Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wolność handlu, wolność od handlu

Zbigniew Bartuś
Czy Polacy potrafią żyć bez pielgrzymowania do sklepów w niedziele? Zwolennicy zakazu niedzielnego handlu - wbrew zwolennikom „pełnej wolności” - twierdzą, że właśnie zakaz oznacza wyzwolenie. I to nie tylko setek tysięcy pracowników zmuszonych tkwić przy ladzie, zamiast przy ołtarzu lub rodzinnym stole, ale i klientów zniewalanych przez marketowe gazetki.

Jak wynika z sondaży, większość Polaków (choć nie miażdżąca) chce pozostawienia wszystkiego tak, jak jest. Natomiast w obozie PiS przeważają zwolennicy całkowitego zamknięcia sklepów w niedziele. W tej kłopotliwej sytuacji rząd postanowił stanąć okrakiem na barykadzie - i niebawem będziemy mieli w każdym miesiącu dwie niedziele z handlem i dwie bez.

Zapewnia nas wicepremier Mateusz Morawiecki, że gospodarka na tym nie straci, bo kto ma zrobić zakupy, ten je zrobi, tyle że w inne dni. Przychody sklepów i ich dostawców, producentów chleba, masła, serów, ciuchów itp., nie zmaleją. Za to pracownicy odetchną.

Ponieważ prąca ku całkowitemu zakazowi „Solidarność” nie jest zadowolona z kompromisu, rząd sygnalizuje, że jeśli nic złego faktycznie nie wydarzy się w gospodarce, ani na rynku pracy, to sklepy zostaną zamknięte we wszystkie niedziele.

Głównym problemem w tej dyskusji jest to, że poruszamy się głównie w sferze mitów, a nie faktów. Świątynie nie wypełnią się od tego, że zamkniemy sklepy (jakżeby to świadczyło o naszej wierze?). Ludzie nie zaczną ze sobą deliberować przy niedzielnym stole tylko z tego powodu, że nie będą się mogli szwendać po marketach. Argument o uwolnieniu tysięcy pracowników od niedzielnej harówki brzmi pięknie, ale wielu sprzedawców wcale nie chce „uwolnienia”. Część alarmuje, że może pracować (dorabiać) tylko w weekendy, więc zakaz odbierze im połowę dochodów.

Związkowcy przekonują, że gdy zamkniemy sklepy, ludzie przeniosą się do restauracji, centrów rekreacyjnych itp. Czyli „uwalniamy” sprzedawcę, ale wrabiamy w niedzielną robotę dwa razy tyle kucharzy i kelnerów? Nie pachnie to aby hipokryzją?

Wielu Polaków twierdzi, że haruje w tygodniu od rana do nocy, w soboty pada ze zmęczenia, więc dopiero w niedziele ma szansę zrobić spokojne zakupy; związkowiec i urzędnik siedzący w robocie od 7. do 15. nigdy tego nie pojmie.

Pada również argument, że powinnyśmy się wzorować na Niemcach i Francuzach, u których niedzielny zakaz handlu ma wieloletnią tradycję. Dobrze, ale czemu nie na Szwedach, Włochach, Brytyjczykach i Portugalczykach, u których zakazu nie ma? Albo na Duńczykach, którzy go 5 lat temu znieśli?

Notabene bracia Węgrzy też się szybko z zakazu wycofali. Zaś we Francji są od reguły liczne wyjątki...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski