Jakub Szmatuła (Piast Gliwice)
Najlepszy bramkarz ubiegłego sezonu również i w aktualnych rozgrywkach nie raz ratował skórę kolegom z pola. Jego solidne mecze zapewniały gliwiczanom przynajmniej punkt, natomiast słabszy okazał się gwoździem do trumny w starciu z Lechem. Miał kilka niezłych interwencji, ale zdarzyło mu się sporo błędów. Zwłaszcza, że przed stratą gola raz uratował go Radosław Murawski, a innym razem słupek, od którego odbił się strzał Dawida Kownackiego. Wcześniej golkiper sprezentował napastnikowi trafienie, wybijając piłkę prosto pod jego nogi.
Paweł Sasin (Górnik Łęczna)
Franciszek Smuda miał wszystko – transfery, dwa obozy, mnóstwo czasu – a nawet dodatkowy tydzień, żeby przygotować swoich podopiecznych do walki w Białymstoku. Ci naprawdę weszli nieźle w mecz, lecz po stracie pierwszego gola jakby wyleciało z nich powietrze. W konsekwencji wpadały kolejne gole. Większość z nich po akcjach lewą stroną boiska. Tam właśnie na rywali czekać miał Sasin. Czekać, to nawet czekał, ale tylko po to by wskazać drogę do bramki. Nie nadążał za akcjami przeciwnika, często pozostawiał Aleksandra Komora w polu karnym samemu sobie.
Patryk Stępiński (Wisła Płock)
Jesienią pewien punkt defensywy Wisły, ocierał się o reprezentację Polski do lat 21. W Kielcach zagrał po prostu słabo. Nie tylko sprokurował rzut karny, ale przez całe spotkanie nie radził sobie z upilnowaniem Miguela Palanci, miał także problemy z Nabilem Aankourem. Nieco zagubiony w polu karnym, przysłużył się przy kolejnych bramkach podopiecznych Macieja Bartoszka. Bardziej przeszkadzał Sewerynowi Kiełpinowi niż przeciwnikom.