Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oceany i góry śmieci. Plastikowe śmieci zabijają

Liliana Sonik
Im bardziej zaawansowaną tworzymy cywilizację, tym więcej energii musimy poświęcać na rozwiązywanie problemów, które sami tworzymy.

Te zdjęcia robią wrażenie: w tle zapierające dech w piersiach widoki, a na pierwszym planie stosy metalowych puszek, foliowych torebek, kanistrów i starego sprzętu. Tony śmieci. Tak wyglądają, proszę Państwa, niegdyś dziewicze zbocza Mount Everest.

Na hiszpańską plażę morze wyrzuciło martwego kaszalota. Zabiły go plastikowe odpady: żołądek miał wypełniony po brzegi trzydziestoma kilogramami śmieci.

W jadalnych skorupiakach zebranych u wybrzeży amerykańskich znaleziono spore ilości narkotyków. Poważnym problemem staje się zanieczyszczenie hormonalne wód. Jak to możliwe? Po prostu spora część substancji hormonalnych z pigułek antykoncepcyjnych - podobnie jak z narkotyków - jest eliminowana z moczem, a następnie wędruje do kanalizacji i nie niepokojona przez żadne oczyszczalnie wędruje do rzek i mórz.

Co nas to obchodzi? Przecież do morza daleko a do oceanów i Mount Everest jeszcze dalej. Tak można było jednak myśleć 60 lat temu. Dzisiaj świat stał się mały, za to skala niekorzystnych zjawisk ogromna. Przyjrzyjmy się plastikom.

Produkujemy ich miliony ton. Starczy zerknąć do swojego kosza na śmieci: kubeczki po jogurtach, butelki plastikowe, opakowania po kosmetykach i detergentach, worki foliowe, tacki i zabezpieczenia z mięsa, wędlin, jarzyn ( nawet 1 brokuł i 2 marchewki są zafoliowane) owoców i lekarstw. Książki też bywają opakowane w plastik. A osobną kategorię stanowią artykuły budowlane i odzieżowe.

Co z tym wszystkim robić? Kto i jak tę masę opakowań przetworzy? Najłatwiej było eksportować. Za niewielką opłatą biedne kraje godziły się przyjmować śmieci. Gdy w oczy zagląda nędza nikt się czystym środowiskiem nie przejmuje. To się kończy, bo świadomość zagrożeń staje się już powszechna. Nawet Kenia, Indonezja i wyspy Galapagos rezygnują z jednorazowych opakowań, a Nigeria wysyłała część swych śmieci do Polski.

A my udajemy, że nie ma problemu. I nie chodzi mi nawet o śmieci sprowadzane z zagranicy, bo to pikuś w porównaniu do naszego własnego „urobku”. Segregacja jest często pozorna, a przetwarzanie drogie, więc mnożą się niekontrolowane hałdy. Tylko na terenie Krakowa kontrolerzy NIK wykryli 3056 dzikich wysypisk.

Jeśli nie chcemy żyć na śmietniku, trzeba to natychmiast ucywilizować. Ale nie oszukujmy się: śmieciowa dyscyplina uderzy nas po kieszeni. Dlatego najsensowniejszym rozwiązaniem jest ograniczenie ilości śmieci. Nie jest jednak łatwo sprawić, by ludzie zmienili utrwalone nawyki.

Po prostu dążymy do komfortu i zysku, co ma też dobre strony, bo stymuluje rozwój. Tyle, że w tej akurat dziedzinie zabrnęliśmy w ślepy zaułek, gdzie rozwój jest pozorny, a za komfort płacimy cenę kompletnie nieopłacalną.

ZOBACZ KONIECZNIE:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski