Za Boga i Króla! Bałkańska epopeja polskiego czetnika

TOMASZ PLASKOTA
Marian Djordie Błażejczyk po przystąpieniu do czetników, czyli Królewskich Wojsk Jugosłowiańskich w Ojczyźnie
Marian Djordie Błażejczyk po przystąpieniu do czetników, czyli Królewskich Wojsk Jugosłowiańskich w Ojczyźnie Fot. CC
Dowódca wyjaśnił, że jesteśmy z kraju, skąd pochodzi ich bohater Zawisza Czarny, poległy w Serbii w walce z Turkami – wspomina prof. Marian Błażejczyk.

Wieczorem dotarliśmy do niewielkiej wysokogórskiej wioski, w której mieściła się czata Ravanickiej Brygady. Wiedziano o naszym przybyciu, brygada została bowiem powiadomiona przez radiostację polową. Czekała więc na nas gotowa kolacja – wspomina Błażejczyk. Czata liczyła kilkunastu żołnierzy. – Świetnie uzbrojona, zakwaterowana była w dużej ziemiance na skraju wsi. Dowodził nią starszy sierżant. Zorganizował nam spotkanie z mieszkańcami wioski, podczas którego wyjaśnił, że jesteśmy z kraju, skąd pochodzi ich bohater Zawisza Czarny, poległy w Serbii w walce z Turkami. Nie pomogły sprzeciwy sierżanta, chłopi napoili nas winem. Błyskawicznie zasnęliśmy w obszernej ziemiance – dodaje.

Nie strzela się w plecy

– Drogą szło dwóch żołnierzy niemieckich z bronią gotową do strzału. Przygotowaliśmy karabiny do strzału. Znakiem ręki „čika” Vlado dał mi znak, abym nie strzelał. Szperacze podeszli do źródła i zatrzymali się, pijąc wodę. Celuję! Na to Vlado wyszeptał: „Nie strzelaj, niech się napiją, mimo wszystko to są ludzie”. Żołnierze się napili. Popryskali się nawet źródlaną wodą. Wycelowałem ponownie w wyprostowane plecy jednego z nich. Na to „čika” znów: „Nie strzela się w plecy”. Niewielkim kamieniem rzucił w ich kierunku. Odwrócili się. „Teraz!” – krzyknął Vlado. Dwa celne strzały padły niemal równocześnie. Mój był także niezawodny. Vlado powiedział: „Zadanie wykonane, wracamy do domu” – pisze Błażejczyk, którego droga do czetnickich oddziałów wiodła z Kutna przez Niemcy i Austrię.

Niebanalny życiorys

Marian Błażejczyk urodził się 7 grudnia 1922 r. w Kutnie jako syn Kazimierza, pracownika PKP. Tam w 1935 r. ukończył siedmioletnią szkołę podstawową. Naukę kontynuował w miejscowym Gimnazjum Technicznym, ale przerwała ją wojna. W 1940 r. uczył się w Państwowej Szkole Przemysłowo-Technicznej w Łodzi. Z jego akt personalnych znajdujących się w Centralnym Archiwum Wojskowym w Warszawie wynika, że od 1 czerwca 1941 r. do 1 grudnia 1942 r. pracował w fabryce pończoch i włókien w Warszawie. Wynika z nich również, że od 15 grudnia 1942 r. do 10 stycznia 1943 r. przebywał w obozie pracy w Grazu (Austria), skąd trafił do południowej Serbii. Dołączył do Królewskich Wojsk Jugosłowiańskich w Ojczyźnie (JVO) dowodzonych przez ministra wojny, gen. Dragoljuba „Drażę” Michajlovićia (1893-1946). Partyzanckie oddziały wierne królowi Jugosławii (1934-1945) Piotrowi II Karadziordzievićiowi (1923-1970) i aliantom zachodnim walczyły w latach 1942-1945 z Niemcami i komunistyczną partyzantką Narodowej Armii Wyzwolenia Jugosławii Josipa Broz Tity (1892-1980). Ich popularna nazwa „czetnicy” wzięła się od serbskiego słowa „czeta”, oznaczającego oddział wojskowy.

W szeregach… Armii Czerwonej

Marian Błażejczyk był jednym z około 300 Polaków walczących w szeregach monarchistycznej partyzantki. Walczył m.in. w szeregach Ravanickiej Brygady. Bił się praktycznie na terenie całej Jugosławii od 2 października 1942 r. do 28 listopada 1944 r., awansując do stopnia pułkownika. Pięciokrotnie ranny. Za odwagę wykazaną na polach bitew całej Jugosławii usynowiony przez króla Piotra II i odznaczony Orderem Miłosza. W grudniu 1944 r., po rozwiązaniu Ravanickiej Brygady, ukrywając swoją walkę w szeregach czetników, trafił najpierw do Armii Czerwonej (26 armia, starszy sierżant bez stanowiska), a później do szeregów „ludowej” 1. Armii Wojska Polskiego, z którą przeszedł szlak bojowy do Berlina. Wspominał, że był najmłodszym dowódcą batalionu piechoty. Za walki o stolicę III Rzeszy odznaczony Krzyżem Walecznych w 1946 r. i przyznawanym od 1966 r. medalem Za udział w walkach o Berlin.

Po wojnie

Od 1947 r. pełnił obowiązki dowódcy 53 pułku piechoty w Ostródzie. Było to możliwe, ponieważ nie chwalił się swoją służbą w antykomunistycznych oddziałach czetników. Przerwaną wojną edukację uzupełnił w Liceum Ogólnokształcącym w Ostródzie. W 1948 r. rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, które ukończył trzy lata później. Do PZPR należał od 15 grudnia 1948 r. Od 20 listopada 1952 r. pracował jako adiunkt w katedrze ekonomii w WSR w Olsztynie, a od października 1962 r. jako adiunkt w Instytucie Nauk Prawnych PAN.

Październik ‘56

Według artykułu wspomnieniowego, który ukazał się w publikacji „Olsztyn akademicki. 1945-1950-2010” prof. Janusza Guziura (studenta WSR w Olsztynie od 1967 r.), Marian Błażejczyk odegrał ważną w wydarzeniach Października 1956 r. w Olsztynie: „Był on wtedy jednym z inicjatorów kilku wiecy na terenie Kortowa (m.in. z udziałem oficerów Studium, w tym ppłk. Sierakowskiego, mjr. Raniszewskiego, kpt. Witkowskiego) oraz słynnego już pochodu studentów z pochodniami do miasta, zakończonego burzliwym wiecem przed kliniką milicyjną (al. Wojska Polskiego)”. Marian Błażejczyk liderował Studenckiemu Komitetowi Rewolucyjnemu. „Przypominając profesorowi w liście (2006) jego znane wystąpienie z pistoletem w ręku, z czasem to skorygował, twierdząc, że nie miał wtedy pistoletu, ale podobną do niego rakietnicę (był już mrok), z której wystrzelona rakieta miała wskazać studentom kierunek ewentualnego marszu na obradujący w lesie za miastem KW PZPR. Tam chciał tłum poprowadzić, ale na szczęście nie doszło do tego”. Z październikowymi wydarzeniami z pamiętnego 1956 r. wiąże się jeszcze jedna niezwykle interesująca historia, o której również pisze prof. J. Guziur. Błażejczyk miał podczas październikowych wydarzeń zdobyć obszerną dokumentację Urzędu Bezpieczeństwa z donosami studentów i asystentów na profesorów i ukryć je w rodzinnym domu w Kutnie. Po wydarzeniach październikowych stanął przed doraźnym uczelnianym sądem rektorskim, zwołanym przez rektora uczelni i dwóch członków uczelnianej egzekutywy PZPR. Oskarżono go o narodowo-rewizjonistyczne odchylenia i działania antyradzieckie. Nie przyznał się do zarzutów, udając głuchego. Później był wzywany również przed wojewódzki sąd partyjny.

Kariera naukowa

Mógł kontynuować karierę naukową i pracę dydaktyczną. W latach 1957-1962 wykładał na Wydziale Rybackim WSR w Olsztynie. W 1961 r. obronił doktorat na Uniwersytecie Warszawskim. Pracował w Instytucie Nauk Prawnych PAN w Warszawie. Rozpoczął też magisterskie studia ekonomiczne w Wyższej Szkole Nauk Społecznych przy KC PZPR w Warszawie. Odbywał staże naukowe w Danii, Hiszpanii, Włoszech i Francji. W 1973 r. uzyskał tytuł profesora nadzwyczajnego, a cztery lata później prof. zwyczajnego. Jego fachowość w zakresie znajomości prawa rolnego ceniono także za granicą. W marcu 1973 r. mianowany członkiem Rady Legislacyjnej przy Prezesie Rady Ministrów, którym wtedy był premier Piotr Jaroszewicz. I kadencja Rady trwała do 1976 r. Prof. Błażejczyk znalazł się również w składzie Rady powołanym na drugą kadencję (1976-1980). Prowadził wykłady z prawa rolnego również poza Europą, m.in. w Argentynie, Brazylii, Kostaryce i Meksyku. Po 1989 r. wykładał na Akademii Polonijnej w Częstochowie, na Akademii Humanistyczno- Ekonomicznej w Łodzi, w Wyższej Szkole Gospodarki Krajowej w Kutnie. Nawet w podeszłym wieku cieszył się dobrym zdrowiem i humorem. „Ode mnie ani lekarz, ani żadna apteka dotychczas ani grosza jeszcze nie zarobiły!” – pisał prof. M. Błażejczyk w liście do prof. J. Guziura w 2006 r. Z pomocy lekarskiej, jak podkreślił prof. Guziur, jego mentor korzystał tylko na wojnie w Serbii, gdzie był pięciokrotnie ranny. Jednak w teczce personalnej Mariana Błażejczyka, znajdującej się w Centralnym Archiwum Wojskowym, nie ma informacji o ranach odniesionych na wojnie. Prof. Marian Błażejczyk zmarł 17 maja 2011 r. w Kutnie i spoczywa na miejscowym cmentarzu.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Za Boga i Króla! Bałkańska epopeja polskiego czetnika - Nasza Historia

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

K
Karol
Za Boga i króla ? znaczy co, był złym, dobrym, komuchem, nacjonalistą, faszystą, [wulgaryzm]rcom, kolaborantem, zdrajcą ? Z obozu pracy w Austrii pojechał sobie do Jugosławi aby dołączyć do czetników? Nie wiedziałem,że czetnicy już w 1942 roku współpracowali z Niemcami którzy podsyłali im najemników. Strasznie łatwo zmieniał te armie. Jak wiadomo czetnicy to byli nacjonaliści bandyci jak ci z NSZ. Jak dla mnie, urodził się w złych czasach i robił wszystko żeby przeżyć, albo był radzieckim agentem. Dziwne, że ani ruska ,ani polska bezpieka go nie prześwietliła. IPN ma niedosyt bohaterów więc szuka ich na siłę. Wielu ideowych członków PZPR, w 1980 roku wypisało się z partii, ale pan profesor był z nią do końca.
Wróć na i.pl Portal i.pl