Tylko u nas: Przepis o młodzieżowcu w ekstraklasie powinien zostać! Jeszcze przez 2 lata. Poważne ligi takie zmiany planują z wyprzedzeniem

Adam Godlewski
Adam Godlewski
Krzysztof Paluszek (pierwszy z prawej) był członkiem banku informacji w sztabie Czesława Michniewicza, gdy obecny selekcjoner sięgał po mistrzostwo Polski z Zagłębiem Lubin, a także w reprezentacji młodzieżowej, która zaskakująco dobrze zaprezentowała się w finałach Euro'19 w swej kategorii wiekowej. Obecnie pracuje w Śląsku Wrocław i aktywnie działa w PZPN.
Krzysztof Paluszek (pierwszy z prawej) był członkiem banku informacji w sztabie Czesława Michniewicza, gdy obecny selekcjoner sięgał po mistrzostwo Polski z Zagłębiem Lubin, a także w reprezentacji młodzieżowej, która zaskakująco dobrze zaprezentowała się w finałach Euro'19 w swej kategorii wiekowej. Obecnie pracuje w Śląsku Wrocław i aktywnie działa w PZPN. fot. archiwum Krzysztofa Paluszka
Planowane przez zarząd PZPN usunięcie przepisu o młodzieżowców nie jest - jak się okazuje - jednoznaczne popierane przez kluby Ekstraklasy. To temat, który wzbudza kontrowersje i podzielił środowisko. Krzysztof Paluszek, człowiek od dekad obecny w polskim futbolu, aktualnie dyrektor ds. rozwoju sportowego WKS Śląsk Wrocław SA, wiceszef Komisji Technicznej PZPN, wiceprezes dolnośląskiego ZPN (w "cywilu" mogący się pochwalić tytułem doktora AWF) jest przeciwny - i to zdecydowanie - takiej zmianie z dnia na dzień. Przedstawia argumenty i twierdzi, że jego zdanie podziela połowa klubów z PKO Ekstraklasy i I ligi!

Czy zmiana przepisu o młodzieżowcu to pańskim zdaniem dobry pomysł?
Uważam, że nie. Nawet jeśli przepis nie jest idealny i ma swoje niewątpliwe wady, to termin jego anulowania i sposób, w jaki chcemy to zrobić są ewidentnie słabe; zupełnie nie do przyjęcia.

Co konkretnie pan kwestionuje?
Przepis jest naturalnie sztuczny i w oczywisty sposób wpływa na tempo budowania naszych zespołów - i na ich siłę - ale znosząc go musimy pomyśleć o jakości i ciągłości szkolenia w Polsce. Tymczasem co dostajemy w zamian? Jaka została przygotowana alternatywa? Pytam głośno, ponieważ dotąd nikt nam jej klarownie nie przedstawił. A druga i jeszcze ważniejsza sprawa dotyczy momentu, w którym ma dojść do zmiany. To znaczy w maju dowiemy się, że od przyszłego sezonu obudzimy się w zupełnie innej rzeczywistości; z dnia na dzień. Co w poważnym profesjonalnym futbolu nie powinno się zdarzyć. Najpierw zdiagnozujmy problem, wypracujmy program, który zastąpi to rozwiązanie, a dopiero potem bierzmy się za zmiany. Tymczasem w maju 2022 roku mamy się dowiedzieć, jakie będą realia, do których trzeba będzie dostosować się już w czerwcu 2022. Czyli po kilku tygodniach. Uważam, że nie jest to przemyślane planowanie.

Rozumiem, że głównie chodzi panu o pominięcie okresu dostosowawczego?
Ależ oczywiście, że tak! Przecież z uwagi na obowiązujące przepisy podpisaliśmy już kontrakty z piłkarzami urodzonymi w roku 2001, 2002, 2003 i 2004; w Śląsku Wrocław – i innych poważnie myślących o przyszłości klubach – nikt nie zostawiał tego na lato i okres późniejszy. Z szacunku dla naszych działów skautingu, ale też i kibiców. Po to, żeby trenerzy pierwszych i drugich zespołów dostali czas, aby harmonijnie przygotować zawodników, którzy mieli wypełniać przepis o młodzieżowców do ekstraklasowego poziomu. Przecież – de facto - nie chodzi o jednego piłkarza spełniającego te kryteria w każdym roczniku, tylko o co najmniej trzech, nawet czterech. W perspektywie kolejnego roku i w kilku kolejnych latach. I co niby mamy teraz z nimi zrobić? Powiedzieć: dziękujemy, wasze umowy są nieważne, my już nie będziemy potrzebować młodzieżowców? Przecież to tak nie działa; podpisanych umów należy dotrzymywać.

Ile zatem – pańskim zdaniem – powinien trwać stan przejściowy? Dwuletni okres dostosowawczy byłby właściwy?
Myślę, że absolutnie wystarczający. W takim czasie będziemy mogli płynnie przestawić się na inny system premiowania klubów za promowanie wychowanków i na inne sposoby wprowadzania ich do dorosłego ligowego futbolu. Terapia szokowa niczemu nie służy, o czym przekonaliśmy się 6 sierpnia 2020 roku, gdy PZPN (zarządzany wtedy przez Zbigniewa Bońka – przy. red.) wycofał się z dnia na dzień z przepisu Pro Junior System obejmującego rezerwy klubów ekstraklasowych. Szok był tym większy, że tydzień wcześniej ruszył sezon i wszystkie plany budżetowe zostały zrujnowane. Na występy rezerw w drugiej lidze przeznaczyliśmy 1,1 miliona złotych, czyli tyle, ile zaplanowaliśmy w PJS i powinniśmy dostać z PZPN. Z dnia na dzień, bez uprzedzenia, te pieniądze zostały nam zabrane. Bez możliwości znalezienia takich kwot u sponsorów, bez czasu na jakąkolwiek refleksję. Choćby i taką, czy w takim układzie opłaca się w ogóle utrzymywać zespół rezerw na poziomie drugiej ligi? I czy nie lepiej byłoby wypożyczyć zawodników do drużyn tej klasy? Nikt w związku tym jednak się nie przejmował…

Jeśli chodzi o zespoły rezerw klubów ekstraklasowych to chyba w ogóle nie było w dwóch poprzednich kadencjach PZPN jakiegokolwiek pomysłu. Jedni je mają, inni – nie…
I to mnie dziwi najbardziej. We Włoszech jest przecież Primavera, w Anglii i Holandii także są ligi rezerw, natomiast w Polsce po Młodej Ekstraklasie, wycofanej 10 lat temu, powstała wielka czarna dziura. Sytuacja ewoluuje zatem w tym kierunku, że Lech i Śląsk już mają drugie zespoły w II lidze, a Cracovia i Zagłębie Lubin już do niej pukają. Jak tak dalej pójdzie, to w dość szybkim czasie ta klasa może zostać zdominowana przez rezerwy klubów zawodowych, które postawiły na szkolenie. Jak na to zareagują kluby – a przede wszystkim sponsorzy – z mniejszych ośrodków, które zostaną skazane na ligę III i niższe klasy? Oczywiście – będą się burzyć! Czy ktoś o tym w ogóle pomyślał? A skoro szkolimy, poświęcając temu duże środki i energię, to chcemy zapewnić sensowną i kompletną ścieżkę rozwoju młodemu zawodnikowi. Dziś ewidentnie brakuje systemowego rozwiązania w tym zakresie, i każdy szuka go na własną rękę. A tak być na pewno nie powinno. Obecnie 10 klubów z ekstraklasy i I ligi – spośród 36 – ma rezerwy w II i III lidze. Za chwilę ta liczba może wzrosnąć i to znacząco, głównie w tym kierunku ewoluują bowiem strategie rozwoju.

Mam rozumieć, że w pańskiej ocenie Młoda Ekstraklasa nie była złym rozwiązaniem i została rozwiązana przedwcześnie i niesłusznie?
Na pewno nie było to złe rozwiązanie, aczkolwiek wymagało usprawnienia kilku elementów. Przede wszystkim – ograniczenia występów zbyt młodych wychowanków, 15-, 16-latków. Bo w tym wieku powinno to dotyczyć tylko najbardziej utalentowanych, a nie przypadkowych chłopców, którymi łatano dziury w składach. No i zapewnienia dobrych placów do gry, bo ten aspekt był przez niektóre kluby zaniedbywany. To był jednak projekt obiecujący, który należało modyfikować, a nie likwidować. Tymczasem co u nas zrobiono? Nie dość, że zlikwidowano rozgrywki dla zawodników stojących w rozkroku wchodząc w wiek seniora – którzy nie wiedzieli, czy odnajdą się w profesjonalnej piłce – to jeszcze obniżono wiek juniora. Na 18 lat. Czyli robiąc matury w wieku lat 19, w ostatnim roku edukacji ci młodzi ludzie musieli dostosowywać naukę pod karierę – albo na odwrót – gdyż w wielu przypadkach nie mogli kontynuować jednego i drugiego w dotychczasowym miejscu zamieszkania. To było jedno z najmniej przemyślanych i najbardziej nieodpowiedzialnych rozwiązań przyjętych przez PZPN. Dopiero niedawno zostaliśmy – jako kluby – zapytani o zdanie w tej kwestii.

I jakie są wnioski?
Z ankiety, w której udział wzięło 80 klubów wyniknęło, że 78 procent respondentów opowiedziało się za utworzeniem Centralnej Ligi Juniorów w kategorii U19, czyli dla piłkarzy rok starszych niż dotąd sobie liczyli. Ruszymy z tym projektem od następnego sezonu. Aż 80 procent głosowało także za utrzymaniem CLJ w kategorii U17, która będzie grała w dwóch grupach, a nie jak do tej pory – w 4. Z podziałem na Wschód i Zachód. Natomiast w U15 pozostaną cztery makroregiony, czyli obecnie obowiązujący system tej kategorii wiekowej. Za takim rozwiązaniem opowiedziało się 77 procent respondentów, co można wytłumaczyć tym, że w tej grupie wiekowej CLJ jest największy odsetek klubów małych, które obawiają się kosztów związanych z dalekimi wyjazdami.

Czołowi polscy trenerzy, Jerzy Brzęczek i Marek Papszun, głośno mówią jednak, że młodzieżowcy w ich klubach dostają miejsce w wyjściowej jedenastce w sposób niezasłużony. I trudno odmówić im racji.
Ależ ja im wcale nie odmawiam racji! Tylko przypominam, że w momencie kiedy do Rakowa – za ekwiwalent za wyszkolenie – trafił z Zagłębia Lubin Kamil Piątkowski, to trener Papszun chyba był zadowolony, że dostał dobrze wyszkolonego młodzieżowca. A właściciel częstochowskiego klubu był bardzo zadowolony, kiedy sprzedawał tego zawodnika za 5 milionów euro do Salzburga. Kacper Kozłowski odszedł za 11 milionów euro z Pogoni Szczecin, a Jakub Moder z Lecha za identyczne pieniądze. Radosław Majecki z Legii za 7 milionów. Ze Śląska, od nas, Przemysław Płacheta za prawie 3 miliony, Mateusz Praszelik za dwa. Co dowodzi, że konieczność promowania młodzieżowców była opłacalna dla klubów, które poważnie przykładały się do tego zagadnienia. Skorzystała także reprezentacja Polski, w której dzięki temu przepisowi szybciej zaczął grać też choćby Sebastian Szymański.

Należy zakładać, że Szymański, czy Płacheta, a przede wszystkim Moder przebiliby się i bez tego przepisu, o którego dwuletnie utrzymanie pan publicznie zabiega.
Zgadza się, ale być może nie tak szybko. W Śląsku trener Vitezslav Lavicka zastanawiał się, czy postawić na doświadczonego lewonożnego Mateusza Cholewiaka, czy na młodzieżowa Płachetę. Postawił na Przemka i – bez wątpienia – zyskał na tym zawodnik ale także klub, który zarobił godziwe pieniądze na transferze. Zresztą, nie oszukujmy się – jeśli dziś kadry klubów liczą po 25-30 zawodników, to utrzymanie 4 młodzieżowców nie jest jakimś wielkim problemem. A jeśli samemu się nie szkoli, to pod ich wyszukanie trzeba uruchomić działy skautingu, co jest ożywcze dla całej polskiej piłki. Młodzieżowcy w 1. lidze są o rok młodsi niż w PKO BP Ekstraklasie, co gwarantuje obieg najlepszych zawodników i awans najzdolniejszych. Zatem oprócz ewidentnych minusów, przepisowi o młodzieżowców trudno odmówić pewnej logiki.

Za to ci słabsi młodzieżowcy w klubie ekstraklasy, z pozycji dwa, trzy, czy cztery, rozwijają się wolniej z konieczności grzejąc ławę niż gdyby zostali w tym czasie wypożyczeni do drużyn z niższych klas.
To niewątpliwie argument, który trzeba brać pod uwagę, ale przy dobrym wyskautowaniu młodzieżowców - może ich jednocześnie grać nawet po dwóch. W Śląsku zdarzało się tak zarówno u trenera Jacka Magiery, jak i u Piotra Tworka. Cały czas z tyłu głowy musimy mieć bowiem pytanie: jaka jest alternatywa? Jeśli zrezygnujemy z uprzywilejowania polskich młodzieżowców, nie zapewniając innego sensownego programu promocji wychowanków, kluby znów zaleją przeciętni 30-letni obcokrajowcy. Poziomu rozgrywek to drastycznie nie podniesie, a taki trend odbije się na rozwoju polskiego futbolu. I – w perspektywie – na wynikach naszych reprezentacji. Z drużyną narodową na czele.

To jednak logiczne, że Papszun i Brzęczek - nie mając rezerw na szczeblu centralnym w przypadku Rakowa i brak drugiego zespołu w przypadku Wisły Kraków - wolą sięgać po gotowych piłkarzy zza granicy niż przygotowywać młodzieżowców.
To oczywiste, i pewnie najprostsze na krótką metę. Musimy jednak popatrzeć dalej, i na interes całego polskiego futbolu klubowego w dłuższym okresie, a nie tylko jednego, czy drugiego trenera. Logiczne, że walcząc o mistrzostwo, czy o utrzymanie woleliby korzystać z gotowych, najlepiej doświadczonych piłkarzy. I jestem to nawet w stanie zrozumieć. Każdy ma oczywiście prawo do swojego zdania; gorzej, kiedy próbuje się wmawiać, że większość klubów jest przeciwna przepisowi o młodzieżowcu i optuje za jego wycofaniem. Bo to oczywista nieprawda.

A jakie są fakty?
Głosy rozdzielają się mniej więcej po połowie. Ankietę na ten temat rozdano we wszystkich klubach PKO Ekstraklasy i I ligi. Odpowiedzi udzieliło 28 z 36 uprawnionych. Nie udzieliły, a przynajmniej nie widziałem, żeby udzieliły, na przykład Legia Warszawa, czy Górnik Zabrze. Nie wiem, z jakiego powodu. Wśród tych, którzy odesłali odpowiedzi 14 klubów było za zniesieniem przepisu o młodzieżowcu, ale 13 - przeciw, a Pogoń Szczecin wstrzymała się od głosu. Na przykład prezes Chrobrego Głogów, a zatem stabilnego klubu pierwszoligowego, był za obligatoryjnym wystawianiem w tej klasie dwóch młodzieżowców. Jeśli chodzi o kluby ekstraklasy, to wspólnie z Lechem Poznań, Cracovią i Zagłębiem Lubin, Śląsk stoi na czele grupy, która opowiada się przeciw gwałtownym i nieprzemyślanym ruchom, bez zarysowania klarownej alternatywy.

I to jest koronny argument za wprowadzeniem okresu dostosowawczego?
W moim przekonaniu – przesądzający o tym, żeby okres przejściowy trwał dwa lata. Aby w tym czasie Komisja Techniczna PZPN pod kierunkiem nowego przewodniczącego Sławomira Kopczewskiego nakreśliła nowy kierunek, w którym powinny pójść kluby. I starannie się do tego przygotować. Dwa lata dyskutowaliśmy w szerokim gronie o modyfikacji CLJ i myślę, że dzięki temu obrany nowy kierunek jest optymalny. Jako kompromis wypracowany przez 80 klubów. Zresztą – skoro jeszcze wróciliśmy do CLJ – to pojawił się bardzo interesujący pomysł – lansowany przez prezesa Śląskiego ZPN , Henryka Kulę – żeby powstały… drugie ligi w tych rozgrywkach! I słusznie! Tak, żeby w przypadku spadku z CLJ 1, zespół z mniejszego klubu – na przykład SMS Łódź, czy Gwarka Zabrze – mogły funkcjonować w CLJ 2 w danej kategorii wiekowej. Z myślą także o województwach jak lubuskie czy opolskie, które nie są tak silne piłkarsko jak pozostałe. Drugie ligi CLJ także byłyby/mają być podzielone regionalne, żeby nie potęgować kosztów i męczyć młodych zawodników bezsensowymi podróżami na drugi koniec Polski. Takie jest po prostu zapotrzebowanie środowiska. A także i dowód, że szkolenie w Polsce rozwija się w takim tempie, że trzeba modyfikować systemy. Bo te stworzone 10 lat temu nie wytrzymują już próby czasu.

Jakie rozwiązanie byłoby słuszne w zamian za odchodzący do lamusa przepis o młodzieżowcu? Obecność 6-8 wychowanków w rozszerzonej meczowej kadrze? To pomysł do przyjęcia?
Dla Śląska Wrocław – z pewnością tak. Dla tych, którzy szkolą na poważnie – na pewno też. Bo to ciekawa alternatywa. Czy jednak interesująca i do zaakceptowania dla innych klubów – po prostu nie wiem. Wiem natomiast, że wszystko trzeba planować z sensownym wyprzedzeniem. Po to, żeby pozwolić klubom dostosować się do nowych wymogów i rozsądnie zagospodarować młodzieżowców, z którymi już podpisały kontrakty. I nie skazywać tych zawodników na oddawanie do zespołów z niższych lig na chybił-trafił w sytuacji, kiedy przestaną być uprzywilejowani. I nie będzie wymogu, żeby dbać o ich przyspieszony, ale harmonijny rozwój pod kątem wypełnienia przepisu o młodzieżowcu. Bo to może skutkować czkawką widoczną w rozwoju kilku roczników…
Rozmawiał Adam Godlewski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ważna zmiana na Euro 2024! Ukłon w stronę sędziów?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl