By sędzia też mógł zobaczyć, czyli system VAR w Polsce

Hubert Zdankiewicz
System VAR był testowany w Lotto Ekstraklasie podczas majowego spotkania Korony Kielce z Legią Warszawa
System VAR był testowany w Lotto Ekstraklasie podczas majowego spotkania Korony Kielce z Legią Warszawa brak
W piątek w siedzibie PZPN zaprezentowano, jak działa technologia VAR (Video Assistant Referee). Nowy system zadebiutuje na polskich boiskach tego samego dnia, w meczu o Superpuchar na Legii

Dzisiaj zadebiutuje on line, bo system VAR off line już w Polsce się pojawił - przy okazji majowego spotkania Korony Kielce z Legią Warszawa. Wtedy sędziowie będący w wozie transmisyjnym nie mieli łączności z arbitrem. Paweł Gil i Rafał Rostkowski mogli analizować każdą sporną sytuację meczu, ale nic więcej.

- W dzisiejszych czasach dochodzi do swoistego paradoksu, że za sprawą telewizji i Internetu cały świat wie dosłownie po kilku chwilach, czy sędzia pomylił się w trakcie meczu. Wiedzą wszyscy, oprócz samego sędziego - tak rozpoczął piątkowe spotkanie z mediami prezes PZPN Zbigniew Boniek.

Jego tematem był system VAR (Video Assistant Referee), który ma ograniczyć do minimum sędziowskie pomyłki. - Dzięki VAR sędzia też będzie miał w końcu szansę zobaczyć to, co kibice - dodał Boniek.

Jak działa nowy system? Najprościej rzecz ujmując na tym, że oprócz sędziego głównego i jego dwóch asystentów mecz obserwują w specjalnie do tego przystosowanym miejscu dwaj kolejni sędziowie.

Mają oni do dyspozycji obraz ze wszystkich zainstalowanych wokół boiska telewizyjnych kamer i w razie potrzeby są w stanie obejrzeć sporną sytuację z różnych miejsc i pod różnym kątem. Wszystko po to, by ograniczyć do minimum ryzyko błędnej decyzji sędziów na boisku. Z zastrzeżeniem jednak, że Wideoweryfikacja nie obejmuje całego meczu, a jedynie sytuacje mające kluczowe znaczenie dla jego przebiegu, jak:

- Bramka (np. czy nie było przy okazji faulu, zagrania ręką, albo pozycji spalonej ).

- Rzut karny (czy rzeczywiście był faul, albo ręka).

- Bezpośrednia czerwona kartka (zdarza się, że sędziowie nie zauważą brutalnego faulu).

- Błędna identyfikacja zawodnika (gdy kartkę dostaje nie ten, co powinien).

I tu ważna sprawa - ostateczną decyzję zawsze podejmuje sędzia główny i tylko on ma prawo zdecydować o użyciu wideoweryfikacji. Sędziowie VAR mogą mu to tylko zasugerować. Co więcej, mają prawo to zrobić tylko w przypadku, gdy błąd sędziego na boisku był ewidentny. „Biało-czarny” - jak ujął to również obecny na spotkaniu sędzia Szymon Marciniak.

Kolejna kwestia to czas. Podczas niedawnego półfinału Pucharu Konfederacji Chile - Portugalia sędzia nie odgwizdał ewidentnego rzutu karnego. Był przy tym tak pewny swojej decyzji, że nie poprosił też o wideoweryfikację i gra została wznowiona. - W takiej sytuacji nie można już z niej skorzystać - tłumaczył pierwszy polski arbiter, który miał okazję użyć systemu VAR w oficjalnym meczu.

Doszło do tego podczas niedawnych mistrzostw świata U-20, w meczu Urugwaju z Wenezuelą. Wenezuelczyk Josua Mejias zaatakował wówczas wślizgiem we własnym polu karnym Urugwajczyka Agustina Canobbio. Początkowo Marciniak nie dopatrzył się przewinienia. Na wszelki wypadek postanowił jednak sprawdzić sporną sytuację i zwrócił się do jednego z sędziów VAR.

- Zapytałem: „Powiedz mi tylko czy dotknął piłkę”. W odpowiedzi usłyszałem, że powinienem sam to zobaczyć i faktycznie - na ujęciu z kamery za bramką widać było wyraźnie, że należy podyktować rzut karny - opowiadał.

Pytany o „biało-czarność” poszczególnych sytuacji na boisku Marciniak przytoczył (i zilustrował odtwarzając je na ekranie) dwie sytuacje z wiosennych meczów naszej ekstraklasy. Zdobytą ręką (uznaną) bramkę Rafała Siemaszki w meczu Arka - Ruch i bramkę (nieuznaną) w spotkaniu Korony z Legią, gdzie system VAR nie miał łączności z arbitrem.

Doszło w nim do sytuacji, że po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Bartosz Kwiecień wygrał pojedynek w powietrzu z Łukaszem Broziem, a po jego strzale głową Arkadiusz Malarz zdołał tylko odbić piłkę. Dobitka trafiła do siatki, ale sędzia Jarosław Przybył odgwizdał faul piłkarza Korony, który jego zdaniem odepchnął rywala. Sytuacja na pozór idealna do zastosowania VAR. A jednak... nie.

- To była sytuacja niemal 50 na 50. Sędzia uznał, że Kwiecień popchnął Brozia i na powtórkach widać, że faktycznie były ręce na plecach. Miał więc prawo zinterpretować tak tę sytuację. Z drugiej jednak strony gdyby uznał, że faulu nie było, to też nie można by się do niego przyczepić. Na powtórkach widać, że był dobrze ustawiony i wyraźnie widział całą sytuację. W takim wypadku decydujący głos ma zawsze sędzia na boisku. VAR ma zastosowanie tylko wówczas, gdy błąd sędziego jest ewidentny, tak jak w przypadku tego gola strzelonego ręką - tłumaczył Marciniak, który był również arbitrem pierwszego oficjalnego meczu na polskich boiskach, prowadzonego przy wsparciu VAR. Będzie nim piątkowy mecz o Superpuchar Legia - Arka. Za wideoweryfikację odpowiadał sędzia Paweł Gil.

Jak ujawnił prezes Boniek, technologia VAR będzie stosowana również od pierwszej kolejki nowego sezonu ekstraklasy. - Mamy obecnie dwa wozy, więc jesteśmy w stanie użyć VAR podczas siedmiu, z ośmiu, spotkań każdej kolejki - przyznał. Dodał, że roczny koszt całej operacji to ok 4 mln zł.

Sportowy24.pl w Małopolsce

#TOPSportowy24

- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl