Referendum strajkowe przeprowadzono na przełomie maja i czerwca w trzech magazynach Amazona (w Sadach pod Poznaniem oraz w dwóch w Bielanach Wrocławskich). W sumie głos oddało 2159 pracowników (1644 zatrudnionych w Amazonie oraz 506 łącznie z trzech agencji pracy). Wniosek poparło 2101 osób, czyli 97,3 proc. respondentów. Żądali oni podwyżki płac do 16 zł brutto/h, wprowadzenia dodatków stażowych, akcji pracowniczych, rocznych grafików pracy i regulaminu przerw.
Do strajku jednak nie dojdzie. Frekwencja dla Amazona wyniosła 28,8%. - W głosowaniu wzięło udział za mało pracowników, abyśmy mogli przeprowadzić legalny strajk. Ustawa wymaga 50 proc. frekwencji, czyli połowy z 5724 osób zatrudnionych przez Amazon – mówi Agnieszka Mróz. - Ustawa o rozwiązywaniu sporów zbiorowych jest bardzo restrykcyjna. Przed strajkiem musi się odbyć cała sformalizowana procedura - rokowań, mediacji i referendum między wszystkimi zatrudnionymi. W ten sposób prawo służy temu, by stłumić nasze niezadowolenie - dodaje Mróz.
Zdaniem OZZ Inicjatywy Pracowniczej brak wymaganej frekwencji wynika z kilku powodów. Do niej wliczane są wszystkie osoby przebywające na urlopach i zwolnieniach lekarskich. Według związkowców to nawet 20 proc.
Ponadto w spółce miały być organizować zebrania, podczas których zniechęcano pracowników do udziału w referendum, a pracowników zatrudnionych przez agencje pracy informowano ponoć, że nie mogą głosować, co - zdaniem OZZ - jest niezgodne z prawem.
Amazon odpowiada, że są to oszczerstwa, a sama firma na pewno nie wpływała na podejmowane przez pracowników decyzje. - Amazon zawsze działa zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, w tym bezwzględnie przestrzega przepisów dotyczących działalności związków zawodowych - mówi Marzena Więckowska, rzecznik prasowy Amazona.
Przedstawiciele Amazona nie chcą komentować wyników referendum. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że ich zdaniem mogą być niewiarygodne i w żaden sposób nie można ich zweryfikować.
Spółka codziennie przeprowadza za to badanie opinii wśród pracowników. - Cieszymy się, że nasi pracownicy wierzą w siłę bezpośredniego dialogu z pracodawcą i na nim chcą opierać współpracę z nami. Dzięki codziennym badaniom opinii pracowniczej wiemy, że znakomita większość naszych pracowników ceni nas, jako pracodawcę i wiąże swoją przyszłość z firmą – dodaje Marzena Więckowska
Po czym dodaje: - Ostatnie działania związkowców nie będą miały żadnego wpływu na nasze decyzje biznesowe czy sposoby pracy. Bardzo szybko się rozwijamy i nieustannie zwiększamy zatrudnienie, nie bylibyśmy w stanie tego robić, gdyby nie bardzo dobre warunki pracy, konkurencyjne wynagrodzenie i atrakcyjne pakiety świadczeń pozapłacowych, które oferujemy i będziemy nadal oferować.
OZZ uważa, że wynika to z czegoś innego - pracownicy nie chcą krytykować firmy, bo boją się, że stracą pracę. - Kto zapytany przez pracodawcę odpowie, że coś mu nie odpowiada? Wynik referendum wyraźnie pokazuje, że jest coś nie tak. Rok temu w Poznaniu zorganizowaliśmy bunt i później podniesiono stawkę z 13 na 14 zł brutto na godzinę. Liczymy, że tym razem będzie podobnie. Zastanawiamy się dlaczego w Niemczech pracownicy otrzymują dodatek stażowy, a my nie? Dlatego chcemy po roku pracy otrzymać dodatek w wysokości 5 proc. miesięcznej pensji, a po dwóch latach 10 proc. - dodaje Mróz.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?