Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Richard Gasquet zwycięzcą Pekao Szczecin Open 2017 [ZDJĘCIA, WIDEO]

Jakub Lisowski
Richard Gasquet z Francji wygrał Pekao Szczecin Open 2017
Richard Gasquet z Francji wygrał Pekao Szczecin Open 2017 Andrzej Szkocki/Polska Press
Richard Gasquet w wielkim finale pokonał Niemca FLoriana Mayera 7:6 (3) i 7:6 (4). To był najlepszy pojedynek turnieju.

Na korcie centralnym imienia Bohdana Tomaszewskiego zagrali Richard Gasquet i Florian Mayer, czyli turniejowa „jedynka” i „dwójka”. Jeszcze tak mocnej obsady finału w Szczecinie nie było. To dwaj tenisiści z pierwszej setki rankigu ATP. Francuz przed turniejem był notowany na 30. miejscu, Mayer na 74. Takiej pary nie powstydziłoby się większość imprez World Tour niższej rangi.

Gasquet z Mayerem wcześniej zagrali ze sobą już siedem razy. Pięć razy wygrał Francuz, dwa razy Niemiec. Ale nie tylko to przed rozpoczęciem finału przemawiało za turniejową „jedynką”. Obaj są doświadczeni, ograni, z wysokimi umiejętnościami, które nie bazują na jednej broni, ale na wszechstronności. W swojej karierze Gasquet był już nr 7. w rankingu ATP, a Mayer najwyżej sklasyfikowany był na 18. pozycji. Można więc śmiało powiedzieć, że na kortach rozegrał więcej ważnych pojedynków, zebrał więcej doświadczenia.

Mayer był w Szczecinie już 8 lat temu, ale dobrnął wtedy do ćwierćfinału, w którym przegrał w dwóch setach z Hiszpanem Oscarem Hernandezem. Gasquet też wrócił do Szczecina. Tyle, że 13 lat temu był zawodnikiem rozpoczynającym karierę, więc nikogo nie może dziwić, że odpadł już w pierwszej rundzie. Teraz przyjechał jako gwiazdor i oczekiwań nie zawiódł.

Gasquet ma 31 lat. W karierze wygrał 14 zawodowych turniejów, a siódmy na liście był w 2007 r. To wciąż jednak gracz świetny i z chęciami, by utrzymać się w czołówce. Przyjazd do Szczecina potraktował poważnie – od pierwszej konferencji podkreślał, że chce tu odbudować formę po kontuzji, a przy okazji wygrać turniej. Nie dziwiło więc, że do wspólnych treningów zaprosił także Jerzego Janowicza, ale nie po to, by uczyć się czegoś nowego, ale by mieć silnego, prezentującego inny styl gry sparingpartnera.

33-letni Mayer też pokazywał klasę (2 tytuły zawodowe na koncie, najlepszy ranking miał w 2011 r.). Skoncentrowany na kolejnych przeszkodach, ale też spokojnie reagujący na zawodowe obowiązki, reakcje trybun czy rywali.

Gasquet w drodze do szczecińskiego finału stracił jednego seta. Było to w ćwierćfinale z Guido Andreozzim. Argentyńczyk miał nawet piłkę meczową, ale chyba sam się przestraszył ogromnej szansy i nie zdołał powstrzymać francuskiego tenisisty. Pozostałe trzy spotkania Gasquet w pełni kontrolował. Mayer w ćwierćfinale trafił na Janowicza i choć widownia mocno sprzyjała Polakowi, to ten rozczarował. Dużo więcej sił Niemiec stracił w półfinale z Jurgenem Zoppem. Wygrał w trzech setach, ale Estończyk raz jeszcze pokazał, że tego lata jest w bardzo dobrej dyspozycji i szybko powinien awansować z trzeciej do drugiej setki rankingu. Na pewno był objawieniem Pekao Szczecin Open.

Sam finał fragmentami był wielkim widowiskiem. Gasquet dobrze rozpoczął, ale to Niemiec zdecydowanie szybciej wszedł na wysoki poziom. W trzecim gemie przełamał podanie Francuza i do stanu 5:4 był zdecydowanie bliżej sukcesu. Zawiódł go trochę jednak serwis, popełnił jeden błąd taktyczny i turniejowa jedynka doprowadziła do wyrównania. Seta rozstrzygał tie-break. Gasquet szybko objął prowadzenie 3:0 i nie dał sobie zabrać sukcesu. Grał pewnie, chwilami kosmicznie, a przy tym bardzo spokojnie.

Drugi set podobny - znów wielka dawka emocji i świetnej gry. W 7. gemie Gasquet przełamał podanie rywala i wydawało się, że niespełna 90 minut skończy spotkanie. Niemiec nie miał recepty, zawodziło go pierwsze podanie, a chwilami nie był cierpliwy. Ale charakteru nie zapomniał, walczył i przy stanie 5:3 wybronił meczbola, a po chwili wyrównał. I znów tie-break rozstrzygał. Lepiej go rozpoczął Mayer, ale w momentach krytycznych Gasquet zagrywał takie piłki, że Niemiec nie miał pomysłu na odpowiedź. Gasquet wygrał do 4 i cały mecz.

- Świetny turniej, świetna organizacja. Nie wykluczam, że wrócę tu za rok, choć mówiłem, że więcej startów w challengerach nie planuję. Ale za wcześnie na deklarację, zobaczymy, gdzie będę za kilka miesięcy - mówił Gasquet. - Wiedziałem, że Niemiec cały czas będzie zdeterminowany. To walczak, chciałem jednak go pokonać w dwóch setach. Wygrana doda mi motywacji na kolejne starty.

Co ciekawe Gasquet po każdej wygranej akcji czekał na szczęśliwą piłkę. Zachowywał się tak od początku do końca rywalizacji, a w drugim secie - przy każdej przerwie - wymieniał owijkę na rakiecie. - Bardzo się pociłem, a zmiana sprawiała, że czułem lepszą grę - tłumaczył.

Richard to światowa czołówka. Wiedziałem, że tu muszę zagrać świetnie, by wygrać. Grałem dobrze, chwilami bardzo dobrze, miałem swoje szanse, by przynajmniej rozegrać trzy sety. Możliwe, że gdyby po drugiej stronie siatki był inny tenisista, to skończyłoby się moim zwycięstwem - podsumował Florian Mayer. - Dojście do finału zawsze jest sukcesem. Mam punkty do rankingu, a na tym bardzo mi zależało. Szkoda porażki, ale nie przegrałem ze słabszym zawodnikiem.

Gasquet za wygraną w Szczecinie zainkasuje 21 600 dolarów, a Mayer 12 720. Triumfator dostanie też 125 punktów do rankingu ATP, a przegrany zgarnął 75. Jak im to pomoże – przekonamy się w poniedziałek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński