Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kurek i Kubiak pod obserwacją Japończyków. Będą tu gwiazdami

Paweł Hochstim z Tokio
Jeśli Michał Kubiak zdecyduje się na grę w Japonii to będzie tu ceniony za waleczność
Jeśli Michał Kubiak zdecyduje się na grę w Japonii to będzie tu ceniony za waleczność FIVB
Choć jeszcze nie jest to potwierdzone, to jednak z dużą dozą pewności można przyjąć, że Bartosz Kurek i Michał Kubiak sezon klubowy spędzą w Japonii. Miejscowi dziennikarze zajmujący się siatkówką są przekonani, że polskie gwiazdy ożywią ich ligę.

Więcej wiadomo o transferze Kurka, który miałby trafić do sponsorowanego przez wielki koncern Japan Tobacco - a Japończycy palą bardzo dużo, więc przyszłość finansowa firmy jest dość obiecująca - JT Thunders Hiroszima. Nazwa klubu, który interesuje się Kubiakiem nie jest znana, a obaj siatkarze zgodnie odmawiają rozmów na temat swojej przyszłości klubowej. Gdyby dziś oceniać procentowo szanse przenosin obu do Japonii to bardziej prawdopodobny jest transfer Kurka, bo o kapitana polskiej reprezentacji zabiegają też mocno kluby włoskie. - Na razie nic nie jest potwierdzone, więc na razie nie ma o czym mówić - ucina rozmowy na temat swojej przyszłości Kubiak.

Japończycy takich graczy, jak Kurek i Kubiak - walecznych, mocnych i przebojowych. Zwłaszcza Kurek, który często atakuje z wielką siłą nad blokiem może cieszyć się tutaj uznaniem.

W japońskiej, podobnie zresztą jak i w południowokoreańskiej i chińskiej siatkówce pieniądze są duże od lat, ale współpraca z europejskimi agentami zaczęła dopiero niedawno dawać dobre efekty, bo na Daleki Wschód zaczęli przyjeżdżać naprawdę znakomici siatkarze, jak Leandro Vissotto, czy Roberlandy Simon. Najbliższy sezon zapowiada się jeszcze lepiej, bo przecież w Chinach zagra m.in. były gracz PGE Skry Bełchatów Facundo Conte, a Japończycy chcą sprowadzić polskie gwiazdy. W poprzednim sezonie w chińskim klubie Sichuan Chengdu występował Zbigniew Bartman, a z kolei Katarzyna Skowrońska-Dolata spędziła wcześniej dwa sezony w Evergrande Kanton. To jedyni Polacy, którzy do tej pory mieli kontakt z dalekowschodnią siatkówką.

Co przyciąga siatkarki i siatkarzy do Chin, Japonii, czy Korei? Oczywiście pieniądze. Najlepsi gracze ligi chińskiej, czy japońskiej mogą liczyć na kontrakty rzędu 500-600 tysięcy euro rocznie i to już po opłaceniu podatków. Tyle w innym miejscu świata można zarobić tylko w rosyjskim Zenicie Kazań i to pod warunkiem, że nazywa się Wilfredo Leon. Kubiak i Kurek, choć to gracze ze światowego topu, takich pieniędzy nie mogliby zarobić w żadnym innym kraju. A do tego sezon w ligach azjatyckich jest krótszy i zawodnicy mogą jeszcze na dwa miesiące przenieść się do Europy.

Spośród azjatyckich lig najsłabsza w najbliższym czasie będzie koreańska, gdzie wprowadzono limit zarobków dla obcokrajowców na poziomie 300 tysięcy dolarów rocznie. To oczywiście dużo dla wielu graczy, ale już nie dla tych najlepszych.

W Japonii siatkówka staje się coraz bardziej popularna, i szybko w tym elemencie goni Polskę. Mecze japońskiej reprezentacji gromadzą tłumy kibiców - na spotkania gospodarzy turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk biletów nie ma już od dawna - a gdy polski zespół trenował w mieście Takasaki to na trybuny potrafiło przyjść nawet półtora tysiąca kibiców. Na trening!

Za budowanie pozycji siatkówki w Japonii od lat odpowiada telewizja Fuji TV, która wydaje miliony, by ściągać do tego kraju największe imprezy. To ona finansuje co cztery lata odbywający się w tym kraju Puchar Świata, ona też pokrywa większość kosztów takich turniejów, jak obecny. Każdy mecz realizuje nie tylko kilkusetosobowa grupa techniczna, ale również specjalnie zatrudnieni przez Fuji TV animatorzy, którzy pokazują kibicom, jak należy dopingować.

Można powiedzieć, że Fuji TV w Japonii spełnia podobną rolę, jak w Polsce Polsat, który był przecież współorganizatorem Mistrzostw Świata. Ale Fuji TV działa z jeszcze większym rozmachem, a przede wszystkim wydaje większe pieniądze na imprezy siatkarskie. I choć to imprezami w Polsce zachwyceni są za każdym razem rządzący FIVB to zawsze chętniej dadzą turniej Japończykom, którzy są w stanie za niego znacznie więcej zapłacić.

Z pewnością Japończykom brakuje odpowiedniego zainteresowania mediów, oczywiście poza Fuji TV. Trudno zresztą to zrozumieć, bo na meczach reprezentacji są tłumy dziennikarzy, którzy szczelnie wypełniają strefę mieszaną z zawodnikami - karnie stoją tak, jak przy wejściu do metra, czyli w kolejce - ale w gazetach trudno natknąć się na teksty o siatkówce. Z pewnością jednak i to się zmieni, bo bogata Fuji TV chce zrobić z siatkówki może nie sport narodowy, ale z pewnością bardzo ważny.

Japońscy dziennikarze wspominają, że na meczach ligowych takich tłumów, jak na spotkaniach reprezentacji nie ma, ale też zainteresowanie jest spore. Problemem japońskiej siatkówki jest jednak słaba reprezentacja - w Pucharze Świata, który gości we własnych halach od dawna nie odgrywa poważnej roli, a i pewnie do Rio de Janeiro się nie dostanie, bo w niedzielę dość gładko przegrała z Chinami, które też przecież potentatem nie są.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki