?

Tak jest: pięć godzin i 43 minuty. Tyle dokładnie wynosi czas mojej codziennej pracy. Wynika z moich obliczeń dotyczących tzw. złotej proporcji, czyli czasu efektywnej aktywności.

Pandemia wpłynęła jakoś na Pańską pracę pisarską?

Nie bardzo. Wprawdzie sam zachorowałem - podobnie zresztą jak moi bliscy - ale choroba nie miała u mnie ciężkiego przebiegu. Trwała jakiś tydzień, byłem osłabiony jak dziecko, i to wszystko. W ciągu tego tygodnia nie pisałem, bo nie byłem w stanie. Tak więc wpływ pandemii na mnie i na moją twórczość był niewielki. Natomiast jej wpływ na życie literackie był znacznie większy: nie odbywały się spotkania autorskie z czytelnikami, a tego mi brakowało.

Czy taka okoliczność, jak epidemia - czas wyjątkowy, w którym zawodzą dotychczasowe normy - to dobry temat dla pisarza?

Oczywiście, to bardzo dobry temat, ale pozostawiłbym go raczej twórcom głównego nurtu. Ja pisuję kryminały i jakoś specjalnie nie kusi mnie, żeby osadzać akcję powieści w okolicznościach epidemicznych. A prawdę mówiąc, wydaje mi się, że mało kto z pisarzy głównego nurtu sprostałby tak wysoko postawionej poprzeczce literackiej, jaką jest „Dżuma” Alberta Camusa. Zatem jeżeli chodzi o dzieła, które podnosiłyby temat pandemii, to jestem głębokim pesymistą co do ich wartości artystycznej. Mierzenie się z noblistą, jakim był Camus, jest wyjątkowo trudne.

Nie kusi Pana, by znów napisać kryminał współczesny? Może byłby to dobry odpoczynek od historii...

Raczej nie. Jestem pisarzem doświadczonym, literackim weteranem. Przechodziłem rozmaite koleje losu pisarskiego i zauważyłem jedno, choć nie wiem, czy jest to zasada ogólna i czy można ją rozciągnąć na innych autorów: z całą pewnością mogę stwierdzić, że zmiany mi nie służą. Gdy jestem wierny wybranej scenerii - czy to wrocławskiej, czy to lwowskiej - gdy jestem wierny moim bohaterom, czy to Edwardowi Popielskiemu, czy Eberhardowi Mockowi, to wszystko toczy się gładko, a czytelnicy mają na ogół dobre opinie o moich książkach. Kiedy natomiast dokonuję jakichś wolt i zmian, np. gdy skręcałem przed laty w stronę kryminału współczesnego albo napisałem książkę wspólnie z medykiem sądowym, to moje wysiłki nie były wysoko oceniane. Godzę się z tym, przyjmuję to z pokorą i wyciągam z tego jeden wniosek: nie należy zmieniać czegoś, co działa dobrze.

Od pewnego czasu wydaje Pan dwie książki rocznie. Czy pisane dwóch powieści z dwoma różnymi - choć podobnymi - bohaterami, jest dla Pana większym wyzwaniem warsztatowym, organizacyjnym, psychicznym?

Proces ten funkcjonuje dobrze, ale jest rzeczywiście dużym wyzwaniem; nie ma tutaj alternatywy, jest koniunkcja. Wyzwanie to jest w moim przypadku o tyle łatwiejsze, że od jakiegoś czasu mam współpracownika, eksploratora. Ten młody człowiek, Mikołaj Kołyszko, wynajduje dla mnie potrzebne informacje w internecie, książkach, prasie. Bez niego na pewno nie byłbym w stanie napisać dwóch książek rocznie. Nasza współpraca wygląda mniej więcej tak: przed napisaniem książki wysyłam mu około dwudziestu bardzo ogólnych pytań. Mikołaj przygotowuje ekspertyzę na temat każdego z nich. Zapytanie wysyłam mniej więcej miesiąc przed rozpoczęciem pisania, a gdy siadam do pracy, ekspertyza jest już u mnie i mogę z niej korzystać. Oczywiście zawsze pojawiają się problemy szczegółowe. Wówczas dzwonię do Mikołaja i proszę o szybką kwerendę.

To Pan stworzył i spopularyzował w naszym kraju kryminał historyczny, który bujnie się teraz rozwija. Prawie każde większe miasto ma swojego detektywa z przeszłości i swój cykl książek. Odczuwa Pan satysfakcję?

Od razu muszę zaznaczyć, że nie byłem twórcą kryminału retro. Przede mną przecież takie powieści sensacyjne pisał np. Waldemar Łysiak (trzeba przypomnieć jego „Szachistę”). Ale rzeczywiście, z moim nazwiskiem łączy się na ogół popularność podgatunku, jakim jest kryminał retro.

Oczywiście cieszę się z tego powodu, że udało mi się wytyczyć jakąś nową ścieżkę w literaturze popularnej; to duża satysfakcja. Jednocześnie nie jestem do końca szczęśliwy, że sam wykroiłem poletko dla konkurencji (śmiech).

Jak pan powiedział, pojawili się bowiem inni pisarze uprawiający ten gatunek, a czytelnicy nie mają portfeli z gumy i muszą decydować, którą książkę, którego autora w danym momencie kupić. Cieszę się, że koleżanki i koledzy sięgają do przeszłości, bo dzięki temu wzbogaca się wiedza historyczna czytelników. Kryminał retro ma bowiem w sobie taki naddatek edukacyjny.

W Pańskich powieściach ważną rolę odgrywają miasta, w których toczy się akcja. Po Wrocławiu i Lwowie zajął się Pan przedwojennym Gdańskiem, który pojawił się w „Dziewczynie o czterech palcach”, a teraz w „Mieście szpiegów”. Dlaczego właśnie Gdańsk?

Wybór padł na Gdańsk, ponieważ tego żądała ode mnie fabuła. Kiedy zacząłem szukać dominanty powieści, natrafiłem na arcyciekawe informacje dotyczące działalności polskiego wywiadu i kontrwywiadu wojskowego, czyli legendarnej Dwójki. Gdy szukałem wśród jej funkcjonariuszy jakiejś interesującej pod względem literackim postaci, natrafiłem na opisy brawurowych misji szpiegowskich organizowanych przez mjr. Jana Henryka Żychonia, szefa Ekspozytury nr 3 w Bydgoszczy. Mjr Żychoń był kierownikiem centrali działań wywiadowczych skierowanych przeciwko Niemcom. Jako pierwsza lokalizacja akcji pojawiła się więc Bydgoszcz. Druga, o jakiej pomyślałem, to Toruń, miasto wówczas przygraniczne, z dużą mniejszością niemiecką. Potem jednak okazało się, że większość akcji Żychoń - albo sam, albo przez swoich ludzi - prowadził w Wolnym Mieście Gdańsku. Wybrałem więc to właśnie miejsce, bo chociaż wszystkie te trzy miasta lubię, to największą sympatią obdarzam zdecydowanie Gdańsk.

Namawiam Pana od dawna do umieszczenia akcji którejś z powieści w Krakowie. Wszak Edward Popielski chętnie to miasto odwiedzał, jeżdżąc do niego nocnym pociągiem ze Lwowa. Lwów i Kraków to dość podobne galicyjskie ośrodki.

Zawsze, gdy mam do czynienia z mieszkańcami innych miast niż Wrocław - czytelnikami, dziennikarzami - bardzo często pojawia się sugestia, by akcję następnej powieści umieścić właśnie w ich mieście. Odbieram to jako komplement, bo oznacza, że ludzie na tyle cenią sobie moją twórczość, iż chcieliby, aby dotknęła ona ich ulubionego miejsca - tego, w którym żyją i które kochają. A odpowiadając wprost na pańskie pytanie: nie wykluczam, że akcja którejś powieści o Popielskim toczyć się będzie w Krakowie. Miasto znam dobrze, bywałem w nim wielokrotnie, tutaj jest siedziba mojego wydawnictwa. Są tu rzeczy, które mnie interesują i kuszą.

Zwłaszcza zaś sceneria: krakowskie Planty, mgła, zima albo późna jesień… To wspaniały kryminalny anturaż, sceneria grozy, a przecież powieści kryminalne można też podciągnąć pod kategorię powieści grozy, bo mają wywoływać u czytelników strach.

Kraków jest miastem o tyle wdzięcznym, że podobnie jak Lwów został oszczędzony przez wojnę. Można tutaj po prostu wejść do bramy, zobaczyć, jak wyglądają mieszkania, piwnice, zakamarki. Urzekają mnie biegnące na podwórkach wzdłuż ścian galeryjki, z których wchodzi się do mieszkań. Wszystko to bardzo kuszące dla autora, który nie musi korzystać z internetu, tylko może przyjechać i bezpośrednio rozbudzać swoją wyobraźnię.

Wiemy, że Edward Popielski podczas I wojny światowej służył w armii austro-węgierskiej i był adiutantem dowódcy Twierdzy Przemyśl. Marzy mi się powieść o Popielskim prowadzącym szpiegowskie śledztwo w oblężonej przez Rosjan twierdzy. Byłaby to dobra okazja do połączenia powieści szpiegowskiej, kryminalnej i wojennej.

Przemyśl bardzo lubię, mam tam ze strony mamy rodzinę, która po wojnie musiała opuścić Kresy i częściowo osiedliła się właśnie w Przemyślu. To miasto mi się podoba, jest niezwykle urokliwe. A pańska propozycja jest o tyle ciekawa, że trafia w moje zainteresowania historią wojskowości. Pociąga mnie głównie historia II wojny światowej, ale I wojny również.

Na podstawie Pańskiej książki „Erynie” powstał serial, nota bene kręcony m.in. w Krakowie. Czy ekranizacja powieści to szansa dla autora, bo może przynieść wielką popularność, czy raczej ryzyko, bo nieudany film lub serial źle wpłynie na odbiór książek?

Ekranizacja raczej nigdy nie odbije się źle na odbiorze książek. Jestem tutaj optymistą, to znaczy uważam, że jeżeli ekranizacja będzie bardzo dobra, to świetnie dla autora. Wzrasta wtedy sprzedaż jego książek, ludzie po nie sięgają, by poznać literacki pierwowzór. Natomiast sytuacja, w której film znacznie odstaje jakością od powieści, też nie jest tragedią. Wtedy ludzie mogą powiedzieć: „Książki są znacznie lepsze”, i tym bardziej po nie sięgać. Nie jestem przywiązany do myśli, że serial będzie sukcesem, bo bliska jest mi filozofia stoicka, która zaleca zachowywanie w życiu umiarkowanego pesymizmu.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Marek Krajewski: Kraków to dobra sceneria dla kryminału - Plus Dziennik Polski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl