Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smecz towarzyski. Reforma szkolna, czyli pożar w burdelu

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Bo chcą tego rodzice… To kluczowy argument za wprowadzeniem nowej reformy oświaty, której ogłoszenie zupełnie przypadkowo zbiegło się z pierwszym dniem wakacji, a więc pustymi pokojami nauczycielskimi oraz finiszem wypłat pierwszej tury 500 plus, skutecznego zagłuszacza wszelkich wątpliwości. Brawo wy.

Ten wytrych „bo chcą tego rodzice” nieco mnie - by nie rzec dosadniej - mierzi, bardzo proszę nie wycierać mną sobie gęby. Bo ja jako rodzic akurat nie chcę edukacyjnego burdelu, który znowu zostanie zafundowany moim dzieciom.

No więc jacy rodzice tego chcą? Konkrety proszę. Elbanowscy? Nieśmiało przypominam, że nie mają oni żadnego tytułu do reprezentowania innych rodziców, są przedstawicielami wyłącznie własnych interesów, poglądów oraz własnej fundacji. Nawiasem mówiąc, jaki był sens w wycofywaniu sześciolatków ze szkół, skoro teraz zamierzacie wprowadzić czteroletnią edukację wczesnoszkolną? Przecież to absurd.

Ja, stara szkoła, jestem zwolennikiem ignorowanego dziś powszechnie porządku, w którym za reformami wszelakimi stoją eksperci w danej dziedzinie. Zwykli ludzie mają wiele przemyśleń na temat górnictwa (wizyty na Śląsku, w Bochni i Wieliczce), przemysłu stoczniowego (wakacje w Świnoujściu i Gdańsku) oraz energii odnawialnej (oglądali z bliska elektrownie wodne i wiatrowe), ale jednak nie powinni aspirować do roli rządowych doradców. Byłbym może spokojniejszy, gdybym zamiast „chcą tego rodzice” - bo wiecie, rodzice bywają też idiotami, mają zresztą do tego pełne prawo - usłyszał, że tak chce ponadpartyjna rada pedagogów, psychologów, nauczycieli. Oni - uwaga - też mają dzieci.

Argument, że chodzi o naprawianie polskiej szkoły włóżmy między „Janko Muzykanta” a „Naszą szkapę”. Można (trzeba) ją zmieniać bez wywracania do góry nogami całej struktury; ona w gruncie rzeczy ma drugorzędne znaczenie, najważniejsza jest przecież dydaktyka. To jest demolka dla samej demolki (no dobra, nie tylko: to będzie też doskonała okazja do przekopania programu na religijno-bogoojczyźnianą modłę). Ofiarą dobrej zmiany padnie kilka roczników, ile to będzie dzieciaków? Milion, dwa miliony? W tym dwoje moich. Starsze za chwilę zaczyna gimnazjum. Idzie na zmarnowanie, do szkoły, której już nie ma i w której za chwilę może zabraknąć nauczycieli; bo przecież zacznie się pogoń za etatami. Wygaszone pokolenie, które potem razem z innymi rocznikami zdubluje się w liceum. Chyba że od razu pójdzie w nim do drugiej klasy. Z nowym programem, nową maturą.

Nie wmawiajcie mi, że to przemyśleliście.

Najgorsze jest to, że po was przyjdą następni i znowu wypieprzą wszystko w kosmos. Dla zasady. „Bo chcą tego rodzice”. Nie, wcale tego - tu proszę wstawić popularne przekleństwo - nie chcemy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska