Wybory w Turcji wygrał obóz rządzący. Erdogan faworytem drugiej tury, opozycja w szoku

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Wszystko wskazuje na to, że Erdogan utrzyma władzę w Turcji
Wszystko wskazuje na to, że Erdogan utrzyma władzę w Turcji ADEM ALTAN/AFP/East News
Zmiany władzy w Turcji nie będzie. Większość w parlamencie utrzymała popierająca prezydenta Erdogana koalicja z AKP na czele, a on sam omal nie wygrał już w I turze wyborów prezydenckich. Wyniki okazały się dla opozycji dużo gorsze, niż sondaże, a Erdogan jest zdecydowanym faworytem II tury.

Spis treści

Centralna Komisja Wyborcza Turcji oficjalnie ogłosiła drugą turę wyborów prezydenckich 28 maja i wyniki pierwszej z 14 maja. Urzędujący prezydent Recep Tayyip Erdogan uzyskał 49,50 proc. głosów, jego główny rywal, kandydat sześciu partii opozycji, Kemal Kilicdaroglu 44,89 proc., zaś nacjonalista Sinan Ogan 5,17 proc.

Zarówno Erdogan, jak i Kilicdaroglu określili wyniki I tury jako swoje faktyczne zwycięstwo. W rzeczywistości to klęska opozycji. Po pierwsze, wynik Erdogana jest lepszy niż przewidywały publikowane w mediach sondaże. Po drugie, Sojusz Ludowy, czyli blok czterech partii kierowany przez Partię Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) Erdogana w odbywających się w tym samym dniu wyborach parlamentarnych zdobył 322 mandaty w 600-osobowym parlamencie (w tym 267 dla AKP i 50 dla głównego sojusznika MHP).

Powód 1: większość parlamentarna

W wyborach parlamentarnych 14 maja próg przekroczyły trzy listy: rządzący Sojusz Ludowy (49,37 proc.), opozycyjny Sojusz Narodowy związany z Kilicdaroglu (35,12 proc.) oraz również opozycyjny, skupiający część partii kurdyjskich i lewicę Sojusz Pracy i Wolności (10,53 proc.). W porównaniu z ostatnimi wyborami parlamentarnymi w 2018 roku, AKP straciła osiem procent poparcia. Jej główny sojusznik Partia Ruchu Nacjonalistycznego (MHP) straciła tylko jeden procent. Obóz Erdogana zachowuje większość, co daje prezydentowi dużą przewagę psychologiczną nad konkurentem. Erdogan będzie przekonywał, że dla państwa lepiej, żeby to on wygrał, bo jego obóz utrzymał kontrolę nad parlamentem. Zwycięstwo Kilicdaroglu oznaczać więc miałoby systemowy kryzys władzy.

Powód 2: bez fałszerstw

Szok jest częściowo spowodowany tym, że wygląda na to, że Erdogan faktycznie wygrał te wybory, a nie ukradł je, jak niektórzy się obawiali. Frekwencja była rekordowa i wyniosła ok. 88 procent. Oczywiście obóz rządzący wykorzystał wszelkie możliwości, jakie daje kontrola nad administracją, służbami i dużą częścią mediów. Ale obawy przed oszustwami wyborczymi na szeroką skalę okazały się bezpodstawne. - Turcja po raz kolejny udowodniła, że jest jedną z wiodących demokracji na świecie - chwalił się Erdogan. Obóz rządzący nie musiał uciekać się do fałszerstw, bo wiedział, że jest na dobrej drodze do zwycięstwa. Wewnętrzne sondaże AKP pokazywały co innego, niż te publikowane w mediach i komentowane publicznie przez polityków i ekspertów.

Powód 3: ten trzeci

Trzeci na liście wyników nacjonalista Sinan Ogan (5,17 proc. głosów) nie zadeklarował jeszcze poparcia dla żadnego z kandydatów. Analiza wyników z obecnych wyborów i tych sprzed pięciu lat wskazuje jednak, że większość zwolenników Ogana to ludzie, którzy w 2018 roku głosowali na Erdogana. Widać to szczególnie w środkowej Anatolii, bastionie prezydenta i AKP. Strata Erdogana w porównaniu z poprzednimi wyborami pokrywa się w 80 proc. z wynikiem Ogana. Tymczasem wyniki Kilicdaroglu są podobne, jak opozycji w 2018 r. Prawdopodobnie część wyborców porzuciła w I turze Erdogana na rzecz Ogana jedynie z powodu kryzysu gospodarczego i wzrostu nastrojów wrogich syryjskim uchodźcom.

W II turze zdecydowana większość elektoratu Ogana albo zostanie w domu, albo wróci do Erdogana. Na tych 5,17 proc. głosów Kilicdaroglu raczej nic nie zyska. Tym bardziej, że Ogan już postawił warunek nie do przyjęcia dla kandydata opozycji: zdystansowanie się kandydata od popierającej go dotąd prokurdyjskiej lewicowej partii HDP. Poza tym, nacjonalizm Ogana jest jednak bliższy islamskiemu nacjonalizmowi Erdogana, niż kemalistowskiemu nacjonalizmowi Kilicdaroglu (na dodatek wspieranego przez lewicę i Kurdów).

Powód 4: polityka zagraniczna

Na korzyść Erdogana przemawia też polityka zagraniczna, w wielu przypadkach mająca kontekst gospodarczy. Władimir Putin odroczył Turcji płatności za gaz, a tuż przed wyborami uruchomiono elektrownię atomową zbudowaną przez Rosatom. Erdogan podkreśla, że jest ważnym graczem w konflikcie Rosji z Ukrainą (np. sprawa umowy zbożowej) i zarazem wszyscy muszą się liczyć z Turcją w Syrii czy w Libii. Do tego dobre relacje z bogatymi Arabią Saudyjską, Katarem i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. No i Erdogan pokazuje, że potrafi postawić się nawet USA i NATO. Przykładem blokowanie wejścia do Sojuszu Szwecji.

Powód 5: słabość opozycji

Kolejnym atutem Erdogana przed II turą jest nieunikniony kryzys w koalicji opozycyjnych partii popierających Kilicdaroglu po przegranej w wyborach parlamentarnych i pierwszej fazie prezydenckich. Zresztą ten sojusz był od początku kruchy. Meral Aksener, liderka nacjonalistycznej-kemalistowskiej Dobrej Partii, otwarcie sprzeciwiała się kandydaturze Kilicdaroglu, słusznie przewidując, że Erdogan go pokona.

Nie wiadomo, co z poparciem Kurdów. Z jednej strony Kilicdaroglu znalazł się pod presją Ogana. Jeśli myśli o przejęciu części elektoratu nacjonalisty, musi zerwać z Kurdami. Z drugiej strony, pod kurdyjskiej stronie jest wiele opinii, że zaangażowanie w poparcie dla Kilicdaroglu sprawiło, że wielu wyborców spoza Kurdystanu, którzy głosowali na partie kurdyjskie w poprzednich wyborach, teraz przeszło do CHP, partii Kilicdaroglu.

Sondaże wskazywały, że Kilicdaroglu może liczyć nawet na zwycięstwo w pierwszej turze – taką właśnie narrację prowadziła opozycja w swojej kampanii. Nie udało się. Trudno było zbudować wiarygodny program łączący kemalistów, liberałów, centrolewicę i część Kurdów. Przekaz Erdogana i AKP był z pewnością bardziej spójny.

Powód 6: strategia Erdogana

Wynik Erdogana i jego obozu będzie zapewne jeszcze długo i głęboko analizowany. Wszak to zwycięstwo mimo ogromnych problemów dla władzy. Po pierwsze, kryzys gospodarczy, którego najbardziej bolesnym przejawem dla Turków jest szalejąca inflacja (na początku maja 43,7 proc., a jeszcze w październiku ub.r. 85,51 proc.!) – w dużym stopniu będąca efektem polityki Erdogana obniżania, a nie podwyższania stóp procentowych w sytuacji kryzysu. Po drugie, niedawne trzęsienia ziemi, które zdziesiątkowały duże połacie południowo-wschodniej Turcji. Po trzecie, powszechne oskarżenia elity rządzącej o korupcję i nepotyzm. Po czwarte, brutalne represje wobec opozycji i w pewnym stopniu związane z tym poważne pogorszenie relacji z Zachodem.

Erdogan i AKP wygrali w dużej mierze dzięki temu, że w starciu wizji Turcji wygrali z rywalem. To było starcie w dużej mierze tożsamości. Ta przedstawiona przez obóz rządzący okazała się bardziej atrakcyjna i autentyczna, niż wizja Turcji nakreślona przez Kilicdaroglu i opozycję. Kolejny raz okazało się, że ta dominująca w Turcji tożsamość jest sunnicka, konserwatywna i nacjonalistyczna.

Erdogan i AKP postawili też w kampanii na polaryzację i podnosili kwestię bezpieczeństwa narodowego. Przez cały czas Erdogan twierdził, że zależy ono od tych wyborów, powołując się na sojusz Kilicdaroglu z Kurdami. Prawdopodobnie nie pomogło kandydatowi opozycji to, że weterani uznanej za organizację terrorystyczną PKK otwarcie poparli opozycję w szeregu oświadczeń i wywiadów telewizyjnych. Erdogan zagrał też kartą religijną, nie tylko nacjonalistyczną. On sam powstrzymał się od wypominania rywalowi, że jest alewitą, ale przesłanie rozpowszechniane przez AKP w meczetach w całej Turcji głosiło, że stawką wyborów jest przetrwanie sunnickiego islamu.

Kolejny powód wygranej Erdogana to sfera socjalna. Umorzenie kredytów studenckich, podwyżki emerytur, tanie pożyczki, 45 proc. podwyżki pensji dla urzędników. Obietnice odbudowy prowincji dotkniętych trzęsieniem ziemi też odbiły się szerokim echem. Wstępne wyniki pokazały, że ofiary klęski żywiołowej głosowały w dużej liczbie na Erdogana w bastionach AKP dotkniętych katastrofą. Prezydent Turcji wygrał w ośmiu z 11 prowincji zdewastowanych w lutym br. przez trzęsienie ziemi.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!

Polecjaka Google News - Portal i.pl
od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl