Piotr Zaremba: Syndrom grzesznego księdza [KOMENTARZ]

Piotr Zaremba
Piotr Zaremba
Piotr Zaremba Polska Press
Na jednym z internetowych memów Beata Szydło krzyczy z mównicy: „posłowi Pięcie kochanka się po prostu należała”. Demagogiczne, niesprawiedliwe? A jednak jakoś wyczuwające klimat.

Właściwie można by się zastanawiać za co został ukarany przez swoją partię Stanisław Pięta? Za romans? W poprzedniej kadencji poseł PiS Mariusz Antoni Kamiński (nie ten od służb) był publicznie piętnowany przez swoją żonę za opuszczenie rodziny, nota bene dla partyjnej działaczki, jednej z tak zwanych „aniołków Kaczyńskiego” . Nic nie poskutkowało - od wizyt u tegoż prezesa Kaczyńskiego po wieszanie w internecie apeli do wiarołomnego męża. Pokonała młodego polityka dopiero tak zwana afera madrycka, zupełnie nie związana z jego życiem uczuciowym.

Co zawinił Pięta?
Konserwatywną prawicę zaludniają liczni rozwodnicy, a ich status często jest następstwem romansu i decyzji o opuszczeniu rodziny. I jest to akceptowane przez kolegów. Zwracam uwagę, że Pięta rodziny w końcu nie opuścił. No i jest pytanie dodatkowe, czy nie zdarzały się wyczyny gorsze niż romanse. Poseł Łukasz Zbonikowski oskarżany, także przed sądem, przez żonę o złe traktowanie, odzyskał po wyborach 2015 r. miejsce najpierw w klubie, a potem w partii.

Dlaczego więc akurat Pięta zapłacił członkostwem w PiS? Czy dlatego, że dał się złapać? Zrobić z siebie bohatera ponurej historii w tabloidzie, gdzie przypomniano jego wcześniejsze, bardzo skrajne moralizowanie w sprawach męsko-damskich, pomówiono go też nie tyle o zdradę żony co zdradę kochanki, której miał obiecywać małżeństwo? Można by rzec, że płaci nie za niewierność, a za wpadkę wizerunkową.

Płaci też za nieostrożne smsy, gdzie miał obiecywać jej drobne korzyści związane z jego udziałem we władzy, na przykład pracę. Niby naganne, ale przecież nie takie rzeczy widziała i ta kadencja, i poprzednie. Innym problemem jest nieostrożność, poseł był członkiem dwóch kluczowych komisji związanych z delikatną tematyką bezpieczeństwa, narażonym na szantaż, który dał się podejść - kobiecie, a potem gazecie. Jednak wszystko to są zarzuty nieostre, można by rzec potencjalne. Bo w końcu nie ma choćby poszlaki, że zdradził jakieś tajemnice. Nawet „załatwiactwo” zatrzymało się na bardzo wczesnym etapie.

Pozbycie się go z tych komisji wydaje się naturalne. Ale całkowita polityczna banicja? Tak, pod warunkiem, że PiS wprowadziłby jakieś nowe reguły dotyczące prywatnej moralności. Śmieszy mnie, że znany pogromca wszelkich nieprawości, także seksualnych, kończy tak głupio. Nadal jednak nie widzę w postępowaniu jego formacji spójnej logiki.

Polować? Podpatrywać?
Przy tej okazji wywiązało się kilka debat. Na łamach „Sieci” Piotr Skwieciński uznał, że nie było żadnego powodu, aby „Fakt” w ogóle opisywał całą tę historię. To jedna ze szkół myślenia o takich przypadkach. Są jednak ludzie, i to na ogół po prawej stronie, głoszący, że życie prywatne polityków powinno być znane ich wyborcom, bo wiedza o nim pozwala na ocenę stopnia ich wiarygodności. Nawet zresztą ci, którzy stają na straży prywatności, skłonni są przystać na wyjątki, jeśli na przykład to życie prywatne wpływa na wykonywanie publicznych obowiązków. To był choćby przypadek posła Ryszarda Petru wymykającego się na Maderę, kiedy miał trwać na szańcach, czyli w okupowanym przez liberalną opozycję Sejmie.

Nie chcę się zapisywać a priori do żadnej ze stron tego sporu. Podpatrywanie, czytanie cudzych listów (w tym przypadku smsów) mnie brzydzi. Widzę w tym oddzielny problem - jak daleko mogą posunąć się media. Te brukowe często sięgają bruku, z takim przypadkiem mamy do czynienia także i tu. Równocześnie opinia o jakimś znaczeniu życia prywatnego dla ogólnej reputacji polityka trafia do mnie. I tu szczególnie zła wiadomość dla prawicy. Jeśli ktoś zawzięcie moralizuje, stawia innym wysokie wymagania, powinien być nieskazitelny. Poseł Petru nie ma na swoim koncie kampanii w obronie moralności. Przeciwnie, reprezentował do niedawna najbardziej wolnomyślną partię w Sejmie. Poseł Pięta prowadził krucjatę co najmniej raz w miesiącu.

Czy tej nieskazitelności prawicy powinno się pilnować, wykradając mu smsy? Pytanie zawisa w powietrzu. Jak zwykle mamy tu do czynienia ze sporą dawką rytualnego kalizmu. W internecie ci którzy cieszyli się, że podpatruje się Petru (a robiono to także metodami niegodnymi, patrz zaglądanie do smsów właśnie), dziś domagają się aby dać spokój posłowi Pięcie.

Kogo załatwiano i dlaczego?
Jest i inny wątek tej historii. W prawicowych mediach pojawiły się teorie zakładające jakiś rodzaj zasadzenia się na posła. „Jak się załatwia polityka” krzyczy wielki tytuł na okładce „Sieci” nawiązując do innego artykułu. O ile „Gazeta Polska” uważa, że właściwie nic się nie stało, konkurencyjny tygodnik uznaje Pietę za skompromitowanego. Ale też być może wciągniętego w pułapkę przez ciemne siły.

Takie teksty mają tę zaletę, że podważają groteskową opowieść „Faktu” o biednej kobiecie skrzywdzonej przez demonicznego pisowca. I aktywność internetowa 33-letniej Izabeli Pek, i jej zachowania po ujawnieniu całej sprawy, wskazują, że próbuje ona nią grać szukając jakichś korzyści, choćby rozgłosu. Nie znaczy to, że mamy podane na tacy dowody spisku wrogich prawicy ośrodków. Równie dobrze może to być skutek nadaktywności jej samej. Próbującej się wpychać w rozmaite miejsca, poznać ważnych ludzi. Tak czy inaczej ci ludzie, których spotykała na swojej drodze, powinni być ostrożniejsi. Czy skończy się na pośle Pięcie, malowniczym fanatyku, ale w końcu nie pierwszoplanowej postaci? Nie wiadomo.

Jest coś jeszcze, też nieostre, ale warte odnotowania. Dobrze to uchwycił ten internauta, który stworzył znamiennego mema. Beata Szydło krzycząca z sejmowej trybuny - to zdjęcie, kiedy uchwycono ją jako obrończynię rządowych nagród. Tu jednak przypisuje się jej inne słowa. „Posłowie Pięcie kochanka się po prostu należała!”. Przesadne, demagogiczne, jak to mem. Ale pełne wyczucia społecznego klimatu.

W krainie pokus
Ani była premier Szydło, ani nikt z kierownictwa PiS nie próbował Pięty bronić. Chodzi o atmosferę. Naturalnie miłosna pokusa może dotknąć każdego, także kogoś, kto w innych sferach zachowuje się wzorowo, kto pamięta o wymogach publicznej służby. A jednak mam pewne podejrzenia i skojarzenia - nie co do od szczegółów tej historii, a właśnie co do atmosfery.

Przypomina mi się dawny premier Kazimierz Marcinkiewicz, całkiem sensowny - do czasu - polityk prawicy. Przez lata był nauczycielem fizyki w Gorzowie, nagle poznał wielkie świat, kontakty z biznesem. Pojawiły się drogie lokale i bogaci znajomi. Stał się kimś innym. Porzucenie rodziny łączyło się z zasmakowaniem w roli celebryty. Zniszczyło to tak naprawdę jego realną karierę polityczną, w zamian były tylko miraże. Ale zaczęło się od zachłyśnięcia się czymś, czego się nie znało.

Pięta to ktoś inny, ani rodziny w końcu nie porzucił, ani nie stał się celebrytą. Niemniej nagle ze skromnego człowieka stał się kimś bliskim władzy. Mającym możliwości aby zaspokajać rozmaite zachcianki, a przynajmniej sprawiać wrażenie, że jest w stanie je zaspokoić. W takich okolicznościach przychodzą do głowy rozmaite pomysły. Można na przykład imponować kobiecie. Czy to tylko on jeden w PiS ma nagle poczucie, jakby złapał Pana Boga za nogi? Czy może tylko on jeden dał się na tym złapać.

I powiadam akurat romans jest tu pewnym problemem. Nie ma niczego śmieszniejszego niż grzeszny ksiądz. Niech się nie dziwi, kiedy staje się przedmiotem fraszek i krotochwil. Ale może większy problem stanowią inni skromni ludzie, którzy często naprawdę ideowo krytykowali normy i obyczaje III Rzeczpospolitej, a dziś ją zdobyli. Lista celów domniemanej rewolucji składa się z coraz mniejszej liczby punktów, choć czasem do niej wracają. Na co dzień pojawiają się inne zainteresowania i pasje.

Wojsko pitne, ale bitne
Przypomina się szok, jaki przeżył Jarosław Kaczyński na wystawnym przyjęciu organizowanym za pieniądze spółek skarbu państwa prawie dwa lata temu w Krynicy. Zapłacił za to pośrednio posadą minister skarbu Dawid Jackiewicz, ale przecież problem nie zniknął. Nadal odbywają się. zresztą coraz wystawniejsze, gale za kasę publicznego i prywatnego biznesu. Nadal kręcą się na nich lobbiści, a nawet można powiedzieć, że kręcą się coraz śmielej.

Nie twierdzę, że z rewolucji zostały tylko strumienie pieniędzy, alkohol, kobiety i lobbiści, byłoby to niesprawiedliwe. Nigdy się tak zresztą nie dzieje do końca. Można też twierdzić, że polityka jest sztuką uprawianą przez ludzi. Człowiek to mechanizm ułomny.

Prezesa Kaczyńskiego Piotr Semka nazwał niedawno jednoosobową Najwyższą Izbą Kontroli. Ale nawet jeśli ta prywatna NIK, ostatnio w zdrowotnych kłopotach, reaguje na poszczególne przypadki, jednocześnie konserwuje system sprzyjający rozmaitym pokusom. System oparty na wynagradzaniu wiernych kadr. Też jakoś tam zrozumiały, w świetle tego co prawica w Polsce przechodziła. Ale już dawno przekroczył on miarę.

Przed laty jeszcze w opozycji Jan Dziedziczak, dawny harcerz, skarżył się na posiedzeniu klubu na hedonistyczne obyczaje rzecznika PiS Adama Hofmana. Kaczyński odpowiedział wtedy, że woli mieć wojsko „pitne, ale bitne”. Dziś Hofman jest częścią tego nowego systemu jako lobbysta oferujący swój dostęp do nowej władzy, ale rzecz przecież nie w personaliach. Przypominają się słowa piosenki Jacka Kaczmarskiego o rzymskim wodzu i pierwszym cesarzu. „Proste prośby żołnierzy te same są od lat. A Juliusz Cezar milcząc zabaw nie zabrania”.

I naturalnie powodzenie PiS zależy od dziesiątków czynników. Możliwe, że „proste prośby” i „zabawy” będą mogły się pojawiać jeszcze bardzo długo. Możliwe, że nie zaszkodzą nawet w kolejnych wyborach. Niemniej jeśli oczekiwałbym skądś nadejścia kryzysu, zapaści, ba katastrofy, to najprędzej właśnie z tamtej strony. Bo określenie „syndrom grzesznego księdza” pasuje tu znacznie bardziej niż do przypadku pogubionego posła Pięty. Możliwe, że na tle „prostych pytań” i „zabaw” pisowskiego wojska on, uwikłany, nieszczęśliwy, jawi się jeszcze całkiem sympatycznie.

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 2

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gabriel
Mogło być szybciej ze strony KC PIS. W takich sytuacjach brak czasu na tłumaczenia i ma kogo bronić Panie Redaktorze.
G
Gość
A TYMCZASEM BANDYCKI SOLIDARNY KAPITALIZM ROŚNIE. GANGI ZARABIAJĄ W BŁYSKAWICZNYM TEMPIE SETKI TON KASY (NIE STARCZA OKREŚLEŃ MILIARDY MILIARDÓW MILIARDÓW MILIARDÓW ?) SUWEREN ZAŚ FASCYNUJE SIĘ PIĘTĄ I W KAŻDEJ CHWILI GOTÓW NA ROZKAZ RZUCIĆ SIĘ SOBIE DO GARDEŁ W OBRONIE I PRZECIW SWOIM I NIE SWOIM DZIELNYM SOLIDARNYM BOHATEROM DLA KTÓRYCH OBALILI WREDNY PRL W NADZIEI NA TAKI "RAJ" JAKI DZIŚ DOSTAŁ. A NARÓD POLSKI UWAŻAŁ SIĘ ZA TAKIEGO CWANIAKA ! HAHAHAHAHA PARÓWA NIE CWANIAK, KTÓRĄ DUPCZY KAŻDY CO CHCE, KIEDY CHCE I JESZCZE MILIARDOWY RACHUNEK WYSTAWIA .
Wróć na i.pl Portal i.pl