Polski wywiad przed wojną ograł Rosjan

Andrzej Godlewski, dr Władysław Bułhak
Przedwojenny polski wywiad, legendarna "Dwójka" (Oddział II Sztabu Głównego WP, ogólnopaństwowa służba wywiadu i kontrwywiadu), uchodził za najlepszy na świecie.

Jego gry operacyjne prowadzone w ostatnich latach przed wybuchem II wojny światowej były tak misterne, że prawdopodobnie dały się na nie nabrać nawet współczesne służby wywiadowcze Rosji. Pierwszego września Służba Wywiadu Zagranicznego Rosji opublikowała tom dokumentów pt. "Sekrety polskiej dyplomacji w latach 1935-1945". Miały one dowodzić, że pod koniec lat 30. Polska zawarła tajny pakt z Hitlerem. Jednak zdaniem historyka Władysława Bułhaka, który przestudiował moskiewską publikację, część tych materiałów to dezinformacje spreparowane przez wywiad II RP.

Rozpowszechniano je w Paryżu, by zmusić Francję do ściślejszego sojuszu z Polską i rozluźnienia więzi z ZSRR. - Postraszeni "groźnym Beckiem" i rzekomym sojuszem z Berlinem, skąpi zazwyczaj Francuzi udzielili wówczas Polsce poważnej pożyczki na rozbudowę sił zbrojnych. Sowieci zaś złapali się niejako przy okazji w sidła nastawione przez "Dwójkę" - pisze w artykule dla "Polski" Władysław Bułhak.

- To bardzo prawdopodobne. Służby specjalne często posługują się dezinformacją - uważa gen. Henryk Jasik, w latach 90. szef Zarządu Wywiadu Urzędu Ochrony Państwa. Z tą opinią zgadza się Henryk Piecuch, autor licznych publikacji o działalności specsłużb. - Przemawia za tym także to, że w latach 30. sowieccy agenci donosili to, czego od nich oczekiwano. A już w tym okresie władze w Moskwie oczekiwały informacji, które miały podeprzeć tezę, że sowiecki pakt z III Rzeszą jest konieczny - mówi Piecuch.

Zdaniem Bułhaka głównym źródłem Sowietów w Paryżu był Michał Rola-Żymierski. W II RP został on zdegradowany ze stopnia generała za nadużycia i rozgoryczony rozpoczął współpracę z Moskwą (w 1945 r. awansowano go na stopień marszałka). Jeden z najbliższych przyjaciół Żymierskiego był agentem polskiej "Dwójki" i w ten sposób polski wywiad zasilał go tzw. kurzą karmą, czyli materiałami dezinformacyjnymi. Wątpliwości co do tych ustaleń ma Marek Kornat z Instytutu Historii PAN. Przypomina, że w latach 30. priorytetem polskiej polityki zagranicznej było utwierdzenie ZSRR, że Polska nie ma wrogich zamiarów wobec Moskwy.

- To nie jest sprzeczne z wynikiem moich badań. Głównym adresatem tej operacji byli przecież Francuzi - zauważa Władysław Bułhak. - A w 1933 r. polski wywiad prowadził podobne działania wobec III Rzeszy. Rozpowszechniano pogłoski o planach wojny prewencyjnej przeciw Niemcom Hitlera. Owocem tego był polsko-niemiecki pakt o nieagresji z 1934 r. - przypomina.

Doniesienia o tajnym protokole polsko-niemieckim były głównym punktem wtorkowej konferencji zorganizowanej przez Służbę Wywiadu Zagranicznego Rosji. Generał Lew Sockow przyznał wtedy, że w latach 30. sowiecki wywiad nie posiadał komórki analitycznej. Materiały od zagranicznych agentów trafiały nieopracowane wprost na biurka przywódców ZSRR. - To świadczy o braku profesjonalizmu tamtych służb - uważa gen. Jasik.

Sowieci dali się nabrać na prowokację polskiego wywiadu
W 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej uwaga polskich mediów nie skupiała się niestety na ostatnich żyjących jeszcze żołnierzach znad Bzury, Kocka czy Szacka. Kamery telewizyjne wycelowano na dwóch starych czekistów rozgrywających najstarszą w świecie grę: w dobrego i złego policjanta.

Tym złym, strącającym bohaterów polskiej pamięci z należnego im piedestału, miał być emerytowany generał sowieckiego wywiadu Lew Sockow, tym dobrym - sam premier Rosji Władimir Putin, szykujący się do wystąpienia na Westerplatte. Nie przypadkiem jednak z publicznym pokazaniem materiałów z archiwów Łubianki wstrzymywano się do ostatniej chwili. Otóż okazało się, że pistolet wycelowany w polską pamięć historyczną jest najzwyczajniejszą atrapą.

Wydawnictwo gen. Sockowa okazało się wręcz niezamierzonym pomnikiem postawionym dawnym polskim dyplomatom, wywiadowcom i wojskowym: Józefowi Beckowi, Stefanowi Mayerowi, Janowi Kowa-lewskiemu i innym. Z opublikowanego kilka dni temu przez Służbę Wywiadu Zagranicznego Rosji zbioru dokumentów wynika, że jego autorzy, a także ich poprzednicy z NKWD i ich patron Stalin padli w połowie lat 30. XX w. ofiarą wyrafinowanej operacji dezinformacyjnej polskiego wywiadu, legendarnej "Dwójki".
Wydawnictwo potwierdza wręcz pokojowe założenia polskiej polityki zagranicznej epoki międzywojennej, pokazuje szeroki rozmach polskich zakulisowych działań, które mogły skrócić II wojnę światową, a także znaczenie sieci wywiadu AK dla sowieckiego wysiłku zbrojnego.

Autorowi wyboru raportów sowieckich agentów nie udało się najwyraźniej znaleźć literalnie ani jednego dokumentu, który stawiałby w niekorzystnym świetle polską politykę w latach 1939-1941. Okres ten zatem został tutaj zupełnie pominięty! Dzięki temu w publikacji nie ma ani słowa o genezie paktu Ribbentrop-Mołotow i w ogóle o genezie wybuchu II wojny światowej! Ponadto, aby zbiór wyglądał poważniej, nie tylko "wypchano" go materiałami nieodnoszącymi się w ogóle do spraw polskich, ale zdecydowano się nawet na dwukrotne publikowanie tych samych dokumentów. Tak uczyniono np. z serią przechwyconych polskich depesz dyplomatycznych z przełomu 1935 i 1936 r.

Publikowane dokumenty pozbawione są właściwie aparatu naukowego, po prostu zostały przepisane na komputerze i ułożone (mniej więcej) chronologicznie. Wstęp zaś stanowi antypolską filipikę o luźnym tylko związku z zawartością tomu. Szczęśliwie gen. Sockow czasem najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, co właściwie ujawnia. Dlatego mimo wszystko to nietypowe źródło może być przydatne dla polskich historyków, którzy zasadniczo nie mają dostępu do archiwum pozostałego po dawnym KGB.

W propagandowej wizji gen. Sockowa najbardziej wstydliwym z "polskich sekretów" miał być tajny protokół dołączony rzekomo do polsko-niemieckiej deklaracji o niestosowaniu przemocy we wzajemnych stosunkach zawartej 26 stycznia 1934 r. w Berlinie. Dowiadujemy się zatem, iż pewien sowiecki agent upierał się, że zna ów dokument, w którym Polska wypowiadała swój obronny sojusz z Francją, zastępując go antysowieckim paktem z Niemcami. Potwierdzać to miały dane pochodzące od sowieckich agentów w Paryżu, ulokowanych w otoczeniu opozycyjnych wobec rządzącej sanacji generałów Józefa Hallera i Władysława Sikorskiego, mających też kontakt z płk Jerzym Błeszyńskim (polskim attaché wojskowym). Nietrudno się domyślić, że głównym z owych źródeł był rozgoryczony Michał Rola-Żymierski, były generał skazany w kraju za nadużycia. O którym nb. od dawna wiadomo, że został wówczas zwerbowany przez Sowietów. Zwerbowany miał być też jego najbliższy przyjaciel Władysław Ćmiela.

NKWD-yści nie wiedzieli jednak, że ten ostatni był tzw. podwójnym agentem pracującym pod kierunkiem wspomnianego płk Błeszyńskiego. Najprawdopodobniej stale zasilano go tzw. kurzą karmą, czyli materiałami dezinformacyjnymi. Jak wynika z akt przechowywanych w archiwum IPN (niestety dających jedynie częściowy obraz sprawy), drugim kluczowym agentem "Dwójki" rozpracowującym zarówno sowieckiego agenta Żymierskiego, jak i "frankofilów" Sikorskiego i Hallera był poczytny pisarz i publicysta Edward Ligocki. Prowadził go osobiście legendarny szef wywiadu Oddziału II płk Stefan Mayer (jeden z pogromców Enigmy), który specjalizował się właśnie w tzw. operacjach inspiracyjnych. Wydaje się zresztą, że istotnym adresatem gry polskiego wywiadu była strona francuska, która dążyła wówczas do rozluźnienia sojuszu z Polską i zbliżenia ze Związkiem Sowieckim.

Postraszeni "groźnym Beckiem" i rzekomym sojuszem z Berlinem skąpi zazwyczaj Francuzi udzielili wówczas Polsce poważnej pożyczki na rozbudowę sił zbrojnych. Sowieci zaś złapali się w sidła nastawione przez "Dwójkę" niejako przy okazji. Nb. podpisani pod tym "sensacjami" szefowie sowieckiego wywiad Aram Słuckij i Artur Artuzow zostali następnie zamordowani na rozkaz Stalina.
Nie oznacza to jednak, że Stalin, zawierając w 1939 r. pakt z Hitlerem, był w pewnym sensie ofiarą niekompetencji swojego wywiadu. Tego poprzednikom generała Sockowa, analitykom sowieckiego wywiadu, na pewno nie można zarzucić. Pisali oni prawdę o podstawowych założeniach polityki Józefa Becka: "Uważa on Polskę za barierę, z jednej strony, pomiędzy ZSRR i Niemcami, a z drugiej między dwoma wrogimi obozami ideologicznymi [faszystowskim i komunistycznym].

Nie zamierza dołączać Polski do żadnego z tych obozów, tylko opierając się na Anglii, utrzymywać równowagę tak długo, jak to będzie możliwe, podtrzymując jednocześnie poprawne stosunki z Niemcami i ZSRR i chroniąc swoje sojusze z Francją i Rumunią". Co prawda zastrzegano, że w ostateczności Polska opowie się raczej po stronie faszystowskiej, tym niemniej stwierdzano autorytatywnie, że żadna polsko-niemiecka współpraca w dziedzinie wojskowej nie ma miejsca i że Beck nie tylko zdecydowanie odrzucił pomysły dołączenia się do antykomunistycznego bloku montowanego m.in. z udziałem Węgier, ale nawet widzi możliwość wspólnego z Sowietami wystąpienia przeciwko pomysłowi "paktu czterech" (rozstrzyganie trudnych kwestii w Europie przez Niemcy, Włochy, Anglię i Francję).

Nic dodać, nic ująć. Takie właśnie rzeczywiście były założenia polskiej polityki, także w krytycznych latach 1938-1939. Zestawiwszy powyższe z obraźliwymi sformułowaniami pod adresem polityki Becka umieszczonymi we wstępie i następnie upowszechnionymi przez media, można podejrzewać, że gen. Sockow nie do końca przeczytał dokumenty, które sam publikuje.

Gen. Sockow nie może stwierdzić, że owe analizy nie były oparte na wiarygodnych źródłach. Publikowany przezeń tom jest kolejnym potwierdzeniem faktu, że sowiecki wywiad posiadał wysoko postawioną wtyczkę w polskich władzach państwowych. Informatorem strony sowieckiej miał być sam szef Departamentu Wschodniego MSZ Tadeusz Kobylański, bliski współpracownik Józefa Becka. I rzeczywiście w tomie znajdujemy szereg dokumentów pochodzących najwyraźniej z jego biurka. Informacja ta nie jest jednak sensacją, przynajmniej dla badaczy zajmujących się tą problematyką. Pisali o tym choćby dwaj zmarli ostatnio wybitni historycy: polski - Paweł Wieczor-kiewicz i rosyjski - Oleg Ken.

Gen. Sockow oburza się, że polski wywiad w okresie II wojny światowej, zamiast pracować przeciw Niemcom, przygotowywał pracę na kierunku sowieckim. I znów bliższe zapoznanie się z publikowanym przezeń dokumentem jest bardzo pouczające. Jest to pochodząca z 1941 r. instrukcja gen. Sikorskiego dla gen. Władysława Andersa w sprawie współpracy Armii Polskiej na Wschodzie z podziemnym Związkiem Walki Zbrojnej. Po pierwsze, sam fakt posiadania owego dokumentu świadczy dowodnie, że to przede wszystkim wywiad sowiecki, zamiast skupić swe wszystkie siły na walce z Niemcami, rozpracowywał polskiego sojusznika. Treść tego dokumentu dotyczy, ni mniej ni więcej, tylko polskiej pomocy informacyjnej, która miała ułatwić wysiłek zbrojny ZSRR.

I rzeczywiście wywiadowi AK, kierowanemu przez płk Mariana Drobika, udało się zorganizować na tyłach frontu wschodniego obszerną siatkę wywiadowczą o kryptonimie WW-72. Przez pewien czas funkcjonowała nawet pod Moskwą polska placówka łącznikowa o kryptonimie "Wisła" komunikująca się bezpośrednio z Warszawą. Pochodzące m.in. od niej informacje o niemieckich posunięciach militarnych ułatwiały działania Armii Czerwonej. Wielu polskich wywiadowców zapłaciło za to życiem. I to strona sowiecka zerwała dobrze rozwijającą się współpracę informacyjną z polskim wywiadem.

Dr Władysław Bułhak jest Naczelnikiem Wydziału Badań Naukowych Biura Edukacji Publicznej IPN

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl