Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaborowski: Igrzyska? Podchodzę do tego ostrożnie i realistycznie

Paweł Pązik
- Jestem świetnie obeznany z tą pływalnią, a to jest bardzo istotne. Poza tym na zawody przyjdą moi znajomi, rodzina, a doping jest niezwykle ważny - mówi Filip Zaborowski.
- Jestem świetnie obeznany z tą pływalnią, a to jest bardzo istotne. Poza tym na zawody przyjdą moi znajomi, rodzina, a doping jest niezwykle ważny - mówi Filip Zaborowski. Andrzej Szkocki
Filip Zaborowski (MKP Szczecin) opowiada o ruszających dziś mistrzostwach Polski w Szczecinie i swoich szansach wyjazdu na igrzyska

Jak się czujesz w roli „gospodarza” mistrzostw Polski?

To komfortowa sytuacja, bo rywale przyjeżdżają rywalizować na moim podwórku. Jestem świetnie obeznany z tą pływalnią, a to jest bardzo istotne. Poza tym na zawody przyjdą moi znajomi, rodzina, a doping jest niezwykle ważny, dodaje mocy przed startem i pozwalać urwać cenne setne czy dziesiąte sekundy.

W trakcie wyścigu słyszycie coś w wodzie?

Doping słyszy się przed wejściem na słupek. Pozytywne okrzyki podbudowują. Jednak gdy już jestem w wodzie, to skupiam się na wyścigu. Działa adrenalina i nie słychać nic, nawet plusku wody.

Jesteś zadowolony ze swojego występu w niedawnych mistrzostwach Europy w Londynie?

Moje aspiracje były większe. Cały sezon bardzo mocno przepracowałem, uniknąłem kontuzji czy chorób. Wydawało mi się, że mogę popłynąć w granicach rekordu życiowego (3.47,59 - przyp.red.) albo go poprawić. Liczyłem, że uda mi się złamać granicę 3.48,00 na 400 m stylem dowolnym. Gdyby tak się stało, to byłbym już zupełnie spokojny o występ na igrzyskach, bo dwóch zawodników w kraju nie jest raczej w stanie złamać tej granicy. Jedną nogą jestem już w Rio de Janeiro, ale cały czas muszę być czujny i powalczyć o jedno z dwóch najlepszych miejsc w MP. Na 1500 m wprawdzie poprawiłem życiówkę, ale nie byłem zadowolony ze swojego występu. Końcówka była w moim wykonaniu wymęczona. Natomiast na 800 m popły nąłem trochę gorzej od swojego rekordu życiowego, ale wynik poniżej 8 minut może napawać optymizmem.

Cztery razy z rzędu zdobyłeś mistrzostwo Polski na 400 m. Kto może ci zagrozić w zdobyciu piątego?

Zachowuję czujność, ale z drugiej strony nie odczuwam olbrzymiej presji, mogę spać po nocach (śmiech). W Londynie także Wojtek Wojdak zrobił minimum na IO, a Kacper Klich popłynął trzy sekundy gorzej od swojej życiówki. Wiem, że stać go na więcej i w Szczecinie może być groźny. Realistycznie i ostrożnie podchodzę do rywalizacji w mistrzostwach Polski. Odpuszczam start na 1500 m, ale popłynę też na 200 m, gdzie chcę powalczyć o miejsce w sztafecie, oraz na 800 m ostatniego dnia imprezy.

Tęsknisz trochę za Pawłem Furtkiem, który wyjechał na studia do Stanów Zjednoczonych? Na waszych treningach była rywalizacja niczym w mityngach...

Cóż, nasza grupa rozsypała się w ubiegłym roku. A mieliśmy najmocniejszą ekipę kraulistów w Polsce. Byli przecież też Maciej Kuświk czy Adam Staniszewski. Na treningach wzajemnie się napędzaliśmy. Teraz jest Konrad Rój, który powalczy o udział w mistrzostwach Europy juniorów. Nie ścigamy się, bo to raczej ja jestem tym uciekającym, a on goniącym, ale Konrad odpowiednio mnie napędza.

Jak łączysz studia na Pomorskim Uniwersytecie Medycznym z przygotowaniami do igrzysk?

Od października jestem na urlopie dziekańskim. Nie ukrywam, że fajnie się trenuje, gdy można wieczorem się spokojnie położyć spać i nie trzeba się z niczym spieszyć. Rok przerwy na uczelni to nie tak dużo, a następne igrzyska są dopiero za cztery lata...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński