Tadeusz Truskolaski: Nie boję się Jacka Żalka

Marta Gawina
Marta Gawina
Tadeusz Truskolaski  na kandydata Zjednoczonej Opozycji został namaszczony podczas podlaskiej konwencji PO i Nowoczesnej
Tadeusz Truskolaski na kandydata Zjednoczonej Opozycji został namaszczony podczas podlaskiej konwencji PO i Nowoczesnej Jerzy Doroszkiewicz
Opowiastki o zabetonowanym mieście to dowód na to, że dobrze wykorzystaliśmy pieniądze - mówi prezydent Białegostoku. Opowiada o przyczynach startu do walki o czwartą kadencję i kulisach rozstania z Adamem Polińskim. I dlaczego nie skarci wiceprezydenta Rafała Rudnickiego za słowa pod adresem dziennikarzy TVP o prostytuowaniu się.

Dlaczego po raz czwarty postanowił Pan ubiegać się o stanowisko prezydenta Białegostoku. Chce czy musi Pan kandydować?

To nie była łatwa decyzja. To praca bardzo trudna, ale przede wszystkim odpowiedzialna. I to odpowiedzialność za miasto kazała mi zgłosić swoją kandydaturę. Dostawałem i dostaję też wiele sygnałów od mieszkańców, którzy pytali, zachęcali i deklarowali poparcie. Nie wolno tego lekceważyć.

A może był też taki moment, gdy Pan pomyślał: 12 lat w magistracie, wykonałem swoje zadanie, czas na kogoś innego.

Takie wątpliwości pojawiały się nie raz przez ostatnie dwanaście lat. Byłbym bardzo nieskromną osobą, gdybym twierdził, że tylko ja i nikt więcej. Już w połowie pierwszej kadencji myślałem, że zakończę swoje urzędowanie.

Kto teraz szczególnie namawiał Pana do walki o czwartą kadencję?

Mieszkańcy, z którymi się spotykałem. Oni namawiali mnie najbardziej. To zazwyczaj były przypadkowe spotkania. Padało pytanie: czy pan startuje, bo my pana popieramy. Oczywiście są też przeciwnicy, ale oni twarzą w twarz raczej się nie ujawniają.

Jak doszło do porozumienia z PO i Nowoczesną? To Platforma zabiegała o Pana start w wyborach czy Pan o poparcie PO?

Odbyło się kilka spotkań i rozmów na ten temat. Spotykałem się w Warszawie z przewodniczącymi Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej. Rozmowy były też prowadzone na niższym szczeblu. Do porozumienia doszło na zasadzie synergii. Podkreślałem wielokrotnie, że nie wystartuję, jeśli nie będzie szansy na zwycięstwo w wyborach do rady miasta.

Teraz jest szansa?

Teraz szansa jest większa niż kiedykolwiek.

Pan również znajdzie się wśród kandydatów do rady miasta.

Myślę, że tak.

Ile jedynek przypadnie Komitetowi Truskolaskiego?

Miejsca na listach wyborczych nie są jeszcze ustalone. Tych jedynek jest tylko pięć, a Koalicję Obywatelską tworzą cztery ugrupowania.

Po raz pierwszy od 12 lat nie będzie Panu towarzyszył były wiceprezydent Adam Poliński. To duża strata?

Zawsze w samych superlatywach wyrażałem się o prezydencie Adamie Polińskim. Zdania nie zmieniłem. Nadal uważam, że jest to osoba o wielu talentach, która potrafi je wykorzystać w pragmatyczny sposób. Ale teraz musimy poradzić sobie bez prezydenta Polińskiego.

Zabolały Pana słowa Adama Polińskiego o upolitycznieniu samorządu? To jeden z powodów jego odejścia.

Cztery lata temu podjęliśmy próbę odpolityczniania samorządu. Jako Komitet Tadeusza Truskolaskiego wprowadziliśmy do rady miasta sześciu radnych. Łączna liczba głosów oddanych na Komitet i Platformę była prawie o tysiąc większa niż poparcie dla PiS-u. Mimo to mamy wspólnie o trzech radnych mniej. Musimy z tego wyciągnąć wnioski. Tym bardziej że PiS de facto wchłonął partie satelickie, co dało mu zwycięstwo. Teraz ponadto sytuacja ogólnopolska jest inna, mniej korzystna dla komitetów lokalnych. Dlatego uznałem, że niezbędna jest konsolidacja środowisk, z którymi współpracuję.

Od 12 lat podkreśla Pan, że jest prezydentem bezpartyjnym. Z drugiej strony ogłasza Pan swój start w wyborach w towarzystwie Grzegorza Schetyny i Katarzyny Lubnauer. Nie obawia się Pan, że ta bezpartyjność będzie podważana? Zresztą Pana przeciwnicy polityczni już to robią.

Jestem osobą bezpartyjną i to jest fakt. Nie jest jednak tajemnicą, że środowiska polityczne chcą się poszerzać o elektorat bezpartyjny. Stąd ta współpraca. Natomiast przeciwnicy polityczni zawsze będą próbowali naszywać jakieś łatki, nawet na dobrze skrojony garnitur. To jest im na rękę. A fakty są takie: nigdy nie byłem członkiem żadnej partii i udało się stworzyć pewne środowisko pod nazwą Komitet Truskolaskiego, które jest elementem walki o radę miasta.

Obawia się Pan Jacka Żalka? Ostatnio odwiedził Pana urząd z interwencją poselską.

Gdybym obawiał się konkurentów, to nie zdecydowałbym się na kandydowanie w 2006 roku. Wtedy sytuacja nie była łatwiejsza. Byłem dla wyborców zagadką, miasto znajdowało się w bardzo trudnym położeniu. O tym wielokrotnie dowiadywałem się m.in. z państwa publikacji. Nie byłem wtedy osobą publiczną, w kraju rządził PiS. Samorząd nie jest dla ludzi bojaźliwych. W pracy samorządowca trzeba mieć i charakter, i ogromną odporność. Himalaistów też pyta się, czy nie obawiają się wejścia na ośmiotysięcznik. Ale oni idą, bo taka jest ich natura.

Wrócę jednak do Jacka Żalka, bo to kandydat Zjednoczonej Prawicy.

Powiedziałem mu, że jest bardzo dobrym kontrkandydatem...

W czasie interwencji poselskiej padły mocne słowa prezydenta Rafała Rudnickiego pod adresem dziennikarzy TVP o prostytuowaniu się . Dostał za to reprymendę? Zareagował Pan na tę sytuację?

Jeżeli ktoś czuje się urażony tymi słowami, to ma stosowne środki prawne. Pan prezydent Rudnicki jest osobą pełnoletnią, posiadającą wszelkie zdolności do czynności prawnych. A nawiasem mówiąc, to nie są już media publiczne, ale partyjne.

To zapytam o jeszcze jednego polityka. Poczuł się Pan urażony wpisem na Twitterze posła PO Tomasza Cimoszewicza o procesji Bożego Ciała „Ci się rozsiedli na środku ulicy i mszę odprawiają”? W mediach społecznościowych krąży Panów wspólne zdjęcie wyborcze.

Trzeba podawać rękę zagubionym owieczkom. Pozując do zdjęcia z posłem powiedziałem mu: jak ktoś będzie pytał, to podaję Ci rękę i prowadzę na procesję. Ja uczestniczyłem w procesji, robię to, co roku. I nie jestem od tego, by kogoś potępiać. Trzeba pokazywać swoim przykładem, jak należy postępować.

Praktycznie mamy już pełną gamę kandydatów na prezydenta Białegostoku. Który wydaje się Panu najgroźniejszy?

Z poprzednich kampanii wyciągam jeden wniosek: przebiegają pod hasłem „siła złego na jednego”. Kandydaci atakowali urzędującego prezydenta. Jesienią może być podobnie. Sądzę, że między moimi konkurentami będzie niepisane porozumienie ponad podziałami, że wspólnym wrogiem jest urzędujący prezydent. Dlatego każdy kandydat będzie w pewien sposób groźny i będzie mnie atakował.

Sondaże dają na razie Panu pewne zwycięstwo. Pana konkurenci przypominają za to wybory na prezydenta Polski. Bronisław Komorowski też miał olbrzymią przewagę w sondażach i przegrał.

Bronisław Komorowski startował na drugą kadencję, a ja na czwartą. Jestem zatem bardziej doświadczony niż prezydent Komorowski (uśmiech). Prezydent kraju nie jest odpowiedzialny za konkretne rzeczy. Moje urzędowanie białostoczanie oceniają codziennie, korzystając z tego, co przez ten czas udało nam się wspólnie zbudować i zmienić w Białymstoku. To mieszkańcy zdecydowali, że jesteśmy najlepszym do życia miastem w Polsce. Ostatnio ocenili, że jesteśmy w pierwszej dziesiątce najczystszych miast w Europie. Myślę, że tak szybko swoich poglądów nie zmienią.

Co chciałby Pan zaproponować mieszkańcom na czwartą kadencję?

Na szczegółowy program przyjdzie czas. Białystok jest rozpędzonym pociągiem, który nadal pędzi i nawet gdyby wsiadł najgorszy maszynista, to tak szybko go nie zatrzyma. Mówimy tutaj o najbliższych 2 -3 latach. Nawet, jakby ktoś bardzo by chciał zmienić teraz politykę miejską, będzie potrzebował sporo czasu. Musimy jeszcze dokończyć kilka dużych inwestycji. Jedną trzeba rozpocząć.

Czyli?

Myślę tutaj o hali widowiskowo- sportowej. Poza tym trzeba inwestować w ludzi, na przykład w szkolnictwo zawodowe. To szczególnie istotne. Chcę tworzyć taką bazę, by coraz więcej osób przyjeżdżało do Białegostoku. Musimy pokazać, że miasto jest przyjazne. Jest na to dobra pora. Najpierw trzeba zbudować dom, wyposażyć go, a później tworzyć przytulną atmosferę, żeby rodzina dobrze się w nim czuła. Podobnie jest z miastem. Nie da się tworzyć dobrej atmosfery w zaniedbanym otoczeniu. Ludzie, siłą rzeczy, będą źle się czuć. My lukę infrastrukturalną już prawie wypełniliśmy. Możemy teraz skoncentrować się na tym, czego białostoczanie oczekują w swojej najbliższej okolicy: placów zabaw, miejsc do rodzinnej rekreacji, uliczek osiedlowych, dróg rowerowych, żłobków.

Pana przeciwnicy mówią, że zabetonował Pan Białystok.

Osoby używające tego argumentu dowodzą swojej bezsilności, bezradności i braku argumentów. Jest wręcz przeciwnie - odbieram to jako pochwałę inwestycji. Może warto zapytać moich oponentów, którą ulicę zamknąć. Z której ulicy powinniśmy zerwać asfalt? Zobaczylibyśmy, jak wtedy miasto będzie funkcjonowało. Te opowiastki o zabetonowanym mieście to dowód na to, że dobrze wykorzystaliśmy pieniądze. Podobnie mówiono o spalarni. Teraz okazuje się, że za chwilę ta spalarnia będzie naszym błogosławieństwem. To jest absolutnie inwestycja 10-lecia, nie tylko jednej kadencji. Mój konkurent w 2010 roku, poseł Dariusz Piontkowski, mówił: ja spalarni budować nie będę. Wkrótce opłata marszałkowska (za składowanie odpadów przyp. red.) wzrasta ze 130 do 240 zł. W skali budżetu miasta to ogromne pieniądze. Gdyby ówczesny kandydat PiS miał okazję zrealizować swoją obietnicę, zapłaciliby za to mieszkańcy. Wrócę jeszcze do dróg. Przybyło nam około 15 proc. nowych ulic. W tym samym czasie liczba samochodów zwiększyła się o około 100 procent.

I tu pojawia się kolejny argument: buduje Pan obwodnice wewnątrz miasta, czasem przez osiedla, zamiast zabiegać o zewnętrzne obwodnice.

Jedne obwodnice nie wykluczają drugich. O te zewnętrzne też zabiegamy i one już częściowo powstają, na przykład obwodnica Wasilkowa. W planach jest południowa obwodnica Białegostoku, a jeszcze ważniejsze jest przebicie do obwodnicy Wasilkowa i budowa północnej obwodnicy miasta. To inwestycje GDDKiA, ale rozmowy na ten temat prowadzimy. Proszę też zmierzyć natężenie ruchu na trasie generalskiej. Tam przejeżdżają tysiące samochodów. Gdyby nie było tej trasy, one jechałyby przez centrum..

A Krywlany to porażka czy sukces? Zamiast lotniska będzie pas startowy dla prywatnych taksówek. Tak mówią złośliwi.

Poczekajmy z ocenami i opiniami. Pani pytanie przypomina mi krytykę, jaka spadła na mnie, kiedy zdecydowałem o przebudowie Rynku Kościuszki... Teraz Rynek Kościuszki to ogromny sukces. Trzeba słuchać fachowców, a nie tych, którzy głośno krzyczą, choć brakuje im wiedzy. Rozmawiam z ekspertami lotnictwa i słyszę: doskonała decyzja, że nie skaczecie do basenu, nie sprawdzając, czy jest w nim woda. Inwestycję na Krywlanach można etapować. Jeśli pojawi się taka potrzeba, możliwa będzie rozbudowa lotniska. Ale już pas startowy, który budujemy, umożliwia ograniczoną komunikację lotniczą. W przypadku Krywlan będą możliwe czartery, loty taksówkami powietrznymi, czy na potrzeby ratownictwa medycznego. W planach jest również uruchomienie, na początku w sposób ograniczony i spokojny, komunikacji pasażerskiej.

Dalsza rozbudowa to także Las Solnicki, który trzeba będzie wyciąć

Organy państwowe, w tym Urząd Lotnictwa Cywilnego, będzie szacował do jakiego stopnia Las Solnicki jest przeszkodą lotniczą. Ta decyzja nie należy do miasta. My się tym zajmować nie będziemy.

W poniedziałek radni będą głosować nad absolutorium. Pewnie go Pan nie dostanie

Nie dostanę.

Obecna rada zmniejszyła też Pana wynagrodzenie o 30 proc. Pensje samorządowców, w ślad za uposażeniem parlamentarzystów, też zostały zmniejszone o 20 proc. Czy takie zarobki mogą zachęcać?

Decyzja Jarosława Kaczyńskiego, którą wykonali parlamentarzyści i premier to absolutny skandal. Jest to populizm, odwracanie uwagi od horrendalnych nagród przyznanych ministrom przez premier Beatę Szydło. Ostatnio ruszył konwój wstydu z samorządowcami PiS, którzy za o wiele mniej odpowiedzialną pracę dostają 500 -600 tys. zł rocznie w spółkach Skarbu Państwa. Samorządowcy w stosunku do przeciętnego obywatela może zarabiają więcej, ale przecież każdy może startować i wygrać wybory, a potem podejmować niełatwe decyzje, ponosić odpowiedzialność i być rozliczanym. Proszę strzelać gole jak Lewandowski i zarabiać jak Lewandowski. Przecież nikt nie zazdrości mu zarobków.

Na koniec zapytam o Parlament Europejski. Wiele mówiło się o tym, że miał być zwieńczeniem Pana kariery samorządowej. Co będzie w przyszłym roku? Mimo wszystko wystartuje Pan w wyborach na PE?

Nie jest to możliwe. Nie będę startował w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Chcę zostać w moim mieście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Tadeusz Truskolaski: Nie boję się Jacka Żalka - Plus Kurier Poranny

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl