Golden State Warriors zagrają w finale NBA z LeBronem Jamesem. Mistrzowie pokonali Houston Rockets

Filip Bares
Filip Bares
James Harden (z lewej) i Steph Curry (z prawej) walczyli o każdą piłkę
James Harden (z lewej) i Steph Curry (z prawej) walczyli o każdą piłkę AFP/EASTNEWS
W decydującym siódmym meczu finałów Konferencji Zachodniej Golden State Warriors pokonali Houston Rockets 101:92 i awansowali do finałów NBA

Obie drużyny przystąpiły do spotkania w osłabieniu. Po stronie Rockets zabrakło ich gwiazdy Chrisa Paula, który przegrał walkę z kontuzją mięśnia dwugłowego, a w ekipie mistrzów NBA nie zagrał Andre Iguodala.

Warriors nie mogli wyobrazić sobie gorszego startu spotkania. Już w pierwszych pięciu minutach ich All Star Klay Thompson złapał trzy faule i musiał usiąść na ławce. Strata zawodnika, który miał kryć lidera Rakiet Jamesa Hardena była widoczna od razu. Podopieczni Mike'a D'Antoniego szybko wyszli na prowadzenie, które dowieźli do przerwy i schodzili do szatni z 11. punktową przewagą.

- To była najgorsza kwarta naszego zespołu od kiedy ich trenuje - powiedział po pierwszej połowie zdenerwowany trener Warriors Steve Kerr.

Losy meczu odwróciły się jednak w trzeciej kwarcie. Thompson złapał szybko swój czwarty faul, ale bez niego Warriors rozgromili Houston w tej odsłonie. Na cztery minuty przed końcem kwarty mistrzowie NBA wyszli w końcu na prowadzenie, a 11 punktów z rzędu Stepha Curry'ego dało im nawet 10. punktową przewagę. Curry w samej trzeciej kwarcie zdobył 14 "oczek", a 10 dołożył Kevin Durant. Rockets nie mogli złapać rytmu pudłując wszystkie 14 rzutów zza łuku w tej odsłonie i trafiając tylko 6 z 25 rzutów z gry, dzięki czemu Warriors wygrali kwartę 33:15.

O wyniku spotkania przesądziła skuteczność "trójek". Po fantastycznym starcie, Rockets niczym nie przypominali drużyny z sezonu regularnego, pudłując w pewnym momencie aż 27 rzutów zza łuku z rzędu, co jest nowym rekordem w historii playoffs. Nienajlepsze spotkanie rozegrał James Harden, który mimo 32. punktów spudłował aż 17 z 29 prób. Po stronie Warriors należy zwrócić na świetny mecz duetu Curry (27/9/10) - Durant (34/5/5).

W finale Warriors zagrają po raz czwarty z rzędu z Cleveland Cavaliers i LeBronem Jamesem. Jest to pierwszy taki przypadek w historii ligi, by te same zespoły spotkały się cztery razy rzędu w finałach. W trzech poprzednich starciach dwukrotnie zwycięsko wyszli Warriors i raz Cavaliers.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl