Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Michalak: Nie wiem, ile takich szaf z teczkami SB jest u nas, ale one są [wywiad]

Piotr Polechoński
- Najbardziej narażone na zniknięcie były akta związane z działalnością tajnych współpracowników - mówi Paweł Michalak
- Najbardziej narażone na zniknięcie były akta związane z działalnością tajnych współpracowników - mówi Paweł Michalak Radek Koleśnik
Mówi Paweł Michalak, opozycjonista z lat 80. i szef Komisji Weryfikacyjnej pracowników SB z początku lat 90.

Szafa generała Czesława Kiszczaka nie była pusta. Instytut Pamięci Narodowej apeluje o to, aby ci, którzy mają w domach podobne, nielegalnie przechowywane archiwa, przekazywali je placówkom IPN. Myśli pan, że w naszym regionie jest sporo takich szaf i szafek?

Tego, ile takich szaf może u nas być, nie wiem. Nie mam jednak wątpliwości, że one są. W 1990 roku, gdy rozpocząłem kierowanie Wojewódzką Komisją Weryfikacyjną Pracowników Służby Bezpieczeństwa, często docierały do nas syganały, że część wrażliwych dokumentów została zniszczona. Tu się jednak wtedy - i jak pokazują wypadki ostatnich dni także i teraz - rodziło i nadal rodzi pytanie: co to znaczy, że zostały zniszczone? Czy cały komplet akt, które zniknęły, został spalony?

Pewności, że zniszczona została tylko część z nich, a reszta powędrowała do czyjejś szafy, mieć już pewnie nigdy nie będziemy. Szansa na to jest bardzo mała.

Czytaj też >>> IPN apeluje: oddajcie kwity SB

Wie pan, jaki rodzaj akt był niszczony, a jaki nielegalnie „kolekcjonowany”?

Mogę się domyślać. Weryfikując funkcjonariuszy SB - a było to niemałe zadanie, bo łącznie zwerfyfikowaliśmy ich około 150 - dokładnie zbadaliśmy ten zasób akt, który ich właśnie dotyczył. Były one w komplecie, nie pamiętam sytuacji, aby czegoś w rażący sposób brakowało. A to oznaczało jedno: akta osobowe zachowały się raczej w całości.

Z tego, co wówczas ustaliliśmy, wynikało, że najbardziej narażone na zniknięcie były akta związane z działalnością tajnych współpracowników, czyli esbeckich konfidentów. Mieliśmy sygnały, że tego rodzaju dokumenty mogły poginąć z archiwów szczególnie dwóch wydziałów: czwartego - zajmującego się walką z Kościołem katolickim oraz trzeciego - którego zadaniem było zwalczanie solidarnościowej opozycji. I pewnie jakaś ich część trafiła do kilku domów.

A to by świadczyło o tym, że przy braku należycie przeprowadzonej we właściwym czasie lustracji, istnienie tzw. kwitów obciążających kogoś, kto na przykład nadal był publicznie czynny oznaczało, że człowiek ten mógł być przez całe lata szantażowany. I zamiast działać na rzecz dobra publicznego, mógł pilnować cudzych interesów.

Jak pan ocenia apel IPN-u? Sądzi pan, że odniesie on skutek i dzięki niemu nieznane dotąd akta ujrzą światło dzienne? Jakie to może mieć znaczenia dla współczesnej Polski?

Czy odniesie skutek, tego nie wiem. Ale na pewno to dobry ruch, czegoś nowego może się jednak dowiemy. A jakie to będzie miało dla nas znaczenie? Myślę, że już niewielkie, głównie historyczne, może jakaś sprawa z dawnych lat się wyjaśni. Upłynęło jednak już zbyt wiele czasu, aby czekało nas trzęsienie ziemi z tym związane. Gdyby Maria Kiszczak przekazała akta kilka lat póżniej, to pewnie nie byłoby takiego zamieszania jak jest teraz. Wyjaśnianie tamtych spraw jest spóźnione o 25 lat i już nigdy tego nie nadrobimy.

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!