Walka o Sąd Najwyższy trwa i szybko się nie skończy

Dorota Kowalska
4 lipca prof. Małgorzata Gersdorf normalnie pojawiła się w pracy, przed budynkiem Sądu Najwyższego witał ją tłum
4 lipca prof. Małgorzata Gersdorf normalnie pojawiła się w pracy, przed budynkiem Sądu Najwyższego witał ją tłum Marek Szawdyn
„Niewymownie szczęśliwym się czuję, że przy schyłku życia mego, doczekałem chwil powołania sądownictwa polskiego” - mówił Stanisław Pomian-Srzednicki w 1917 r. podczas pierwszego publicznego posiedzenia Sądu Najwyższego, którym kierował. Dzisiaj w SN nastał czas wyczekiwania.

"Naczelny organ władzy sądowniczej w Polsce. Sprawuje nadzór nad działalnością sądów powszechnych i wojskowych w zakresie orzekania oraz wykonuje inne czynności określone w Konstytucji i ustawach” - to definicja Sądu Najwyższego, którą podaje Wikipedia. Inne portale prawnicze piszą też, że „Sąd Najwyższy zajmuje szczytowe miejsce w strukturze polskiego sądownictwa. Zasiadać w nim mogą jedynie sędziowie o największym stopniu doświadczenia oraz najwyższym poziomie wiedzy prawnej. Jest to niezbędne w celu prawidłowego realizowania poszczególnych kompetencji, które zostały mu przyznane”.

Może dlatego bój o Sąd Najwyższy, którego jesteśmy świadkami, relacjonuje nie tylko rodzima prasa, o odejściu w stan spoczynku części sędziów SN i I prezes Małgorzaty Gersdorf rozpisywały się także zachodnie media sugerując, że oto pada ostatni bastion praworządności w Polsce.

Chociaż tak naprawdę nie do końca wiadomo, czy prof. Gersdorf odeszła w stan spoczynku. Formalnie - tak, prezydent Andrzej Duda podpisał stosowne dokumenty, ale sama Małgorzata Gersdorf, podobnie jak opozycja, spora rzesza polskich prawników i obywateli, którzy od trzech dni demonstrują przed sądami w różnych miastach Polski wciąż uznają ją za I prezes Sądu Najwyższego.

„Prawnikom nie wolno milczeć w obliczu zła, które zostało wyrządzone polskiemu wymiarowi sprawiedliwości przez ustawy uchwalone w ciągu ostatnich dwóch i pół roku” - mówiła rano 3 lipca Małgorzata Gersdorf do absolwentów prawa Uniwersytetu Warszawskiego. I dalej: „W Sądzie Najwyższym przeprowadzona będzie jutro czystka pod pozorem wstecznej zmiany wieku emerytalnego. Jutro wielu wspaniałych sędziów, wspaniałych prawników przejdzie w stan spoczynku”.

4 lipca Małgorzata Gersdorf pojawiła się w Sądzie Najwyższym, witał ją tłum warszawiaków. Były kwiaty, brawa, słowa wsparcia i podziękowania. Kilka godzin później padło pytanie: I co dalej? Część sędziów, którzy ukończyli 65. rok życia, ale nie wystąpili do prezydenta Andrzej Dudy z wnioskiem o możliwość pozostania w zawodzie, odeszła w stan spoczynku. Prof. Małgorzata Gersdorf wzięła urlop, zastępuje ją sędzia Józef Iwulski. Stan zawieszenia, wyczekiwania - jakiego dawno w tej instytucji nie było.

Sąd Najwyższy jest najwyższą instancją nowego systemu sądownictwa polskiego. Powstał w 1917 r., jeszcze przed powstaniem niepodległego państwa polskiego, na mocy przepisów o tymczasowej organizacji sądów. Jego pierwsza nazwa brzmiała Królewsko-Cesarski Sąd Najwyższy.

Funkcję I prezesa SN powierzono Stanisławowi Pomian-Srzednickiemu, który piął się po szczeblach sędziowskiej kariery także w czasie zaborów, ale o jego kolejnych awansach decydowała nie uległość wobec zaborcy, a kompetencje. Po wybuchu I wojny światowej większość pracowników rosyjskich sądów ewakuowano na wschód. Stanisław Pomian-Srzednicki jako jeden z nielicznych pozostał w Piotrkowie. Zapłacił za to wysoką cenę: odebrano mu prawo do sędziowskiego uposażenia emerytalnego. Ale było warto. Po opanowaniu ziem Królestwa Polskiego przez wojska niemieckie i austro-węgierskie, jesienią 1916 r. podjęto decyzję o budowie podległej im autonomicznej administracji polskiej, także polskiego wymiaru sprawiedliwości. 76-letni Pomian-Srzednicki włączył się w prace Departamentu Sprawiedliwości Tymczasowej Rady Stanu, która miała nadzorować te działania. Ogłoszone 19 sierpnia 1917 r. przepisy o urządzeniu sądownictwa ustalały, że na jego czele miał się znaleźć Sąd Najwyższy, jako sąd kasacyjny. Sześć dni później, 25 sierpnia, Stanisław Pomian-Srzednicki został I prezesem nowej instytucji.

„Niewymownie szczęśliwym się czuję, że przy schyłku życia mego, doczekałem chwil powołania sądownictwa polskiego” - mówił Pomian-Srzednicki podczas pierwszego publicznego posiedzenia Sądu Najwyższego, którym kierował.

To ponad sto lat temu, Sąd Najwyższy miał dwa główne zadania: rozstrzygać odwołania od sądów II instancji i czuwać nad jednolitością orzecznictwa. Dzielił się na izby: cywilną, karną, a pod koniec II RP powstała także izba do spraw adwokatury.

W lutym 1962 r. Sejm uchwalił ustawę o Sądzie Najwyższym, którą zastąpiła ustawa uchwalona we wrześniu roku 1984. W 1989 r. rozwiązano Sąd Najwyższy w dotychczasowym składzie, a sędziów SN powołano na nowo. Po utworzeniu w 1990 r. sądów apelacyjnych przejęły one od Sądu Najwyższego rozpoznawanie środków odwoławczych od orzeczeń sądów wojewódzkich. W 1996 r. Sądowi Najwyższemu powierzono rozpoznawanie kasacji od orzeczeń wydanych w II instancji. W listopadzie 2002 r. Sejm uchwalił ustawę o Sądzie Najwyższym, która zastąpiła ustawę z 1984 r.

Wreszcie dochodzimy do lipca 2017 r. To ważna data dla polskiego wymiaru sprawiedliwości - początek jego wielkiej reformy. Sejm uchwalił ustawę zmieniającą ustrój Sądu Najwyższego. Ustawa zakładała, że wszyscy sędziowie mieliby zostać przeniesieni w stan spoczynku z wyjątkiem tych, których wskazaliby wspólnie minister sprawiedliwości i prezydent. Nowy I prezes SN mógłby przedstawić pracownikom niebędącym sędziami nowe warunki pracy i płacy; w przypadku ich nieprzedstawienia stosunek pracy tych osób zostałby rozwiązany. Uchwalenie ustawy o SN, a także dwóch innych: o Krajowej Radzie Sądownictwa i o ustroju sądów powszechnych uznawanych przez opozycję i większość polskich prawników za naruszające zasadę trójpodziału władz spowodowało, że na ulicach polskich miast zaczął się czas demonstracji.

Jeszcze w piątek, 12 lipca, demonstrowano przed siedzibą SN. Zebrani zapalili świece i wysłuchali preambuły konstytucji. Część ruszyła przed budynek Senatu, gdzie trwała debata nad nową ustawą o Sądzie Najwyższym. Demonstranci ze świecami, flagami Polski i Unii, po odśpiewaniu „Ody do radości” odczytywali, skandowali: „My nie chcemy dyktatury”, „Jest nas więcej, będzie sprawa, odzyskamy nasze prawa”, „Wstyd zostanie, władza minie”. W Łodzi kilkaset osób zebrało się wieczorem na pl. Dąbrowskiego, przed budynkiem Sądu Okręgowego. Tu też były zapalone świece, znicze, flagi Polski i UE. Protestowano w Szczecinie, Poznaniu, Katowicach, Krakowie, Wrocławiu we wszystkich większych miastach Polski, ale i małych miasteczkach. Około dwustu osób zebrało się przed bramą wjazdową do rezydencji prezydenckiej w Juracie. Demonstrującymi byli turyści, wypoczywający nad morzem: na protest umówili się na jednym z portali społecznościowych. Z zapalonych świeczek ułożyli na ziemi napis „veto”, skandowali: „Andrzej Duda, oddaj dyplom”, „Otwórz bramę” oraz „Weto”.

Przyjęło się, że w SN pracują najlepsi z najlepszych, sprawdzeni prawnicy z wieloletnim doświadczeniem

Protesty trwały kilka dni. Trudno powiedzieć, czy miały jakiś wpływ na decyzje prezydenta Andrzeja Dudy, ale ten zawetował nową ustawę o SN i nowelę ustawy o KRS, wytykając im m.in. częściową niekonstytucyjność. Zapowiedział, że w dwa miesiące przedstawi własne projekty. Zdziwienie obozu rządzącego przywykłego do tego, że prezydent podpisuje wszystko, co ląduje na jego biurku, było tak wielkie, że minister Ziobro, twarz reformy sądownictwa, postanowił dać kilka rad głowie państwa i zabawić się w wróżbitę, przewidując świetlaną, albo całkiem kiepską przyszłość swojego byłego partyjnego kolegi. Jeszcze inni delikatnie, półsłówkami sugerowali, że nie wiadomo jak będzie, a kandydatem PiS w następnych wyborach prezydenckich może być choćby poseł Suski. Przez kilka tygodni w sprawie prezydenckich projektów o SN i KRS trwały rozmowy między przedstawicielami PiS i Andrzeja Dudy. Były też spotkania prezydenta i prezesa Jarosława Kaczyńskiego.

We wrześniu Andrzej Duda przedstawił projekt nowej ustawy o SN. Zakładał on wprowadzenie instytucji skargi nadzwyczajnej, która ma za zadanie korygować prawomocne orzeczenia sądowe. Mają zostać wyodrębnione dwie nowe izby Sądu Najwyższego: Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz Izba Dyscyplinarna. Projekt zmienia także tryb wyłaniania kandydatów na stanowisko sędziego Sądu Najwyższego oraz wiek, w którym sędziowie przechodzą w stan spoczynku (według nowych przepisów, to 65 lat).

Polacy znowu wyszli na ulice, bo w listopadzie kilka razy demonstrowano przeciwko takim reformom sądownictwa. Ale Sejm i Senat przyjął nowe ustawy o SN i KRS.

W spór o to, jak ma wyglądać polski wymiar sprawiedliwości włączyła się także Bruksela. Komisja Wenecka zaproszona do Polski przez ówczesnego ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego wydała opinię o reformach sądownictwa w Polsce, według której ustawa o Sądzie Najwyższym razem z ustawą o Krajowej Radzie Sądownictwa oddaje sądownictwo pod kontrolę rządzącej partii i prezydenta, co jest sprzeczne z zasadą trójpodziału władz deklarowanego w konstytucji jako podstawa ustroju i niezależności sądownictwa.

Z kolei, w poniedziałek, 2 lipca 2018 r., Komisja Europejska poinformowała o wszczęciu wobec Polski postępowania w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego w związku z ustawą o Sądzie Najwyższym. Zgodnie z nowymi zapisami, o czym już wspomnieliśmy, 3 lipca w stan spoczynku zostaną przeniesieni wszyscy sędziowie SN w wieku powyżej 65. lat, o ile nie złożyli stosownego wniosku o zgodę na dalsze zasiadanie w SN i badań lekarskich, na których podstawie prezydent może wyrazić zgodę na zasiadanie przez nich w SN. KE wskazuje na „brak kryteriów”, jakimi ma kierować się prezydent, nie ma też możliwości przeprowadzenia kontroli sądowej takiej decyzji. „Komisja jest zdania, że środki te naruszają zasadę niezależności sądownictwa, w tym zasadę nieusuwalności sędziów, a tym samym Polska nie wypełnia swoich zobowiązań wynikających z art. 19. ust. 1 Traktatu o Unii Europejskiej w związku z art. 47. Karty praw podstawowych Unii Europejskiej” - napisano w komunikacie. Artykuł 19.1 brzmi: „Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej obejmuje Trybunał Sprawiedliwości, Sąd i sądy wyspecjalizowane. Zapewnia on poszanowanie prawa w wykładni i stosowaniu Traktatów. Państwa Członkowskie ustanawiają środki zaskarżenia niezbędne do zapewnienia skutecznej ochrony sądowej w dziedzinach objętych prawem Unii”.

Walka o SN trwa i pewnie szybko się nie skończy, bo Polska będzie musiała ustosunkować się do zarzutów formułowanych przez Komisję. Ale też, co warto podkreślić Sąd Najwyższy jest powołany do: sprawowania nadzoru nad działalnością sądów powszechnych i wojskowych, rozpoznawanie skarg nadzwyczajnych, kasacji oraz innych środków odwoławczych. To SN decyduje o ważności wyborów.

Przyjęło się, że w SN pracują najlepsi z najlepszych, sprawdzeni prawnicy z wieloletnim doświadczeniem, osoby o nieposzlakowanej opinii, wyróżniający się wysokim poziomem wiedzy prawniczej. Są także wymogi formalne - żeby starać się o urząd sędzie Sądu Najwyższego trzeba mieć co najmniej dziesięcioletni staż pracy na stanowisku sędziego, prokuratora, prezesa Prokuratorii Generalnej Rzeczypospolitej Polskiej, jej wiceprezesa lub radcy albo wykonywania w Polsce zawodu adwokata, radcy prawnego lub notariusza. Te wymagania nie dotyczą osób, które pracowały w polskiej szkole wyższej, w Polskiej Akademii Nauk, w instytucie naukowo-badawczym lub innej placówce naukowej, mając tytuł naukowy profesora albo stopień naukowy doktora habilitowanego nauk prawnych, bo takie też mogą się o urząd sędziego w SN.

Sędziowie Sądu Najwyższego na rozprawie używają togi i biretu, a sędzia przewodniczący także łańcucha sędziowskiego z wizerunkiem orła.

Rzecznik Praw Obywatelskiech Adam Bodnar na uroczystości 100-lecia Sądu Najwyższego powiedział: „Historia Sądu Najwyższego jest właśnie historią budowania - naszej państwowości, stabilności instytucji, zasad prawnych, autorytetu oraz charakterów ludzkich. Bez instytucji publicznych służących wymierzeniu sprawiedliwości, trudno wyobrazić sobie prawo. Przepisy będą puste, jeśli nie będą wypełniane treścią. Ta historia budowania Sądu Najwyższego była na przestrzeni lat niezwykle trudna. Łączenie różnych porządków prawnych po zaborach, kształtowanie nowego oblicza polskiego jednolitego prawa, interpretacja kolejnych kodyfikacji, rozstrzyganie trudnych sporów natury politycznej. Liczne momenty trudne, ale także momenty próby w okresie PRL-u. Budowanie nowego, demokratycznego porządku po 1989 roku - według wezwania Tadeusza Mazowieckiego z 24 sierpnia 1989 r.: „Obywatele muszą mieć poczucie wolności, bezpieczeństwa, i współuczestnictwa. Poczucie takie mogą mieć tylko w państwie praworządnym, w którym każde działanie władzy oparte jest na prawie. Tylko prawo, które ma na celu dobro wspólne, może cieszyć się szacunkiem i zaufaniem społecznym”. Ten testament musi być realizowany nie tylko przez ustawodawcę. To jest obowiązek wszystkich odpowiedzialnych za rządy prawa - w tym szczególnie Sądu Najwyższego”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl