Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Fajdek: Moja córka nie będzie rzucała młotem [WYWIAD]

Pawel Hochstim
Pawel Hochstim
Mistrz świata w rzucie młotem Paweł Fajdek zakończył swój sezon w Tajpej czwartym złotym medalem na letniej uniwersjadzie
Mistrz świata w rzucie młotem Paweł Fajdek zakończył swój sezon w Tajpej czwartym złotym medalem na letniej uniwersjadzie Paweł Hochstim
- Uwielbiam uniwersjady, bo formuła ich przypomina igrzyska - mówi mistrz świata i mistrz 29. Letniej Uniwersjady w Tajpej Paweł Fajdek.

Czwarty w życiu złoty medal uniwersjady. Ładniejszy, niż poprzednie?

Nie, nie ładniejszy, ale na pewno był to jeden z trudniejszych konkursów uniwersjadowych.

Ile w domu ma Pan medali?

Oj nie wiem, sporo ich jest. Ale najważniejsze, że z uniwersjady są cztery złote, z Mistrzostw Świata trzy złote, a reszta jeszcze do zdobycia. Sporo jeszcze jest do wygrania, mam nadzieję, że kiedyś jeszcze uda się skompletować samą złotą gablotę.

Przywiązuje się Pan do tych medali? Leżą gdzieś razem? Na przykład gdybym poprosił, żeby pokazał Pan np. z Mistrzostw Świata w Pekinie nie byłoby kłopotu ze znalezieniem?

O tak, w rodzinnym domu, w salonie jest nad kanapą gablota, gdzie wszystkie wiszą. Same złote i jeden srebrny z Zurychu. Te takie najważniejsze trofea w każdym razie są na wierzchu, a reszta złożona w pudełku w komodzie.

Patrzy Pan na nie czasem? Wspomina sukcesy?
Pewnie. Każdy jest inny, każdy ma inną historię i każdy kosztował więcej lub mniej wysiłku. Zawsze, gdy wracam do rodziców do domu to uśmiech na chwilę pojawia się na twarzy, gdy patrzę na te medale. Przy spotkaniach rodzinnych można powspominać, jakie to były emocje. I zazwyczaj są to bardzo przyjemne momenty.

Co takiego jest w uniwersjadzie, że tak utytułowany sportowiec jak Pan, zamiast pojechać z rodziną na wczasy, leci na drugi koniec świata?
To dla mnie bardzo ważne zawody. Strasznie podoba mi się formuła uniwersjady, jeśli chodzi o przygotowanie do igrzysk, bo wszystko jest właściwie tak samo. Byłem na czterech uniwersjadach, zawsze przywoziłem z nich złoty medal i to mnie napędzało. Kiedyś stwierdziłem, że skoro mogłem wygrać dwa razy, to mogę trzeci i czwarty, bo więcej, z powodu wieku, już nie wygram. A dodatkowo te zawody zawsze upewniały mnie w tym, że nie jest źle, że przygotowania idą bardzo dobrze. Za drugim razem w Kazaniu i trzecim w Gwangju miałem problemy i zwycięstwo na uniwersjadzie pomogło mi je zwyciężyć. Zawsze byo podbudowanie było i może też dlatego tak lubię uniwersjady.

Ale dzisiaj tego podbudowania Pan nie potrzebował, tym bardziej, że kończy Pan świetny sezon.
Tak, kończę, ale muszę powiedzieć, że miałem chrapkę, by jeszcze dalej tu rzucić. Na pewno mogłem dołożyć, ale warunki niestety były straszne - gorąco i wilgotno. Dwa rzuty było bardzo mocne, myślę, że młot poleciałby bardzo daleko, ale ślizgała mi się rękawiczka i rzuciłem w siatkę.

Trochę w tym sezonie lekkoatleci mieli kłopoty z pogodą. W Londynie rywalizowaliście w przenikliwym zimnie, tu w Tajpej w koszmarnym upale.
Z Londynu poleciałem do domu, po dwóch dniach poleciałem znowu do Anglii, na Diamentową Ligę do Birmingham, a prosto stamtąd przyleciałem tutaj. Przeszedłem kilka stref klimatycznych i byłem wymęczony strasznie, co dało o sobie znać, bo odwodniłem się i miałem skurcze. Ale nie jest źle, najważniejsze, że wygrałem zawody w sumie niezłym wynikiem. Te 79 metrów naprawdę doceniam.

Dobrze, że sezon się już kończy? Czuje Pan w mięśniach i kościach, że trwał długo?
Oj tak. Już przed Londynem wiedziałem, że ostatnie dwa tygodnie będą bardzo intensywne. Starałem się nastawić do tego pozytywnie, ale organizmu nie da się oszukać. Mięśnie puchną po podróżach, pojawiają się skurcze.

Żona i córeczka szybko dowiedziały się o złocie?
Zapewne tak. Mimo, że żona była w pracy to na pewno gdzieś w Internecie oglądała. A córeczka jak rzucałem była jeszcze w żłobku, ale na pewno szybko się dowiedziała, że będę miał dla niej misia, bo już jest tradycją, że zawsze do medalu dostajemy maskotki, które później trafiają do niej.

Jest Pan w tej dobrej sytuacji, że misie Pan wygrywa. Wielu sportowców na uniwersjadzie musi je kupować dla swoich dzieci.
Widziałem, że podbijają ceny tych maskotek, bo każdy chciałby ją mieć, pewnie ci, którzy są blisko medalu tym bardziej. Czasem maskotki są przyjemniejsze, niż medal, bo medal się powiesi w gablocie, a maskotkę się przytula.

Widziałem niedawno Pana zdjęcia ze stadionu narodowego z córeczką na ręku. Mocno tacie kibicuje?
No pewnie, ma swoją własną koszulkę z napisem „kibicuję tatusiowi”. To mega fajne, gdy dziecko rozpoznaje mnie w telewizji i kibicuje. Zresztą nie tylko mnie, także wujkom i ciociom, których poznała i ich kojarzy. Zawsze krzyczy i widać to, że już jest zarażona sportem.

Chciałby Pan, by poszła w tym kierunku?
Tak.

A jak będzie chciała rzucać młotem?
Zdecydowanie nie, aczkolwiek pewnie nie da się dziecku zabronić. Myślę, że będzie miała warunki do innych dyscyplin i nie będzie chciała tym młotem rzucać.

Ale teraz pewnie czeka na powrót taty i wyjazd na wakacje?
Tak. Wrócę do Polski, kilka spraw mam do załatwienia i w drugiej połowie września gdzieś pojedziemy. Urlop jest niezbędny, bo jestem mocno zmęczony. A pogoda w Europie jest w miarę, więc trzeba to wykorzystać.

W Europie, czyli obejdzie się bez egzotyki? Oglądałem na Facebooku, gdy prowadził Pan transmisję rozmawiając na lotnisku z Konradem Bukowieckim i coś obiło mi się o uszy, że na wakacje wybierze Pan podobny kierunek jak na uniwersjadę.
Jeszcze nie wiem, ale jeśli już to w drugą stronę, nie do Azji. Na pewno nie chcemy jechać sami tylko większą ekipą, żeby dzieciaki mogły się bawić. Wybierzemy takie miejsce, żeby dzieci były zadowolone, bo ja się tyle nalatam po świecie na obozy i starty, że jest mi naprawdę kompletnie obojętne, gdzie wyjadę. Ważne, żeby rodzina była zadowolona.

A jeżdżąc po świecie ma Pan czas, żeby wykorzystać to też turystycznie?
Nie jestem takim typem człowieka, jeżeli coś zobaczę, to najczęściej z okna autobusu, albo jeśli ktoś mnie namówi. Czasem gdzieś pójdę, jeśli jestem w danym miejscu dzień, czy dwa po starcie, ale zazwyczaj jestem na to za leniwy. Wiem, ile energii kosztuje mnie każdy rzut i jeśli mam niebawem występ, to staram się mocno oszczędzać. Jestem raczej leniwcem. W Tajpej siedziałem kilka dni po starcie, ale raczej spędzałem czas w wiosce uniwersjadowej i na stadionie, gdzie kibicowałem naszym lekkoatletom. Fajne jest to na uniwersjadach, że jest chwila czasu, by też zajrzeć na inne dyscypliny sportu. Na igrzyskach zawsze niecierpliwie czeka się na swój start. A po starcie? Ja zawsze byłem smutny i nie miałem ochoty się nigdzie pokazywać.

Wiadomo, że lubi Pan sobie pospać. Ile godzin potrzeba, by wyspać się po takich dwóch męczących dniach, jak w środę i czwartek, czyli w dniu eliminacji i finału?
No, sporo. Przed zawodami spałem dziewięć godzin, po zawodach trochę dłużej. Na początku miałem kłopoty z zaśnięciem, bo poprzedniej nocy leciałem i spałem tylko kilka godzin w samolocie. A na Tajwanie można pospać, bo gdy ja tu wstaję, to w Polsce jest jeszcze noc.

Jak leci Pan na drugi koniec świata na kilka dni to próbuje się Pan przyzwyczajać do innej strofy czasowej?
Za każdym razem zegarek się przestawia na lotnisku i żyję czasem w tym miejscu. Trener nauczył mnie, żeby żyć takim trybem, w jakim kraju jesteśmy. To jest bardzo potrzebne.

Pytam, bo ja tu jestem już dwa tygodnie, a ciągle mam z tym problem.
Jakoś nigdy nie miałem kłopotów z tym, żeby się przestawić. Gdybym przyleciał np. o 6 rano to bym jakoś przetrzymał cały dzień i się nie położył przed wieczorem.

Na początku zapytałem Pana o te medale w gablocie. Wiadomo, jakiego brakuje.
Olimpijskiego, wiadomo.

Za trzy lata igrzyska w Tokio. Myśli już Pan o tym?
Myślę o tym, że będzie tam dobrze, bo musi być dobrze, innego wyjścia nie ma. Ale przede mną jeszcze dwa sezony, najpierw Mistrzostwa Europy, a później Mistrzostwa Świata. Igrzyska zostawiam sobie na później, żeby nie przesadzać z myśleniem na ich temat. Igrzyska jeszcze daleko.

Rozmawiał w Tajpej Paweł Hochstim

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki