Gala boksu w Legionowie. Michał Cieślak i Rafał Grabowski wygrywają jednogłośnie na punkty!

Już w pierwszej rundzie radomianin pokazał jak wielkie ma możliwości. Pod koniec drugiej rundy Cieślak agresywnie rzucił się na rywala i ten dwukrotnie był liczony. Przed końcem walki uratował go gong sygnalizujący koniec rundy. W trzeciej części tego pojedynek Ukrainiec nieco się przebudził, lepiej bronił. Czekał przy tym, czy Cieślak w końcu opadnie z sił, ale radomianin konsekwentnie atakował i obijał przeciwnika. W szóstej rundzie ponownie powalił Radczenke na deski, ale rywal skarżył się, że cios był poniżej pasa. Cieślak bardzo się starał, chciał wygrać przed czasem, ale przeciwnik okazał się niezwykle wytrzymały. W ostatniej, ósmej rundzie, 30 sekund przed końcem znowu dostał mocno i zachwiał się na nogach, ale walczył dalej.
Sędziowie identycznie punktowali wyraźnie na korzyść Cieślaka: 80:69, 80:69, 80:69

- Dziękuję swojemu trenerowi Andrzejowi Liczykowi za to jak mnie przygotował, ale również kibicom z Radomia, którzy przyjechali na tą walkę. Mam długi zasięg ramion i mogłem ten atut wykorzystać, bo jestem wyższy od przeciwnika. Było blisko nokaut, ale Radczenko okazał się bardzo twardy. To doświadczony zawodnik i nie było łatwo - mówił po tej walce, bokser z Radomia.

Z kolei Rafał Grabowski zaczął swoją walkę zachowawczo. Początek był wyrównany, pionkowianin próbował punktować rywala, Ukrainiec starał się być aktywny. Drugą rundę słabo zaczął Grabowski, ale pod koniec tej części walki kapitalny sierpowy mocno zachwiał Chumakiem. I gong kończący rundę uratował Ukraińca przed nokautem. Grabowski próbował wygrać przed czasem, ale też w końcówce zabrakło mu sił. Sędziowie punktowali: 58:56, 60:54, 60:54 na korzyść pionkowianina. Nie udało się wygrać przed czasem, bo trzeba przyznać, że Ukrainiec był jak dotąd najlepszym przeciwnikiem, z jakim Grabowski się zmierzył.