W czasie wakacji nasza Czytelniczka chciała odwiedzić starszą córkę mieszkającą w Holandii. Ponieważ nie mogła zostawić chorej matki samej, postanowiła umieścić ją w prywatnym Ośrodku Rehabilitacyjno-Leczniczym Geriamed w Baranówce pod Lubartowem. - Za miesięczny pobyt mamy zapłaciłam 2,5 tys. zł, plus 400 zł za dodatkową opiekę. Zaznaczyłam m.in., że mama nie może sama spacerować - tłumaczy pani Maria.
85-latka trafiła do ośrodka w środę, 3 sierpnia. - W czwartek dowiozłam jej leki. Mama spała. Wieczorem zadzwoniłam zapytać, jak się czuje. Usłyszałam, że jest trochę osowiała i nie chce jeść, ale poza tym wszystko w porządku - relacjonuje lublinianka.
Rzeczywistość była jednak inna. - Kiedy w sobotę (6 sierpnia) z młodszą córką przyjechałam do Baranówki, okazało się, że mamę zabrało pogotowie. Jeszcze w czwartek, niepilnowana, wyszła przed budynek i upadła na chodnik - mówi pani Maria. - Czekałyśmy na babcię 1,5 godziny. Gdy wróciła właściwie nie było z nią kontaktu, siedziała na wózku inwalidzkim, na barku miała krwawy wylew - dodaje wnuczka 85-latki. - W niedzielę było jeszcze gorzej. Babcia nie mogła stanąć na nogi. Miała spuchnięte lewe biodro.
Rodzina poprosiła o rozmowę z lekarzem, który jest jednocześnie kierownikiem ośrodka. - Ponieważ przebywał na urlopie, do rozmowy doszło dopiero następnego dnia (8 sierpnia). - Stwierdził, że to stan zapalny i wystarczy leczenie sterydami. Na szczęście nie dałam za wygraną, zażądałam wezwania karetki - opowiada pani Maria.
W szpitalu w Lubartowie okazało się, że po upadku staruszka doznała "złamania przezkrętarzowego lewego uda z odpryskami". Konieczna była operacja. Dziś jest przykuta do łóżka i całkowicie zależna od osób trzecich. - Boję się pomyśleć, co by z nią było, gdybym wyjechała do Holandii. W umowie jest napisane: "W przypadku pogorszenia się stanu zdrowia pensjonariusza zleceniobiorca zawiadamia zleceniodawcę". Ale nas nikt nie poinformował o tym, że mama upadła i jest obolała. Karetkę wezwano pierwszy raz dopiero dwa dni po zdarzeniu, kolejny raz - na moje żądanie. A przecież było widać, że cierpi. Jak tak można - żali się nasza Czytelniczka.
Paweł Klimkowicz, lekarz geriatra, kierownik ośrodka, nie ma sobie ani swoim pracownikom nic do zarzucenia: - Nasi pensjonariusze mają zapewnioną najlepszą opiekę. Wypadki się zdarzają - mówi.
Ośrodek Rehabilitacyjno-Leczniczy Geriamed pod Lubartowem działa od roku. - Do rejestru placówek zapewniających całodobową opiekę osobom niepełnosprawnym, przewlekle chorym lub w podeszłym wieku został wpisany 16 listopada 2010 r.- informuje Małgorzata Tatara, rzecznik wojewody lubelskiego.
Urzędnicy mają obowiązek kontrolować takie placówki nie rzadziej niż raz na trzy lata. - Natomiast kontrole doraźne przeprowadzamy po wpłynięciu skargi. Do tej pory żadnych zażaleń na ten konkretny ośrodek nie mieliśmy - wyjaśnia Tatara.
Kierownik Baranówki zapewnia, że jego ośrodek właściwie nie posiada barier architektonicznych, jest przystosowany dla osób niedołężnych i niepełnosprawnych. - Zatrudniam wystarczającą ilość wykwalifikowanego personelu, który ma do dyspozycji najlepszy sprzęt. Wspólnie robimy, co w naszej mocy, by pomóc naszym podopiecznym. Ale niektórych wypadków nie da się przewidzieć. Starsi ludzie często się potykają - twierdzi Paweł Klimkowicz. I tłumaczy: - Upadek nie wyglądał groźnie, nic nie wskazywało, że będzie miał poważne konsekwencje. Kiedy na barku starszej pani pojawił się wylew, natychmiast wezwaliśmy karetkę. Uważam, że dopełniliśmy obowiązków i warunków umowy - kwituje.
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?