Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pan i władca Formuły 1 zdetronizowany

Tomasz Biliński
Bernie Ecclestone swoją reputację w Formule 1 zaczął budować w latach 60. i 70. Oficjalnie zaczął nią rządzić w latach 90.
Bernie Ecclestone swoją reputację w Formule 1 zaczął budować w latach 60. i 70. Oficjalnie zaczął nią rządzić w latach 90. imago/Sven Simon/EAST NEWS
Bernie Ecclestone rządził F1 od wielu lat. Kontrowersyjnego Brytyjczyka zastąpił Amerykanin Chase Carey

Na emeryturę się odchodzi, żeby umrzeć - tak Bernie Ecclestone odpowiadał dwa lata temu na pytania, ile jeszcze zamierza rządzić Formułą 1. - Ale nigdzie się nie wybieram - tłumaczył w rozmowie z brytyjskimi mediami człowiek, który z wyścigów pasjonatów szybkiej jazdy stworzył królową motosportu. A także maszynkę do zarabiania gigantycznych pieniędzy. Mimo to niemal z dnia na dzień przestał być w niej za wszystko odpowiedzialny. - Zostałem zdetronizowany - potwierdził informację, że Formuła 1 ma nowego, amerykańskiego inwestora.

Ecclestone w październiku będzie obchodził 87. urodziny. Każdy - stary czy młody - kto choć w minimalnym stopniu zetknął się z Formułą 1, musiał spotkać się z jego nazwiskiem. Przy bolidach kręcił się od lat 40. XX w. Jako zawodnik przy Formule 3, ale po wypadku w 1951 r. zakończył wyścigową karierę. Wrócił jako menedżer kolejnych zawodników, właściciel zespołów.

I już wtedy był w niej szarą eminencją. Cokolwiek działo się z dyscypliną, wpływ na decyzje miał Brytyjczyk. Jej przyszłość zmieniła się, gdy w 1972 r. kupił zespół Brabham i zaczął budować swoje wpływy. Oficjalnie zaczął reprezentować Formułę 1 w latach 90. Wtedy ze sportu dla entuzjastów stała się królową motosportu. Imprezą sportową najchętniej oglądaną na świecie, po igrzyskach olimpijskich i piłkarskich mistrzostwach świata.

Nic dziwnego, że wtedy także kurek z kasą dla dyscypliny został maksymalnie odkręcony. Przede wszystkim płynęła ona z firm tytoniowych. Przeciwnicy palenia papierosów się skarżyli, obrońcy środowiska protestowali. Ruszyła kampania o wycofaniu reklamowania wyrobów tytoniowych. Ale to na nic. Te na bolidach (i nie tylko) pozostały. Miała pomóc łapówka w wysokości 1 mln funtów na rzecz Partii Pracy.

To był największy skandal z udziałem Ecclestone’a. Z tych, które wyszły na jaw. Choć mimo to i tak nie spotkała go żadna kara. Oficjalnie gotówka do niego wróciła. Zyskał też na decyzji polityków, by nie blokować firm tytoniowych (zrobiła to dopiero Unia Europejska).

Przychód Formuły 1 w tamtych czasach był ponoć rekordowy, liczony w miliardach dolarów. Sporą część stanowiły prawa telewizyjne. Coś, co też zapoczątkował Ecclestone. Na Wyspach nikt nie ma wątpliwości, że dzięki niemu prawa do transmitowania wydarzeń sportowych, a zwłaszcza meczów Premier League, osiągają dziś zawrotne kwoty.

W latach 70. zainteresowanie Formułą 1 było bardzo małe, żeby nie napisać żadne. Jednak Ecclestone widział w niej potencjał. Bez problemu udało mu się przekonać rządzących, by oddali mu sprawy związane z transmisjami telewizyjnymi. Stał się ich dzierżawcą. Niewykluczone, że władze ówczesnej Międzynarodowej Federacji Samochodowej wzięły go za nawiedzonego gościa, bo do tej pory nikt nie zwracał uwagi na ten temat. W kolejnych latach mogły tylko żałować. Brytyjczyk podzielił prawa na zespoły, FISA (dziś FIA) i oczywiście siebie. Przekonał stacje telewizyjne do kupna praw na pokazywanie całych sezonów, a nie pojedynczych wyścigów. Z czasem doszły wpływy z reklam i sponsorów. Zespoły wielokrotnie buntowały się, domagając się większego kawałka tortu, ale na to było już za późno.

Ecclestone od zera rozkręcił sektor, który od lat przynosi po kilkaset milionów dolarów. Można go lubić lub nie, ale nie można odmówić mu żyłki do interesów. Robił je już jako dziecko w rodzinnym Ipswich. Legendy głoszą, że mały Bernie wstawał o godzinie piątej rano. Zanim poszedł do szkoły, leciał do piekarni po bułki, które na przerwach między lekcjami sprzedawał z zyskiem. Gdy podrósł, handlował częściami zamiennymi do motocykli, a także używanymi samochodami.

Według „Forbesa” fortuna Brytyjczyka wynosi 2,9 mld dol. Na przełomie wieków szacowana była na niemal dwukrotność tej kwoty. Wielokrotnie za to próbowano rozgryźć, skąd u niego taki ogromny majątek. Był podejrzewany o unikanie płacenia podatków. - Gdybym chciał to zrobić, zrobiłbym to w na przykład w Monako. Miałem takie możliwości - odpierał zarzuty Ecclestone, który jedno ze śledztw zakończył, wpłacając 100 mln euro na konto sądu w Niemczech i dziecięcy szpital.

Swego czasu w Wielkiej Brytanii plotkowano, że działacz maczał palce przy skoku stulecia na pociąg w 1963 r., gdy zrabowano 2,6 mln funtów. - Nie była to na tyle duża kwota, bym się nią zainteresował - żartował Ecclestone w rozmowie z „The Independent”. Plotki pojawiły się ze względu na Roya Reynoldsa, który prowadził samochód podczas ucieczki. - Gdy wyszedł z więzienia, dałem mu pracę. Miałem pewność, że dobrze jeździ - tłumaczył.

Skoku stulecia Brytyjczyk dokonał jednak w 2000 r. Wówczas przedłużył dzierżawę nad zarządzanie prawami telewizyjnymi o 100 lat. Zapłacił za nią 360 mln dol. Dla porównania - szacuje się, że w 2016 r. zysk z praw do pokazywania sezonu wyniósł 500 mln dol. Interes prawdopodobnie by się nie udał, gdy nie to, że dekadę wcześniej Ecclestone umieścił w roli prezydenta FIA swojego przyjaciela Maksa Mosleya.

Formuła 1 była jego folwarkiem, który wykorzystywał do zarabiania. Jak przy okazji organizacji wyścigów w krajach arabskich czy Soczi. W przypadku Grand Prix Rosji Ecclestone spotkał się z samym Władimirem Putinem. Ponoć negocjacje trwały 15 minut. W ich wyniku zawarto siedmioletni kontrakt w wysokości 280 mln dol.

- On powinien rządzić Europą, a nie Bruksela. Wie, czego chce - mówił o Putinie. Zresztą to nie pierwszy raz, gdy jego wypowiedzi lądowały na czołówkach. - Adolf Hitler potrafił przekonać ludzi do robienia rzeczy niezależnie, czy chcieli je robić, czy nie - tłumaczył w „Guardianie”. Krytykował swój kraj za włączenie się do zlikwidowania Saddama Husajna. - On był jedynym, który potrafił kontrolować Irak - ocenił.

Kiedy indziej tłumaczył, dlaczego wycofano z wyścigów kobiety. - Nie potrafią jeździć tak szybko jak mężczyźni. Ale dobrze, że są przy Formule 1, bo przyciągają uwagę sponsorów - stwierdził. Jednak jego zdaniem powinny ubierać się na biało. - Jak większość sprzętów gospodarstwa domowego - wyjaśniał, wywołując burzę. Oskarżano go też o rasizm, gdy mówił, że wygrane Lewisa Hamiltona są dobre i przyczynią się do wzrostu popularności wśród Murzynów. - Przydałby się nam jeszcze jakiś Żyd - przyznał, tłumacząc później, że to wszystko to żarty.

W ostatnich latach Ecclestone się nie zmieniał, w przeciwieństwie do zainteresowania Formułą 1. W 2008 r. wyścigi oglądało 600 mln ludzi na całym świecie. W 2015 r. ta liczba zmniejszyła się do 400 mln. Nowych fanów nie przybywa, starzy narzekają na słabnącą rywalizację i nudę. Stąd przejęcie pakietu kontrolnego od FIA przez amerykańską Liberty Media. Brytyjczyka zastąpił Chase Carey, któremu pomagać będą Ross Brawn (będzie odpowiadał za kwestie sportowe, był dyrektorem sportowym Ferrari, gdy sukcesy odnosił Michael Schumacher) i Sean Bratches (marketing i PR).

Mają się zająć zaniedbaniami poprzednika, któremu nadali tytuł honorowego prezesa. Ich plan zakłada pracę w czterech kwestiach - poprawa marki, rozwój w mediach cyfrowych, zwiększenie demokracji w stosunkach z partnerami biznesowymi i opracowanie regulacji, dzięki którym podczas Grand Prix znów kierowcy będą się ścigać, a nie jechać jeden za drugim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24