Troszkę ponad miesiąc temu Lech z Pogonią grały w ćwierćfinale Pucharu Polski. O awansie Portowców przesądziła jedna bramka – Joao Gamboi w 119. minucie. Szczecinianie potwierdzili, że chcą walczyć na obu frontach, a „Kolejorz” wpadł w pewien dołek.
Do niedzielnego spotkania zespoły przystępowały więc w innych nastrojach. Pogoń po awansie do finału PP, Lech po serii spotkań bez wyrazu i z coraz głośniejszymi głosami, by klub podziękował za pracę trenerowi Mariuszowi Rumakowi. Stawka meczu była duża, bo przecież oba zespoły są w ścisłej czołówce, a zwycięzca mógł złapać kontakt z liderem z Białegostoku. Remis nikogo w grze o ligowe podium nie przekreślał, ale skorzystać na podziale punktów mogli inni.
Trener Jens Gustafsson nie bawił się w kombinacje i oszczędzanie sił podopiecznych tylko wystawił najsilniejszy skład. Na rezerwie pozostali młodzieżowcy, a od początku zagrał np. Wahan Biczachczjan. Ormianin dawał niedawno sygnały, że źle znosi siedzenie na ławce, a jego kosztem Pogoń próbowała mocniej punktować w klasyfikacji młodzieżowców. W niedzielę nikt nie miał pretensji, że drużyna zaczęła mecz „galowym” składem.
W składzie Lecha też kilka przetasowań. Przede wszystkim do „11” powrócili rekonwalescenci – Mikael Ishak czy Alfonso Sousa. Z założenia miało się to przełożyć na poprawę ofensywnej gry.
Pogoń dobrze rozpoczęła spotkanie. Pewnie w tyłach i z chęcią ataków. W 14. minucie Kamil Grosicki wrzucał z prawej strony, a główkował niecelnie Biczachczjan na lewej stronie. Po dziesięciu minutach Biczachczjan był 25 m przed bramką, ale za długo zbierał się do uderzenia i został zablokowany. W odpowiedzi zaatakował Kristoffer Velde, wyłożył piłkę wbiegającemu w pole karne Alanowi Czerwińskiemu, ale obrońca nie zdecydował się na mocny strzał, a jego podanie Valentin Cojocaru pewnie przechwycił.
Najlepszą okazję miał w 32. minucie Linus Wahlqvist. Szwed został świetnie obsłużony przez Rafała Kurzawę, ale zmarnował sytuację sam na sam.
Lech generalnie grał beznadziejnie. Miał ogromne problemy z organizacją gry, bo w swoich akcjach często był niechlujny, ślamazarny. Portowcy od początku mieli problem z przyspieszeniem, ale spokojem i jakością zdominowali gospodarzy.
Początek drugiej części to znów lepsza gra Portowców. Nie szarpali się, nie ryzykowali, ale spełniali prośbę swoich kibiców, by pokazać, jak się gra w piłkę. W 53. minucie kolejną okazję miał Biczachczjan, ale jego strzał został wybity przez Bartosza Salamona z linii bramkowej. Dwa razy główkował też Leo Borges, ale minimalnie obok słupka.
W 61. minucie lechici tak rozpoczynali grę od „piątki”, że Pogoń piłkę przejęła w polu karnym, ale strzał Fredrika Ulvestada był zły. Po chwili z wolnego kropnął Alex Gorgon i też niecelnie.
Gol dla Pogoni wydawał się kwestią czasu, bo Lech grał jeszcze słabiej niż w Szczecinie (jesienią przegrał 0:5), ale poznaniacy w 77. wyszli na prowadzenie. Po rogu – piłka była poza polem karnym, centra, Salamon zgrał przed bramkę, a Ishak wykorzystał okazję.
Portowcy natychmiast ruszyli do ataków, ale do remisu nie zdołali doprowadzić. Z Poznania powinni wracać z trzema punktami i minimum trzema bramkami – a mają zero.
Lech Poznań – Pogoń Szczecin 1:0 (0:0)
Bramki: Ishak (77.).
Lech: Mrozek – Czerwiński (74. Pereira), Salamon, Blazić, Douglas – Ba Loua (89. Dziuba), Karlstrom, Murawski – Velde (74. Szymczak), Sousa (63. Kvekveskiri), Ishak.
Pogoń: Cojocaru – Wahlqvist (85. Zech), Borges, Malec, Koutris – Biczachczjan Ż (79. Przyborek Ż), Kurzawa (85. Zahović), Ulvestad, Gorgon (70. Gamboa), Grosicki – Koulouris.
Sędziował Piotr Lasyk (Bytom).
Widzów: 34 207.
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?