Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłkarski podróżnik z Wisły

Bartłosz Karcz
Rafał Wolski dobrze czuje się w Krakowie, gdzie szybko stał się jednym z ulubionych piłkarzy kibiców Wisły
Rafał Wolski dobrze czuje się w Krakowie, gdzie szybko stał się jednym z ulubionych piłkarzy kibiców Wisły Andrzej Banas / Polska Press
Rafał Wolski ma dopiero 23 lata, a już mieszkał w wielu miejscach. Z rodzinnego Głowaczowa wyfrunął jako nastolatek, później były Warszawa, Włochy, Belgia i od kilku miesięcy Kraków, w którym czuje się bardzo dobrze

Głowaczów to mała wieś na Mazowszu. Liczy niespełna 1000 mieszkańców. To tutaj wychowywał się Rafał Wolski i tutaj stawiał pierwsze kroki na piłkarskim boisku. I to stąd ruszył w bardzo młodym wieku w wielki świat, gdzie przyszło mu żyć w takich miastach jak: Warszawa, Florencja, Bari, Mechelen. I Kraków.

Zaczynał na piachu

Wszystko zaczęło się jednak w maleńkim Głowaczowie, o którym do dzisiaj Rafał Wolski opowiada z błyskiem w oku.

- W Głowaczowie nie było wielu rozrywek, więc to było naturalne, że graliśmy w piłkę - wspomina piłkarz. - Razem z kolegami kopaliśmy non stop. Graliśmy na piachu. Niby boisko szkolne, ale nie było na nim ani asfaltu, ani trawy. Gdy wracałem do domu, mama załamywała ręce, taki byłem brudny. Mieliśmy paczkę chłopaków, z którymi spędzałem najwięcej czasu. Wracałem ze szkoły, rzucałem tornister i biegłem na boisko.

Rafał Wolski przyznaje, że w tamtych latach nie brakowało również innych pomysłów na spędzanie wolnego czasu. Typowych dla młodego chłopaka, któremu czasem zdarza się nabroić.

- Różne rzeczy się robiło - uśmiecha się. - Czasami takie głupoty przychodziły do głowy, że strach było wracać do domu. Zaczepialiśmy kierowców TIR-ów, robiliśmy im głupie żarty. Rzucało się w nich jabłkami...

Dwa podejścia do Warszawy

Rafał Wolski dość szybko pożegnał ten nieco sielski krajobraz, bo w wieku zaledwie kilkunastu lat wyjechał do Warszawy.

W jego przypadku trzeba jednak mówić o dwóch podejściach do stolicy, bo pierwsze nie do końca wyszło.

- Trzy lata przed tym, jak na stałe przeniosłem się do stolicy, miałem już krótki epizod w tym mieście - wspomina Wolski. - Trafiłem tam wtedy do szkółki Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej. Zamieszkałem w internacie, chodziłem do gimnazjum, ale wytrzymałem dwa, trzy miesiące. Niby wszystko było w porządku, miałem znajomych, szkołę, ale po rozmowie z rodzicami doszliśmy do wniosku, że nie rozwijam się tak, jak powinienem.

Wrócił do Głowaczowa i zajęć z tatą, który jest trenerem.

Skończył gimnazjum, ale gdy przyszło mu wybierać liceum, zdecydował się jeszcze raz ruszyć na podbój stolicy. Trafił do Legii, choć niewiele brakowało, żeby wcale tak się nie stało.

- Miałem przenieść się do Piaseczna i w zasadzie wszystko było już załatwione, klub, szkoła - opowiada dzisiejszy zawodnik Wisły. - Po kolejnej rozmowie z tatą, doszliśmy jednak do wniosku, że spróbuję swoich sił w Legii. Ten klub interesował się mną już wcześniej. Raz na pół roku pytali, czy nie chciałbym do nich przejść. Miałem obawy, czy tam sobie poradzę. W końcu jednak tata zadzwonił do Legii. Pojechałem na testy, później na dwa tygodnie na obóz z juniorami. Dostałem pozytywną ocenę. Tak trafiłem na Łazienkowską … do tego samego internatu, w którym mieszkałem wcześniej.

Dla chłopaka, który wychowywał się w małej wsi, życie w wielkim mieście niosło wiele pokus.

- Gdy jesteś młodym chłopakiem i trafiasz do internatu, musisz mieć silną wolę i wiedzieć, czego chcesz od życia - mówi poważnie piłkarz. - Różne rzeczy się dzieją w takim miejscu i trzeba mieć swój rozum.

Wolski wiele razy w naszej rozmowie podkreśla rolę, jaką odegrali w jego wychowaniu rodzice. - Przygotowali mnie do życia - mówi z przekonaniem. - Pokazali mi, co jest w nim naprawdę ważne. Zawsze mogłem i mogę na nich liczyć. Pomagali mi i pomagają do dzisiaj.

Florencja i otwarci Włosi

Wolski w Legii spędził 3,5 roku. W dorosłym futbolu wystarczył tak naprawdę jeden, udany w jego wykonaniu sezon 2011/2012, by zainteresowały się jego osobą kluby z poważnych lig. W taki sposób stał się bohaterem głośnego transferu do Fiorentiny.

Gdy wyjeżdżał do Florencji, nie miał nawet dwudziestu lat. Dzisiaj przyznaje, że początki na Półwyspie Apenińskim nie były łatwe.

- Wyjechałem w bardzo młodym wieku, bez znajomości języka i nie było łatwo - przyznaje . - Po roku poczułem już, że to jest kraj, w którym dobrze się żyje. Nauczyłem się włoskiego. Florencja to piękne miasto, ale mnie najbardziej odpowiadała mentalność mieszkańców. Są bardzo życzliwi. Co ciekawe, później, gdy grałem już w Bari, przekonałem się, że nie wszędzie we Włoszech tak jest. Tam ludzie już nie byli tak otwarci. Nie tylko ja to zauważyłem. Takie same odczucia miała moja dziewczyna Paulina.

To, co zostało Wolskiemu z czasu pobytu we Włoszech, to zamiłowanie do tamtejszej kuchni. Poglądy na ten temat może w wiślackiej szatni wymieniać z bramkarzem „Białej Gwiazdy” Michałem Miśkiewiczem, który też w młodym wieku sporo czasu spędził na Półwyspie Apenińskim.

- Czasami rozmawiamy z Michałem o włoskiej kuchni - mówi Rafał Wolski. - Obaj uważamy, że we Włoszech życie i jedzenie są bardzo dobre. Nie ma tam takiego pośpiechu, jak u nas. Dzień zaczyna się wolno, od lekkiego śniadania. Za to wieczory są bardzo długie. Część restauracji otwiera się dopiero o godz. 19, bo wcześniej nie ma klientów.

Zasadniczy Belgowie

Po pobycie we Florencji i Bari Rafał przeniósł się na północ Europy. Trafił na wypożyczenie do belgijskiego KV Mechelen i pobytu w tym kraju nie wspomina już z takim sentymentem.

- Gdybym miał wybierać, gdzie żyć, to wolałbym Włochy - mówi z przekonaniem. - Pierwsza różnica to pogoda, choć akurat ja z nią nie miałem może większych problemów, bo przypominała mi Polskę. Jeśli natomiast chodzi o inne rzeczy, to Belgowie starają się być perfekcjonistami w najprostszych sprawach. Kiedyś przeprowadzałem się. Żeby w ogóle wejść do nowego mieszkania, musiałem najpierw to zgłosić w urzędzie. Dopiero jak policja sprawdziła, czy wszystko ze mna w porządku, mogłem się wprowadzać. Być może wiązało się to ze względami bezpieczeństwa, ale generalnie było męczące. Biurokracja jest tam ogromna.

Trochę problemów miał też z komunikacją. Jak przyznaje, język flamandzki, którym porozumiewa się w tej części Belgii większość mieszkańców, nie należy do najłatwiejszych. Choć Wolski brał lekcje, to wolał porozumiewać się po angielsku.

- Na szczęście większość osób mówi tam w tym języku, więc radziłem sobie jakoś - zdradza zawodnik.

Krakowski smog nie przeszkadza

Piłkarz nie kryje, że przenosiny pod Wawel wyszły mu na dobre.

- Mogę powiedzieć, że Kraków niczym mnie nie zaskoczył - uśmiecha się zawodnik Wisły. - To jest normalne, duże europejskie miasto. Podoba mi się życie tutaj, bo jest wiele pięknych miejsc, w których można spędzać wolny czas. Rynek Główny, Wawel, okolice centrum, jest mnóstwo możliwości. Słyszałem, że powietrze w Krakowie nie jest najlepsze, ale szczerze mówiąc ja tego jakoś specjalnie nie odczuwam. Wiem, że przenosiny do Wisły były dobrym krokiem, bo tutaj piłkarsko odżyłem.

Na pytanie, czy w Krakowie i Wiśle spędzi kolejne lata, Rafał Wolski nie zna odpowiedzi. Do zespołu „Białej Gwiazdy” jest tylko wypożyczony z Fiorentiny.

- Sam nie wiem, czy zostanę w Wiśle, bo nie wszystko zależy ode mnie. Myślę, że w najbliższych tygodniach wszystko się wyjaśni - kończy piłkarz.

Rafał Wolski
Ur. 10 listopada 1992 r. w Kozienicach.
Jest wychowankiem Jastrzębia Głowaczów. Później grał w Legii Warszawa (zdobył z nią dwa Puchary Polski), Fiorentinie, Bari, KV Mechelen, a od lutego jest zawodnikiem Wisły Kraków, formalnie wypożyczonym do niej z Fiorentiny.
W zespole „Białej Gwiazdy” rozegrał do tej pory 11 meczów, w których strzelił cztery bramki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska