Dawid Kubacki: Medal Kamila da drużynie pozytywnego kopa

Tomasz Biliński
Tomasz Biliński
Kubacki po pierwszej serii był piąty. Ostatecznie zajął 10. miejsce
Kubacki po pierwszej serii był piąty. Ostatecznie zajął 10. miejsce Pawel Relikowski / Polska Press
Dawid Kubacki po pierwszej serii konkursu olimpijskiego na dużej skoczni był piąty. Mimo niewielkiej straty do podium, skończył zawody na 10. miejscu. - Szansa na medal była, ale nie wyszedł mi atak. Mimo wszystko jestem zadowolony, bo pierwszy raz jestem w "30" igrzysk - podsumował 27-letni drużynowy mistrz świata.

Po pierwszej serii sobotniego konkursu w Pjongczangu Kubacki tracił do trzeciego miejsca tylko 1,5 punktu. Jak przyznał, chciał walczyć o medal.

- Nadzieja i szansa na to jak najbardziej były. Atakiem na podium miał być drugi skok. Niestety, nie wyszedł mi on tak, jak chciałem. Plan miałem dobry, jednak zabrakło mi w nim płynności. Zamiast tego za bardzo szarpnąłem. Skutkiem tego nie miałem jak odlecieć w końcowej fazie skoku i zabrakło mi odległości - wyjaśnił Kubacki.

Mimo spadku w klasyfikacji generalnej, z uśmiechem oceniał konkurs. - Jak się nie będzie próbowało, to nigdy nie osiągnie się sukcesu. Tym razem nie wyszło, ale i tak jestem zadowolony, bo pierwszy raz w karierze jestem wśród najlepszej "30" igrzysk - stwierdził zwycięzca Letniego Grand Prix.

Kubacki na igrzyskach debiutował cztery lata temu w Soczi. Podczas konkursu na normalnej skoczni zajął 32. miejsce i nie awansował do drugiej serii. Podobna historia przydarzyła mu się w Pjongczangu, tyle że tydzień temu skakał w fatalnych warunkach. Wściekły na okoliczności zawody skończył na 35. pozycji.

W tę sobotę miał jeszcze jedne powody do radości, bo złoty medal zdobył Kamil Stoch. - Emocje były, ale mimo wszystko było raczej spokojny, że mu się uda. Tym razem po drugim skoku wstrzymaliśmy się z mówieniem mu, że wygrał - przyznał Kubacki, odnosząc się do sytuacji z poprzedniego konkursu, gdy po skoku Stefana Huli razem z innymi Polakami przekonywał go, że ma medal. Skończył na piątym miejscu.

- Ale też nie mogliśmy doczekać się wyświetlenia wyników. Tym bardziej, że wylądował kawałek przed zielonym laserem wyznaczającym potrzebną odległość. Tyle tylko, że on pokazuje, ile trzeba skoczyć przy notach 17. Lądowanie Kamila było na wyższą notę, dlatego czekaliśmy i wierzyliśmy w to, że wyświetli się jedynka. W końcu tak się stało. Jestem pod wrażeniem tego, czego Kamil dokonał. Jego zwycięstwo da drużynie pozytywnego kopa - nie miał wątpliwości skoczek, którego w sobotę z trybun obiektu wspierała dziewczyna.

Z Pjongczangu Tomasz Biliński

Pjongczang 2018. Biało-Czerwone Gitary. Piotr Żyła nauczył się grać hymn w dwie godziny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24