Canelo - Gołowkin. Kapitalna wojna i kontrowersyjny werdykt sędziów

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
Alvarez (z lewej) i Gołowkin
Alvarez (z lewej) i Gołowkin AP/EASTNEWS
To będzie bardzo mocny kandydat do miana walki roku. I prawdopodobnie początek wielkiej rywalizacji w wadze średniej. W niedzielę nad ranem czasu polskiego na ringu w Las Vegas Giennadij Gołowkin (37-0-1, 33 KO) i Saul "Canelo" Alvarez (49-1-2, 34 KO) dali dwunastorundowy pokaz boksu. Kibice dali wyraz niezadowolenia tylko raz - po ogłoszeniu werdyktu sędziów. Jeden wskazał Kazacha, kolejny Meksykanina, a trzeci remis. Walka nie została więc rozstrzygnięta, a pasy WBC, WBA i IBF zostały u "GGG". Obaj zawodnicy wyrazili chęć rewanżu.

To była niewiarygodna wojna. Zarówno Canelo, jak też niepokonany Gołowkin, przyjmowali na twarz potężne bomby, które innych pięściarzy położyłyby na deski. Oni jednak tylko się uśmiechali i kręcili głową pokazując rywalowi, że jego ciosy nie robią żadnego wrażenia. Pierwsze rundy należały do Alvareza, Kazach z czasem zaczął się rozkręcać i wywierać na przeciwniku mnóstwo presji. W swoim stylu parł do przodu, zamykał w narożniku, bił mocno i celnie. 27-latek potrafił jednak zrobić to, co do tej pory nie udało się żadnemu pięściarzowi. Przyjmował ciosy "GGG", znakomicie kontrował, sprawdzając jego szczękę, czasem nawet spychał rywala do defensywy. Mocno zaakcentował też końcówkę pojedynku.

Po ostatnim gongu obaj podnieśli ręce w geście zwycięstwa. Niesamowicie wyrównaną walkę wielu ekspertów punktowało 115:113 dla Gołowkina, trudno się przyczepić do takiego werdyktu. Ten wynik widniał zresztą na karcie punktowej sędziego Dave'a Morettiego. Zrozumieć można też Dona Trellę, który obu zawodnikom dał po sześć rund, punktując 114:114. Niewiarygodny pokaz ignorancji dała jednak pani Adalaide Byrd, która oceniła walkę na 118:112 dla "Canelo". Kazachowi przyznała tylko dwie rundy...

Na korzyść Gołowkina przemawiają liczby - trafił 218 z 703 zadanych ciosów. Meksykanin - 169 z 505. Oburzenie punktacją pani Byrd jest powszechne i zrozumiałe. - To świetna, doświadczona sędzina. Ale każdy miewa złe dni. Tym razem widziała walkę inaczej. Zdarza się. Ale różnica jej karty punktowej w porównaniu z innymi rzeczywiście jest zbyt duża - przyznał nawet dyrektor Komisji Sportowej Stanu Nevada Bob Bennett.

Prawdziwym zwycięzcą sobotniej walki jest jednak boks. Tym bardziej, że szybko możemy doczekać się kolejnej wojny "Canelo" z "GGG". - Zobaczyliście, kto tak naprawdę jest mistrzem. Kontrolowałem walkę, oddałem mu może cztery rundy. To ja walczyłem jak Meksykanin, a on tańczył w ringu i uciekał. Rewanż? Oczywiście - zapowiada Gołowkin. - Zraniłem go co najmniej trzy razy. Moim zdaniem wygrałem siedem, osiem rund. Werdykt jest frustrujący. Jeśli ludzie będą chcieli rewanżu, dostaną go - dodał wybuczany przed kibiców Alvarez.

Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Jan Błachowicz: Clark nie podejmie ze mną walki w stójce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl