Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Białobok: - Własnych dzieci się nie opuszcza. W Michałowie zostanę

Bartłomiej Bitner
Archiwum prywatne
Przyjechał na rok, został na lata, stadninę rozsławił na cały świat. Ale nagle go odwołano. Rozmawiamy z Jerzym Białobokiem.

O której zaczynał pan codziennie swoją pracę?
O 6. I do późnych godzin popołudniowych, a często i nocnych byłem na nogach.

To był pan w pracy praktycznie cały czas.
Tak. Ale utrzymywanie stadniny i hodowla koni arabskich tyle właśnie zajmuje. To ciężka praca wymagająca dużo poświęcenia, ale także pokory. Bo to nie jest tak, że zajmując się stadniną wystarczy podręcznikowa wiedza. Nie. To też analiza życia, decyzji związanych z hodowlą, błędów, jakie w jej trakcie się zdarzają.

Do tego koniecznie trzeba mieć pasję.
Oczywiście. Wszystko, co chce się robić dobrze, trzeba robić z pasją. A konie arabskie i w ogóle stadnina w Michałowie to moja miłość. Traktuję ją jak własne dziecko.

Jak pan do niej trafił?
Po ukończeniu studiów złożyłem swoje podania do dwóch stadnin: w Janowie Podlaskim i Michałowie. Dyrektor tej pierwszej powiedział mi jednak, że przyjmie mnie chętnie, tylko że za rok, bo teraz nie ma wolnych mieszkań i możliwości przyjęcia stażysty. Dyrektor michałowskiej stadniny Ignacy Jaworowski, dowiedziawszy się o tym, powiedział mi, gdy się z nim spotkałem na torze wyścigów koni w Warszawie: To przyjeżdżaj do mnie. Najpierw na rok stażu, a później, zobaczymy.

I przyjechał pan na 39 lat…
Ze stażysty zostałem zootechnikiem, a następnie koniuszym. Początki były trudne. Trzeba było przetransferować zdobytą wiedzę akademicką na tę wiedzę, którą niesie codzienne życie. I ciężko pracować, co nie zawsze było proste. Pochodzę z Wielkopolski, a tam stosunek do pracy ludzie mieli taki jak Niemcy, a to przez lata zaborów pruskich. Liczyła się rzetelność, solidność. Ten porządek trzeba było wprowadzić, bo chciałem, żeby w Michałowie była stadnina z prawdziwego zdarzenia. Poza tym chciałem hodowlę koni arabskich uczynić jeszcze lepszą. Cały czas miałem przeczucie, że można to zrobić. Konie arabskie miały na to potencjał. Zresztą w 1953 roku, kiedy powstała w Michałowie stadnina, dyrektor Jaworowski chciał hodować araby, czyli konie ładne. A w tamtych czasach, a więc w stalinizmie, polityka hodowlana była nakierowana na to, że taki koń ma być utylitarny. Do wszystkiego, do pługa i do wozu. Tym samym nie musi być urodziwy. Jaworowski chciał to zmienić i mu się udało, bo zaimportował z Rosji wspaniałe konie arabskie, które zresztą miały korzenie w Janowie Podlaskim, i zaczął ich gatunek uszlachetniać. Moją chęcią było więc robić tak samo, udoskonalać to.

Z czasem został pan szefem stadniny, a zastąpić Ignacego Jaworowskiego nie było prostą sprawą.
Ja w ogóle chciałem, by Ignacy Jaworowski był dyrektorem jak najdłużej. Niestety, zdrowie nie pozwoliło mu już szefować stadninie. Ale gdy odchodził, to zrobiliśmy mu wspaniałe, uroczyste pożegnanie.

Pan zapoczątkował kontakty z zagranicą, jeśli chodzi o sprzedaż i dzierżawę koni?
Nie. Stadnina miała już je od lat 60. Ale pracując w stadninie z czasem zacząłem zajmować się kontaktami z klientami, ich obsługą, a także działalnością usługowo-wystawienniczą. To z pewnością pomogło później, gdy zostałem dyrektorem.

Choć konie z Michałowa trafiają na cały świat, najwięcej kupców jest z krajów arabskich. Dlaczego?
Po pierwsze, koń arabski pochodzi z właśnie z terenów Arabii. Jest więc mocno związany z ich kulturą. Chcąc się z nią identyfikować, tak bardzo interesują się kupnem naszych koni. Po drugie, wiąże się to też z tym, że islam zabrania Arabom hazardu. Też jednak chcą rywalizować, więc odbywa się to u nich poprzez konie. Arabowie rodzą się w różnych rodzinach, o wyższej lub niższej hierarchii świata arabskiego, ale na to nie mają wpływu. Mają jednak wpływ na to, co posiadają. I chcą się nawzajem chwalić: zobacz, a ja mam takiego konia, a on jest lepszy, bo ma takie a takie tytuły. Dla nich liczy się prestiż.

I dlatego w 2008 roku na aukcji Pride Of Poland w Janowie Podlaskim za wyhodowaną w Michałowie klacz Kwesturę zdecydowali się zapłacić rekordowe wówczas 1 milion 125 tysięcy euro?
Dla kupców arabskich pieniądze nie są ważne. Właśnie ze względu na ten prestiż. Nawiasem mówiąc, ta kwota pozwoliła nam udoskonalić stadninę, bo jej część przeznaczyliśmy na budowę hali, na której odbywają się pokazy koni.
Kwestura została zapamiętana więc na zawsze. A jakie inne konie z naszej stadniny szczególnie utkwiły panu w pamięci?
Hmm… W Michałowie urodziło się ponad 3,5 tysiąca źrebiąt. Wśród nich było wiele koni wybitnych. Jeśli miałbym wymienić, to klacze Warmia, Emanacja czy Emandoria, która wygrała jeszcze więcej niż Kwestura. Na pewno Wieża Mocy, która zdobyła koronę Ameryki, a teraz wróciła i stoi w boksie. Do tego Pustynia Kahila, Złota Iwa, Zagrobla… Tych koni można wyliczyć setkę.

Trudno jest sprzedać konia za dużą sumę?
W ogóle do sprzedaży trzeba mieć głęboką wiedzę i znajomość hodowli koni. Bo to jest głównym kołem zamachowym. 70 procent naszych przychodów pochodzi z eksportu - ze sprzedaży, z dzierżawy. Trzeba zawsze w ten sposób układać listę koni na sprzedaż, żeby te najcenniejsze zostały w domu. Bo hodowla koni jest jak piramida egipska. Najcenniejsze konie znajdują się na samym wierzchołku, jest ich najmniej. Potem są średnie, a po nich te, które są na samym dole. Kwestura była na samym szczycie tej piramidy. Ale takich klaczy, jak ona, nie ma 80. To perła w koronie.

Dużo czasu potrzeba, by stadnina stała się renomowana?
Stadninę buduje się latami. I to są też lata nie wolne od błędów, o czym już wspomniałem. Bo hodowla koni to genetyka. Ale chodzi o to, by umiejętnie i jak najszybciej te błędy niwelować. By tak kierować hodowlą, żeby wybitnych koni rodziło się w niej jak najwięcej.

Z Ponidziem związał się pan już mocno. Zostanie pan tutaj?
Bardzo bym chciał. To są wspaniałe tereny. Ale zobaczymy, co się jeszcze wydarzy…

No właśnie, to odwołanie pana z funkcji prezesa spadło na pana jak grom z jasnego nieba. Bo chyba nie było żadnych przesłanek ku temu?
W ogóle się tego nie spodziewałem. W piątek powiadomiono mnie o tym ustnie, pismo dostałem w poniedziałek. W poniedziałek też przekazałem stadninę swojej następczyni. Było mi bardzo przykro, gdy dowiedziałem się o odwołaniu. W ogóle mam żal do tych, którzy o tym zadecydowali, bo ta stadnina była miłością całego mojego życia. A nawet mi nie podziękowano za lata pracy. Przez całe życie starałem się pracować bardzo uczciwie. Nie mogę sobie zarzucić rzeczy, które robiłem niezgodnie z kodeksem moralnym. Zarzuty, jakiekolwiek by one były [rozmawialiśmy przed podaniem oficjalnych powodów odwołania Jerzego Białoboka - przyp. red.], na pewno będą wyssane z palca.

Obawia się pan teraz czegoś?
Tego, żeby nie był to krok do prywatyzacji stadnin. Bo takie zakusy były dawno temu. A prywatyzacja może się dla stadnin źle skończyć, czego bym nie chciał.

Do premier Beaty Szydło, ministra rolnictwa i prezesa Agencji Nieruchomości Rolnych, która pana odwołała, przedstawiciele różnych środowisk napisali już wiele listów w pana obronie…
To bardzo miłe. Ale co się jeszcze wydarzy? Nie wiem… Na pewno Michałowa nie opuszczę, przynajmniej duchem. Bo własnych dzieci się nie opuszcza. Więc do zobaczenia, oczywiście na Ponidziu.

Jerzy Białobok
Urodził się 17 grudnia 1952 roku w Śremie. Absolwent Akademii Rolniczej w Poznaniu. Po ukończeniu studiów przybył do Michałowa jako praktykant i rozpoczął pracę w stadninie w 1977 roku. Najpierw był stażystą, potem pracował jako koniuszy, a z czasem został głównym hodowcą. W 1997 roku, po przejściu wieloletniego dyrektora stadniny Ignacego Jaworowskiego na emeryturę, objął po nim stanowisko dyrektora, przekształcone później w prezesa.

Szokujące odwołanie
W ubiegły piątek Agencja Nieruchomości Rolnych niespodziewanie odwołała prezesów państwowych stadnin w Michałowie i Janowie Podlaskim. Oburzyło to cały świat - stadniny te są naszym dobrem narodowym i cieszą się dużym uznaniem. Następczynią Jerzego Białoboka została 32-letnia Anna Durmała z Krakowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie