Zakończył się proces białostockiej lekarki. Sąd: jest winna
Zaniechała samodzielnego zidentyfikowania i usunięcia powodu zaniku zapisu EKG na urządzeniu monitorującym pracę serca pacjentki, co spowodowało konieczność zatrzymania karetki. Nie kontrolowała stanu napełnienia butli z tlenem koniecznym do prawidłowej pracy respiratora podtrzymującego funkcje życiowe pokrzywdzonej i nie zasygnalizowała w odpowiednim momencie potrzeby wymiany tej butli na inną. Podłączenie zastępczej butli nastąpiło dopiero po całkowitym wyczerpaniu się tlenu i po zatrzymaniu się karetki, co skutkowało pozostawanie pokrzywdzonej przez ten czas bez tlenu i konieczność wykonania czynności resuscytacyjnych - wymieniał w wyroku sędzia Krzysztof Kozłowski z Sądu Rejonowego w Białymstoku.
Uznał oskarżoną Barbarę P. winną nieumyślnego narażenia pacjentki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.
- Będąc osobą bezpośrednio sprawującą opiekę nad pacjentką, która musiała być przetransportowana do Instytutu Kardiologii w Warszawie w jak najkrótszym czasie, nie dołożyła należytej staranności przy udzielaniu świadczenia medycznego - mówił sędzia Krzysztof Kozłowski.
Oskarżonej groziła kara od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Sąd nie zdecydował się na sankcję pozbawienia wolności, chociażby z warunkowym zwieszeniem jej wykonania. Za to ukarał oskarżoną grzywną w wysokości 8 tys. zł. Orzekł także zakaz wykonywania zawodu lekarza na okres 2 lat
Proces lekarki utajniony. W śledztwie oskarżona nie przyznawała się do winy
Barbara P. nie pojawiła się we wtorek (12.03) na ogłoszeniu wyroku. W śledztwie nie przyznała się do winy. Co mówiła w procesie? Tego nie wiadomo. Postępowanie, na wniosek obrony i pełnomocnika rodziny ofiary, toczyło się z wyłączeniem jawności. Tajne było też uzasadnienie wyroku.
Czytaj też:
W czerwcu od tragedii minie 5 lat. Pacjentka USK w Białymstoku miała być przewieziona do stolicy. Lekarze uznali, że konieczny jest przeszczep. Stan kobiety był bardzo zły. Dlatego też wykluczono transport śmigłowcem. Szpital zamówił na 18 czerwca 2019 r. karetkę (w prywatnej firmie, z którą współpracował wcześniej). Ambulans pilotowała policja.
W czasie drogi do Warszawy pojawiły się problemy z aparaturą. Najpierw - jeszcze w okolicy Białegostoku - doszło do awarii sprzętu do monitorowania pracy serca; odkleiły się elektrody. Potem - już na przedmieściach stolicy - skończył się w butli tlen podawany pacjentce. Załoga karetki miała trudności z wymianą pojemnika. Pomogli mundurowi z konwoju.
W chwili przybycia do warszawskiego instytutu 44-latka była nieprzytomna. Po 10 dniach zmarła.
Wyrok wobec oskarżonej lekarki nie jest prawomocny
Na zlecenie prokuratury swoją opinię wydał biegły z zakresu medycyny sądowej. To na podstawie ekspertyzy śledczy doszli do przekonania, że stan 44-latki pogorszył się na skutek zaniechań zespołu karetki, a dokładniej lekarki Barbary P. Chodziło o to, że nie kontrolowała sprzętu w ambulansie, a awarie wymusiły postoje. Przez to transport się wydłużył. Doszło do poważnego niedotlenienia i uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego pokrzywdzonej. Dlatego Barbarze P. postawiono zarzuty.
Zobacz także:
Pierwotnie wyrok miał być ogłoszony już pod koniec stycznia br. Sąd wznowił jednak przewód z uwagi na pismo procesowe od pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych (rodziny zmarłej pacjentki). Wiadomo, że dotyczyło kwestii roszczeń finansowych. W części jawnej wyroku sąd nie wspomniał jednak nic o rekompensacie, a jedynie o zwrocie kosztów wynajęcia adwokata. Obciążył też oskarżoną opłatami i kosztami sądowymi na blisko 6 tys. zł.
Wtorkowe orzeczenie nie jest prawomocne.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?