Koziej: "Nie dziwię się generałom, którzy podali się do dymisji"

Krzysztof Ogiolda
Fot. Archiwum
Rozmowa ze Stanisławem Koziejem, generałem w stanie spoczynku, byłym szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

Powiedział pan w jednym z wywiadów, że sfrustrowane wojsko to nic dobrego. Dlaczego polska armia ma powód do frustracji?
Bo następują wypaczenia w cywilnym zwierzchnictwie nad armią. Ich istota polega na pomieszaniu kierowania politycznego siłami zbrojnymi z funkcjonowaniem urzędników cywilnych. Z pomieszania ich ról. Dyrektor gabinetu politycznego nie powinien udawać ministra, jeździć po jednostkach wojskowych i przyjmować honorów oddawanych przez pododdziały i sztandary kompanii honorowych. Regulamin jest jednoznaczny i bardzo reglamentuje oddawanie takich honorów. Przysługuje ono dowódcom wojskowym oraz ściśle określonym zwierzchnikom politycznym, którzy wypełniają swą rolę konstytucyjną. On tego nie powinien oczekiwać, a żołnierze nie powinni tego robić. Raz mogło to się zdarzyć przez pomyłkę. Oczekiwano ministra, przyjechał pan Misiewicz. Ale to nie było raz. Największą winę ponosi minister obrony narodowej, który wysyła urzędnika do zadań, które powinien wykonywać sam.

Co jest złego w tworzeniu Wojsk Obrony Terytorialnej? Wielu ludziom ten pomysł się podoba.
Wojska Obrony Terytorialnej są potrzebne jako oddziały rezerwowe przewidywane do mobilizacji na wypadek wojny. Natomiast tworzenie odrębnego rodzaju sił zbrojnych, który nie podlega dowódcy generalnemu, ale podporządkowanego bezpośrednio ministrowi, jest rozwiązaniem niewłaściwym. Podobnie jak zamiar używania tych wojsk do udziału w zarządzaniu kryzysowym, pożarach, powodziach itd. Jeśli brakuje strażaków lub policjantów, trzeba dać na ten cel więcej pieniędzy, a nie tworzyć formację żołnierzy z karabinami do gaszenia pożarów. WOT to powinny być oddziały do zadań zbrojnych.

Będę się upierał, że wielu osobom w Polsce pomysł się podoba.
To prawda. Bo to jest wojskowa odmiana programu 500 plus. Można zarobić paręset złotych za to, że pójdziemy raz w miesiącu trochę się podszkolić i postrzelać.
Szkoda tych pieniędzy?
Szkoda, bo te wojska będą tworzone kosztem niezwiększenia tempa modernizacji sił zbrojnych. Przecież pieniądze na ten cel będą brane w ramach 2 proc. PKB na wojsko, ale tylko z tej części, która jest przewidziana na modernizację techniczną. Przecież nie można wziąć ich z emerytur ani z pensji żołnierskich. WOT to ma być 50 tysięcy żołnierzy, czyli bardzo dużo. To jest połowa obecnych sił zbrojnych. Ucierpi nowoczesność armii, a nowoczesność jest obecnie priorytetem wobec wyzwań na polu walki.

Dlaczego - pana zdaniem – po zmianie rządu w Polsce, czyli w czasie nieco dłuższym niż rok, do dymisji podało się aż dwudziestu generałów?
Część pewnie odeszła z powodu wieku lub jakichś powodów osobistych albo losowych. Ale część z nich zrezygnowała z powodu niegodzenia się na takie sprawowanie cywilnego zwierzchnictwa nad armią, jakie mamy. A także z powodu podejmowania pewnych decyzji merytorycznych z pominięciem właściwych organów dowodzenia wojskowego.

Jakieś przykłady?
Decyzje kadrowe w siłach zbrojnych - wyznaczanie na stanowiska – powinny się odbywać na wniosek określonego dowódcy. To on ocenia podwładnych, a tego, który jest najlepszy, proponuje na wyższe stanowisko. Wyższy przełożony może oczywiście czasem się nie zgodzić, ale nie może być tak, że dowódca jest w ogóle w polityce kadrowej przez niego pomijany. A nieoficjalnie słyszymy, że w dowództwie generalnym byli wyznaczani oficerowie na stanowiska bez akceptacji dowódcy generalnego. Ja się nie dziwię, że on się z takim sprawowaniem zwierzchnictwa pogodzić nie może.

I musi wtedy zrzucić mundur?
Innej formy protestu żołnierz nie ma. Nie może powiedzieć publicznie: Panie ministrze, ja się nie zgadzam. Może się jedynie pożegnać z zawodem. I to jest zwykle dramatyczna decyzja. Inny powód dymisji to może być podejmowanie decyzji merytorycznych dotyczących przyszłości sił zbrojnych.

Wracamy do tworzenia Wojsk Obrony Terytorialnej?
Tak, bo tworzenie nowego rodzaju sił zbrojnych, opracowanie planu, koncepcji i zadań to jest zadanie Sztabu Generalnego. A robiło to powołane w Ministerstwie Obrony Narodowej Biuro ds. Obrony Terytorialnej. Ludzie pozbierani z różnych miejsc tym się zajmują, a Sztab Generalny stoi z boku i patrzy. Gdybym ja był szefem Sztabu Generalnego, mógłbym powiedzieć tylko jedno: Dziękuję panie ministrze. Jeśli pan nie chce korzystać z moich umiejętności i z mojej instytucji zgodnie z ustawą, to ja spokojnie patrzeć na to nie mogę. Takich przykładów w różnych miejscach w wojsku jest wiele i to one potęgują frustrację, o której mówiliśmy na początku rozmowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska