Justyna Kowalczyk: Zapewne było to moje pożegnanie z igrzyskami

Tomasz Biliński, Pjongczang
Justyna Kowalczyk: Zapewne było to moje pożegnanie z igrzyskami
Justyna Kowalczyk: Zapewne było to moje pożegnanie z igrzyskami Pawel Relikowski / Polska Press
- Widocznie po moich wszystkich perypetiach nie wrócę na swój dawny poziom – mówiła Justyna Kowalczyk po biegu na 30 km techniką klasyczną, w którym zajęła 14. miejsce. Wygrała, w pięknym stylu, Marit Bjoergen. Na metę dotarła z prawie dwuminutową przewagą na rywalkami i została najbardziej utytułowanym sportowcem w historii igrzysk olimpijskich. Srebrny medal zdobyła Finka Krista Parmakoski, a brązowy Szwedka Stina Nilsson.

Jak podsumuje Pani swój bieg?
Było trudno, jak jasna cholera. Krzyknęłam do trenera po siedmiu kilometrach, że nic z tego nie będzie. Odpadłam. Narzucono bardzo wysokie tempo. O ile na początku jeszcze były jakieś szanse, to w pewnym momencie zrobiła się luka i wiedziałam, że nie mam szans.

Na siódmym kilometrze zaatakowała Pani ostatni raz?
Wtedy zaczęłam odpadać. Atak podjęłam na początku, a później już było tylko gorzej. Z kolei po 15.- 20. km zaczęło być lepiej.

Uśmiecha się Pani, ale w środku jest rozczarowana?
30 km to taki bieg, że w jego trakcie dużo się dzieje. Najpierw ma się nadzieje, następnie one umierają, wydaje się, że nie jest się w stanie przebiec kolejnego kilometra, bo organizm jest tak zakwaszony. Później nagle to wszystko mija i jesteś w stanie znowu walczyć. Na koniec jesteś zadowolony, że dobiegłeś na na przykład na 14. miejscu. Krótko rozmawiałyśmy z kilkoma zawodniczkami po biegu, fajnie było sobie przypomnieć lata świetności. No cóż, w czołówce tylko jedna osoba biega starsza, a pozostałe to młode pokolenie. Co tu dużo mówić, zawsze byłam normalnym człowiekiem i jak normalny człowiek się starzeję.

Igrzyska jako całość?
30 km miało być najlepszym biegiem. I było, ale nie na tyle, na ile byśmy chcieli. Choć z drugiej strony jeśli weźmiemy pod uwagę, że w ciągu ostatnich czterech lat stałam na podium tylko raz, tutaj i przy niepełnej obsadzie, to naprawdę nie można było spodziewać się cudów.

To był Pani ostatni olimpijski występ?
Decyzji nie podjęłam. Ale wiem, że do następnych igrzysk nie polepszę swojej formy. Zrobiłam absolutnie wszystko, żeby biegać najlepiej jak się da. Przygotowywałam się bardziej profesjonalnie niż wtedy, gdy osiągałam sukcesy. To nie dało spodziewanego efektu. Widocznie po moich wszystkich perypetiach nie wrócę na swój dawny poziom. Za cztery lata może być tylko gorzej (śmiech). Tak po ludzku, to przykrość dla mnie i mojego trenera oraz moich bliskich. Wiele zrobiliśmy, niewiele otrzymaliśmy.

A następny sezon?
Też nie podjęłam decyzji. Wkrótce to zrobię. W tym sezonie raczej też się nigdzie nie pojawię. W Lahti mnie będzie. Na pewno będę za to na mistrzostwach Polski w Jakuszycach.

Może będzie Pani biegać do czasu, aż pojawi się Pani następczyni?
Pod tym względem w imieniu swoim i trenera mam trochę przykrych słów. Jestem jedyną reprezentantką Polski na królewskim dystansie w kobietach i mężczyznach. To wielka porażka. Gdy byłam młoda i zaczynałam biegać na nartach, to moich marzeniem było pobiec na 30 km na igrzyskach. Nasi mieli na to szansę, ale nikt z niej nie skorzystał. Wiem, że pewnie nie chcą rozczarowania, później tłumaczyć się dziennikarzom, nie użerać się z kibicami, którzy wyzwą od turystów czy mówić inne pierdoły. Chodzi o to, żeby zmierzyć się z tym dystansem. Dziwne, że mogą to zrobić Australijczycy, a Polacy nie. Na pozostałych dystansach oprócz mnie jest Sylwia Jaśkowiec, później długo nic i dopiero młode zawodniczki. Może jak my z Sylwią skończymy, to dla nich polepszy się, bo będą musiały się zmobilizować.

Może Pani wtedy zostanie trenerką?
Ja?! (śmiech). Nie nadaję się na bycie trenerką. Jestem zbyt wymagająca. Wymagałam dużo od siebie, od innych, jestem heterą, co tu dużo mówić. One są dobre, ale na ludzi takich samych jak ja.

Wygrana Marit Bjoergen nie jest zaskoczeniem, ale przewaga z jaką tego dokonała już tak.
Nie widziałam (śmiech). Jest silna. Biegaczka wszech czasów. Ma bardzo silne mięśnie, wręcz męskie, jest bardzo wytrzymała, do tego wydolna. Czuła się pewnie fizycznie i ze sprzętem, to poszła po swoje.

Jak zapamięta Pani te igrzyska?
To że wreszcie się wyspałam, w ostatni dzień igrzysk! Poszłam do pokoju fizjoterapeuty biathlonistów, którzy już wyjechali. Było cichutko, więc w końcu spałam, jak należy. Poza tym te igrzyska były dla mnie mieszanką emocji. Po pierwsze nie biegałam tak, jak chciałam. Po drugie pewnie było to moje pożegnanie z igrzyskami. Po trzecie nie wiem, co dalej. No i że mój telefon bez przerwy alarmował mnie o zagrożeniu terrorystycznym, a ja byłam zamknięta na 10. piętrze w wiosce olimpijskiej.

Trudno wyobrazić sobie, że nadejdzie dzień, w którym przestanie Pani trenować.
A kto powiedział, że nie będę trenować?! Mogę trenować do końca życia. Po prostu nie będę startować w biegach, w których nie otrzymuję tego, do czego przyzwyczaiłam siebie i innych. Świat odjechał, młodsza nie będę, lepsza też. Wszystko już przetestowaliśmy. No, mogłabym jeszcze zachorować, ale po co mi to (śmiech). W życiu każdego przychodzi moment, w którym trzeba pogodzić się z tym, że już się nie jest w czołówce.

Po sezonie wybierze się Pani pochodzić po górach?
Na pewno. Wybieramy się do Afryki. Wszystko zależy od tego, jaką decyzję podejmę na temat sportowej kariery. Jeśli wciąż będę biegała na nartach, to wtedy nie będę mogła poświęcić się górom. Ale jeśli nartki pójdą na dalszy plan, to... mamy kilka fajnych pomysłów.

Wszystko o IO Pjongczang 2018 - polub nas i bądź na bieżąco!

Sportowy24.pl

Wszystkie polskie medale w historii zimowych IO [GALERIA]

**Magazyn Sportowy24 o

Igrzyskach Olimpijskich 2018 w Pjongczangu

**

Więcej wideo na Youtube Sportowy24 - zasubskrybuj i nie przegap!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Justyna Kowalczyk: Zapewne było to moje pożegnanie z igrzyskami - Sportowy24

Komentarze 8

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
znasz sie na biegach i sportach zimowych jak wilk na gwiazdach. Co z tymi 30-ma kilometrami, pogoda i snieg dopisuja.
V
VS
Ona nie krytykuje tylko stwierdza fakt jaki miał miejsce nieprawdaż? bo chyba nie zaprzeczysz że z polaków tylko Justyna wystartowała?!
M
Mirror
Kpisz? Justyna ma nawet doktorat, ale swoją Alma Mater zna tylko ze zdjęć :) Co jest warte takie wykształcenie? Naukowa jego wartość jest mniejsza niż tytuł kupiony w szkółce Majchrowskiego, bo tamci przynajmniej uczestniczą w zajęciach i coś tam w głowie zostanie z wykładów. Małysz w rajdach pojeździł sobie amatorsko (takie miał marzenie i nie krył się z tym), JUŻ PO zakończeniu kariery. Posada dyrektora skoków w związku należy mu się, bo zna się na tym, co dowiódł swoją karierą. Bo kto niby ma być dyrektorem skoków w PZN? Partyjniak dostarczany w teczce przez kolejne władze? Jak widać po obecnej ekipie skoczków, ten model zarządzania się sprawdza.
Może więc gdyby Justynka nie była rozkapryszoną i zgorzkniałą paniusią, tylko we właściwym momencie skończyła karierę zawodniczą i zabrałaby się za szkolenie swoich następczyń, to i w tej dziedzinie mielibyśmy progres jak u skoczków?
T
Tadeusz,
Trzeba wiedzieć kiedy skończyć czy się jest po zsz czy po studiach i dać sobie spokój z obwinianie wszystkich dookoła że się nie jest w formie
k
krakus
stanąłeś na wysokości zadania. Wszyscy mają jej za co dziękować, oprócz jak zwykle zazdrosnych nieudaczników i malkontentów.
g
gosciu po ZSZ
a tacy ludzie wyksztalceni jak Pani Justyna maja wieksze wymgania w stosunku do siebie. Jak tytul dyrektora pasuje do 3-letniego zawodowego wyksztalcenia i nie podnoszenia swoich kwalifikacji ? Nie uwazasz ze to smieszne, nie ujmujac mu sportowych sukcesow. A propos, pan Malysz tez nie chcial skonczyc kariery sportowej i pajacowal w wyscigach samochodowych nie osiagajac sukcesow i tracac sponsora. Byl na lodzie i z litosci dali mu stanowisko dyrektora d/s jakichs tam. Nieprawdaz ? Uwazasz ze Jej kariera nie jest piekna ? Przebiegnij 30 km na nartach to sie dowiesz, a lustrzycy ty czasem nie masz ? Jak masz to po zawodach i nigdy sie nie dowiesz.
g
grzeg
Dziękuję za wszystko!
M
Mirror
Justyna mówi jedno a robi drugie. Ewidentne nie potrafi pogodzić się z procesem starzenia. Każdy normalny człowiek rozumie te procesy a prawdziwy sportowiec wie kiedy skończyć. Mogła brać przykład z Małysza jak powinna wyglądać piękna kariera oraz życie po niej. Życie normalne, bez sfrustrowanego narzekania na wszystko i wszystkich wokoło.
Wróć na i.pl Portal i.pl