ImiGRAnci

Nie przez przypadek był to (i nadal jest) jeden z koronnych argumentów zwolenników Brexitu: w ich wersji chmara obcokrajowców, w tym „śmierdzących Polaczków” (cytuję „Daily Mail”) odbiera robotę dumnym Brytyjczykom.

- To równie niedorzeczne, jak twierdzenie, że Meksykanie kradną pracę Amerykanom. Meksykanie nakręcają koniunkturę w USA, przez co pracy jest więcej! - skomentował mój znajomy profesor z Uniwersytetu Kalifornijskiego.

Zbiegiem okoliczności tego samego dnia otrzymałem nowy raport Narodowego Banku Polskiego o naszym rynku pracy, a wraz z nim - analizę zatytułowaną „Brak wpływu imigrantów na płace i bezrobocie - wnioski dla Polski”.

Autorzy oparli się na wszechstronnych badaniach naukowych przeprowadzonych na świecie w ostatnim piętnastoleciu. Wnioski są jednoznaczne: „Pomimo znacznie większej obecności obcokrajowców na rynkach pracy innych krajów rozwiniętych, nie ma dotąd wskazań, że napływ siły roboczej w istotny sposób rzutuje na bezrobocie obywateli kraju goszczącego ani na poziom czy dynamikę wynagrodzeń”.

Pracownicy z zagranicy wykonują inne prace, niż rezydenci, a jednocześnie imigranci najczęściej podejmują prace poniżej swoich kwalifikacji, podnosząc zasadniczo wydajność na obejmowanych stanowiskach.

Co więcej, wypracowane przez nich zyski służą podnoszeniu płac pracowników lokalnych (!) i przyspieszają wzrost gospodarczy, w tym tworzenie nowych miejsc pracy, a więc de facto powodują zmniejszanie bezrobocia.

Nigdzie nie stwierdzono, by niskie zarobki imigrantów powodowały w dłuższym okresie obniżenie płac mieszkańców danego kraju. Jeśli takie zjawisko wystąpiło, to na moment i dotyczyło wyłącznie osób bez kwalifikacji lub najsłabiej wykształconych; w znacznym stopniu zabezpiecza jednak przed nim ustawowa płaca minimalna - a ta jest w Polsce sukcesywnie podnoszona.

Trzeba to wszystko wiedzieć, gdy polscy populiści będą próbowali grać na naszych nastrojach. A że będą to pewne, jak wzrost imigracji.