Rosyjscy dezerterzy na mierzei. Ekspert: Takie sprawy lubią ciszę

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Przejęcie przez nasze służby rosyjskiego dezertera, który przekroczył polsko-białoruską granicę przypomniało podobną sprawę  sprzed 1,5 roku, kiedy to łącznie czterech rosyjskich żołnierzy miało przejść na polską stronę, przez granicę z Rosją na Mierzei Wiślanej. - Takie sprawy lubią ciszę – mówi o tej dość tajemniczej kwestii Maciej Lisowski, oficer rezerwy, dziś komentator i analityk, zajmujący się m.in. białym wywiadem.
Przejęcie przez nasze służby rosyjskiego dezertera, który przekroczył polsko-białoruską granicę przypomniało podobną sprawę sprzed 1,5 roku, kiedy to łącznie czterech rosyjskich żołnierzy miało przejść na polską stronę, przez granicę z Rosją na Mierzei Wiślanej. - Takie sprawy lubią ciszę – mówi o tej dość tajemniczej kwestii Maciej Lisowski, oficer rezerwy, dziś komentator i analityk, zajmujący się m.in. białym wywiadem. Tomasz Chudzyński
Przejęcie przez nasze służby rosyjskiego dezertera, który przekroczył polsko-białoruską granicę przypomniało podobną sprawę sprzed 1,5 roku, kiedy to łącznie czterech rosyjskich żołnierzy miało przejść na polską stronę, przez granicę z Rosją na Mierzei Wiślanej. - Takie sprawy lubią ciszę – mówi o tej dość tajemniczej kwestii Maciej Lisowski, oficer rezerwy, dziś komentator i analityk, zajmujący się m.in. białym wywiadem.

Rosyjski oficer oraz trzech żołnierzy niższych rangą przedostali na polską stronę Mierzei Wiślanej we wrześniu 2022 r., krótko po ogłoszeniu pierwszej fali mobilizacji w Rosji – wynika z informacji Macieja Lisowskiego, kapitana Wojska Polskiego w stanie spoczynku, komentatora i analityka. - Widocznie nie wszyscy chcą ginąć w wojnie, którą Putin wszczął na Ukrainie – mówił wówczas Maciej Lisowski.

Granica na Mierzei Wiślanej, kilkanaście kilometrów na wschód od Krynicy Morskiej oddziela terytorium Rzeczpospolitej od bałtyckiej eksklawy Federacji Rosyjskiej – Obwodu Królewieckiego. Ten liczący ok. 2 km fragment bezpośredniej granicy w województwie pomorskim to także odcinek granicy Unii Europejskiej i NATO. Natomiast Obwód Królewiecki jest mocno zmilitaryzowanym obszarem, z portem Floty Bałtyckiej w Bałtijsku, rozlokowanymi brygadami zmechanizowanymi (sformowano tam 18. Gwardyjską Dywizję Zmechanizowaną), rakietowymi, lotnictwem i obiektami radiolokacyjnymi i walki elektronicznej (to m.in. stąd Rosjanie zakłócają sygnał GPS nad Bałtykiem, częścią Polski, Szwecji, Litwy czy Niemiec).

Część oddziałów z Królewca została skierowana do walki na Ukrainie (w rejonie Donbasu), gdzie poniosły ogromne straty. Dowodem był film z tzw. wiecu z marca 2023 r., w którym żołnierze z Królewca skarżyli się na fatalne warunki służby i błędy dowództwa, które miały doprowadzić do śmierci znacznego odsetka oddziału. O tym, że ponad 50 żołnierzy z pododdziałów z Królewca odmówiło wykonania rozkazu na ukraińskim froncie informowały oficjalnie polskie służby (tweetował o tym Stanisław Żaryn, w tamtym czasie rzecznik ministra-koordynatora służb specjalnych).

- Z tego co udało mi się ustalić, trzech z tych żołnierzy, którzy przeszli przez granicę na mierzei, zażywa życia gdzieś na południu Europy. O jednym nie mam informacji – mówi dziś Maciej Lisowski.

Gdy pytamy o analogię z niedawno przejętym na polsko-białoruskiej granicy rosyjskim dezerterem, Maciej Lisowski odpowiada: - Ten człowiek, to 41-letni zmobilizowany rezerwista, tzw. mobik. Jego wartość wywiadowcza, tak przypuszczam, jest niewielka. Natomiast ci ludzie z mierzei to zupełnie inna jakość. To byli zawodowi żołnierze, stacjonujący w ważnym regionie – tłumaczy Lisowski.

W takich przypadkach, jak wskazuje praktyka wywiadowcza, ludzie ci musieli, w zamian za umożliwienie życia w Europie, przekazać wszystkie informacje dotyczące wojskowej obecności w Królewcu wywiadom państw Sojuszu Północnoatlantyckiego. Być może również swoje przejście na polską stronę granicy musieli z kimś po naszej stronie uzgodnić. I zapewne dlatego informacja o tym wydarzeniu nie pojawiała się w oficjalnych komunikatach.

- Takie sprawy lubią ciszę. Z moich informacji wynika, że ci ludzie zostali od razu przejęci przez NATO – tłumaczy nasz rozmówca.

Filtrowanie i skuteczność

Maciej Lisowski zwraca uwagę, że „filtrowanie” uciekinierów z Rosji czy Białorusi musi być w Polsce, ale też i w innych krajach wschodniej flanki NATO szczególnie precyzyjne. Ktoś przedstawiający się jako wojskowy, były wojskowy, musi być dokładnie sprawdzony.

- Musimy wiedzieć, czy Rosjanie nie próbują nam wpuścić jakiegoś „szczura”, który będzie chciał prowadzić u nas np. działalność dezinformacyjną, może i sabotaż. Moje źródła, ale też Marka Meissnera (również analityk, publicysta, komentator kwestii wywiadowczych, militarnych, w tym wojny na Ukrainie -red.) wskazują, że do Polski przedostało się wraz z uchodźcami z Ukrainy, nie mniej niż 300 osób mających związek z separatystami z Doniecka i Ługańska. Nasz kontrwywiad czeka skokowe zwiększenie zdolności oraz aktywności działania. Niestety, przeobrażenie harcerzy i teologów, którzy w poprzednich latach trafiali do naszego wywiadu i kontrwywiadu, w skutecznych oficerów, zajmuje trochę czasu – mówi Maciej Lisowski.

W grudniu 2023 roku sąd w Gdańsku skazał obywatela Ukrainy za działalność szpiegowską na rzecz Rosji. 44-letni mężczyzna zbierał, zdaniem śledczych, informacje o infrastrukturze krytycznej na terenie województwa pomorskiego, kujawsko-pomorskiego i przekazywał je Rosjanom. W marcu 2023 roku ABW zatrzymała siatkę osób, która zbierała informacje o sieci kolejowej w Polsce i przygotowywała się do sabotowania dostaw uzbrojenia dla walczącej Ukrainy, przechodzącej przez nasz kraj.

- To, że Polska, jako hub transportowy hub wojskowego wsparcia, znajdzie się na celowniku rosyjskiej dywersji, było całkowicie pewne. Rosjanie organizują swoje rozpoznawczo-dywersyjne komanda w czteroosobowe grupy. Wiele informacji wskazuje, że takie „uśpione”, zakonspirowane czwórki są na naszym terytorium ulokowane i działania prowadzą. Pamiętamy choćby zakłócenia sygnału kolejowego systemu Radio-stop. Coraz więcej informacji wskazuje, że rosyjscy dywersanci są wśród gruzińskich przestępców, aktywnych w Polsce czy obywateli państw Azji Centralnej (Tadżyków m.in.). Wspólnie z Markiem Meissnerem uważamy, że Rosja może chcieć spróbować sparaliżować kanały dostaw na Ukrainę w drugiej połowie roku, w 3, 4 kwartale. Ma to się zbiec z „pikiem” zaawansowania rosyjskiej ofensywy, którą Rosja chce zrealizować zanim do ukraińskiej armii dotrą dostawy z USA – mówi Maciej Lisowski.

Eksklawa może być groźna

Nasz rozmówca wskazuje także na rolę jaką może w rosyjskich planach rozpoczęcia działań poniżej progu wojny, przeciwko państwom NATO, Obwód Królewiecki. Na celu są m.in. Litwa, Łotwa, Estonia, ale również sianie chaosu np. w Niemczech. Dodajmy, że to właśnie w okolicach Królewca, nad Zalewem Wiślanym, Rosjanie mają ośrodek szkoleniowy morskiego Specnazu, którego to żołnierzy mogą przerzucać na polską stronę tego płytkiego akwenu za pomocą specjalnych, szturmowych kutrów desantowych „raptor”.

- Wiemy o przypadkach przerzutu z Obwodu Królewieckiego szkolonych tam islamistów, pochodzących z Syrii bojowników, na pokładach kutrów rybackich, do Niemiec. To się działo już po lutym 2022 r., po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Ktoś to w Niemczech przespał.

Są także informacje o tym, że Rosjanie chcą przerzucić do Obwodu Królewieckiego nawet 35 tys. żołnierzy, do możliwych działań hybrydowych na terenie Litwy, Łotwy i Estonii (takie działania mogą być zgrywane z próbami siłowego przekraczania granicy polsko-białoruskiej). Potwierdzone dane mamy dane o 15 tys. ludzi, będących już w Obwodzie. W tym są najemnicy zwerbowani z byłych i obecnych mieszkańców krajów bałtyckich. Oprócz tego na kierunkach Państw Bałtyckich, na terytorium Federacji Rosyjskiej i Białorusi tworzone są trzy brygady, których trzon stanowią ci właśnie „bałtyccy najemnicy”. Póki co są to siły lekkiej piechoty, bo Rosji nie wystarcza ciężkiego sprzętu. Jednak obecnie ewakuowany sprzęt rosyjski z Abchazji, Azerbejdżanu i Armenii transportowany jest na kierunek fiński. Nie wykluczone, że może trafić i w ten rejon. To wszystko sprawia, że nasze i sojusznicze służby muszą zachować szczególną czujność – podkreśla Maciej Lisowski.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Napięcie wokół Tajwanu. Chiny rozpoczęły manewry

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rosyjscy dezerterzy na mierzei. Ekspert: Takie sprawy lubią ciszę - Dziennik Bałtycki

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl