KSW 42. Weterani w odwrocie. Tomasz Narkun poddał Mameda Chalidowa, porażki Michała Materli i Łukasza Jurkowskiego

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
Mamed Chalidow (z prawej) przegrał z Tomaszem Narkunem
Mamed Chalidow (z prawej) przegrał z Tomaszem Narkunem Sebastian Rudnicki/KSW
Sobotniej gali KSW 42 w Łodzi nie będą dobrze wspominali weterani polskiej sceny MMA. W znakomitej walce wieczoru Mamed Chalidow miał przewagę, ale w trzeciej rundzie poddał go Tomasz Narkun. Porażek doznali też Michał Materla i Łukasz "Juras" Jurkowski, który przegrał z rywalem i kontuzją. Mistrzowskie tytuły po ciężkich bojach obronili przedstawiciele młodszej generacji, Mateusz Gamrot (kategoria lekka) i Ariane Lipski (musza).

Każdy, kto skreślał Mameda Chalidowa (34-5-2) po nieudanej walce z Azizem Karaoglu w sobotę wieczorem musiał czuć się co najmniej nieswojo. Urodzony w Groznym mistrz KSW kategorii średniej (do 84 kg) przyznawał, że nie czuje się faworytem w starciu z czempionem wagi półciężkiej (do 93 kg), młodszym o dziewięć lat i cięższym o kilkanaście kilogramów Tomaszem Narkunem (15-2). Wszedł jednak do klatki w Atlas Arenie i zrobił to, czym czarował polskich kibiców przez lata. Walczył na ogromnym luzie, a przy tym zabójczo skutecznie. Już w pierwszej rundzie "Żyrafa" dwukrotnie padał na matę po mocnych prawych 37-latka. Reprezentant szczecińskiego Berserker's Team starał się wciągnąć rywala w pojedynek parterowy, ale bez rezultatu. W stójce Chalidow potwierdzał porzekadło, że szybkość pokonuje siłę. W wymianach na pięści i kopnięciach mistrz wagi średniej był na tle Narkuna zawodnikiem z innej galaktyki. Bił mocno i precyzyjnie, a chaotycznych ataków "Żyrafy" unikał dzięki znakomitemu refleksowi. W ten sposób wyglądały dwie pierwsze rundy.

W trzeciej kibice obejrzeli namiastkę III wojny światowej. Narkun w końcu zaczął trafiać kolanami i pięściami. Na tyle skutecznie, że Chalidow wydawał się być na skraju nokautu. Po przyjęciu kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu potężnych uderzeń zdołał jednak odpowiedzieć, po jego kontrach na plecach znów znalazł się "Żyrafa". Mamed podążył za nim do parteru, ale popełnił błąd, który posiadacz czarnego pasa w brazylijskim jiu-jitsu po mistrzowsku wykorzystał. Zostawił rękę w wpadł w pułapkę Narkuna. Po perfekcyjnym duszeniu trójkątnym nogami 37-latek musiał odklepać. W walce, którą wielu ogłosiło już najlepszą w historii polskiego MMA, nie było jednak przegranego. Obaj zawodnicy okazali sobie mnóstwo szacunku, podobnie jak kibice, którzy przyjęli Chalidowa znakomicie. Ten ostatni zapowiedział zresztą gotowość na rewanżowy pojedynek.

Chalidow od maja 2016 roku nie bronił pasa kategorii średniej. Zawodnikiem, który dostanie szansę na pas będzie prawdopodobnie Scott Askham (16-4). Anglik błyskawicznie wybił z głowy Michała Materli (25-6) marzenia o odzyskaniu tytułu. Zaskoczył szczecińskiego Berserkera potężnymi kopnięciami na korpus. Już po pierwszym na twarzy Polaka pojawił się grymas bólu. Kolejne tylko go pogłębiały. Po piątym, które trafiło w wątrobę, "Cipao" stracił dech w piersiach, posłuszeństwa odmówiły mu nogi. Walka trwała 69 sekund. Kolejnym przystankiem dla Askhama powinna być walka o tytuł. A Materla? Już kilka razy wracał po bolesnych porażkach ze zdwojoną energią. I tym razem po najbardziej walecznym zawodniku KSW spodziewamy się podobnej reakcji.

Niespodzianki nie było w pojedynku Mateusza Gamrota (14-0) Grzegorzem Szulakowskim (9-2). Pretendent do tytułu kategorii lekkiej zaczął z wysokiego "C", w jednej z pierwszych akcji rozciął łuk brwiowy "Gamera". Najmłodszy czempion KSW nie dał się jednak złamać. Szybko przejął inicjatywę, kilka powtarzał podobny scenariusz: najpierw wymiana w stójce, potem sprowadzenie do parteru, kontrola i konsekwentne rozbijanie przeciwnika. "Szuli" nie potrafił znaleźć recepty na zapaśniczą grę mistrza. Gamrot z każdą kolejną minutą powiększał przewagę, choć pretendent stawiał zacięty opór. Nie na darmo przygotowywał się do walki w Stanach Zjednoczonych, w jednym z najbardziej uznanych klubów - American Top Team na Florydzie. W czwartym starciu znów sprowadził rywala na matę, zasypał go mocnymi ciosami, a dzieła zniszczenia dokończył poddając Szulakowskiego... americaną.

W pojedynku o pas wagi muszej panie udowodniły, że brazylijsko-argentyńskie starcia są zażarte na każdym polu, nie tylko w piłce nożnej. Silvana Gomez Juarez (6-2) wytrzymała z Ariane Lipski (11-3) dłużej niż cztery poprzednie rywalki "Królowej Przemocy" w KSW razem wzięte. Nie pełniła też roli worka treningowego, w pierwszej rundzie sprowadziła mistrzynię do parteru, w trzeciej była o krok od sensacji, potężnym prawym zamachowym posyłając ją na deski. Lipski błyskawicznie się jednak pozbierała. Mimo rozciętej i opuchniętej wargi parła do przodu. Juarez boksowała głównie na wstecznym, polowała na kolejną zabójczą kontrę. Jednej i drugiej nie udało się jednak skończyć walki przed czasem. Po pierwszym w historii KSW pięciorundowym pojedynku sędziowie byli jednomyślni - jako zwyciężczynię wskazali Lipski (49:46 na każdej z kart punktowych).

Dobrze powrotu do klatki KSW nie będzie wspominał Łukasz Jurkowski (16-11). "Juras" stoczył dobrą, zaciętą rundę z Martinem Zawadą (28-14-1). Z Niemcem polskiego pochodzenia miał do wyrównania stare rachunki - 10 lat temu na KSW 6 przegrał z nim jednogłośną decyzją sędziów. Tym razem Jurkowski miał lekką przewagę, zaskoczył rywala m.in. obrotowym łokciem, a kolejnymi ciosami powalił go na matę. Nie udało mu się jednak skończyć pojedynku przed czasem. W drugiej części walki odezwała się też kontuzja "Jurasa" - wyszedł do klatki na własną odpowiedzialność z pękniętym mostkiem. Bólu nie udało się pokonać. W przerwie pomiędzy pierwszą i drugą rundą poddał go narożnik. Polak osunął się z taboretu, interweniowała pomoc medyczna. Na szczęście skończyło się na strachu, a Jurkowski samodzielnie wyszedł z klatki. Pokonany, lecz ogromnego serca do walki nikt nie może mu odmówić.

>> MAMED CHALIDOW: STĘSKNIŁEM SIĘ ZA MMA. BĘDĘ WALCZYŁ, DOPÓKI MI SIĘ CHCE [WYWIAD] <<

Równo minutę trwała walka zapowiadana jako najpiękniejsza na całej gali. Debiutujące w MMA Karolina Owczarz i Paulina Raszewska nie kalkulowały. Szybko wpadły w klincz, a do parteru rywalkę dość niespodziewanie (w końcu ma doświadczenie w boksie, stoczyła cztery zawodowe walki) sprowadziła Owczarz. Dziennikarka Polsatu Sport pokazała, że techniki grapplingowe nie są jej obce. Ciasno zapięła duszenie zza pleców, a faworyzowana przez bukmacherów Raszewska musiała odklepać na znak poddania.

Chwilę później Marcin Wójcik (11-5) pokazał kibicom, że kilogramy to nie wszystko. Urodzony w Pile były pretendent do pasa KSW kategorii półciężkiej (przegrał z Narkunem na PGE Narodowym) zdominował prawie 120-kilogramowego Hatefa Moeila (4-4). Reprezentant Niemiec, który niemal w ostatniej chwili wskoczył na kartę walk jako zastępstwo, poza gabarytami nie pokazał nic wielkiego. Od połowy pierwszej rundy "oddychał rękawami", a ciosy Polaka blokował głównie twarzą. Do trzeciego starcia już nie wyszedł - został w narożniku, łapiąc oddech oparty o klatkę.

>> MACIEJ KAWULSKI: KSW POWRÓCI NA PGE NARODOWY. ALE NIE BĘDĄ U NAS WALCZYĆ GWIAZDY DISCO POLO [WYWIAD] <<

W pojedynkach otwierających galę Filip Wolański (11-2) w znakomitym stylu wypunktował 30:27, 30:27 i 30:26 walczącego w rodzinnym mieście Bartłomieja Koperę (9-4), a Krystian Kaszubowski (6-0) w 70 sekund rozprawił się z Niemcem Christopherem Henzem (8-1-1).

Tomasz Dębek, Łódź
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Mamed Chalidow: Nie interesują mnie występy dla innych organizacji niż KSW i ACB

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl