Szkoły niepubliczne lekarstwem na reformę edukacji? Rodzice są na „tak“

Monika Jankowska
123rf
Czy reforma oświaty podzieliła uczniów na lepszych i gorszych? Po zlikwidowaniu gimnazjów do szkół podstawowych trafiło więcej osób. Szkoły są przepełnione, nauczyciele sfrustrowani, a rodzice szukają ratunku w szkolnictwie niepublicznym.

Chyba czas przyznać minister Zalewskiej złoty medal za wkład w rozwój szkolnictwa niepublicznego - mówią ze śmiechem dyrektorzy prywatnych szkół. Rodzicom jednak do śmiechu nie jest. Coraz częściej narzekają na jakość nauczania w publicznych szkołach.

Boją się zwłaszcza rodzice starszych dzieci - nie chcą, by ich pociechy trafiły do niechlubnej siódmej klasy, gdzie nauczyciele muszą z materiałem gonić jak szaleni, bo tego wymaga program. Obawiają się też roku szkolnego 2019/2020 - bo choć Ministerstwo Edukacji Narodowej zapewnia, że miejsca w szkołach średnich wystarczy dla wszystkich, to wiadomo, że w rekrutacji udział będą brały dwa roczniki - pierwsi absolwenci ósmej klasy i ostatni gimnazjaliści. Uczniowie już teraz stresują się, że nie dostaną się do wymarzonego liceum.

Prywatni rosną w siłę

Jak wynika z wyliczeń ekspertów projektu ciekaweliczby.pl, w wyniku reformy w całym kraju zlikwidowanych zostało już 5181 publicznych gimnazjów z 6571, które funkcjonowały dotąd.

Likwidacji gimnazjów towarzyszył tylko 6-procentowy wzrost liczby publicznych szkół podstawowych, podczas gdy liczba prywatnych podstawówek zwiększyła się w tym samym czasie o 20 proc. - wynika z tego samego badania. Co więcej, w skali kraju liczba uczniów w prywatnych podstawówkach zwiększyła się aż o 48 proc.!

- W wyniku zamieszania związanego z wprowadzoną reformą edukacji, w wielu przepełnionych szkołach dzieci mają zajęcia w różnych, odległych budynkach lub na dwie zmiany. Z tego powodu część rodziców zdecydowała się przenieść dzieci do prywatnych szkół podstawowych, o czym świadczy prawie 50-procentowy wzrost liczby dzieci w tych szkołach - komentuje Alicja Defratyka, autorka projektu ciekaweliczby.pl.

Z tego powodu część rodziców zdecydowała się przenieść dzieci do prywatnych szkół podstawowych, o czym świadczy prawie 50-procentowy wzrost liczby dzieci w tych szkołach

Pomorze jest w czołówce województw, w których liczba szkół prywatnych w ostatnim czasie mocno się powiększyła. Pierwsze miejsce w tej kategorii przypadło województwu świętokrzyskiemu (wzrost o 36 proc. w stosunku do roku 2016), drugie - właśnie Pomorzu. Liczba niepublicznych szkół podstawowych wzrosła u nas w 2017 roku o 29 proc.

Tylko w Gdańsku od września 2017 roku działają o trzy szkoły niepublicznej więcej niż rok wcześniej. Naukę w tego typu placówkach rozpoczęło 6379 uczniów (rok wcześniej 5629). Urzędnicy jednak podkreślają, że to wcale nie oznacza, że rodzice wybierają szkoły niepubliczne dlatego, że publiczne są „gorsze“.

- Mam świadomość, że część osób świetnie odnajdzie się w szkołach tradycyjnych, a część w alternatywnych. Cieszę się, że Gdańsk ma tak zróżnicowaną ofertę - mówi wiceprezydent Gdańska Piotr Kowalczuk.

Czym kuszą uczniów (i rodziców) szkoły niepubliczne?

Dla wielu z nas nauka w prywatnej placówce oznacza większy prestiż. Nie da się ukryć, że nauka w kameralnych warunkach, jakie oferuje tego typu szkolnictwo, sporej części uczniów przychodzi łatwiej i jest przyjemniejsza. Chodzi też o wyniki egzaminów - tego typu placówki chwalą się, że ich absolwenci bez problemu trafiają do najlepszych szkół średnich czy - jeżeli chodzi właśnie o prywatne licea - na prestiżowe studia.

A czy sami dyrektorzy szkół niepublicznych widzą w ostatnim czasie wzmożone zainteresowanie swoją ofertą? Marek Grąziewicz, dyrektor II Podstawowo-Gimnazjalnego Zespołu Szkół Społecznych STO komentuje: - Nigdy nie mieliśmy problemu z naborem, zawsze był popyt. To prawda, powstaje sporo nowych tego typu szkół. Na pewno szkoły niepubliczne mają się teraz lepiej, ale nasza placówka miała się dobrze zawsze. Choć to prawda - odbieramy telefony, ludzie dzwonią, pytają, zainteresowanie jest całkiem duże, zwłaszcza wśród tych osób, które w przyszłym roku mają trafić do siódmej klasy.

O miejsca dla siódmoklasistów pytają także w Zespole Szkół Katolickich im. św. Kazimierza w Gdańsku, popularnie zwanych „Kaziukami“.

- Rzeczywiście są zapytania o klasy siódme, o chęć przeniesienia dziecka do szkoły, właśnie ze względu na wyniki egzaminu po ósmej klasie. U nas zawsze wyniki na koniec szkoły są bardzo dobre. Rodzice mają świadomość tego, że konkurencja wśród rówieśników o przyjęcie do szkół średnich jest duża i będzie jeszcze większa, kiedy w rekrutacji zmierzą się ósmoklasiści i gimnazjaliści - mówi wicedyrektor „Kaziuków“, Dorota Banasiak. - Jednak podkreślę, że rodzice wybierają nas także ze względu na wartości, jakie propagujemy. Jesteśmy szkołą katolicką i wybierają nas rodzice, dla których ważne są wartości chrześcijańskie. Rynek oświatowy jest tak skonstruowany, że każdy rodzic ma prawo wyboru i wybiera placówki niepubliczne z różnych względów - pod uwagę biorą wyniki uczniów, bezpieczeństwo, kameralność, to wszystko jest istotne dla rodziców - dodaje wicedyrektorka.

Rodzice mają świadomość tego, że konkurencja wśród rówieśników o przyjęcie do szkół średnich jest duża i będzie jeszcze większa, kiedy w rekrutacji zmierzą się ósmoklasiści i gimnazjaliści

O to, czy reforma oświaty i jej skutki są jedną z przyczyn wyboru szkolnictwa niepublicznego, zapytaliśmy też pedagogów spoza Trójmiasta. - Niekoniecznie. Myślę, że ludzie bardziej zaczynają się przekonywać do niepublicznych szkół, zwłaszcza tych, które działają już od pewnego czasu. Żadne ustawy oświatowe nie zrobią tego, co zdziała renoma szkoły - odpowiada Marek Sobolewski, sekretarz Niepublicznej Szkoły Podstawowej im. św. Ojca Pio w Tczewie. I dodaje: - W tym roku mamy rzeczywiście niesamowity boom, zgłasza się do nas bardzo dużo chętnych: i do zerówki, i do pierwszej klasy, ale też do klas starszych. Myślę, że w przypadku naszej szkoły atrakcją jest też czesne - 100 zł miesięcznie. To dlatego, że szkołę prowadzi fundacja.

Nie taka tania przyjemność

- Jestem gotowa zapłacić kilkaset złotych miesięcznie, bo wiem, że kupuję mojemu dziecku lepszą przyszłość - mówi pani Anna (nazwisko do wiadomości redakcji), nasza Czytelniczka z Gdańska. - To wcale nie taki mały wydatek, ale myślę, że warto. Od września chcę posłać córkę do prywatnej szkoły, do siódmej klasy. Będę ją podrzucać w drodze do pracy. Słyszałam, że tegoroczni siódmoklasiści nie mają lekko. Może w prywatnej placówce będzie lepiej? - zastanawia się.

Podobnie myśli wielu rodziców. A ile wynosi czesne? W Trójmieście miesięczny koszt wysłania dziecka do szkoły niepublicznej to wydatek ponad 600 zł lub więcej. Jeszcze droższe są szkoły zagraniczne. Dla przykładu miesięczne czesne w Amerykańskiej Szkole Podstawowej w Gdyni wynosi 1750 zł. Mimo ceny chętnych tam nie brakuje.

Psycholog ocenia konsekwencje reformy oświaty

- Popularność szkół publicznych jest pewną formą cenzurki wystawionej reformie - mówi dr Wiesław Baryła, psycholog z Uniwersytetu SWPS. Jednocześnie podkreśla, że dzięki programowi 500 plus zwiększyła się liczba ludzi, których na prywatne szkolnictwo stać. - Ogólnie rzecz biorąc, ta reforma podważyła idee egalitarnego szkolnictwa. Dziecko z bloków komunalnych raczej nie będzie miało szansy uczyć się w prywatnej szkole. Mamy podział na tych, którzy są w stanie zapłacić za naukę w niepublicznych szkołach, i na tych, którzy z różnych przyczyn nie mogą sobie na to pozwolić.

Ogólnie rzecz biorąc, ta reforma podważyła idee egalitarnego szkolnictwa. Dziecko z bloków komunalnych raczej nie będzie miało szansy uczyć się w prywatnej szkole

Ale psycholog zwraca też uwagę na to, że i w edukacji publicznej mamy do czynienia z podziałami. - Problem z polskimi szkołami publicznymi polega na tym, że one i tak w pewnej mierze segregują uczniów, przyjmując wyselekcjonowanych kandydatów z dobrymi wynikami, którzy mieszkają poza okręgiem szkoły. Rodzice są gotowi przywozić do dobrej szkoły podstawowej dzieci np. z drugiego końca Gdańska.

Z drugiej strony

- Należy wziąć pod uwagę, że większość gimnazjów w wyniku reformy oświaty została włączona do szkół podstawowych, w wyniku czego automatycznie wzrosła liczba uczniów w tego typu szkołach, zarówno publicznych, jaki niepublicznych - komentuje Jolanta Pawlak z Pomorskiego Kuratorium Oświaty. - O to, dlaczego rodzice wysyłają dzieci do szkół niepublicznych, trzeba byłoby zapytać każdego z nich, ponieważ ilu mamy rodziców, tyle będzie przyczyn. Nie jest natomiast prawdą, że szkoły po reformie są przepełnione - kontynuuje przedstawicielka Kuratorium.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Szkoły niepubliczne lekarstwem na reformę edukacji? Rodzice są na „tak“ - Plus Dziennik Bałtycki

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl