Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Toksyczne substancje i bezpłodność

Liliana Sonik
Problemy z bezpłodnością w krajach rozwiniętych są dziś powszechne. Powszechne stały się też zaburzenia hormonalne. Ludzie mówią, że przyczyną jest stres. Jednak wszystko wskazuje, że głównym winowajcą są substancje zakłócające gospodarkę hormonalną. A te są wszechobecne: znajdziemy je w żywności, w kosmetykach, a nawet w zabawkach i lekach. Ich szkodliwość nie ogranicza się do niepokojącego wzrostu bezpłodności; lekarze widzą w nich przyczynę wysypu chorób cywilizacyjnych, z rakiem, cukrzycą i otyłością na czele.

Eksperci 28 państw Unii Europejskiej zatwierdzili 2 miesiące temu listę kryteriów, według których substancje zaburzające gospodarkę hormonalną, będą identyfikowane w produktach roślinnych. A do „produktów roślinnych” dostały się z pestycydów stosowanych na polach uprawnych, w lasach, ogrodach, zbiornikach wodnych, szpitalach i magazynach.

Unijny Komisarz Zdrowia i Bezpieczeństwa Żywności nazwał przyjętą listę „milowym krokiem” i zapowiedział prace nad „nową strategią minimalizującą ekspozycję obywateli Unii na działanie środków zaburzających gospodarkę hormonalną”. Nie dodał, że lista jest wycinkowa, ani że negocjacje szły opornie, a porozumienie nastąpiło z czteroletnim opóźnieniem w stosunku do wyznaczonej daty. Nie musiał o tym mówić, bo wszyscy to wiedzą. Ale jacy wszyscy? W Polsce opinia publiczna nie wie na ten temat niemal nic a lipcowe porozumienie nie doczekało się w naszych mediach żadnej rzetelnej relacji.

Unijna polityka ochrony przed substancjami zaburzającymi gospodarkę hormonalną przypomina naszą wojnę z dopalaczami: jest mało skuteczna. Rządy są sparaliżowane obawami, bo sektory produkujące - i stosujące - pestycydy dają pracę tysiącom ludzi, co dla polityków jest ważne. A producenci środków ochrony roślin oraz producenci roślin - jadalnych i przemysłowych - są oczywiście obrońcami status quo. Stać ich na własny marketing, własnych ekspertów oraz własnych prawników umiejących dzielić włos na czworo. Na argument zawsze znajdą… kruczek.

Problem dawno przestałby istnieć, gdyby to było proste. Nie jest jednak proste. Żaden pojedynczy kraj sobie nie poradzi. Jedynie Unia dysponuje wystarczającą siłą, by coś zmienić. Ponieważ substancje zakłócające gospodarkę hormonalną obecne są w żywności i w artykułach codziennego użytku, pojedynczy kraj, który chciałby grać Zosię-samosię, musiałby się odgrodzić murem od reszty świata i zaprzestać importu. Niewykonalne!

Choć ustalenie przez Brukselę chroniących nas reguł potwornie się ślimaczy, jednak zaczęto coś robić. O tym się mówi… Gdyby nie to, wielu ludzi uznałoby, że substancje zaburzające gospodarką hormonalną po prostu… nie istnieją a wszystkie pestycydy są niewinne, jak nowo narodzone dziecko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski