Trzemeszno: 4-letni chłopiec nie żyje. Czy można było uniknąć tragedii?

Sona Ishkhanyan
Zdaniem mamy, Nikodem mógł żyć, gdyby szybko wykryto u niego sepsę. Tu chłopiec na zdjęciu z mamą podczas wakacji.
Zdaniem mamy, Nikodem mógł żyć, gdyby szybko wykryto u niego sepsę. Tu chłopiec na zdjęciu z mamą podczas wakacji. archiwum prywatne
Chłopiec, który w niedzielę rano jeszcze się bawił, w nocy zmarł, prawdopodobnie dotknięty sepsą. Rodzina ma żal do lekarza dyżurującego.

Pierwsze objawy choroby - drgawki, wysoka gorączka i plama na ciele - pojawiły się u 4-latka z Trzemeszna w niedzielę po południu. Chłopiec na pogotowie ratunkowe trafił dwa razy. Dopiero po drugiej wizycie objawy zaniepokoiły dyżurującą lekarkę.

Chłopca natychmiast przetransportowano karetką do gnieźnieńskiego szpitala, gdzie stracił przytomność. Jednocześnie zarezerwowano miejsce w poznańskim szpitalu na ulicy Krysiewicza. Niestety próba reanimacji nie powiodła się. Mały Nikodem zmarł około godz. 1 w nocy. Rodzice wnieśli oskarżenie. Policja wyjaśnia, kto zawinił w tej sprawie.

Jak udało nam się ustalić podczas rozmowy z mamą chłopca, gorączka pojawiła się u niego w niedzielę rano. - Byliśmy u mojej mamy, kiedy Nikodem dostał gorączki. Wówczas jeszcze bawił się z babcią, mówił: „babciu, grasz ze mną na tablecie? Przegrałaś, nie jesteś taka dobra, jak ja” - tak mama Agnieszka Szczepankiewicz przypomina sobie jedną z chwil, kiedy stan chłopca nie wskazywał jeszcze, że rozegra się dramat.

Gorączka nie ustępowała, pojawiły się także wymioty oraz niepokojąca czerwona plama na ciele chłopca. Około godziny 15.00 mama i babcia przywieźli chłopca do placówki gnieźnieńskiej pomocy doraźnej. Dyżurująca tam lekarka zdiagnozowała nieżyt żołądkowo-jelitowy, potocznie zwany „jelitówką”. Zapisała leki i odesłała dziecko do domu z zaleceniem kontroli lekarskiej w przypadku, gdyby stan się pogorszył.

Zobacz również:
Uwaga! TVN: Przymocowali balustradę do styropianu. Skończyło się tragedią

Źródło: UWAGA! TVN / x-news

- Nikodem był bardzo słaby, nie miał siły stać, a lekarka ciągle kazała mu stawać, zbagatelizowała także czerwoną plamę na ciele, twierdząc, że to nic poważnego, mogło powstać w wyniku zadrapania lub uderzenia. Nawet ciśnienia mu nie zmierzyła. Gdyby wówczas rozpoznała sepsę lub zdała sobie sprawę z zagrożenia, mój syn miałby szansę przeżyć - w płaczu żali się mama chłopca.

W rozmowie z nami Krzysztof Bestwina tłumaczy, że nie można bez weryfikacji obwiniać lekarza i zarzucać, że nie dopełnił swojego obowiązku.

- Z naszych wstępnych ustaleń wynika, że pani doktor przyjmując pacjenta, zbadała go dość szczegółowo. Jak twierdzi sama rodzina, dziecko zostało rozebrane, w celu sprawdzenia zmian na ciele. Wspomniana przez mamę plama nie wskazywała wówczas na coś groźnego, a tym bardziej na sepsę - tłumaczy dyrektor Bestwina, dodając, że ten rodzaj sepsy jest bardzo trudny do wykrycia w początkowej fazie, bo objawy przypominają grypę i nie można zarzucić lekarce, że od razu nie rozpoznała zagrożenia.

- Lekarka jest bardzo doświadczona, pracuje także w poznańskim szpitalu na ulicy Krysiewicza i często ma do czynienia z takimi przypadkami jak sepsa, czy groźne stany zapalne - mówi dyrektor. Jak dalej twierdzi, ten przypadek to groźny i bardzo szybko postępującej sepsy. Nawet jeżeli udałoby się ją rozpoznać w pierwszej chwili, to chłopiec nie miałby szans przeżyć. Chłopiec zmarł w Poznaniu po niecałej dobie - tłumaczy dyrektor.

Obecnie sprawą zajęła się gnieźnieńska prokuratura. - Nasze działania obecnie skupiają się na sprawdzaniu wszelkiej dokumentacji ze szpitala. Zabezpieczyliśmy także ciało do oględzin - mówi Piotr Gruszka z Prokuratury Rejonowej w Gnieźnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Trzemeszno: 4-letni chłopiec nie żyje. Czy można było uniknąć tragedii? - Głos Wielkopolski

Komentarze 13

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
W dniu 22.02.2017 o 10:32, Wejf napisał:

Bo niektórzy lekarze nadal leczą na "czucie". Proste tanie testy są w stanie wykluczyć wirus.

 


Tu pińć złoty, tam pińć złoty i oszczędności są. Pójdziesz pan prywatnie to będzie lepiej i szybciej a badania zrobimy na kase chorych

G
Gość
W dniu 21.02.2017 o 22:41, gość napisał:

A co ma mówić dyrektor szpitala? Że szpital zawinił i wypłaci rodzicom dziecka milionowe zadośćuczynienie a sam straci pracę? Oczywiście, że dziecko dałoby się uratować, o ile otrzymałoby dużą dawkę odpowiedniego antybiotyku. Czy były robione badania krwi, CRP itd. Jeśli "doświadczony lekarz" nie potrafi rozróżnić wirusówki od zakażenia bakteryjnego uogólnionego, to nigdy nie powinien zostać lekarzem. To gadanie to ewidentna obrona przed zadośćuczynieniem dyrektora. Niech rodzice walczą o sprawiedliwość.


Dokładnie... wystarczyło zlecić badanie krwi na cito!!!
Kłócić się o podwyżki potrafią a prostej rzeczy nie potrafią zlecić !!
A
Agu
Skąd ta sepsa u tak małego dziecka
o
olej
doświadczeni starzy odchodzą nowi to od rodziców solidarchy nie sa dobrymi to sa koniowaly czekają na wypłatę niz opieka .szydło nie uczulaj o rewolucjach szpitali jest więcej takich podrabiane papiery zawodowe
k
kosmita49
Tak szkolimy lekarzy (niedouczeni) a chcą zarabiać pięć-dziesięć tysięcy niech idą sprzątać ulice .
I
Irena

Matura zdana na 100% z pantofelka to za mało, aby być dobrym lekarzem, a tylko tacy się dostają na studia medyczne. Chyba czas to zmienić i badać predyspozycje, a nie tylko umiejętność wkuwania na pamięć.

A
Ania
Jeśli lekarze to w większości tylko dzieci lekarzy Bo Tak Wypada to takich mamy fachowców. Oby oni sami na takich trafili to może otworzą się uczelnie na prawdziwych pasjonatów.
Z
Zaneta
Brak słów wiem sama po sobie lekarze w Polsce to nic więcej tylko popaprancy ja miałam bardzo silne bóle brzucha pojechałam na pogotowie po przepadaniu lekarz stwierdził że to nerwica na drugi dzien bóle nie ustąpiły wic poszłam prywatnie i okazało się że to kamienie w woreczku żółciowym po zabiegu wręczono mi moje kamienie a tydzień pòźniej poszłam do tego psełdo lekarza rzuciłam mu te kamienie na biórko i mu powiedziałam o to moja nerwica...
W
Wejf
Bo niektórzy lekarze nadal leczą na "czucie". Proste tanie testy są w stanie wykluczyć wirus.
P
Pyra
Jak hydraulik źle oceni albo wykona to chata zalana.Jak "lekarz" się pomyli albo zbagatelizuje to dramat w rodzinie. Szkoda że dobrym lekarzem stają się nieliczni. Reszta czeka na wypłatę albo zostaje nied"orzecznikiem" w ZUS.
G
Gosc
Dlaczego lekarka zbagatelizować objawy? Właśnie dlatego, że pracuje na Krysiewicza. Dziś lekarze mają syndrom Boga, zwłaszcza Ci z dużych szpitali. Wszędzie widzą grypę albo histerię czy nerwicę. Gdyby to była młoda i niedoświadczona lekarka, to dziecko od razu dostałoby skierowanie do szpitala. A tak mamy tragedie. Nikt na pewno tego nie chciał, ale wyszło właśnie jak wyszło, a konsekwencje będzie dźwigać mama chłopca, która straciła ukochane dziecko. Przecież czasu się nie cofnie...
G
Gość
Pan Krzysztof chyba nie wie co mówić i tłumaczy "panią doktor " jak można tak ją nazwać. Jak można dziecko w takim stanie wypuścić do domu ? Teraz prawdziwego lekarza to ze świeczka trzeba szukać, to co się dzieje z lekarzami i jakie diagnozy wystawiają to się w głowie nie mieści, a dlaczego tak jest, bo ludzie opuszczają a oni dalej krzywdza ludzi i myślą, że są bezkarni a to nieprawda! !!!! Wyrazy współczucia dla mamy chłopca.
g
gość

A co ma mówić dyrektor szpitala? Że szpital zawinił i wypłaci rodzicom dziecka milionowe zadośćuczynienie a sam straci pracę? Oczywiście, że dziecko dałoby się uratować, o ile otrzymałoby dużą dawkę odpowiedniego antybiotyku. Czy były robione badania krwi, CRP itd. Jeśli "doświadczony lekarz" nie potrafi rozróżnić wirusówki od zakażenia bakteryjnego uogólnionego, to nigdy nie powinien zostać lekarzem. To gadanie to ewidentna obrona przed zadośćuczynieniem dyrektora. Niech rodzice walczą o sprawiedliwość.

Wróć na i.pl Portal i.pl