Tragedia w Suszku. Oskarżeni komendanci obozu harcerskiego ZHR i urzędnik stanęli przed sądem w Łodzi

[email protected]
Tragedia na obozie w Suszku. Komendanci przed sądem
Tragedia na obozie w Suszku. Komendanci przed sądem Krzysztof Szymczak
Przed Sądem Rejonowym Łódź Śródmieście rozpoczął się we wtorek 23 czerwca proces w sprawie tragedii na obozie harcerskim w Suszku trzy lata temu, kiedy w trakcie nawałnicy zginęły dwie harcerki z Łodzi, a 38 uczestników odniosło obrażenia. Oskarżeni są komendanci obozu i urzędnik starostwa w Chojnicach.

Dwaj główni oskarżeni, ówczesny komendant obozu 28-letni Mateusz I. i jego zastępca 51-letni Włodzimierz D., nie przyznali się do winy i złożyli obszerne zeznania, z których wynikało, że nie otrzymali informacji o nadchodzącej nawałnicy i jedynie z sami z portalu pogodowego w internecie dowiedzieli się o nadchodzącej ulewie.

Byli przekonani, że będzie to kolejna burza - jedna z kilku, jakich już doświadczyli na tym turnusie - dlatego nie zarządzili ewakuacji obozu, a jedynie przykazali drużynowym, aby byli czujni. Jednak tym razem stało się inaczej, bowiem 11 sierpnia około godz. 22.30 nadeszła nawałnica, jakiej do tej pory nie widzieli.

- To był prawdziwy armagedon. Sytuacja stała się ekstremalna. Grzmoty piorunów, straszliwy wiatr i ściana deszczu, który wszystko zagłuszał. Do tego nocne ciemności, które tylko błyskawice rozświetlały. Wokół zaczęły padać drzewa. Jedne łamały się jak zapałki w połowie, a drugie były wyrywane razem z korzeniami - zeznał Mateusz I.

Komendanci wyjaśnili, że gdy zaczęły się łamać pierwsze konary uruchomili syrenę alarmową. Był to sygnał do ewakuacji. Harcerze w piżamach zaczęli wybiegać z namiotów i kierować się do pobliskiego młodnika, czyli młodego, niskiego lasku, w którym drzewa nie padały i było bezpiecznie. Niestety, nie wszyscy tam dotarli, gdyż ścieżki do młodnika zostały zawalone drzewami. Część harcerzy została w lesie, w którym było obozowisko, a część wycofała się do pobliskiego jeziora. Niestety, dwie łódzkie harcerki, 13-letnia Asia i 14-letnia Olga, zostały przygniecione przez drzewa i zginęły mimo prób reanimacji.

Powiat chojnicki. Tragedia w Suszku. Nie żyją młodzi harcerz...

Komendanci zaalarmowali służby, które nie mogły się przedrzeć przez leśną drogą zawaloną upadłymi drzewami i na miejsce tragedii - razem z ciężkim sprzętem - dotarły dopiero po siedmiu godzinach: około godz. 6. Obaj oskarżeni wobec rodzin ofiar wyrazili żal i smutek z powodu śmierci dziewczynek. Natomiast Mateusz I. zapewnił, że jako komendanci zrobili wszystko co możliwe w tych ciężkich warunkach. Z ich zeznań wynikało, że gdy rozpętała się nawałnica Włodzimierz D. sprawdził namioty, czy harcerze je opuścili, zaś Mateusz I. z przerażonym harcerzem ukrył się pod zwalonym drzewem.

Do tragedii na obozie w Suszku, na którym przebywało 130 harcerzy z Okręgu Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej w Łodzi, doszło w sierpniu 2017 roku. Wskutek nawałnicy zginęły wtedy dwie wspomniane harcerki, a 38 uczestników odniosło różnego rodzaju obrażenia.

Tragedia w Suszku na Pomorzu. Ocalali harcerze wrócili do Łodzi

Tragedia w Suszku na Pomorzu. Ocalali harcerze wrócili do Ło...

Prokuratura oskarżyła w tej sprawie Mateusza I. i Włodzimierza D. o umyślne narażenie uczestników obozu na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz doprowadzenie do nieumyślnego spowodowania śmierci dwóch harcerek i nieumyślnego spowodowania różnego rodzaju obrażeń ciała u kolejnych kilkudziesięciu harcerzy. Według śledczych niewłaściwie zorganizowano sam obóz oraz jego ewakuację w trakcie nawałnicy.

Obóz w Suszku koło Chojnic (woj. pomorskie) znalazł się na trasie gwałtownych burz, które przeszły przez północ Polski w nocy z 11 na 12 sierpnia 2017 roku.

Dwa lata po tragicznej nawałnicy w Suszku. Zobacz ZDJĘCIA

od 7 lat
Wideo

Jak wyprać kurtkę puchową?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tragedia w Suszku. Oskarżeni komendanci obozu harcerskiego ZHR i urzędnik stanęli przed sądem w Łodzi - Dziennik Łódzki

Komentarze 4

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
23 czerwca, 20:35, Gość:

Komendanci nie są winni.

Wiele osób chodzi do lasu ponosząc jakieś ryzyko że im drzewo na głowę upadnie. Dziesiątki tysięcy dzieci i młodzieży spędzało noce w lesie pod namiotem i żadne drzewo ich nie przygniotło.

Tutaj zabrakło informacji.

Informacji o tym, że idzie poważne zagrożenie - bo wtedy harcerze wiedzą co robić, to znaczy opuścić las, uciekając w pole, lub na teren młodnika, czyli fragmentu lasu, gdzie nie ma dużych drzew zagrażających ludziom.

I gdy przyszła nawałnica to tak właśnie zrobili. Tylko nie wszyscy zdążyli uciec. I to jest smutne, straszne, ale nie ma w tym winy komendantów.

Podpisuję się pod tą wypowiedzią "obiema rękami". Wyrazy współczucia ofiarom, ich bliskim oraz pozostałym uczestnikom obozu. Przyroda jest mało przewidywalna, a wypadki zdarzają się nawet w pozornie najbezpieczniejszych miejscach. Nie da się przewidzieć wszystkiego tym bardziej takiego kataklizmu. Myślę, że komendanci obozu nie zawinili. A wszystko ma swój czas i miejsce, i wszystko jest po coś!

G
Gość

Komendanci nie są winni.

Wiele osób chodzi do lasu ponosząc jakieś ryzyko że im drzewo na głowę upadnie. Dziesiątki tysięcy dzieci i młodzieży spędzało noce w lesie pod namiotem i żadne drzewo ich nie przygniotło.

Tutaj zabrakło informacji.

Informacji o tym, że idzie poważne zagrożenie - bo wtedy harcerze wiedzą co robić, to znaczy opuścić las, uciekając w pole, lub na teren młodnika, czyli fragmentu lasu, gdzie nie ma dużych drzew zagrażających ludziom.

I gdy przyszła nawałnica to tak właśnie zrobili. Tylko nie wszyscy zdążyli uciec. I to jest smutne, straszne, ale nie ma w tym winy komendantów.

G
Gość
23 czerwca, 14:13, gaas:

To tam gdzie antoni kazał się odsunąć strażakom na bok, bo przed kameami chciał pokazać jak pomaga ze swoimi przydupasami ?

Dokładnie tam!

g
gaas

To tam gdzie antoni kazał się odsunąć strażakom na bok, bo przed kameami chciał pokazać jak pomaga ze swoimi przydupasami ?

Wróć na i.pl Portal i.pl