Irena Lepper: Andrzej żyje w dwóch światach

Redakcja
Irena Lepper zawsze stawia na rodzinę.
Irena Lepper zawsze stawia na rodzinę. Witold Rozbicki/Reporter
- Nie przyjaźnię się z żadnym posłem ani posłanką. Nie zapraszam ich do swojego domu. Dom jest dla mnie, Andrzeja i moich dzieci - wyznaje Irena Lepper, żona Andrzeja Leppera, kandydata na prezydenta, w rozmowie z Dorotą Kowalską.

Nie była Pani zła, że mąż wraca do polityki?
Nie. On ma dwa światy: nas i politykę. I chyba nie może inaczej żyć. Ale te światy są od siebie oddzielone: w domu nie ma polityki. Andrzej wchodzi w drzwi, i wszystko: cały ten polityczny zgiełk, całą Warszawę, zostawia za nimi. Odwiesza garnitur, przebiera się w sportowe ciuszki i biegnie do gospodarstwa.

Nie rozmawiają Państwo o polityce?
Bardzo mało. Mamy dwie wspaniałe córki, jedna kończy aplikację, druga psychologię na Uniwersytecie Gdańskim. Mamy syna i troje wnuków. Nigdy nie łączyliśmy tych światów. Naszych dzieci nie ma w mediach. Najmłodsza córka Renia dostała propozycję, żeby wystąpić w "Tańcu z gwiazdami", ale jej nie przyjęła. Była po maturze, zaczynała właśnie studia, nie miała do tego głowy. Zresztą niepotrzebny nam medialny splendor. Bardzo chroniłam swoje dzieci przed tym światem i może mi się udało.

A kiedy mąż ogląda " Wiadomości" albo jakiś program publicystyczny, nie krzyczy? Nie denerwuje się, kiedy ktoś, jego zdaniem, opowiada głupoty?
Nie, bo nie może. Jest u nas wnuczka i wnuk, więc Andrzej nie krzyczy.

Wnukowie nie pozwalają dziadkowi na oglądanie telewizji?
Ten młodszy wnuk siada razem z Andrzejem i razem oglądają. Wnuczek zna polityków, czasami mówi do dziadka: "Dziadek, zobacz, to jest pan Komorowski", rozpoznaje Jarosława Kaczyńskiego. Więc jak tylko widzi, że dziadek ogląda coś o polityce, zaraz chce oglądać razem z nim. A jak Andrzej jedzie do Warszawy, to pyta: "Dziadek, a gdzie ty będziesz? W TVN? W jakim programie będziesz?". Śledzi politykę jak jakąś bajkę.

No tak, to panu Andrzejowi przed telewizorem przeklinać przy wnuku nie wypada?
Powiem szczerze, jak weszłam do rodziny Lepperów, nigdy nie słyszałam w ich domu przekleństw. Może między mężczyznami, w polityce mąż przeklina, w domu nigdy. Dzieci mogą zaświadczyć, że brzydkiego słowa w ustach ojca nie słyszały.
Pani mąż postrzegany jest jako człowiek bardzo impulsywny, choleryk nawet. W domu też taki wybuchowy?
Nie. Jest bardzo ciepły. Dużo rozmawia ze mną, dziećmi, wnukami. W ogóle wszystkie problemy rozwiązujemy w domu, przy stole.

Nie wybucha, bo może mu Pani we wszystkim ustępuje?
Wcale nie. Mam swoje zdanie. Jak coś mi nie pasuje, zawsze mu mówię. Owszem, Andrzej jest uparty, czasami się spieramy, jak to w małżeństwie. Ale nigdy tych sporów nie prowadzimy przy dzieciach. Uważam, że dorośli swoje sprawy powinni załatwiać między sobą.

Nie przeżywała Pani tego, że mąż odszedł z rządu? Była seksafera, oskarżenia pod adresem Andrzeja Leppera. Nie bolało Pani to, co słyszała o mężu?
Bolało, jak każdą żonę. To na pewno nie było miłe. W domu były przecież dzieci. Ale wiem, jaka jest polityka: brudna. I wiedziałam, że różne rzeczy się w niej wyciąga na swoich przeciwników politycznych. Jak odwołali męża, trzydzieści samochodów wokół gospodarstwa krążyło. Nie może pani wiedzieć, co myśmy tu przeżyli. Ale wiedzieliśmy, że musimy Andrzeja wspierać.

Ma Pani do męża zaufanie?
Bezgraniczne. Wiem, o co pani chce zapytać: w żadne z tych oskarżeń nie wierzę, w żadne.

Dzieciaki miały problemy? Śmiali się z nich, kiedy wybuchła seksafera?
Nie. Nigdy. Małgosia z racji wykonywanego zawodu chodzi po sądach, ale nikt nigdy niczego złego jej nie powiedział. Podobnie druga córka i syn. Nie mieliśmy, jeśli o to pani pyta, jakichś nieprzyjemności. Nikt nas nie wytykał palcami.

Nie odradzała Pani jednak mężowi, żeby się nie pchał do polityki? Żeby nie startował w tych wyborach?
Nie. Wręcz przeciwnie, powiedziałam, żeby startował.

Ale dlaczego?
Bo skoro już do polityki wszedł, to powinien zakończyć to, co zaczął. A ma jeszcze wiele rzeczy do zrobienia.
Co takiego ma do zrobienia?
Ludziom musi się żyć lepiej, a polska polityka nie może być taka jak teraz. Te wszystkie afery: hazardowa, naciskowa, aż strach pomyśleć, co się w tej Warszawie dzieje. A ludzie na wsiach, w małych miasteczka ledwie wiążą koniec z końcem.

Gdzie Pani poznała męża?
Na prywatce u koleżanki. Wyjeżdżała z całą rodziną do RFN-u no i zaprosiła mnie do siebie. Był u niej też Andrzej, wtedy kierownik PGR-u.

I czym Panią ujął?
Od razu się przysiadł do mnie. To była taka miłość od pierwszego wejrzenia. Polubiliśmy się bardzo, dużo rozmawialiśmy.

O czym rozmawialiście?
Byliśmy młodzi, na różne tematy się rozmawiało. Także o pracy, bo mąż był młody, a zajmował bardzo wysokie stanowisko. Wtedy, wie pani, być kierownikiem Państwowego Gospodarstwa Rolnego, to było coś.

Kto rządzi w domu: Pani czy mąż?
Ja wiem? Chyba ja. Poświęciłam wszystko, by stworzyć ten dom, cudowną rodzinę. Dla mnie nie były ważne kapelusze, uroczystości. Byliśmy z prezydentem Lechem Kaczyńskim na obiedzie na Jasnej Górze, ale stawałam obok męża tylko w najważniejszych momentach. Dla mnie najcenniejsza zawsze była rodzina, dzieci i dom.

Jakie mąż ma zainteresowania? Polityka polityką, ale chyba coś jeszcze go pochłania?
Gospodarstwo. Mamy bażanty, strusie, jelenie, bizony, chociaż z tymi bizonami strasznie dużo kłopotu. Nawet Niemcy przyjeżdżają tu do nas na wycieczki. Mąż żyje tym wszystkim. Jak tylko przyjeżdża do domu, zaraz go wnuki na progu przechwytują i proszą: "Dziadek, chodź na wycieczkę, chodź na wycieczkę!".

Rozmawiała Dorota Kowalska

Cały wywiad przeczytasz w weekendowym wydaniu dziennika "Polska" lub na prasa24.pl

Wejdź na stronę NaszeWybory2010.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl