Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Elisa z Ekwadoru wierzy, że wizyta w Tarnowie i na ŚDM odmieni jej los

Paulina Marcinek-Kozioł
Paulina Marcinek-Kozioł
Dwa lata temu miała wypadek. Chodzi o kuli, ale nie wahała się jechać na drugi koniec świata. Elisa Mabel Rodriguez modli się w Tarnowie i Krakowie o odzyskanie sił i ukochanej pracy.

- Przyjazd do Polski kosztował mnie wiele wyrzeczeń, ale żadnego z nich nie żałuję. Odkąd jestem z wami, zniknęły moje problemy i zmartwienia. Wierzę, że Światowe Dni Młodzieży zmienią moje dotychczasowe życie na lepsze - mówi Elisa Mabel Rodriguez. Planowana od dawna podróż 36-latki do naszego kraju długo dosłownie wisiała na włosku.

Gorliwie wierząca Elisa pracowała w szkole w Quito. Uczyła w szkole historii regionu i jeszcze kilku innych przedmiotów. Jej podopiecznymi były 7-8-letnie dzieci w klasach liczących od 40 do nawet 70 uczniów. W wolnym czasie udzielała się jako misjonarka świecka. Dwa lata temu z grupą znajomych jechała do wioski oddalonej o kilka kilometrów od stolicy Ekwadoru. Ubogim i chorym wieźli lekarstwa, odzież oraz żywność.

- Nagle nasz kierowca stracił panowanie nad autem. Zaczął jechać slalomem. W końcu zjechał z prawego pasa na lewy i przewrócił się na bok - wspomina feralny dzień. Z wypadku niestety nie wyszła bez szwanku. Uderzyła z wielką siłą w drzwi pojazdu. Mocno potłukła sobie twarz, cały lewy bok i nogę.

Bez środków do życia

Jakby nieszczęść było mało, okazało się, że wypadek to była dopiero pierwsza zła wiadomość, jaką zgotował jej los. Długa rehabilitacja sprawiła, że zwolniono ją z ukochanej pracy w szkole. Elisa z dnia na dzień została bez środków do życia. To, w połączeniu z traumą po wypadku, wpędziło ją w długą i głęboką depresję. Marzenia o wyjeździe na Światowe Dni Młodzieży stopniowo się oddalały.

Wydała oszczędności

Mimo wszystko, nie skapitulowała. Próbowała dorywczych prac, żyła bardzo skromnie, a każdy zaoszczędzony grosz odkładała na upragnioną wyprawę do do Tarnowa, a potem do Krakowa na spotkanie z papieżem. - Cały czas myślałam o tym, że to na pewno pomoże mi nie tyle w fizycznym, co w duchowym wyzdrowieniu. Naprawdę bardzo tego potrzebowałam - podkreśla.

Kilka tygodni temu, kiedy wszystko zaczęło się znów układać, pech dopadł Elisę powtórnie. Idąc ulicą upadła nieszczęśliwie na nie doleczoną wciąż nogę. Ból wrócił ze zdwojoną siłą.

- Lekarz powiedział na początku, że mój wyjazd na ŚDM stoi pod wielkim znakiem zapytania - opowiada. Zacisnęła zęby, kurowała się wszelkimi dostępnymi sposobami. Aż na którejś z kolejnych wizyt medyk orzekł: „Możesz jechać. Ale tylko z kulą.”

Dla rozpromienionej 36-latki to nie była żadna przeszkoda.

Nareszcie w Polsce

Z grupą rodaków podróżowała do Polski przez prawie trzy dni. Potwornie zmęczona, ale uśmiechnięta od ucha do ucha dotarła w końcu na nocleg do jednej z rodzin w Pogórskiej Woli. Była bardzo mile zaskoczona wielką gościnnością i otwartością gospodarzy.

- Traktowali nas jak członków rodziny. Czułam się u nich jak w domu. W ogóle, to w Polsce ludzie są bardzo mili, nawet pogodę macie podobną. Tylko słońce u was trochę mniej parzy - śmieje się 36-latka.

Mimo obolałej nogi i ciągłego podpierania się na kuli, nie pozwoliła sobie na to, żeby odstawać od grupy rodaków. Ochoczo brała udział we wspólnych modlitwach, wycieczkach i wcale się nie oszczędzała.

- Moje bóle to nic w porównaniu z cierpieniem Jezusa Chrystusa. Światowe Dni Młodzieży dają mi siłę do tego, żeby walczyć i wierzyć, że będzie dobrze - podkreśla.

Jest zaskoczona dużą liczbą kościołów w Tarnowie. U siebie ma jeden, na górce, do którego wierni przybywają pieszo z okolicy o promieniu kilkunastu kilometrów. Chciałaby, żeby stolica Ekwadoru pod tym względem upodobniła się do polskich miast.

Posmakowała jej również polska kuchnia. - Jedzenie jest pyszne, bardziej pikantne niż nasze - opisuje. Ulubione nowe potrawy? Przede wszystkim zupa brokułowa i gołąbki w sosie pomidorowym.

- Cieszę się, że jestem w Polsce. Tutaj odzyskałam spokój i cały czas modlę się o to, żeby znaleźć pracę - dodaje Elisa.

Marzeniem jest oczywiście powrót do zajęcia sprzed wypadku. Chciałaby znowu uczyć dzieci, bo to zawsze przynosiło jej mnóstwo radości i satysfakcji. - To jest moje powołanie - wyjaśnia mieszkanka Quito.

Polskę miło będzie wspominać do końca życia. Jedynym problemem okazała się dla niej różnica stref czasowych. - Kiedy u was jest dzień, my wtedy śpimy. Długo nie mogłam się przestawić. W końcu to siedem godzin różnicy - podkreśla pogodna 36-latka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska