Zazdroszczę Chorwatom, mimo że przegrali. We współczesnym świecie najwięcej osiąga się przez sport i popkulturę

Paweł Siennicki
Paweł Siennicki
Paweł Siennicki Polska Press
We współczesnym świecie właśnie przez popkulturę, przez sport osiąga się dziś najwięcej. Chorwaci to rozumieją. A my?

Na piłce nożnej znam się słabo, a pewnie jeszcze mniej wiem o Chorwacji. Ale kibicowałem Chorwatom, nie tylko dlatego, że czuje sympatię do teoretycznie słabszych, a jeszcze bardziej lubię, gdy słabsi dokładają faworytom. U Chorwatów podobała mi się ich zawziętość, ta zajadłość z jaką walczyli o każdą piłkę, to że dla nich każdy mecz piłkarski narodowej drużyny był jak wojna. Słowem, podobało mi się u nich wszystko to, czego nie widziałem u naszych piłkarzy. Zazdrościłem im piłkarskiej taktyki, choć ci którzy znają się na piłce mówili mi, że oni ciągle improwizują, ich krajowa piłka jest jeszcze słabsza od naszej, a w dodatku skorumpowana.

Ale to nieważne, bo Chorwaci, tak czy inaczej wygrali. Cały świat mówił o tym niewielkim narodzie, jeszcze w tym czy przyszłym roku liczba turystów odwiedzających Chorwację wzrośnie o setki tysięcy. Zdobyli serca milionów. Pewnie jeszcze nigdy, tak niewielu nie zrobiło dla swojego kraju tak wiele.

Ale najbardziej zazdroszczę Chorwatom rozumienia zasad, jakimi kieruje się współczesny świat. Kilka lat temu telewizja HBO właśnie w tym kraju nakręciła jeden z sezonów popularnego serialu „Gra o Tron”. Burmistrz Dubrownika, którego stare miasto w serialu jest King’s Landing, nie wahał się zamknąć niektórych atrakcji miasta w szczycie sezonu, byle ekipa filmowa mogła spokojnie kręcić. Opłaciło się. Tylko wpływy Dubrownika z turystyki wzrosły w kolejnych latach o 10 milionów dol. A serial był jeszcze kręcony na wyspie Hvar, w parku narodowym Krka, ale też w Splicie, Szybeniku.

Mówią ci którzy, na piłce nożnej się znają, że młodzi Chorwaci grają klepiskach, że nie istnieje w tym kraju sensowny system szkolenia, a jeszcze jest do tego ta ciemna strona chorwackiego futbolu. Rzeczywiście, dla twórcy niepodległej Chorwacji Franjo Tudjmana, sport był jednym z głównych filarów budowy tożsamości nowego państwa po wojnie domowej w Jugosławii. Pewnie właśnie dlatego dla chorwackich drużyn grających również w piłkę ręczną, koszykówkę, czy w piłkę wodną każdy mecz jest walką o wszystko. I można zaryzykować twierdzenie, że to właśnie głowa, nastawienie, jest fundamentem chorwackiego sukcesu w sportach zespołowych. Właśnie przez popkulturę, przez sport, osiąga się dziś najwięcej.

A my? Hollywoodzkiego filmu o historii Polski nie ma i z pewnością obecna fundacja narodowa nie wyprodukuje go nam. Może coś w sporcie się uda? Pamiętam jak dziesięć lat temu wystartował w Polsce sztandarowy program rządzącej wówczas PO, program budowy boisk piłkarskich z zapleczem, infrastrukturą, z podobno przemyślanym programem szkolenia dzieciaków, pełnymi zapału trenerami. Powstało 2717 Orlików. Dziś przeszło połowa z nich jest tak zapuszczona, że wymaga już remontu. A smutna rzeczywistość jest taka, że częściej na Orlikach można spotkać oldboyów, niż juniorów. Przemyślany podobno system, stał się zupełnie czymś innym - sposobem na spędzanie wolnego czasu przez starszych panów.

Wreszcie najbardziej zazdroszczę Chorwatom tych przeżyć i poczucia wspólnoty. Polska grała o finał Mistrzostw Świata 36 lat temu, w finale nie graliśmy nigdy. Niewiele wskazuje, żebyśmy w przewidywalnej przyszłości potrafili zajść tak daleko jak Chorwaci.

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl