Prawdziwy depeszowiec unika seksu. Sekrety barwnej subkultury

Lucjan Strzyga
25 lipca na Stadionie Narodowym pojawi się Depeche Mode. Ale nie mniejszą atrakcją będą obecni na widowni depeszowcy, fanatyczni wyznawcy trójki z Basildon. Sekrety barwnej subkultury zgłębia Lucjan Strzyga.

Depeche Mode ma wyznawców na całym świecie, ale to nad Wisłą tworzą oni najbardziej zorganizowane struktury: strony internetowe, fankluby, regularne zloty i tzw. depoteki (Depeche Mode Party), gdzie w pełni rozkwita depeszowski kult.

Szczególnie barwnie wyglądają zloty organizowane w różnych miastach Polski. Ich głównymi atrakcjami są konkursy tańca (Dave Dancing) i wiedzy o zespole. Nierzadko na zlotach pojawiają się zespoły grające w stylu DM.

Największe imprezy depeszowców (wersja skrócona, ale równie kanoniczna: depeszów) organizowane są regularnie m.in. w Bielsku--Białej, Bydgoszczy, Chorzowie, Inowrocławiu, Katowicach, Poznaniu i Wrocławiu, pomniejsze zaś m.in. w Sopocie, Toruniu czy Nowym Tomyślu. Wszystko zależy od prężności lokalnego koła miłośników DM i depeszowskiej "koniunktury" na rynku muzycznym. Gdy Brytyjczycy pokuszą się o wydanie kolejnej płyty, aktywność polskich fanów rośnie, gdy milczą - czynni są jedynie najbardziej fanatyczni aktywiści ruchu. Mocnymi miejscami na mapie polskich depeszowców są Szczecin - to tutaj, jeszcze w latach 80., odbył się pierwszy historyczny zlot fanów zorganizowany przez legendarny fanklub Sattelite - i Pabianice, gdzie miłośnicy brzmienia DM spotykali się po raz drugi i trzeci.

Nadwiślańskiego depeszowca nie jest trudno rozpoznać: kolorowe chustki, charakterystycznie podcięte włosy (krótko po bokach, z przodu grzywka w tzw. kwadrat), nierzadko skórzany rynsztunek w postaci czarnej kurtki, czarnych portek i okutych butów. Szczytem depeszowej elegancji jest przypominanie wyglądem Davida Gahana. Wiek nie gra roli - wśród depeszów znaleźć można zarówno nastolatków (spory przypływ po płytach "Sound Of The Universe" z 2009 r. i tegorocznej "Delta Machine"), jak i podtatusiałych matuzalemów, którzy pamiętają jeszcze pierwszą wizytę idoli z DM w Polsce w 1985 r. Rzecz charakterystyczna: w szeregach fanów przeważają mężczyźni, co nie znaczy wcale, że depeszowcy są ruchem w jakikolwiek sposób mizoginicznym.

Dla przykładu przyjrzyjmy się łódzkiemu fanklubowi Faith, który powstał w 1993 r. z inicjatywy Rafała Zielińskiego. Dziś należy do niego kilkadziesiąt osób: uczniów, studentów, młodych pracowników biur i korporacji. Sporo dziewczyn. Fanklub stawia nie tylko na spotkania (wspólne śpiewy, słuchanie płyt, konkursy na najwierniejsze naśladowanie ruchów wokalisty DM), ale też na wspólne wyjazdy - był obecny m.in. na koncertach DM w Pradze, Wiedniu i Berlinie - a także na wydawanie własnego fanzinu. Depeszów z Łodzi można poznać po charakterystycznych szalikach zakupionych po raz pierwszy na koncert w Pradze.

Depesza obowiązuje nie tylko propagowanie muzyki idoli, ale też swoista ideologia, której elementy można zrekonstruować z tekstów zamieszczanych na stronach internetowych. Wynika z niej, że depesze są programowo obojętni w kwestiach polityki i wiary, co wynika z przekazu zawartego w piosence "People Are People" z 1984 r. Stosowny fragment mówi: "Ludzie są ludźmi więc/ Dlaczego tak musi być/ Że mamy być wobec siebie tak nieludzcy". W niektórych, bardziej zaawansowanych kręgach fanów tekst piosenki traktowany jest wręcz jako swoiste credo życiowe.

Podobnie charakterystyczna jest "miejskość", a właściwie "industrialność" depeszów. Trudno wyobrazić sobie fana DM w wiejskim anturażu, na tle szumiących łanów i nierogacizny. Depesz najlepiej czuje się w centrach miast na tle zasprejowanych ścian i postindustrialnych znamion rozkładu (graffiti depeszów jest raczej ubogie, ogranicza się do malowanie dużych liter DM). Cała ta ideologia zgodna jest tekstowym z przekazem grupy, która wyrosła z kultury masowej Wielkiej Brytanii, aspirującej do wielkomiejskiej klasy średniej. Z powodu owej "kastowości" próżno w szeregach polskich depeszów szukać elektoratu na przykład PSL.

Przebywanie w scenerii industrialnej powoduje u depeszów typowe dla tej subkultury smutek i melancholię. Nic dziwnego, zważywszy na to, co płynie z tekstów grupy. Oto fragment pracy "Świat w oczach Depeche Mode" wydanej w 2001 r. przez "Ha.art!". Autorka - Karolina Kosińska: "Nawet drzewa są martwe i karłowate, albo też równo i bezlitośnie przycięte - przestają być żywe, stają się rekwizytami. Czasem zamiast pejzażu oglądamy namalowane tylko na ekranie, przesuwające się chmury. Otoczenie przeraża swoją obcością i odhumanizowaniem. Cywilizacja ingeruje we wszystko i nie ma miejsc, gdzie nie pozostawiałaby swego piętna. Wielopasmowe autostrady przecinają bezbarwne przestrzenie, a nad nimi wznoszą się wiatraki elektrowni, słupy wysokiego napięcia i krzyżujące się trakcje. Świat naturalny stopniowo zmienia się w świat industrialny, sztuczny, nieludzki".

Idźmy dalej. Socjologowie uczą, że wśród każdej zbiorowości wykształca się z biegiem czasu swoista elita. Podobnie jest wśród depeszowców, których elitę obowiązuje tzw. 10 przykazań prawdziwego fana, zbiór zasad studiowania i refleksji. Legenda mówi, że przykazania wymyślili członkowie fanklubu Bong 8 z Czernicy w 1994 r., choć są i tacy, którzy uważają tekst za fałszywkę, której celem jest po prostu ośmieszenie depeszów. Faktem jest jednak, że "10 przykazań" można dziś znaleźć właściwie na każdej stronie internetowej poświęconej muzyce DM (tekst w ramce).

Na koniec jeszcze jedna sprawa - przemoc. Dziś depesze lubią określać się jako pacyfiści, choć w przeszłości bywało i tak, że prowokowali rozróby na koncertach i zlotach. Pomijając regularne potyczki z punkami w latach 80., do legendy przeszła historia, jak to w 1992 r. w Łodzi depesze nie tylko pobili się z policją, ale zdemolowali klub, zaś z barku ukradli - jeśli wierzyć zeznaniom świadków - 20 kilo kiełbasy. "To nieprawda, że jesteśmy wyniośli, wulgarni i agresywni" - można przeczytać na stronie internetowej Depechemode.pl historyczne wyjaśnienia depeszówki Magdaleny Czajko, łódzkiej licealistki z początku lat 90. "Chcemy się normalnie uczyć, rozwijać, kochać i bawić. Nie jesteśmy satanistami i nie mamy nic wspólnego z tą grupą".

Rzeczywiście, te słowa okazały się prorocze. Wśród depeszów A.D. 2013 raczej brak wojowników i amatorów koncertowych nawalanek. Można wręcz powiedzieć, że do historii przeszły szokujące słowa Daniela Millera, założyciela wydającej płyty DM wytwórni Mute Records, że "na rozkaz Dave'a Gahana fani Depeche Mode wymordowaliby bez wahania własnych rodziców". Kto przyjdzie na Stadion Narodowy w przyszły piątek, przekona się o tym osobiście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 5

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

777
DO DM I FANÓW ?.
K
Kra Kra
Taki był beznadziejny
d
depeszówa
Artykuł jest tragiczny,pokazuje nas w złym świetle,mnie obraził...
n
nie ma
A gdzie jest ten artykuł ja widze tylko lead
n
normalny
nie rozumiem artykulu....gdzie jakiekolwiek nawiazanie do tematu?! wy w tym kurierze juz calkiem macie nasrane;/
Wróć na i.pl Portal i.pl