Tydzień przez świetlik

Palikota nie spuścił
W PSL pojawiły się spekulacje, że za sprawą niezbyt pochlebnych artykułów w "Dzienniku" o Waldemarze Pawlaku stoi Grzegorz Schetyna. Raczej to nieprawda, bo wówczas poszczułby też zapewne Pawlaka Palikotem.

Matka Teresa od Tuska
Pewna znajoma gawędziła sobie z minister nauki Barbarą Kudrycką. Pani minister tłumaczyła z przejęciem, dlaczego nie pójdzie do europarlamentu, w którym kiedyś już była. No więc ogrom pracy w ministerstwie, misja, studenci w potrzebie, naukowcy w biedzie i tak dalej. Aż sobie w końcu pani minister przypomniała słodką przeszłość w PE i westchnęła: "Choć w porównaniu z Brukselą, to ja tu mam jak Matka Teresa". Sympatyczna nawet ta Kudrycka. Taka Tuskowa siłaczka. I w piłkę nie gra.

Last minute do Belgii
Faktycznie w telewizji wraz z nową ustawą autorstwa SLD, PO i PSL będzie nowa jakość. Teraz politycy nie tylko będą mogli brać pod but TVP, ale i telewizje prywatne, obiecując im publiczną kasę na niektóre programy. Ustawa tworzy też jakąś nową radę, która ma powstać przy KRRiT i opiniować, kto zasługuje na kokosy, a kto na figę. Mają tam być wybitni przedstawiciele kultury, sztuki, polityki itp. Kilka propozycji? Rywin, Czarzasty, Kwiatkowski.

Wróg gada na offie
W pewnej anonimowej partii za łowy na szczury, szpiegów i kapusiów wzięli się panowie Gosiewski i Suski. Definicja szczura i kapusia jest prosta. To facet, którego dziennikarze nie nienawidzą, i on ich nie nienawidzi, co więcej czasami z nimi rozmawia, a czasem - o zgrozo - jest na ty. Generalnie horror, bo ta wroga działalność, która lokowała PiS na niebezpiecznym poziomie poparcia powyżej 5 proc. Tak więc panowie wzięli się na sposób, by wytrzebić sprzedajną konkurencję. I zaczęli zmuszać ją, by pisała rozmaite idiotyczne listy do mediów i generalnie robiła wszystko, by popsuć sobie relacje z dziennikarzami, a w ten sposób doszusować, a raczej doSusować do poziomu kolegów...

Rzecznika powiesili
Efektem tych przetasowań w anonimowej partii stało się to, że poleciał w niej rzecznik - Mariusz Kamiński, zwany też Młodym Kamińskim, dla odróżnienia od dwóch starszych. Młody, jak to Młody, nic nie wiedział, wygadany też nadto nie był. No, ale cóż, wyrok był słuszny, bo rzecznik myślał, że jest rzecznikiem, i faktycznie odbierał czasem telefony od dziennikarzy.