W wieku 84 lat zmarł Leslie Nielsen, weteran kinowego absudru

Redakcja
Rola człowieka demolki, czyli por. Drebina w "Nagiej broni" (1988), dała mu sławę i pieniądze
Rola człowieka demolki, czyli por. Drebina w "Nagiej broni" (1988), dała mu sławę i pieniądze materiały prasowe
W wieku 84 lat zmarł Leslie Nielsen, weteran kinowego absurdu. Co prawda nigdy nie dostał Oscara, ale przy jego filmach rechotały przynajmniej dwa pokolenia widzów.

* W USA zmarł aktor filmowy Leslie Nilsen

Jeden z największych wesołków współczesnego kina zmarł w niedzielę w szpitalu na Florydzie w wyniku powikłań po zapaleniu płuc. Miał 84 lata. Hollywood natychmiast okrył kir, bowiem aktor, choć prezentował humor nie najwyższych lotów, nawet największy filmowy gniot potrafił przekuć w kasowy sukces. Kto kiedykolwiek oglądał komedię z jego udziałem, wie, że na następcę Lesliego Nielsena, równie zwariowanego i zabawnego, będziemy musieli długo poczekać.

Kinowi księgowi wyliczają, że Nielsen zagrał w ponad sześćdziesięciu filmach kinowych, wystąpił w kilkudziesięciu serialach i pokazał się w tysiącu pięciuset programach telewizyjnych. Z charakterystyczną fryzurą, 185 centymetrami wzrostu i niepowtarzalną głupkowatą miną na kamiennej twarzy (ponoć kolejne wersje min ćwiczył codziennie przed lustrem) potrafił wywołać salwy śmiechu nawet u największych ponuraków. Jeśli dodać do tego, że nieustannie opowiadał absurdalne dowcipy, słusznie uważano go za gwarancję solidnej oglądalności. Poza tym czas się go dotąd nie imał. Całkiem niedawno podpisał kontrakt na występ w kolejnej, piątej już części "Strasznego filmu". Obraz pojawi się w amerykańskich kinach za rok, choć jeszcze nie wiadomo, czy z Nielsenem, grającym w nim rolę prezydenta Harrisa. Powodem - jak plotkuje się za oceanem - jest sprzeciw rodziny aktora, niespecjalnie radej z faktu, że będzie on jeszcze zza grobu rozśmieszał kinomanów.
Nielsen był zresztą wdzięcznym obiektem zainteresowania krytyków i fanów. Zrobił karierę w Stanach Zjednoczonych, choć jego miejscem urodzenia była Kanada (prowincjonalna mieścina Saskatchewan) i nieszczególnie - zważywszy na popularność - wykazywał zamiłowanie do roli wszechobecnego celebryty, poświęcając czas głównie na życie rodzinne. A w jego przypadku wyglądało ono imponująco: cztery żony (Monika Boyer, Alisande Ullman, Brooks Oliver i najnowsza Barbaree Earl), poślubiane i zostawiane z regularnością godną Szwajcara zegarmistrza, do tego gromadka dzieci i wnuków. Prawdziwą pasją Nielsena było ponoć łowienie ryb. Ale i tu biedakowi nie było łatwo, od kiedy jego ostatnia żona Barbaree zagroziła mu odejściem, jeśli - jak żalił się w wywiadach - nie wyrzuci z domu "tych obrzydliwych wędek".

Do perfekcji doprowadził sztukę wypowiadania andronów, zachowując przy tym komicznie kamienną twarz

Ale filmowym fenomenem Nielsen był także z tego powodu, że prawdziwą karierę zaczął robić dopiero w jesieni żywota. Po ponad trzydziestu latach występowania w filmach i telewizji jako slapstickowy komediant wydawało się, że większej popularności już raczej nie osiągnie. Przełomowym momentem było dlań spotkanie wszechmocnej producenckiej trójki: Jima Abrahamsa, Jerry'ego Zuckera i jego brata Davida, kryjących się pod marką ZAZ. To oni postanowili odkryć dla świata talent Nielsena, a przy okazji zarobić na jego gagach i minach. W efekcie w 1980 roku aktor zagrał rolę doktora Rumacka w jednej z najważniejszych komedii wszech czasów, zaliczanych do nurtu filmowego absurdu, czyli w "Czy leci z nami pilot?". Dla Nielsena okazała się ona przepustką do globalnej sławy.

Nagły akces do światowej elity wesołków spowodował, że Nielsena już na zawsze kojarzono z rozrywką łatwą i rechotliwą. A mało kto wie, że w młodości marzył o rzeczach znacznie poważniejszych. Gdy zakończył swą służbę wojskową w Królewskich Kanadyjskich Siłach Powietrznych (obsługiwał karabiny maszynowe na bombowcach) i trafił do hollywoodzkiego światka filmu, chciał zostać aktorem dramatycznym. Jego atutem był m.in. charakterystyczny, niski głos, dzięki któremu w latach 50. dostał posadę lektora w telewizyjnych dokumentach. Zagrał też w paru poważnych fabułach i niewiele brakowało, aby zaangażowano go do głównych ról w filmowych klasykach. Był m.in. brany pod uwagę jako odtwórca ról Willy'ego Wonki w filmie "Charlie i fabryka czekolady", Ralpha Hollorana w "Kosztownym związku" i Messali w "Ben Hurze". Pod koniec życia najbardziej żałował, że koło nosa przeszła mu rola Sama Loomisa w legendarnej "Psychozie", kręconej w 1960 roku przez Alfreda Hitchcocka. Dla reżysera wyglądał widocznie zbyt komediowo i zamiast niego zagrał John Gavin.
Opatrzność miała zapewne wobec Lesliego inne plany. Gdy opadła entuzjastyczna wrzawa po "Czy leci z nami pilot?", nasz bohater postawił stopę na planie filmowym filmu, który wyniósł go na pozycję kinowego superherosa. Mowa oczywiście o "Nagiej broni", w której Nielsen wcielił się w postać porucznika Franka Drebina z wydziału specjalnego, idioty, ale z nieprawdopodobnym szczęściem. Jako Drebin ratował królową Elżbietę II przez komunistycznymi terrorystami, wywoływał pożar, demolował uroczysty bankiet, przerażał panią burmistrz - słowem, robił to, co najlepiej umiał: doprowadzał widzów do łez. Nieprawdopodobny sukces filmu (prawie 80 milionów dolarów zysku przy kilkunastomilionowym budżecie, co w 1988 roku było sumą oszałamiającą) sprawił, że trio ZAZ postanowiło zainwestować w dalsze części "Nagiej broni". Trzy lata później nakręcono "Nagą broń 2 1/2: Kto obroni prezydenta?", zaś po kolejnych trzech "Nagą broń 33 1/3: Ostateczna zniewaga". Nielsen triumfował. Trylogia z udziałem zidiociałego Drebina stała się najsłynniejszym filmowym dokonaniem aktora.

A potem przyszły role w kolejnych hitach. U Mela Brooksa zagrał w "Drakuli - wampirach bez zębów", sparodiował "Egzorcystę" w "Egzorcyście 21", po swojemu przerobił "Ściganego", wykpił sławnego Bruce'a Willisa w "Szklanką po łapkach" i z powodzeniem brylował w czterech częściach "Strasznego filmu". Ostatnią jego wielką rolą był wujek Albert Adams w "Superhero" Craiga Mazina sprzed dwóch lat (robił to co zwykle, czyli skutecznie demolował scenografię i akcję). Mało kto wie jednak, że Nielsen próbował sił jako producent, choćby w "Odysei kosmicznej" w 2001 roku czy "Szklanką po łapkach w roku 1996.

Wysoko zaszedł ten Kanadyjczyk, trzeci syn Ingvarda Nielsena, emigranta z Danii, i Maybelle, która dla odmiany przybyła za ocean z Walii. W jednym z wywiadów Nielsen wspominał, że w dzieciństwie chciał być - jak ojciec - oficerem policji federalnej albo przynajmniej politykiem. Los rzucił go jednak w objęcia X muzy, a politykiem, i to obecnie dość znanym, został jego brat Erick. Wymarzony epizod oficersko-polityczny połączył zresztą po swojemu, gdy w 1973 roku gościnnie pojawił się w odcinku "The Ringbanger" telewizyjnego supertasiemca "M*A*S*H". Z buńczuczną miną błyskawicznie doprowadził do chaosu, wypowiadając przy tym wystarczająca ilość absurdalnych frazesów, by doprowadzić do płaczu recenzentów.

Wspominajcie go zatem z szacunkiem, bo rzadko trafia się taki gość, co po mistrzowsku posiadł największy aktorski dar: rozśmieszania ludzi.

Lucjan Strzyga

* W USA zmarł aktor filmowy Leslie Nilsen

O ŚMIERCI NILSENA PRZECZYTASZ TEŻ W SERWISIE WIADOMOŚCI24.PL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl