Moda na latanie: Polacy zdają licencje turystyczne i kupują własne samoloty

Anita Czupryn
Ta zabawa nie jest może jeszcze tania, ale staje się coraz bardziej popularna. Żelazne zdrowie to pierwszy krok w uzyskaniu licencji. Opowieść o tym, jak Polacy realizują swoje "sny o lataniu".

Adam Cedroński miał 74 lata, gdy zdał egzamin i stał się dumnym posiadaczem licencji turystycznej. Jest jednym z najstarszych, jeśli nie najstarszym człowiekiem, który w tym wieku zdobył uprawnienia do latania. Przyznaje, że nie było to łatwe, no, ale jak się czegoś bardzo chce… Pan Adam jest żywym przykładem tego, że na spełnianie marzeń nigdy nie jest za późno. Zresztą, w czasie gdy rozpoczynał szkolenia, miał już wtedy swój własny samolot - małą dwuosobową cessnę 152. Od tamtego czasu minęły już trzy lata, pan Adam nabrał wprawy i pewności, ale nadal do latania podchodzi z pełną pokorą. No i postanowił sobie zafundować większy samolot, który już zamówił: czteroosobową cessnę 172, z nowym silnikiem. Bo też i turystyczny samolot kosztuje dziś tyle, co dobry samochód, a panu Adamowi udało się dobrze sprzedać swoją małą cessnę i tanio kupić nową.

- Jak to się zaczęło? - uśmiecha się na wspomnienie, bo zaczęło się przypadkiem i żartobliwie. Zawsze był usportowiony, jeździ na nartach, gra w tenisa, no i raz sąsiadka nie wytrzymała i, widząc go, z przyganą rzuciła do własnego męża: "Widzisz? Sąsiad na nartach jeździ. A ty nic". Minął tydzień, kiedy sąsiad spotkał pana Adama sam na sam i zapytał: - A sąsiad lata? Kiedy usłyszał, że nie, fuknął tylko i odszedł. "A co on będzie na mnie fukał" - pomyślał pan Adam i zainteresował się, jak można zrobić licencję. Pomysłem, jaki zaświtał mu w głowie, podzielił się z synem Michałem. Reszcie rodziny wolał nie mówić, kiedy spotkał się z reakcjami: "Co? Niech dziadek sobie jeszcze trochę pożyje, zamiast hasać w górze!". Ale syn Michał też się zainteresował, zrobił licencję, potem licencję zawodową i został instruktorem.

- Mnie zrobienie licencji zajęło półtora roku. Nie jest to proste, bo najważniejsze są badania - bardzo rygorystyczne, które pozwalają, bądź wykluczają z latania. Przeszedłem je bez problemu, podobnie jak szkolenie. Kiedy oznajmiłem synowi, że idę na egzamin, odpowiedział: "To ja cię jeszcze pouczę, bo chcę, żebyś żył". Wylatałem już z instruktorem wymaganą liczbę 45 godzin, no, ale że był własny samolot, to z synem zrobiłem jeszcze 15 dodatkowych godzin, zanim przystąpiłem do egzaminu - opowiada. Zdał bez problemu.

- Prowadzę firmę transportową i skład celny z synem. Myślałem, że tenis, narty, stare samochody - tyle pasji mi wystarczy. Nigdy nie sądziłem, że w takim wieku znajdę sobie jeszcze jedną pasję. A to pasja niezwykła. Nie latamy wysoko, ale jak się już wystartuje, jakkolwiek banalnie to nie zabrzmi, to człowiek w górze czuje się wolny i odczuwa wielką przyjemność, gdy tak sobie z góry może popatrzeć na Ziemię. A druga przyjemność jest, gdy się wyląduje - opowiada ze śmiechem. Gdy leciał pierwszy raz sam, bez instruktora, jeszcze w czasie szkolenia, to czuł się jak w uniesieniu. Śpiewać mu się chciało, aż się powstrzymywał, no bo co by było, gdyby przez radio usłyszano, że gość porykuje w kabinie?

Cessna 152 może przelecieć cztery godziny bez tankowania, ze średnią prędkością 150 km na godzinę. Oczywiście wszystko zależy od wiatru, jak jest z tyłu, to może osiągnąć nawet i 180 km na godzinę, jak z przodu - to posuwa się z szybkością do 130 km na godzinę. A to oznacza, że średnio może przelecieć 550 km.

Dziś lata tak często, jak tylko się da. Kiedy jest pogoda i ma chwilę czasu, a latem to praktycznie co drugi dzień. Jest też uczestnikiem lotniczych rajdów, jakie organizują aerokluby. Razem z pilotami turystycznymi z całej Polski latają sobie wtedy na przykład po Mazurach, organizują zawody na celność lądowania, a tak się dobrze składa, że lądowisk na Mazurach jest bardzo dużo. Na dobrą sprawę, jak się chce, można lądować co 15 minut i znów podnosić maszynę w górę. - Centralnym lądowiskiem na Mazurach jest lotnisko w Kętrzynie. To dawne wojskowe lotnisko, historyczne, bo jeszcze z czasów II wojny światowej, na którym swego czasu lądował pułkownik Claus von Stauffenberg, który osobiście przeprowadził, nieudany co prawda, zamach na Hitlera. - Lotnisko w Kętrzynie cieszy się dużą popularnością, bo jest tam kilka pasów do lądowania, no i przede wszystkim jest benzyna do samolotów. A z paliwem czasem jest kłopot, nie każde lotnisko je ma. Taki rajd kończy się potem integracyjnym spotkaniem. To dość zamknięte środowisko i wszyscy się znamy - opowiada pan Adam. Ale nie do końca jest to tak hermetyczne środowisko, jakby mogło się wydawać, bo z roku na rok przybywa ludzi, którzy postanawiają zdobyć uprawnienia na latanie. I przyznają to wszyscy nasi rozmówcy, piloci amatorzy. Jak opowiadał mi Piotr Czech, były dziennikarz Polsatu, który dziś jest zawodowym już pilotem liniowym, największy boom był w latach 2005-2007, kiedy to szkoły przygotowujące przyszłych pilotów były przepełnione. Wówczas do zrobienia licencji namawiały linie lotnicze, które potrzebowały pilotów. Przekaz był mniej więcej taki: "Przyjdź, zrobimy z ciebie pilota, będziesz zarabiał kupę kasy". Tyle że najpierw samemu trzeba było wyłożyć pieniądze na licencję. W zależności od szkoły koszty rozkładały się różnie - od 12 tys. przed kilkoma laty, do 22-25 tys. zł.

Piloci turystyczni nie mogą zarabiać na lataniu, ale już właściciele samolotów mogą je wypożyczać. Adam Cedroński wypożycza swoją cessnę pilotom, na treningi, dzięki czemu sam niewiele już musi dopłacać do swojej pasji. Wynajem na godzinę, w której praktycznie lot wyniesie około 45 minut, to 500 zł. Sama cessna może przelecieć cztery godziny bez tankowania, ze średnią prędkością 150 km na godzinę. Oczywiście wszystko zależy od wiatru. Jak wiatr jest z tyłu, to osiąga i 180 km na godzinę, jak z przodu - to posuwa się z szybkością do 130 km na godzinę. A to oznacza, że średnio może przelecieć i 550 km - czyli prawie z jednego końca Polski na drugi.

O tym, że będzie kiedyś sam latać - pan Adam nigdy nie myślał.- Uważałem, że to nierealne. Dziś chcę latać jak najdłużej. Byle tylko zdrowie dopisywało. Odstukać w niemalowane!

Lotnisko w Kętrzynie to nieomal drugi dom Wojtka Michalskiego, 33-letniego operatora z TVP w Olsztynie. Jego pasja zrodziła się, gdy był jeszcze małym dzieckiem i mieszkał w podolsztyńskiej wsi Dywity. Nadal zresztą w niej mieszka i jest tam jedynym licencjonowanym pilotem z turystyczną licencją. - Nad moją wioską jest korytarz lotniczy między Europą a Azją, dość szeroki, więc samoloty latają często. Odkąd pamiętam, zadzierałem głowę do góry, żeby na nie popatrzeć - opowiada. Potem przyszedł czas na książki. Encyklopedia o tematyce lotniczej była najczęściej wypożyczaną książką w wiejskiej bibliotece, i to przez jedynego tylko czytelnika - mnie - śmieje się dzisiaj. Ale interesowało go wszystko, co miało związek z samolotami. Godzinami oglądał albumy, ciekawiło go, jak te maszyny są skonstruowane, dlaczego latają. Od razu odpuścił sobie marzenia o szkole lotniczej, uważał, że Dęblin jest poza jego zasięgiem - jako dziecko był chorowity, chuchro takie. Również i szkoła dla pilotów w Rzeszowie wydawała się poza zasięgiem jego możliwości - na rzeszowską politechnikę szli ci, którzy mieli już doświadczenie w lataniu. Skończył więc technikum elektroniczne w Olsztynie, poszedł na studia, a żeby na nie zarobić, w wakacje zaczął latać do Stanów. Miał 21 lat, gdy rok po zamachach na WTC przyleciał do Nowego Jorku. - Lecieliśmy przez Mediolan i swoim, wtedy jeszcze kalekim angielskim, zapytałem stewardesę, czy jest szansa zrobić zdjęcie w kokpicie. Odpowiedziała coś, ale nie zrozumiałem ani słowa. Byłem pewien, że to była odmowa. Jakież było moje zdziwienie i radość, gdy po jakimś czasie, gdy wszyscy wsiedli do samolotu, stewardesa podeszła i powiedziała, że kapitan zaprasza do kokpitu. I to kapitan własnoręcznie zrobił mi zdjęcie w kokpicie - opowiada. To w USA Wojtek miał okazję być na największych na świecie pokazach lotniczych w Oshkosh w stanie Wisconsin. To było coś niewiarygodnego, ujrzeć na własne oczy kilka tysięcy samolotów, i to z bliska, a nawet można było do nich wsiąść. - W Europie na tego typu imprezach ludzi odgradza się od samolotów metalowym płotkiem. Na Oschkosch z każdym właścicielem można porozmawiać. Od tej pory staram się z kolegami odwiedzać też imprezy w Europie: w Berlinie, Paryżu - Le Bourget, w Fairford w Anglii - opowiada. Ale zobaczył też setki tysięcy przeciętnych Amerykanów, którzy całymi tłumami walili na pokazy. Bo ludzi po prostu kręci lotnictwo. - Może każdy z nas ma w środku marzenie o lataniu. W Ameryce latanie między miastami jest tym, czym u nas jazda PKS-em, tyle że tam dworce są ładniejsze. Ale i u nas coś się zmienia. Ryannair proponuje loty z Modlina do Gdańska czy Wrocławia już po 25 zł, choć nadal jest to traktowane jako delikatny luksus i nie jest jeszcze taką normą jak w Stanach czy Europie Zachodniej. W USA zrobienie licencji kosztuje taniej niż w Polsce, nic więc dziwnego, że sporo ludzi z Polski po to właśnie tam lata. Licencja liniowa u nas wynosi 250 tys. zł, w Stanach nie więcej niż 100 tys.

Centralnym lądowiskiem na Mazurach jest lotnisko w Kętrzynie. To dawne wojskowe lotnisko, historyczne, bo jeszcze z czasów II wojny światowej. Swego czasu lądował na nim pułkownik Claus von Stauffenberg, który osobiście przeprowadził, nieudany co prawda, zamach na Adolfa Hitlera.

To na tych lotniczych pokazach w Wisconsin Wojtek dojrzał do decyzji - jeśli zacznie zarabiać tyle, żeby zrobić licencję, to ją zrobi. Nie weźmie na to kredytu, bo latanie to pasja, fanaberia, a kredyt można wziąć na mieszkanie czy auto - uważał.

Dzięki stałej pracy, jaką znalazł w olsztyńskim oddziale TVP, mógł odkładać pieniądze, ale też realizować pasję - na materiały telewizyjne jeździł na lotniska. Tak trafił na lotnisko w Kętrzynie, poznał ludzi, parę razy zabrali go na lot. Tam też poznał ludzi, którzy akurat zakładali szkołę lotniczą w Grądach koło Ostrowii Mazowieckiej. Pierwszy instruktor Wojtka ma dziś 82 lata i jest egzaminatorem Lotniczej Komisji Egzaminacyjnej, oczywiście jest też czynnym pilotem. Jego drugi instruktor ma 81 lat i nadal lata. Licencja kosztowała około 35 tys. zł, ale Wojtek zdobył uprawnienia na cessnę 152, dziś ma też uprawnienia na ultralekki samolot. - Mój pierwszy lot z instruktorem nie należał do udanych. Co chwila dostawałem ochrzan, ciągle robiłem coś nie tak. Myślałem: "Po co mi to? Może ja się do tego nie nadaję?" - wspomina. Taka sytuacja trwała do pierwszego samodzielnego lotu. Wystartowali, skierowali się do Przasnysza. Wojtek wylądował, a wtedy instruktor zdecydował: - Teraz polecisz sam. - Panie Henryku, jest pan pewny? - zapytał. Usłyszał: - Gdybym nie był pewny, że jesteś gotów, to bym tego nie powiedział. - Jak wyszedłem z drugiego zakrętu i samolotem zaczęło rzucać, to myślałem, że osiwieję, po co mi to było, co ja narobiłem! Na zakończenie lotu, po wyjściu z samolotu, dostał od swojego instruktora tradycyjnego kopniaka w tyłek. - Wojtek, żeby wszystkie Twoje lądowania tak wyglądały - powiedział mu instruktor. - Start nie jest tak magiczny, jak lądowanie. To najtrudniejszy element lotu, stresogenny. Co prawda na szkoleniach uczymy się opanować stres, wiemy, z czego się bierze, kiedy się pojawia największy. Każdemu zdarzy się słabsze lądowanie, a ja nadal jestem początkującym pilotem - mówi skromnie, choć licencję ma od 2011 r. Tyle że nie lata dużo. Bo kredyt, bo mieszkanie, bo to tylko hobby i ono nie zawsze w życiu jest najważniejsze. Tyle że coraz realniej rysuje się szansa na to, aby kiedyś mógł mieć swój własny samolot. - Wracam z pracy, jest piękna pogoda, jadę na lotnisko i lecę na Mazury, do przyjaciół, wypijam kawę i wracam - marzy. Zresztą te Mazury to już całe oblatał. A dziś swoją pasję łączy z zawodem i lata z kamerą, tworzy filmiki.

Dzięki temu, że dziś zamiast licencji wystarczy zdobyć świadectwo kwalifikacji, które daje uprawnienia na samoloty ultralekkie, coraz więcej ludzi garnie się do latania. A ci, którzy w pewnym momencie zarzucili tę pasję, nie tracą nadziei, że do niej wrócą. Tak jest z Grzegorzem, który lataniem fascynował się od dziecka, bo pan pilot, wiadomo - supergość, który ma fantastyczne okulary i maszynę, którą porusza za pomocą magii. Miał 25 lat, kiedy zaczął robić licencję. - Jeśli jednak ktoś mówi, że zdanie licencji, to jak zdanie egzaminu na prawo jazdy, to opowiada głupoty - mówi. - Do zdania egzaminu na prawo jazdy nie jest potrzebna matematyka, fizyka i kucie różnych wzorów na pamięć. Latanie to trochę poważniejsza bajka.

Dobrym sposobem dla początkującego jest zapisanie się do aeroklubu, do sekcji szybowcowej, gdzie można nauczyć się podstaw, i w ramach szkolenia polatać na szybowcach. - Byłem w aeroklubie warszawskim, przeszedłem podstawowe szkolenie szybowcowe, ale doszedłem do wniosku, że samoloty to jest to. Jeśli już przejdziesz badania, które są niezwykle skrupulatne, bo bada się nie tylko serce, wzrok, ale np. i to, czy nie mam ukrytej padaczki, czekają godziny nauki teorii, zasad lotu, które są czystą fizyką, do tego meteorologia, nawigacja, no i przedmiot pt. "Człowiek i jego ograniczenia". Ze wszystkiego zdaje się egzaminy wewnętrzne i nikt ich nie przejdzie, jeśli nie będzie umiał. Tu nie ma ściemy. Jak nie masz zaliczonej teorii, nikt cię za stery nie wpuści. Zanim ktokolwiek cię wpuści do samolotu, zdajesz egzaminy np. z wiedzy o samolocie, na którym będziesz latać, z czego jest zbudowany, jakie są procedury, jaka jest lista startowa. Laszujesz się na dany typ samolotu. Każdy samolot jest indywidualnym typem pojazdu, bo każdy jest zbudowany trochę inaczej, ma inne właściwości lotne i inaczej się go pilotuje. Zasady fizyki są te same, ale inny jest profil skrzydła, jest górnopłat, dolnopłat, co oznacza, że inny jest opór indukowany przy starcie i lądowaniu, i te wszystkie elementy wpływają na to, że możesz latać tylko na tym samolocie, na którym się wylaszujesz.

Koszty licencji turystycznej w zależności od szkoły pilotażu rozkładają się różnie - od 12 tys. zł (ceny sprzed kilku lat) do22-25 tys. zł, a nawet i ponad 30 tys. Do tego dochodzą prywatne lekcje z instruktorem i wynajęcie samolotu - kilkaset złotych za godzinę lotu Zamiast licencji uprawnieniem do latania może być dziś świadectwo kwalifikacji, którego zdobycie jest łatwiejsze i tańsze, i uprawnia do latania samolotami ultralekkimi. Takie samoloty zakupują dziś aerokluby w Polsce.

Grzegorz za nieprawdziwy uważa też fakt, że ten moment znalezienia się w powietrzu to jest jak uniesienie. - Pierwsze, co się czuje, to nieprawdopodobna koncentracja nad tym, co robisz. Jak się leci, nie ma czasu na zachwyty. To absolutne poczucie odpowiedzialności, trzeba mieć oczy dookoła głowy. My, ludzie, zazwyczaj poruszamy się w dwóch wymiarach - do przodu i tyłu albo w bok. Latanie jest o tyle skomplikowaną sprawą dla mózgu ludzkiego, że dochodzi mu jeszcze jeden wymiar: góra i dół. Stąd też ma nadzieję, że ta moda na latanie, która zawsze była i jest, nie będzie się wzmagać aż tak, żeby niedługo każdy latał osobistym samolotem. - To dobrze, że lotnictwo jest trudne, wymaga czasu i pieniędzy, bo to też naturalny odsiew idiotów. Jak widzę kierowców, którzy nie orientują się w dwóch wymiarach, to jakby im dorzucić jeszcze jeden, to pierwszego dnia znaczna część ludzkości by wyginęła. To by była naturalna selekcja. W powietrzu nie zdarzają się kretyni, którzy jadą przez miasto 200 km na godzinę w białym BMW. Lotnictwo wymaga poświęcenia.

Grzegorz zakończył szkolenie po 10 wylatanych godzinach. - Zabrakło mi pieniędzy i czasu - mówi otwarcie. Koszty były wysokie - godzina lotu z instruktorem to kilkaset zł. - Można teoretycznie raz na dwa tygodnie polatać, ale to bez sensu, bo latanie to poważna sprawa. Najlepiej latać dwa razy w tygodniu po kilka godzin, żeby nie zapomnieć procedur i cały czas czuć samolot. Odpowiedzialność jest wielka, uznałem, że nie mam takich środków, aby się temu poświęcić i odpuściłem. Może kiedyś w przyszłości do tego powrócę.

No, bo człowiek musi sobie od czasu do czasu polatać.

============08 Cytat mag(40833339)============
To dobrze, że lotnictwo jest wymagające, wymaga czasu i pieniędzy,w naturalny sposób odsiewa idiotów
============40 Krótko - Winieta mała(40833351)============
Trendy
============41 Ramka mag(40833348)============

============02 Podtytuł 16 mag(40833349)============

============04 Autor tekstu mag(40833350)============

[email protected]
============11 Zdjęcie Autor(40833344)============
Fot.Jorg Mitter/ap
============08 Cytat mag(40833342)============
Największe na świecie pokazy lotnicze odbywają się w miasteczku Oshkosh w USA. Samoloty można oglądać z bliska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl