Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katalońskie asocjacje

Liliana Sonik
Wbrew stanowisku Madrytu, wbrew Brukseli, Katalonia ma dziś ogłosić niepodległość. Trudno przewidzieć, co będzie. Emocje zostały tak rozgrzane, że nieszczęsna proklamacja wydaje się bardzo prawdopodobna, choć z wielu względów niepożądana.

Założę się, że w głębi serca większość z nas sympatyzuje z Katalończykami i nie widzi problemu, by dostali to, czego pragną. Kultura, w jakiej nas wychowano sprawiła, że w naturalny sposób jesteśmy przekonani, iż ludzie powinni móc decydować w jakim kraju żyją. Chyba pierwszym, który takie prawo wyznawał i starannie jego zasadności dowodził, był Paweł Włodkowic, zwany Pawłem z Brudzenia - rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Było to w roku 1415, na soborze w Konstancji. Włodkowic w erudycyjnej rozprawie dowodził, że darowanie Krzyżakom Żmudzi jest nieważne, ponieważ nie było na to zgody ludności. Tym samym przedstawiciel Polski uznał, że podmiotem i dysponentem kraju są jego mieszkańcy. Świat uznał słuszność tej zasady dopiero pod koniec XX wieku. A teraz znów rodzą się wątpliwości.

Świat się destabilizuje. Najmniejszym z problemów trapiących starą Europę jest zadłużenie i lichy wzrost gospodarczy. O wiele bardziej niepokoi to, że w tym samym czasie nakładają się na siebie trzy zjawiska: zapaść demograficzna, wędrówki ludów (czyli napór migracyjny) oraz tendencje odśrodkowe rysujące się w wielu miejscach kontynentu.

Dzisiaj niepodległości domaga się Katalonia. Tę samą tęsknotę pielęgnują jednak też Szkocja, Korsyka, Kraj Basków i Lombardia. Także Flamandowie nie kryją, że uważają Belgię za twór sztuczny, a Walonia jest dla nich tylko obciążeniem, zarówno pod względem gospodarczym jak kulturowym.

Ktoś powie, że podział Czechosłowacji na dwa państwa nikomu nie zaszkodził, a podział Jugosławii okazał się koniecznością. Być może. Ale z tym jest jak z grą w bierki: wyciągamy ze stosu patyczków pojedyncze elementy i nic się nie dzieje; do czasu, aż nastąpi moment krytyczny. Wtedy cała układanka się rozsypuje. Takiej „gry w bierki” obawia się Komisja Europejska zachowująca niezwykłą powściągliwość w krytyce rządu Hiszpanii, który pozwolił na niespotykaną w Europie brutalność policji wobec Katalończyków.

Emocje podlegają ewolucji. Pół wieku temu język kataloński był w Katalonii używany sporadycznie, głównie w domach. Opowiadano mi, że wiele się zmieniło, gdy do gry weszła… telewizja. Nie mam pojęcia, co motywowało szefów TV: czy kataloński patriotyzm, czy raczej kalkulacja ekonomiczna? Dosyć na tym, że postanowili nadawać po katalońsku, a nie hiszpańsku. Ponieważ nie wszyscy odbiorcy rozumieli ten język zaczęto od meczów piłki nożnej, które komentowano po katalońsku. Wkrótce kataloński stał się modny i powszechniejszy, aczkolwiek nawet dzisiaj tylko 38 proc. mieszkańców uznaje go za język ojczysty, a zaledwie połowa Katalończyków używa go na co dzień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski