Suma wszystkich strachów tuczy PiS. Fobie zmieniają polską politykę

Witold Głowacki
Antymigranckie wzmożenie stworzyło warunki do "wyjścia z piwnicy" zarówno prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, jak i jego zastępcy - Antoniego Macierewicza
Antymigranckie wzmożenie stworzyło warunki do "wyjścia z piwnicy" zarówno prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, jak i jego zastępcy - Antoniego Macierewicza Fot. Bartek Syta
Polacy wydają się mentalnie gotowi do wymiany części wolności na poczucie bezpieczeństwa. Jarosław Kaczyński dobrze to rozumie. A jeszcze lepiej wykorzystuje polskie lęki i fobie w kampanii wyborczej.

Gromkie "nie" pod adresem imigrantów, poczucie zewnętrznego zagrożenia, ciągoty do gruntownej zmiany systemu politycznego, rozczarowanie Unią Europejską, brak przywiązania do demokracji jako takiej - to dziś polityczne nastroje polskiej większości. Tworzą one idealny grunt nie tylko pod wyborcze zwycięstwo PiS, lecz także pod bardzo daleko idącą przebudowę państwa i polskiego systemu politycznego po wyborach.

Od chwili, w której Jarosław Kaczyński wypowiedział się w Sejmie o kryzysie migracyjnym (miało to miejsce w środę), pytanie o to, kto politycznie skorzysta na antymigranckich fobiach Polaków, jest już kompletnie bezprzedmiotowe. Prezes Prawa i Sprawiedliwości znakomicie posługiwał się językiem lęków polskiej większości. Nawet potężna wpadka z rzekomymi "strefami szariatu" w Szwecji (dementowana już na poziomie szwedzkiego parlamentu) nie umniejsza tego, że Jarosław Kaczyński doskonale odczytał społeczną atmosferę. Kwestia kryzysu migracyjnego nie jest jednak ani jedynym obszarem, w którym to prezesowi PiS zdecydowanie sprzyjają zmiany w poglądach i postawach Polaków, ani tylko zwykłym wyborczym paliwem.

W ciągu ostatniego roku, może dwóch, dokonało się w Polsce swoiste przewartościowanie wszystkich wartości - jeśli chodzi o zasadniczy polityczny światopogląd większości. Polskie społeczeństwo jest w tej chwili niemal całkowicie gotowe do większości zapowiadanych przez PiS eksperymentów. Z "redefiniowaniem demokracji" włącznie. Dysponując większością w Sejmie i wciąż mając niemałe szanse na utworzenie koalicji na rzecz zmiany konstytucji, politycy PiS nie będą musieli szczególnie się gimnastykować, by zorbanizować Polskę, przesuwając Frommowsko-Baumanowski suwak ustroju w kierunku od wolności w stronę bezpieczeństwa. Polacy sami ich do tego dopingują.

W ciągu ostatniego roku bardzo mocno zmieniły się poglądy Polaków. Każda z tych zmian premiuje wyłącznie PiS

Żywiołowa erupcja nastrojów antyimigranckich w społeczeństwie, które imigracji niemal nie doświadczyło, mogłaby się wydawać zjawiskiem dość zagadkowym. Nie jest jednak tajemnicą, że od lat we wszystkich badaniach postaw Polaków wobec cudzoziemców lub przedstawicieli innych religii to właśnie mieszkańcy państw Bliskiego Wschodu (według klucza narodowościowego) lub muzułmanie (według klucza religijnego) uważani są w Polsce za zdecydowanie najmniej pożądanych przybyszy lub potencjalnych sąsiadów.

Jeszcze przed kryzysem aż 44 proc. Polaków (dla porównania - za wyznawcami judaizmu nie przepada niespełna jedna piąta Polaków) deklarowało w badaniach CBOS negatywny stosunek do muzułmanów. Z kolei w majowym badaniu CBOS dotyczącym stosunku Polaków do obecności w Polsce ludzi pochodzących z innych krajów i kontynentów dominowały trzy kategorie: "Afrykanie", "Turcy" oraz - w szczególności - "Arabowie", których obecność w Polsce aż 62 proc. Polaków uznawało za niekorzystną. Nie było nacji równie źle widzianej w tym badaniu.

Właśnie dlatego wizja "inwazji arabskich islamistów" trafiła w Polsce na tak podatny grunt. Pomagała w tym kampania strachu prowadzona przez prawicowych publicystów codziennie straszących "gwałtami", "obcinaniem głów", "naszymi córkami, które będą chodzić w burkach". Pomagały okładki prawicowych tygodników jak ta "wSieci", na której upozowano uzbrojonych islamistów wokół polskiego szlabanu granicznego dokładnie na wzór słynnej fotografii z 1 września 1939 r. Pomagali politycy prawicy, skutecznie eskalując lęki. Pomagały wreszcie zwykłe brednie rozsiewane po sieci i udostępniane w ekspresowym tempie przez tysiące użytkowników - jak słynna "relacja" Kamila Bulonisa, który "widział", jak uchodźcy atakują autobus. Oraz reprodukcje tych bredni - publicznego powtarzania kłamstw "z internetu" nie uniknęli ani Rafał Ziemkiewicz, ani Leszek Miller. Dziś więc - według różnych badań - zdecydowanie przeciw przyjęciu części uchodźców opowiada się od dwóch trzecich do trzech czwartych Polaków. Na nastrojach antymigracyjnych nie sposób więc politycznie przegrać.
Precyzyjnie odpowiadające celnie zaprojektowanym nastrojom większości Polaków stanowisko PiS wobec kryzysu migracyjnego będzie politycznie premiować partię Jarosława Kaczyńskiego - przynajmniej do momentu opanowania kryzysu, prawdopodobnie więc znacznie dłużej niż do samych wyborów.

Ostre emocje większości skierowane przeciwko potencjalnym imigrantom to oczywiście całkowicie nowe zjawisko na mapie społecznych postaw Polaków. Ale i na pozostałej, nieźle już rozpoznanej, powierzchni tej mapy zaszły w ciągu ostatnich 24 miesięcy bardzo znaczące zmiany. Wyraźnie widać, że Polacy są coraz bardziej skłonni do akceptacji rządów o charakterze zbliżonym do autorytarnego. I że z pewnością zaakceptują niejeden eksperyment z repertuaru tych daleko modyfikujących nasze dzisiejsze rozumienie demokracji.

Polacy wręcz marzą dziś o gruntownej przebudowie systemu politycznego. Tak radykalnych nastrojów nie odnotowano ani razu od 1989 r. aż do czerwca 2015 r. Aż 31 proc. Polaków uważa dziś polski system polityczny za zły i wymagający zasadniczych zmian. Kolejnych 41 proc. wybiera odpowiedź "nie jest zbyt dobry i wymaga wielu zmian". Tylko 22 proc. badanych chciałoby jedynie "drobnych usprawnień", potrzeby żadnych zmian nie odczuwa symboliczny 1 proc. Rzecz jasna w Polsce liczba krytyków systemu politycznego zawsze znacząco przeważała nad liczbą entuzjastów. Ale tylko trzykrotnie odnotowano podobnie wysoki łączny odsetek zwolenników poważniejszych zmian polskiego systemu politycznego: w roku 1989, gdy rozpoczynała się transformacja ustrojowa, w roku 2003, gdy głównym tematem polskiej polityki były obrady komisji śledczej ds. afery Rywina, i w roku 2015 - miesiąc po wyborach prezydenckich. To w tym roku padła jednak rekordowa liczba wskazań na potrzebę radykalnej zmiany - o ile w roku 1989 było ich 22 proc., a w 2003 r. 21 proc., to dziś za gruntowną przebudową systemu opowiada się prawie jedna trzecia Polaków. W takiej atmosferze wszelkie hasła "potrząsania cuglami" i "wielkiej zmiany" nie trafią na grunt inny niż podatny.

Także demokracja wcale nie jest dla większości Polaków wartością samą w sobie. Badania polskich postaw społecznych wobec demokracji zawsze wykazywały pewne ciągoty za rządami silnej ręki. Tym razem jednak aż jedna trzecia Polaków jest skłonna zgodzić się z twierdzeniem, że "niekiedy rządy niedemokratyczne mogą być bardziej pożądane niż rządy demokratyczne". Nie zgadza się z nim zaledwie 39 proc. Polaków, zaś aż 26 proc. wybiera "trudno powiedzieć". Nie trzeba chyba dodawać, że trudno spodziewać się większego sprzeciwu wobec możliwych prób nie tyle odejścia od demokracji, co jej stopniowego, miękkiego ograniczania.

Kryzys południa Europy i kłopoty strefy euro znacząco nadwerężyły zaufanie także do Unii Europejskiej Niezbyt wiele zostało z widocznego jeszcze osiem lat temu euroentuzjazmu Polaków. W tym roku zaledwie jedna trzecia badanych (CBOS) uważa, że Polska powinna szybko dążyć do ścisłej integracji w ramach Unii Europejskiej. W roku 2007 chciała tego natomiast prawie połowa respondentów. Wzrósł oczywiście znacząco odsetek Polaków, którzy chcieliby, żeby Polska "zachowała w Unii Europejskiej jak najdalej idącą niezależność". O ile w roku 2007 było ich 30 proc., to wiosną roku 2015 już 41. Widzimy więc wyraźnie, że polska większość opowiada się co najmniej za wizją "Europy narodów", nieobce są jej też jednak nastroje jednoznacznie eurosceptyczne.

Mamy przy tym do czynienia z bardzo obiektywnymi przyczynami, dla których wzrosło poczucie zewnętrznego zagrożenia. Od początku kryzysu ukraińskiego, czyli od początku 2014 r. do dziś, sytuacja geopolityczna Polski rzeczywiście uległa pogorszeniu, a widmo jakiejś formy konfliktu w niedalekiej stosunkowo przyszłości nie należy już do sfery geopolitical fiction. Rzecz jasna wpłynęło to i na postawy społeczne. Dwie trzecie Polaków uważa, że kryzys ukraiński i nowa imperialna polityka Rosji bezpośrednio i niekorzystnie wpływają na bezpieczeństwo Polski. Zaledwie co czwarty badany sądzi, że zagrożenia nie ma (CBOS).
Także opisywane przez Zygmunta Baumana jako gra o sumie zerowej stałe napięcie między wolnością a bezpieczeństwem leżące u podstaw demokracji prawie nie istnieje w polskich głowach. Bezpieczeństwo jest bowiem dla Polaków wielokrotnie ważniejsze od wolności. We wszystkich badaniach dotyczących polskich hierarchii wartości na szczycie drabiny plasują się "szczęście rodzinne" (wskazania na poziomie 80 proc.) i "zdrowie" (zawsze powyżej 70 proc.), nieco dalej zawsze znajdziemy "spokój", czyli kategorie, których wspólnym mianownikiem jest bezpieczeństwo. Kompletnie na odwrót jest z wolnością. "Wolność głoszenia własnych poglądów" tuła się gdzieś na szarym końcu listy z 3-proc. wskazaniami, nie mówiąc już o "możliwości udziału w demokratycznym życiu społeczno-politycznym" - tę w 2013 r. w badaniu CBOS wskazał... co pięćsetny Polak! To "bezpieczeństwo", nie "wolność", jest kluczem do polskich serc. A w bezpośredniej konfrontacji to zawsze za pierwszą z tych wartości opowie się polska większość.

Jarosław Kaczyński nigdy dotąd nie próbował rozgrywać w polityce najmroczniejszych polskich fobii. Owszem, sięgał wielokrotnie po retorykę resentymentu wobec Niemiec, jednak w warunkach, w których stosunki obu krajów pozostawały więcej niż przyjazne. Wykazywał stały sceptycyzm wobec putinowskiej Rosji - w czym akurat nie sposób nie przyznać mu racji. Natomiast jeśli już chodzi na przykład o postawy antysemickie, bezwzględnie je tępił nawet w szeregach własnej partii. Nie jest żadną tajemnicą, że nawet za "niewinny" antysemicki żarcik można w PiS na zawsze stracić dostęp do otoczenia prezesa, afiszowanie się z jawnie ksenofobicznymi poglądami zawsze zamykało tam drogę do jakiegokolwiek awansu.

Po roku 1989 nie było jednak sytuacji, w której postawy ksenofobiczne niosłyby ze sobą jakikolwiek wart uwagi większego gracza potencjał polityczny. Dziś jest. Trudno dziś o jakikolwiek bardziej nośny politycznie temat niż właśnie stosunek do migrantów.

Jarosław Kaczyński jeszcze nigdy nie walczył o aż tak wysoką stawkę: jego partia ma szansę nie tylko na pełnię władzy w Polsce, lecz także - nie jest to bynajmniej niemożliwe przy korzystnym dla PiS rozkładzie mandatów w przyszłym Sejmie - na realizację największego marzenia Kaczyńskiego, czyli zmianę konstytucji. To tłumaczy, dlaczego tym razem się nie zawahał i jawnie uderzył w bęben ksenofobii. Nie straci na tym - przeciwnie, może tylko zyskać.

Jak dotąd antymigranckie wzmożenie stworzyło oczywiście jedynie odpowiednie warunki do "wyjścia z piwnicy" zarówno prezesa PiS, jak i jego zastępcy Antoniego Macierewicza. Ale już tylko to daje nam wyraźny znak, że PiS nie obawia się potencjalnych wizerunkowych szkód, które mogłoby wyrządzić eksponowanie kojarzących się z dawną twardą, smoleńską linią liderów. Nie tylko się ich zresztą nie obawia, ale też zaczyna testować rozwiązania, w których to oni znaleźliby się na pierwszej linii.

Antoni Macierewicz jest już półoficjalnym kandydatem na ministra obrony. Beata Szydło ma coraz mniejsze szanse na pozostanie kandydatką Prawa i Sprawiedliwości na szefową rządu także po wyborach. Nikt o zdrowych zmysłach nie wyklucza tego, że tej trudnej choć zaszczytnej misji podejmie się jednak osobiście Jarosław Kaczyński. Nie ma już nic w nastrojach polskiej większości, co stawiałoby sens takiego rozwiązania pod znakiem zapytania. Skoro Polacy oczekują twardego sprzeciwu wobec kwot imigranckich, tęsknią za rządami silnej ręki, chcą mocno asertywnej postawy Polski wobec Unii Europejskiej, to dlaczego PiS nie miałoby na to odpowiedzieć także personaliami? Nie ma już żadnych obiektywnych powodów do dalszego chowania w szafie głównych rozgrywających Prawa i Sprawiedliwości. Przeciwnie - istnieje spore prawdopodobieństwo, że to oni wezmą na siebie ciężar ostatecznego starcia z zepchniętą do narożnika Platformą.
Zostawmy jednak kwestię liczenia nokautu na tej politycznej macie. Dla Jarosława Kaczyńskiego i PiS coraz bardziej zaczyna się liczyć nie tyle sama elekcja, lecz to, co nastąpi po niej. A i tu perspektywy są dla nich co najmniej obiecujące. Wystarczy zajrzeć za miedzę, najwyżej dwie.

Jak dotąd najkorzystniej pod względem politycznego zysku skanalizował antymigranckie fobie niemal odwieczny (z pewną przerwą, w trakcie której nie bez pewnej dozy słuszności został okrzyknięty putinowskim sprzedawczykiem) europejski idol Prawa i Sprawiedliwości - węgierski premier Viktor Orbán. O "państwie policyjnym Orbána", którego fundamenty węgierski premier buduje właśnie wraz ze swym słynnym granicznym murem mającym "powstrzymać inwazję islamu", napisała w ostatnich dniach bardzo interesująco w serwisie Politico prof. Kim Lane Schepperle, socjożka z Princeton. O ile graniczny mur o wysokości 3 m wciąż nie powstał na całej zakładanej długości, za co zapłacił już stanowiskiem węgierski minister obrony, o tyle testowanie kolejnych rozwiązań jeszcze bardziej zwężających pole dla resztek węgierskiej demokracji trwa w Budapeszcie i na serbskiej granicy w najlepsze.

Na naszym krajowym podwórku orbanizacja demokracji - o której niemal otwarcie mówią od lat i liderzy PiS, i najważniejsze postaci z intelektualnego zaplecza - będzie jednak musiała zacząć się od tak zwanej pracy u podstaw. Nie będzie to jednak bynajmniej orka na ugorze.

Silna władza, która krótką ręką trzyma państwo i twardo zwalcza jego wrogów? Oczywiście - na trudne czasy potrzebny jest silny człowiek i silne państwo. Wzorowane na tych wprowadzonych przez Viktora Orbána na Węgrzech zmiany w systemie wyborczym premiujące jedną partię? Do przeprowadzenia od zaraz - wszak Polacy chcą zasadniczych zmian. Wzmocnienie roli prezydenta, przyznanie mu uprawnień do rozwiązywania Sejmu, tak jak w nieaktualnym już zapewne pisowskim projekcie konstytucji z 2010 r.? Znaczne rozszerzenie uprawnień służb specjalnych? Trudno o lepszy moment, skoro Polacy czują się zagrożeni z powodu fali uchodźców na równi z działaniami Putina. "Repolonizacja" banków i mediów? Skoro rośnie nieufność wobec Unii i partnerów z Zachodu te postulaty także znajdą przychylny odbiór w społeczeństwie. Gruntowne zmiany w systemie sądownictwa? Tu także trudno spodziewać się demonstracji w obronie opieszale działających sądów i prokuratury. Ograniczenie roli Trybunału Konstytucyjnego przez wprowadzenie zasady decyzji większością czterech piątych głosów (także projekt konstytucji autorstwa PiS z 2010 r.)? Brak sprzeciwu - skoro tylko rząd ma być silny i zawsze skuteczny.

Długo można by tak wyliczać. Prawda jest taka: nadszedł moment, w którym nie możemy już być pewni, że młoda polska demokracja zdąży w swej dotychczasowej postaci osiągnąć choćby wiek chrystusowy.

Nieodległy przykład Węgier wskazuje, że rozwiązania bliższe jednak demokraturze niż demokracji potrafią być naprawdę trwałe i w Europie, zwłaszcza wtedy, gdy poglądy i postawy większości nie powodują napięć na linii władza - obywatele. Stan, w którym nie jest już to całkiem nierealne również w Polsce, właśnie osiągnęliśmy. Idący po władzę Jarosław Kaczyński nie zawahał się natomiast sięgnąć po pomoc czających się gdzieś głęboko w polskich sercach demonów. Oby tylko nie zawiódł się na swym przeświadczeniu, że zdoła te demony do końca okiełznać.

***

CZYTAJ TEŻ:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 15

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

g
gość
Czy Jan Błaszczyk jest konstruktorem skrzydła Tupolewa?

Przeprowadzona analiza zawiera jeden błąd podstawowy: pan Błaszczyk analizuje tylko elementy składowe konstrukcji skrzydła; NIE bierze pod uwagę, że skrzydło nie jest zbiorem elementów składowych. Skrzydło samolotu jest JEDNOLITĄ ZESPOLONĄ KONSTRUKCJĄ.

Samodzielna wytrzymałość poszczególnych elementów NIE JEST wytrzymałością KONSTRUKCJI z NICH ZŁOŻONEJ. Wytrzymałość każdego elementu składowego, każdej konstrukcji zespolonej MOŻE BYĆ i JEST niższa, niż wytrzymałość konstrukcji jako CAŁOŚCI.

Takie rozpatrywanie można porównać do rozpatrywania elementów składowych kratownicy, którą skonstruowano z wielu kątowników. Każdy składowy kątownik ma wytrzymałość niewielką, ale kratownica może być POTĘŻNYM DŹWIGAREM, o wielkiej rozpiętości, zdolnym do przenoszenia nieporównanie większych obciążeń, niż każdy jej element składowy.
g
gość
Cały artykuł ukazuje, w sposób nie budzący wątpliwości - chorobliwą, anty-pisowską fobię autora.

Całe szczęście, że nikt nie pomyślał o tym, aby tym Tupolewem koniecznie "przewieźć" i Macierewicza.

Bez Macierewicza, nikt by, prawdopodobnie, nie pomyślał, że i w komisji MAK, i w komisji Millera mogło zabraknąć, nie tylko osób z podstawową znajomością fizyki, ale nawet z jaką taką umiejętnością logicznego myślenia.

Przyjmijmy tę NIEDORZECZNOŚĆ, że to brzoza urwała trzecią część skrzydła tego TU-154 M, który w tym momencie znajdował się na wysokości około 6 metrów nad powierzchnią terenu.

Czy, naprawdę, zdrowo myślący, przeciętny człowiek, potrafi uwierzyć, że ten urwany fragment skrzydła mógł przelecieć 111 metrów?

Ile ton waży ten "kawałek" skrzydła? Czy był on w stanie lecieć, niezachwianym lotem, zawsze przednią krawędzią do przodu, czy może jednak tak, jak wszystkie przypadkowo "lecące" przedmioty BEZ NAPĘDU, zwyczajnie KOZIOŁKOWAŁ? Czy to KOZIOŁKOWANIE nie powodowało szybszej utraty, tej utraconej w chwili odrywania, szybkości ODŁAMU i uwalniało go od prawa GRAWITACJI?

Ile metrów mógł taki ODŁAM przelecieć tracąc szybkość poziomą, przy równoczesnym wzroście szybkości PIONOWEJ, spowodowanej GRAWITACJĄ?

Czy odpowiedź na te pytania może sprawić trudność, logicznie myślącemu uczniowi gimnazjum, z przeciętną znajomością fizyki w obowiązującym zakresie?

A jak to uwzględniła Komisja Millera? Raport jest w internecie.
K
Klipa
Macierewicz z Sasinem a Róża v. Frankenstein zu Hayde w Brukseli rozrzucaja broszury-instrukcje z zakapturzonym brodaczem wpatrzonym w M.Śródziemne. Nie szkodzi,że Karczewski powiedział w tv,iż PiS popiera plan Junkersa.Dla zmyły.
D
Dizzy
"Żywiołowa erupcja nastrojów antyimigranckich w społeczeństwie, które imigracji niemal nie doświadczyło, mogłaby się wydawać zjawiskiem dość zagadkowym."

Żyjesz na Marsie? Przecież ludzie obserwują za pomocą mediów społecznościowych co się dzieje nie tylko na Zachodzie, ale i na południu Europy. Widzą co to za "uchodźcy", czego chcą i jak się zachowują. Uważasz ludzi za idiotów?
31 węzłowy Burke
To nie żadna wpadka kaczora ale czysta prawda. Jedź , zobacz to się nauczysz.
r
rozbawiony
a tak już wiem , na portalu polskatimes.pl ,wisi link-zajawka wyżej, powiecie może ,że fraza
"Uchodźcy zalewają Europę "jest neutralna emocjonalnie ? że takie sformułowanie nie wywołuje niepokoju albo lęku ? sami obłudnicy na tym portalu gracie na strachu
K
Kaya
Natomiast sami PiS-wcy, jak ich milionowa rzesza wielbicieli, żadnych takich „fobii i lęków” nie miała i nie ma ich po dzisiaj. I mało tego, bo tym moralnym młodym czy w średnim wieku, jednocześnie tyrających po Europie za niewiele więcej jak w Polsce, odpowiada właśnie taki partyjny organ, który ma na sumieniu jedną aferę „dorszową” za 6,75 zł (6 złotych 75/100).

Nadto, to właśnie Ci, „mocherowi dziadkowie i mocherowe babcie”, wyleczyli swych młodych z ich ewentualnych kompleksów mniejszości, jak również doskonale nauczyli liczyć. I stąd, dzisiejsi młodzi potrafią doskonale odróżnić rzeczywistość od emitowanych przez PO bajduł.

Jak choćby i znaną ogólnie rzeczywistość w materii załużenia państwa, a z którym właśnie młodzi i PiS-cy będą musieli się zderzyć. Notabene, w 2007 roku zadłużenie opiewało na ca. 568 mld zł, natomiast na I kw. 2015 roku wynosi grubo ponad jeden bilion, więc o 120% więcej. I taki właśnie spadek otrzymali, po organizacji POPSL, młodzi i średni, zamiast spełnienia danych obietnic i „zielonej wyspy”.

Reasumując, a któż taki nakazał POPSL-owi choćby i takie postępowania i koncepcje:

•PO, wobec konkurecji PiS, ma być o 30 lat za murzynami i przez lata tą „niepoprawną”...
•ześle się CEO na banicję zarobkową do Brukseli, wtedy natychmiast wygra się kolejne wybory...
•CEO w PO zastąpi się wtórnikiem „Mother Teresa”, wówczas „Father PiS” polegnie w wyborach...
•Itp., itp.

A przecież tego i innego rodzajów „cudactw” w PO nie nakazali jej wyczynić: Kaczyński & PiS, ani gwardia zwolenników PiS-u!
I rzeczywiście, bo autentyczna racja: Monsieur Kaczyński, jako wytrawny i bystry polityk, perfekcyjnie wykorzystuje „fobie i lęki”, tudzież „niedorobienie” polityczne swoich politycznych konkurentów. I to jest właśnie olbrzymi sukces PiS-u i jego istotny kapitał! Więc, de facto, owe osiągnięcia PiS-u nie są żadną wadą, ani też nie są jakąś amoralnością PiS-u. I co jest aksjomatem, a nie fatamorganą!
G
Gość
Merkel swoja nieodpowiedzialna polityka zniszczy UE prowadzac do glebokich podziałów i rozdmuchania ruchów ekstremalnie prawicowych
c
cintura
Od kilku lat panujaca "elyta" wmawia ludziom, ze zachowane resztki roztropnosci, zdrowego rozsadu i uzasadnionych obaw, to jest "suma wszystkich strachow lub fobia" z ktorej rzecz jasna maja sie natychmiast wyleczyc bo tak im nakazuje owa "elyta". Ludzie powinni przestac podwazac swoja tolerancje bo jedyny nieuzasadniony strach to ten, przed owa "elyta", ktora poza szantazowaniem spoleczenstwa nie ma zadnej dodatkowej sily. Najwyzszy czas zeby ludzie sobie zdali sprawe z tego, iz obecnie rzadzacy EU to jest zblazowana klika-sekta, ktora uczynila z politycznej poprawnosci nowe wyznanie. Najwyzszy czas ta sekte odsunac od mediow i wladzy.
C
Cyt:
"Pakistan: Krwawy atak talibów na bazę wojskową. Nie żyje co najmniej 30 osób".

Polskatimes.pl 18-09-2015

Ale wiadomo.
To PiS ma strachy i fobie.
D
Dziesiątki lat
"socjalizmu po szwedzku" dokonało takiego spustoszenia w umysłach, że lewactwo ma dzisiaj
w Szwecji raj na ziemi.
d
dziennikarskie cichodajki,
niektórzy prokuratorzy i sędziowie na usługach ciemniaków PO-PSL-Komorowski-Palikot.
Strach jest tak wielki, że niektóre służby dostały rozkaz niszczenia dokumentów.
Rozkaz wydany już wcześnie przez Koparę i Komorowskiego.
Zakupiono już nowoczesne, wysokowydajne niszczarki dokumentów.
Co chcą ukryć przestępcy wymienieni wyżej?
Z pewnością, gro dokumentów dotyczy egzekucji pod Smoleńskiem i udziale nierządu PO i służb
specjalnych.
I kto tu się kogo boi ?
O innych dokumentach które mogą trafić do niszczarek Kopacz dowiecie się wpisując
do wyszukiwarki "afery PO".
s
spokojny
był antysemityzm, do tego teraz doszedł antyarabizm.
Niczego się z historii nie nauczyliśmy.
Nic dziwnego, że nas za granicą nie lubią.
A
Administrator
To jest wątek dotyczący artykułu Suma wszystkich strachów tuczy PiS. Fobie zmieniają polską politykę
g
gizmo
ubecy wszystkich partii i sa zaniepokojeni tym ze nie beda mogli dalej krasc. mendia tych ludzi czuja to samo
Wróć na i.pl Portal i.pl